sobota, 30 listopada 2013

Rozdział "Teraz odpuść"

Poczułam przyjemny zapach kwiatów. Był delikatny i wprawiał mnie w odprężenie. Otworzyłam oczy i ujrzałam swoją mamę.
- Witaj kochanie - powiedziała uśmiechając się promiennie. Odwzajemniłam jedynie uśmiech i rozejrzałam się.
- Gdzie jesteśmy? - zapytałam podchodząc bliżej.
- Tu i tam. Tak naprawdę to nikt nie wie jak to nazwać, bo nikt nie ma pojęcia co to za miejsce.
- Co ja tutaj robię?
- Zawsze tak dużo pytań zadajesz - westchnęła cicho - Ostatnia królowa świata nadprzyrodzonych musi spotkać się z nową królową. Taka już tradycja - lekko uniosłam kącik ust w geście uśmiechu i przytaknęłam głową. Moja mama rozumiejąc, że nie mam zamiaru nic powiedzieć kontynuowała - Przed Tobą trudne zadanie. Jak tylko stąd wyjdziesz to zapomnisz o wszystkim. Będziesz musiała nauczyć się wielu nowych rzeczy. W tamtym świecie panują inne zasady i tradycje, których będziesz musiała się nauczyć. Twoje życie się właśnie zmieniło - zamilkła na chwile i szybko przyciągnęła mnie do siebie przytulając mocno - Tak Cię bardzo przepraszam. Nie takiego chciałam dla Ciebie życia. Miałaś mieć normalne życie, jako nastolatka. Poznać chłopaka, znaleźć pracę, założyć rodzinę mieć złe i dobre dni. Miałaś cieszyć się codziennością z osobami bliskimi a teraz? Naprawdę bardzo Cię przepraszam - odsunęła mnie od siebie i oddaliła się utrzymując miedzy nami odpowiednią odległość - Jednak nie po to się spotkałyśmy - ukłoniła się przede mną - Mirabello Montoja błogosławie Cię i Twoje królestwo, aby nigdy nie dotknęło Cię zło i żebyś dobrze sprawowała władzę.
- Mamo - szepnęłam - Przerwałam więź.
- Tak wiem kochanie - wyprostowała się i pogładziła mnie po ramieniu.
- To strasznie boli, miałam nic nie pamiętać - spojrzałam w dół - Nie tak miało być.
- Nie bój się, tylko jak uwolnisz się z tej bańki to zapomnisz wszystko - uśmiechnęła się lekko - Co jeszcze powinnam Ci powiedzieć - wydała z siebie cichy pomruk - To chyba wszystko, resztę istotnych rzeczy powiedzą Ci Twoi ludzie.
- Czy ja jestem gotowa? - zapytałam
- Tak kochanie jesteś - pocałowała mnie w czoło - Kocham Cię.
                   Znalazłam się w swoim domu. W swoim pokoju. Uśmiechnęłam się a w moim serduszku narodziła się nadzieja, że jednak może nie będę musiała zapominać, że może jednak nie muszę zasiąść na tronie. Usłyszałam ciche kaszlnięcie i ujrzałam przed sobą mężczyznę. Miał on uszy długie takie jak na filmach mają elfy.
- Królowo przejście już jest gotowe. Jest Pani gotowa? - skinął do mnie głową. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się lekko.
- To już? - spytałam rozglądając się.
- Królowo coś jest nie tak? - podążył za moim wzrokiem.
- Nie czuje się inaczej ani nic. Śpieszymy się czy mogę jeszcze coś zrobić? - spojrzałam na niego.
- Może Pani jedynie zmienić strój na bardziej odpowiedni i nic więcej.
- Szkoda. Co powinnam ubrać? - westchnęłam. Dziwnie się czułam kiedy on mi mówił królowo. Chyba powinnam zacząć się przyzwyczajać do tego. Facet wyciągnął z kieszeni dziwną rzecz. Był to jakby sopel lodu, podobny do tego co w zimne zwisają z dachów. Tylko, że o wiele krótszy i gruby. Jego jeden koniec był ścięty równo za to drugi koniec był ostro zakończony. Mężczyzna podszedł do moich drzwi od garderoby i przyłożył ostry koniec do drewna. Zrobił jakiś dziwny kształt i uśmiechnął się do mnie.
- Niech królowa sobie coś wybierze - uśmiechnął się do mnie i wyszedł z pokoju. Podeszłam do drzwi i otworzyłam je. To już nie była moja szafa. Nie było tam moich rozciągniętych ubrań po prostu nic nie było mojego. Ujrzałam mnóstwo ułożonych kolorystycznie sukien. Nie były to zwykłe suknie. Były długie, pięknie zdobione i wyglądały jak balowe. Rozejrzałam się po wszystkich.
- Muszę ubrać jakąś odpowiednią - powiedziałam sama do siebie - Nie może być ciemna ani z bardzo rzucająca się w oczy ale przecież jestem królową powinnam być w centrum uwagi - zaśmiałam się i zauważyłam piękną  jasno błękitną suknie, do tego wybrałam turkusowe szpilki i poszłam do łazienki. Przebrałam się i spojrzałam w lustro. Ujrzałam niesamowicie błękitne oczy. Zmieniły się także moje włosy. Nie były już ciemne blond tylko piękny aksamitny blond. Moje rysy twarzy zaostrzyły się ale wciąż były delikatne - Boże co się ze mną stało - szepnęłam. Wyglądałam jak inna osoba tylko, że wziąć byłam taka sama. Oszołomiona swoim wyglądem wyszłam i ujrzałam przed sobą tego mężczyznę.
- Królowo gotowa? - zapytał na co ja przytaknęłam głową.
- Może się pożegnać z bliskimi?
- Nie królowo już na to za późno - powiedział smutnym głosem - Powinniśmy już iść, czekają na Panią.
- Czyli to koniec? Nic już tutaj nie zrobię?
- Królowo przemiana została ukończona
- To czemu ja wszystko pamiętam? - przerwałam mu
- Bo pani wciąż jest w tym świecie - odparł i wykonał dziwny ruch tym przedmiotem. Za chwile pojawił się wielki okrąg czegoś. Nie wiedziałam co to jest - Przejście gotowe - wskazał na czarną plamę. Stanęłam przed tym i ostatni raz się obejrzałam.
- Wrócę jeszcze - szepnęłam i weszłam w ciemność.
                Jasne światło mnie oślepiło. Nagle wszystko stało się niczym. Czułam się pusta. Moje oczy przyzwyczaiły się do tego światła i ujrzałam przed sobą grupkę ludzi.
- Witamy królowo Mirabello - jakaś kobieta podeszła do mnie - Jest Pani zmęczona? A może głodna? - zapytała.
- Nie, nie dziękuje - odparłam i rozejrzałam się - Chciałabym żeby ktoś mi opowiedział wszystko co powinnam wiedzieć. Wszystkie najistotniejsze informacje, co powinnam robić jak się zachowywać, jakie mam obowiązki.
- Dobrze królowo ale teraz powinnaś przywitać się z ludem - przytaknęłam głową i ruszyłam za tą kobietą. Zaprowadziła mnie do wielkich szklanych drzwi w wskazała na nie dłonią - Proszę - pchnęłam drzwi i weszłam na balkon. Rozejrzałam się a moim oczom ukazałam się tłum. Wielki wiwatujący tłum. Uśmiechnęłam się i zaczęłam machać. Wykrzykiwali moje imię, skakali, śpiewali różne piosenki i machali mi. Poczułam się wspaniale. Zostałam zawołana przez kobietę. Zaprowadziła mnie do jakiegoś pokoju gdzie było tylko biurko i jakieś papiery. Wskazała na krzesło tuż za biurkiem i dotknęła blatu. Po chwili pojawił się wyświetlany obraz  - Tutaj królowo masz wszystko o swoim świcie. Gdybyś czegoś potrzebowała to wystarczy, że zaklaskasz - uśmiechnęła się do mnie i wyszła z pokoju. Jak ja się tutaj znalazłam? Co ja mam robić? Od czego zacząć? Z kim rozmawiać? Tak wiele pytań. Dotknęliśmy  oli zaczęłam wpisywać rożne hasła, które pomogą mi wszystko zrozumieć. Świat nadprzyrodzonych jest aż za bardzo rozwinięty. Miałam inny opis tego kraju. Stary, mało rozwinięty wszystko takie powolne i wieczne.
                Po paru godzinach szukania dowiedziałam się, że mam obowiązek pomagać moim ludziom. Również dostanę dziwną rzecz do rysowania run i przejść. I wiele innych zbędnych informacji. Niestety ale głód zaczął mi doskwierać. Wyszłam z pokoju choć wychyla nie powinnam. Pokierowałam się schodami w dół. Pierwsze piętro za mną. Doszłam do ogromnych drzwi i lekko je pchnęłam. Ujrzałam piękny ogród a na końcu niego wielka bramę dzielącą mnie o wsi? Miasta? Nie ważne dzielącą mnie od ludzi. Szybkim krokiem poszłam do bramy po czym szybko wyszłam z dworu. Zachowywałam się jak uciekinierka. Gdy tylko przekroczyłam bramę, chaos i całe miasto nagle zaczęło żyć. Ludzie wszędzie byli. Każdy rozmawiał, śmiał się i dokonywał zakupu przy straganach przy drodze. Rozejrzałam się dookoła i ujrzałam stragan z jedzeniem. Podeszłam powolnym krokiem i rozejrzałam się.
- Czy ty to.. - młody mężczyzna zaniemówił.
- Tak, tak spokojnie - uśmiechnęłam się - Jak Ci się pracuje? Brakuje Ci czegoś?
- Klientów - mruknął i rozejrzał się - Nie przepadają za wypiekami.
- Co ty na to, że kupię o Ciebie trochę - wskazałam na bułki - Ale zapłacę Ci później bo teraz nie mam pieniędzy.
- Królowa nie musi płacić - odparł szybko.
- To jest Twoja ciężka praca, musisz na tym zarabiać - uśmiechnęłam się i wzięłam koszyk po czym włożyłam do niego parę bułek i rogalików - Zapłacę za to wszystko na dniach. Uśmiechnął się do mnie i przytaknął głową. Odeszłam od straganu i poszłam dalej ulicą gryząc bułkę. Przepiękne miasteczko pomyślałam sobie.
- Mirabello! - usłyszałam męski głos. Odwróciłam się i ujrzałam grupkę osób biegnących w moją stronę. Kiedy dobiegli do mnie spojrzałam na nich pytająco - Królowo musisz wrócić do zamku. Trzeba wybrać dla Ciebie ochroniarza - przytaknęłam głową i pozwoliłam się prowadzić do zamku.
- Przepraszam ale macie jakieś pieniądze? - zapytałam nagle. Wszyscy wyciągnęli ze swoich kieszeni ich pieniądze. Chwyciłam w garść monety i podbiegłam do sprzedawcy, który dał mi pieczywo - Nie wiem czy tyle wystarczy ale proszę - wręczyłam mu monety.
              Siedziałam w fotelu kolejną godzinę przyglądając się to kolejnym kandydatom na mojego ochroniarza. Było ich mnóstwo. Do pokoju wszedł wysoki brunet. Uśmiechnął się do mnie po czym podał mi swoje papiery. Przekazałam je dalej.
- Proszę - odezwał się mój pomocnik - Pokaż co potrafisz - po 20 minutach sprawdzania go dostałam wiadomość, że on się im podoba.
- Dobrze co zrobisz jeżeli moje życie będzie zagrożone a będę kazała Ci bronić kogoś innego? - zapytałam go a jego czekoladowe tęczówki skupiły się na mnie.
- Moim zadaniem jest ochrona Ciebie królowo - odpowiedział szybko.
- Ale także musisz wykonywać moje rozkazy - kontynuowałam dalej.
- Za wszelką cenę będę Pani służył, gdy będzie trzeba oddam życie - odparł. Wymieniłam spojrzenia z moim pomocnikiem. Wstałam z fotela i podeszłam do mężczyzny - Gratulacje od teraz będziesz mi pomagał.
- Dziękuje to wielki zaszczyt - uśmiechnął się do mnie aż mi nogi zmiękły.
- Mam nadzieje, że nie będziemy mieli problemu z komunikacją między sobą.
- Jestem w pełni przekonany, że świetnie się dogadamy - odparł i wystawił do mnie dłoń - Lukas - przedstawił się a w moim ciele jakby zmieniła się nagle temperatura.
- Mirabella - odparłam, delikatnie ściskając jego dłoń - Ale pewnie już mnie znasz - zaśmiałam się cicho.
- Znam aż za dobrze - mruknął patrząc mi w oczy. Odwróciłam wzrok speszona - Królowo może poćwiczymy magie? - zaproponował. Uśmiechnęłam się i przytaknęłam głową. Odwzajemnił uśmiech i ruszył do drzwi. Podążyłam za nim ciągle wpatrując się w jego głowę. To nie był zwykły chłopak. Czułam to.
    Lukas:
             To była ona.
- Znam aż za dobrze - powiedziałem cicho ale chyba to usłyszała bo szybko odwróciła wzrok. Muszę być ostrożny by jej ponownie nie stracić - Królowo może poćwiczymy magię? - zaproponowałem na co ona jedynie skinęła głową. Ruszyłem przodem do jej pokoju. Jest jeszcze piękniejsza niż przedtem. Bolało mnie cholernie, że mnie nie pamięta. Jej ojciec zapomniał tak samo jak Prim i reszta. Dlaczego akurat ja muszę cierpieć? Ten ból, który jej towarzyszył przy łamaniu więzi musiał być okropny. Odwróciłem się i uśmiechnąłem się do niej. Moja piękna Dreena - Słucham? - zaśmiałem się cicho. Spojrzała na mnie jedynie i odwróciła wzrok. To nie ta sama osoba. Odebrali jej wszystko co miała. Dom, rodzinę, przyjaciół, wspomnienia i nawet godność bo musiała przerwać więź. Z jednej strony cieszę się, że może zacząć od nowa ale dlaczego akurat bez nas? Zatrzymałem się i stanąłem przed nią. Wyciągnąłem rękę i dotknąłem jej policzka. Poczułem niesamowite uczucie, jakby mała iskierka dotknęła mojego opuszka. Musiała to poczuć. Szybko odsunęła się ode mnie i spojrzała wzrokiem pełnym bólu, który po chwili zmienił się w złość.
- Masz dla mnie tylko pracować - warknęła.
- Przepraszam - odpowiedziałem wyraźnie po czym odwróciłem się z uśmiechem na twarzy i ruszyłem w stronę jej pokoju. Musi wciąż tam być. Nie odpuszczę dopóki Dreena nie wróci. To nie może być koniec. Jeszcze ja mam wspomnienia to nas trzyma, pomyślałem sobie i zamknąłem na chwile oczy.








Każdy rozdział, zdanie i słowo było dla mnie przyjemnością pisać. W dobrych i złych chwilach mogłam napisać rozdział i ukryć moje emocje. To co dla mnie zrobiliście jest niesamowite. W chwilach kiedy poddawałam się byliście ze mną. Mam nadzieje, że zainspirowałam was do pisania bądź czegoś innego.
Wiecie następuje taki moment, że trzeba zamknąć rozdział w życiu i zacząć od nowa. I to jest ten moment. Każdy z was osobna był dla mnie wielkim wparciem. Każdy komentarz i każde wyświetlenie przypominało mi, że nie jestem sama. Jesteście dla mnie bardzo ważnymi osobami bo każdy rozdział opowiada co się u mnie dzieje. Mali ukryci wirtualni przyjaciele. Jeszcze raz dziękuje wam.



Ostatni raz. 
Wasza Dreena ☺


poniedziałek, 4 listopada 2013

Rozdział "Zostanę..."

Miałam ochotę rzucić się na łóżko. Tak jak to robiłam zawsze. Podeszłam do niego i otarłam łzy z policzków. Zdecydowałam. Zostanę Mirabellą Montoją. Rozejrzałam się dookoła szukając czegoś czym mogę zająć myśli. Co ja robię? Nie mogę, nie chce ich zapomnieć ale muszę.
             Siedziałam z gabinecie ojca. Opiekun chodził nerwowo po pokoju z kąta do kąta. Miałam spuszczoną głowę i wysłuchiwałam jego przekleństw, które wypowiadał pod nosem.
- Nie wierze - warknął - Powtórz co zrobiłaś?! - krzyknął do mnie
- Przerwałam więź - szepnęłam.
- Nie! No nie wierze! - wydarł się machając rękoma - Bardzo bardzo źle. Dreena zaburzyłaś równowagę. Tak nie może być. Miłość to miłość. Szczęśliwa czy nie ale nie wolno jej przerywać. Będą tego konsekwencje.
- I już są - powiedziałam cicho.
- Jak to? - podszedł do mnie szybko
- On zapomniał a ja nie - burknęłam cicho.
- To nie wszystko. To za łagodna kara.
- Łagodna?! Nie masz pojęcia co przechodzę w tej chwili ani czułam podczas zerwała więzi.
- To dopiero początek. Źle zrobiłaś - położył dłoń na moim ramieniu - Współczuje Ci ale kochanie mogłaś się pierw do mnie z tym zwrócić.
- Nie mogłam tego znieść rozumiesz? Kocham go a on nie był gotowy na to bym go opuściła. Zostając królową zapomnę a oni nie. Oni będą cierpieć a ja nawet nie będę ich znała - zamilkłam na chwile - Ciebie też zapomnę. Nie będę pamiętała tego co dla mnie zrobiłeś ani kim dla mnie jesteś. To nie ma znaczenia, że Cię kocham. Zapomnę. Powinieneś zrozumieć bo sam kochałeś moją matkę. Byłeś jej miłością a ona Twoją. Co tak naprawdę się stało? Nigdzie nie piszą o tym.
- Twoja matka podjęła się by być królową. Oczywiście zapomniała o wszystkim. Ale nikt o tym nie wiedział, że jest w ciąży. Byłaś tak magicznym dzieckiem, że obudziłaś jej wspomnienia. Kiedy starostwo dowiedziało się o tym rozkazało pozbyć się problemu. Twoja mama oddała swoje życie byś ty mogła żyć. Poświęciła się uciekając z świata nadprzyrodzonych by oddać Ciebie w moje ręce.
- Pogubiłam się już we wszystkim. To co z moim bratem? Gdzie jest cała prawda? Kto jest moim ojcem? I kim ty jesteś? Byłam przekonana, że byłam dzieckiem, które nie może dać sobie rady ze światem nadprzyrodzonych dlatego zostałam wysłana tutaj. Moim ojcem jest demon i mam brata też demona.
- Skoro zapomnisz wszystko to co mi szkodzi. Wszystko zostało tak ustawione specjalnie pod Ciebie. Twoja mama była w ciąży. Tak jak mówiłem byłaś silnym dzieckiem i obudziłaś w mamie emocje. Zapragnęła do mnie wrócić ale nie mogła. Oddała mi Ciebie a sama popełniła samobójstwo - kiedy skończył mówić, siedziałam jeszcze chwile analizując to co powiedział. Uniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy.
- Chce przejść do końca przemianę, zostanę królową - powiedziałam twardo i wyszłam z jego gabinetu.
            Kolejny dzień. Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Normalny dzień. Umyłam się i wyszykowałam się na resztę dnia. Z szafy wyciągnęłam ubrania i zeszłam na dół. Zjadłam śniadanie i usiadłam przed telewizorem. Włączyłam jakieś bajki ale bardziej skupiłam się na przeglądaniu internetu na telefonie. Zerknęłam na telewizor. Leciała właśnie bajka Tom&Jerry.
- To są chyba jakieś żarty - szepnęłam do siebie. Wszystko mi przypomina o Lukasie. Głupia bajka, którą on uwielbia oglądać.
                     Mój ojciec wywiózł mnie i moich przyjaciół daleko poza miasto. Siedzieliśmy w ciszy. Każdy już wiedział co zrobiłam. Nikt nie był zadowolony z tego. Ten ich wzrok był okropny. Patrzyli na mnie jakbym coś zrobiła złego. Zerwałam tylko więź. Pozwoliłam mu być wolnym. Postąpiłam dobrze, tak sobie wmawiałam. Dojechaliśmy do jakiejś chatki w środku lasu. Wysiadłam z auta a za mną stanęli przyjaciele.
- Teraz nie ma odwrotu - powiedział ojczulek i ruszył pierwszy do domku. Odwróciłam się do reszty. Uśmiechnęłam się lekko by dodać każdemu otuchy.
- Nie musisz udawać - odezwał się Lukas - Już wystarczająco opiekowałaś się nami.
- Teraz my zajmiemy się Tobą - szepnęła i podeszła do mnie Jessica - Jestem z Tobą. Ty przygarnęłaś mnie i opiekowałaś się mną. Wytrzymałaś z moimi humorkami i moimi wymaganiami do krwi - przytuliła mnie mocniej.
- Dałaś radę przez te parę lat. Przeszłaś wszystko co złe a te dobre rzeczy utrzymywały Cię. Rozpoczynasz kolejny etap. Nie przejmuj się, że bez nas. Pomagałaś nam i nauczyłaś nas wiele pomimo, że tak niewiele nas łączyło na początku. Taka badziewna chwila na zwierzenia ale dziękuje Ci za wszystko - Prim szturchnęła mnie w ramię. Trzymałam się dobrze kiedy każdy po kolei mówił coś od siebie. Trzymałam emocje w sobie dopóki Lukas nie zaczął mówić.
- Dreena mamy tyle wspólnych wspomnień. Wspaniałych wspomnień. Jesteś wspaniałą przyjaciółką. Dziękuje Ci za wszystko co dla mnie zrobiłaś. Byłaś przy mnie i uczyłaś mnie co należy robić w każdej porypanej chwili - przytuliłam go by w końcu się zamknął.
- Idziemy? Czekają na mnie - powiedziałam nie czekając na odpowiedź i ruszyłam w stronę domku.
                    Leżałam na metalowym stole, przypięta skórzanymi pasami wokół rąk i nóg. Nad moją głową stała kobieta z twarzą całą w bliznach. Teraz nie ma odwrotu pomyślałam sobie.
- Wszyscy wyjść - powiedziała kobieta - Nie zważajcie na jej krzyki ani na różne odgłosy. Nie możecie wejść do tego pomieszczenia. Rozumiecie? - wszyscy przytaknęli. Prim podbiegła do mnie i pocałowała mnie w usta.
- To za Lukasa, na pewno zrobiłby to gdyby pamiętał Ciebie - szepnęła mi do ucha i wyszła z pokoju. Kobieta wylała na mnie jakiś olejek. Wypowiadała dziwne słowa, których nie rozumiałam. Zamoczyła dłoń w misce, w której był ten płyn. Przejechała palcami wzdłuż moich rąk. Nagle zaczęło mnie cało piec i poczułam jakby coś wypalało się na moim ciele.
- Pięknie, cudownie - kobieta paranoicznie wypowiadała te słowa. Uniosłam lekko głowę by spojrzeć co ona robi. Na moich rękach pojawiło się pełno różnych znaków. I ona je czytała - Wszystko dobrze idzie. Dokończ przemianę. Powiedz kim jesteś - szepnęła do mnie i położyła mi dłonie na policzkach.
- Jestem Mirabellą Montoją - powiedziałam cicho a w mojej głowie rozszedł się wielki ból. Pamiętam tyle, że ciągle powtarzałam, że jestem Mirabellą. Miałam ciemno przed oczyma a potem zrobiło się cicho. 
Rozdział krótki i strasznie opóźniony. 
Wiem wiem przepraszam. 
Po prostu chora jestem i mam dużo na głowie. 



Wasza Dreena ; ) 

wtorek, 22 października 2013

Rozdział "Płacz, to co jeszcze jej zostało"

- Zastanawialiście się jak to jest kiedy na waszych barkach jest tak duża odpowiedzialność? - spojrzałam po wszystkich. Stałam na środku pokoju a reszta siedziała na łóżku albo na podłodze i przyglądali mi się - Wiecie jakie to uczucie jest cholernie przytłaczające? Próbowałam uciec przed tym. Udało mi się. Na dwa lata miałam spokój. Uciekłam przed tym wszystkim - mówiłam donośnym głosem - Uciekłam przed wami - dodałam ciszej
- Przed nami? - zapytała oburzona Prim 
- Tak ale nie zrozum mnie źle - odparłam szybko - Zrobiłam to dla was, żeby nikt ani nic was nie skrzywdziło, a zwłaszcza żebym ja was nie skrzywdziła. Wy nie mogliście tego czuć ale ja z dnia na dzień czułam się gorzej. Przez te dwa lata próbowałam wyciszyć te uczucie. Zabijałam innych ludzi i istoty nadprzyrodzone by zagłuszyć to uczucie. Udawało się dopóki organizacja nie kazała mi tutaj przyjechać.
- Dreena bo Twoim przeznaczeniem jest być tutaj z nami. Nie rozumiesz? - odparła Prim
- Mylisz się, moim przeznaczeniem jest być królową. Mogę was przepraszać za to, że was w to wciągnęłam ale to nie miałoby sensu, ponieważ i tak odejdę. Ja już się z tym pogodziła a wy?
- Damy radę, przecież ostatnio też zostawiłaś nas na dwa lata. Jak wtedy daliśmy radę to teraz też damy - warknął Lukas i wyszedł z mojego pokoju.
- Lukas - powiedziałam smutnie kiedy zatrzasnął drzwi. Wzięłam oddech i niechętnie spojrzałam ma resztę - Też wyjdziecie? 
- Dreena nie tylko Tobie jest ciężko. Jesteś dla nas bardzo ważna i nam jest ciężko się pogodzić z tym, że odejdziesz - Jessica powiedziała cicho
- Zostało nam 4 dni, wykorzystajmy je by wam ulepszyć życie - uśmiechnęłam się lekko - Pójdę po Lukasa - wyszłam z pokoju i zeszłam na dół. Pokierowałam się w stronę salonu i ujrzałam Lukasa przed telewizorem. Usiadłam obok niego i podciągnęłam nogi do klatki piersiowej. Leciała właśnie bajka  Scooby-Doo - Jak się czujesz? - zapytałam spoglądając na niego. 
- Nie chce Cię tracić - odparł i szturchnął mnie łokciem. 
- Wciąż będziesz miał wspomnienia - uśmiechnęłam się lekko i odwróciłam się do niego.
- Ale Ciebie nie będzie. Dwa lata wytrzymałem ale Dreena jeżeli odejdziesz to ja też - spojrzał mi w oczy i ujrzałam to czego nie chciałam. Jego oczy wyrażały, że nie kłamie. 
- Lukas bądź poważny - westchnęłam
- Pamiętasz jak się pierwszy raz pocałowaliśmy? - uniósł brwi, przytaknęłam - Zostaliśmy wtedy połączeni. Prąd, który Cię wtedy kopnął to było połączenie się dusz. Jeżeli odejdziesz to i ja wtedy odejdę - dotknął mojego policzka ale po chwili szybko zabrał dłoń. 
- Można to jakoś odłączyć? - zapytałam niepewnie. 
- Dreena - Lukas z oburzeniem mruknął. 
- Tylko spytałam, jeżeli jest jakiś sposób to chce to zrobić. 
- Czy ty w ogóle słyszysz co mówisz? - zapytał mnie Lukas oburzonym głosem. 
- Tak. Lukas to pomoże Ci. Wciąż będziesz mnie pamiętał i nasze wspomnienia ale nie będziemy połączeni. Nie będziesz musiał aż tak bardzo cierpieć - wstałam z kanapy - Z kim muszę się skontaktować?
- Serio myślisz, ze pomogę Ci? - zaśmiał się 
- Lukas nie wkurzaj mnie. To nie jest zabawne. Chce Ci pomóc. Powiesz mi czy nie? 
- Musisz odezwać się do Horacego a on Cię dalej pokieruje do odpowiednich osób - odparł nie patrząc na mnie. 
- Idę powiedzieć reszcie, że wychodzę, jeżeli chcesz to możecie zostać u mnie dopóki nie wrócę 
- Idę z Tobą. 
- Nie, nie idziesz - zaśmiałam się i wbiegałam po schodach. Weszłam do pokoju i zastałam wszystkich leżących na moim łóżku - Muszę wyjść, zostaniecie sami u mnie dobrze? - wszyscy spojrzeli po sobie 
- Potrzebujesz pomocy?
- Nie, sama to muszę załatwić - uśmiechnęłam się i wyszłam z pokoju. Na schodach minęłam się z Lukasem
- Dreena tu też chodzi o mnie, powinienem iść z Tobą - chwycił mnie za łokieć. Wywróciłam oczami.
- Dobra chodź - mruknęłam i szybkim krokiem wyszłam z domu.
         Po około 15 minutach doszliśmy do hali pod szkołą. Lukas całą drogę milczał. Nawet jakby zaczął mówić to nie miałabym ochoty na rozmowę.
- Witaj Dreena - Horacy przywitał mnie na wejściu ale po chwili z jego twarzy zniknął uśmiech - Co jest?
- Mam sprawę a podobno masz znajomości - wycedziłam szybko. Horacy rozejrzał się i po chwili pokazał drzwi, których nigdy wcześniej nie i\widziałam. Pomieszczenie było małe i śmierdziało. Stanęłam przy ścianie tuż obok Lukasa a Horacy stanął naprzeciwko mnie.
- Mówcie o co chodzi - powiedział szybko.
- Chce rozłączyć więź - powiedziałam na co Lukach cicho prychnął pod nosem. Horacy wpatrywał się we mnie dłuższą chwile jakby analizował właśnie to co powiedziałam - To jak?
- Oj Dreena Dreena ty zawsze mnie zaskakujesz - westchnął - Dobrze pomogę Ci a kogo chodzi? - spojrzałam na niego i kiwnęłam w kierunku Lukasa - Lukas współczuje Ci - spojrzał na niego z żalem.
- To dla jego dobra i już odpuść dobrze? - odparłam lekko wkurzonym głosem.
- Spokojnie - uśmiechnął się do mnie - Pokaże wam drogę do mojej koleżanki, która pomoże wam rozwiązać więź. Ale jesteś pewna, że to chcesz zrobić? - przytaknęłam głową i zrobiłam krok do przodu by go popędzić - Lukas a ty? - spuściłam wzrok na dół i wsłuchałam się.
- Taa - powiedział cicho.
- Dobrze skoro tego chcecie - westchnął i rzucił szklaną kulą w ścianę. Kula znikąd się znalazła u niego. Lekko zaskoczona spojrzałam na Lukasa. Uśmiechnął się tylko do mnie - Dobrze idźcie tam a potem ona was odeśle kiedy skończy z wami - spojrzałam na ścianę i ujrzałam błękitną barierę, podobną do tafli wody. Wyciągnęłam do Lukasa dłoń i wciągnęłam go w przejście. Uczucie było podobne do tego przenoszenia jakiego ja używam. Tylko to było inne. Delikatne. Uczucie jakie towarzyszyło mi to bezpieczeństwo. Otworzyłam oczy i ujrzałam pokój ozdobiony mnóstwem błyskotek i różnych pierdół. Poczułam jak Lukas pociera moją dłoń kciukiem. Spojrzałam na nasze dłonie a po chwili przeniosłam na niego wzrok. Kocham go, pomyślałam i po chwili puściłam jego dłoń.
- Witam was - usłyszałam stary głos a potem ujrzałam niską staruszkę.
- Dzień dobry - uśmiechnęłam się lekko - Przyszliśmy by...
- Wiem po co jesteście - przerwała mi - Usiądźcie - wskazała na kwa krzesła. Zrobiliśmy tak jak kazała. Usiadła na krześle naprzeciwko nas - Jesteście pewni swojego wyboru? - spojrzała tylko na mnie.
- Tak - powiedziałam pewnie. Uchyliła w moim kierunku głowę.
- Zastanówcie się dlaczego to robicie i kiedy poczujecie potrzebę ucieczki kierujcie się w kierunku światła. Przejdziecie oczyszczenie dzięki któremu zostanie usunięta więź. Będzie to trudna droga ale jeżeli wam zależy na rozłączeniu to dacie radę. Pamiętajcie dlaczego to robicie to jest jedyna zasada. Droga sama układa się do pary połączonej. Jakie będą rezultaty i co będziecie przechodzili zależy tylko od was - staruszka mówiła zachrypniętym głosem i często robiła pauzy by wziąć oddech - Teraz zamknijcie oczy i chwyćcie się za dłonie. Pomyślcie dlaczego to robicie i stronę światła powodzenia - staruszka sypnęła w nas szarym popiołem i znaleźliśmy się w szarym pomieszczeniu. Nie wiem czy to było pomieszczenie, nie było ścian, podłogi ani sufitu, bardziej przypominało to kule.
- Lukas nie ma odwrotu - szepnęłam i chwyciłam go za dłoń - Pamiętaj dlaczego to robimy, proszę Cię nie poddaj się - skupiłam się na celu. Musiałam uwolnić Lukasa ode mnie. Musiałam pozwolić mu być wolnym. Poczułam ciepło i ujrzałam światło. Powoli zaczęłam puszczać dłoń Lukasa i nasze palce się rozłączyły.
- Kocham Cię - usłyszałam cicho dwa słowa wypowiedziane przez Lukasa.
       Znalazłam się na cmentarzu. Rozejrzałam się i także dojrzałam Lukasa. Stał jakieś 15 metrów ode mnie i wpatrywał się we mnie.
- Uważaj! - usłyszałam stłumiony jego krzyk a po chwili znalazłam się na ziemi. Ktoś albo coś przygniatało mnie. Ciężar znikł i szybko podniosłam się. Ujrzałam demona. Z jego ust leciała krew a w jego dłoniach jarzył się ogień. Ustawiłam się w pozycji bojowej i rzuciłam się na niego. Pchnęłam go mocą przez co upad na ziemię. Skoczyłam na niego i parę razy kopnęłam go w głowę. Wydał z siebie syk a po chwili w jego dłoni znalazł się sztylet. Mocą wyrwałam mu go z dłoni i wbiłam mu je w gardło. Nachyliłam się i wyciągnęłam rękojeść. Obejrzałam się i ujrzałam Lukasa okładanego szponami jakiegoś demona. Biegiem ruszyłam do niego ale napotkałam barierę. Odbiłam się od niej i upadłam na ziemie. Spojrzałam na swój strój. Byłam ubrana w czarny kombinezon. Wsunęłam sztylet za pasek i wstałam z ziemi.
- Lukas! - krzyknęłam i oparłam dłoń o ścianę, która nas dzieliła. Nagle zostałam przeniesiona. Znalazłam się sama na w bibliotece. Rozejrzałam się nerwowo szukając Lukasa. Nadaremnie nie było go. Ujrzałam na końcu pomieszczenia mężczyznę siedzącego za biurkiem. Pobiegłam do niego i oparłam się o biurko.
- Widział pan może chłopaka? Brunet o niebieskich oczach, pokaleczony strasznie.
- Siadaj panienko - nagle za mną znalazło się krzesło i mimowolnie usiadłam - Jestem Sebastian najstarszy z elfów - uśmiechnął się lekko - Jak widzisz to jest moja biblioteka. Trafiają do mnie tylko ludzie, którzy potrzebują mojej pomocy. Tak więc pytaj - rozłożył przede mną ręce w geście otwartości.
- Gdzie mój przyjaciel?
- Przechodzi drogę tak samo jak ty - odparł
- Jest bezpieczny?
- A czy ty jesteś bezpieczna w tej chwili? - odpowiedział pytaniem na moje pytanie - Musisz zadawać pytania związane z Tobą.
- Czy można ominąć lub nagiąć zasady tronu Jakszini?
- Jesteś pierwszą Jakszini, która o to pyta. Odpowiedz jest taka, że nie - uśmiechnął się i wyciągnął kartkę.
- Nie ma możliwości?
- W świecie istot nadprzyrodzonych nie na darmo rodzi się Jakszini. Jej przeznaczeniem jest zasiąść na tronie.
- Sebastian czy muszę zapomnieć o moim życiu?
- Tak, jest to część rytuału, który pozwoli Ci na nowe życie jako królowa - osunęłam się na krześle zdesperowana.
- Dlaczego się tutaj znalazłam?
- Chciałaś się dowiedzieć czegoś o sobie. To ty wybierasz swoją drogę pamiętaj.
- Ale ja nie mam pojęcia co chce wiedzieć - westchnęłam i rozejrzałam się.
- Ruszysz dopiero w dalszą drogę kiedy tutaj spełnisz zadanie - uśmiechnął się. Zamknęłam oczy.
- Powiedz mi co ja chce wiedzieć
- Nie Mirabello tak to nie działa - zaśmiał się - Chodź pokaże Ci coś - wstał ze swojego krzesła a po chwili znalazłam się obok niego - Widzisz? - skazał na portrety na ścianie. Ukazywały pięknie kobiety w jednakowych koronach - To są królowe świata istot nadprzyrodzonych. Każda z nich musiała zrezygnować ze swojego życia. Każda osobno musiała opuścić bliskie osoby i zacząć nowe życie. Spójrz na nią - wskazał na czarno białe zdjęcie kobiety - Jest to Diana Montoja. Była ona pierwszą królową. To ona zapisała zasady. Dzięki niej wciąż nasz świat istnieje - chwycił mnie pod ramię i zmusił bym poszła dalej - A teraz spójrz na nią - wskazał na kolejną piękną kobietę ale tym razem bez korony - Jest to Izabell Montoja. Wybrała ona śmierć. Była ona pierwszą Jakszini, która wolała umrzeć niż zasiąść na tronie.
- Dlaczego?
- Kolejna. Beverly Montoja. Była kolejną Jakszini, która wybrała śmierć - pociągnął mnie za dłoń i przedstawił kolejne 8 kobiet, które wybrały śmierć.
- Sebastianie dlaczego mi pokazujesz tylko, te które wybrały śmierć? - zatrzymałam się i spojrzałam na niego.
- Mirabello pokazałem Ci dziesięć kobiet, które wybrały śmierć zamiast tronu. Żadna nie otrzymała korony jak i życia, ponieważ nie można ominąć zasad.
- Dlaczego wybierały śmierć? - zapytałam niepewnie.
- Każda z nich wybrała miłość. Nie były to najmądrzejsze decyzję. Umarły w imię miłości.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - zmarszczyłam brwi.
- Mirabello miłość jest ślepa a zwłaszcza dla Jakszini. Wybierają one sobie jednego mężczyznę na całe życie.
- Poprzez więź prawda? - mruknęłam
- Tak - odparł smutnie.
- Można to nazwać klątwą. Diana Montoja, zapisała to - chwycił mnie za dłoń i wciągnął między regały ksiąg. Wyciągnął zakurzoną złotą księgę. Położył ją na ziemi i otworzył - Księga jest pisana tylko i wyłącznie dla Jakszini. Skup się a odczytasz księga ukaże Ci to co szukasz - usiadłam na ziemi i przyjrzałam się niej.
"Droga Jakszini jak miło, że mnie czytasz. Skoro zasięgnęłaś mojej księgi to znaczy, że potrzebujesz pomocy. I takiej uzyskasz ode mnie... Jakszini ma wielki dar. Ma nieograniczoną moc, która poszerza się i nikt nie zna jej ograniczeń... Nie ma możliwości by wybrać inną drogę niż śmierć lub tron. Bycie Jakszini to dar, którego nie można się wyprzeć... Oh więź jest to mój mały haczyk, który ukazuje, która Jakszini jest prawdziwą, królową. Miłość potrafi zniszczyć wszystko. Jest to największe uczucie jakie może człowiek lub istota nadprzyrodzona czuć. Miłość wiąże się z dobrem i złem. Może obudzić w nas dobre cechy lub złe... Jakszini nie ma dużego i trudnego wyboru. Śmierć lub tron... To jest brutalne ale musiałam być pewna, że Jakszini odda się swojej pracy, dlatego jest zapomnienie. Na tronie nie może usiąść Jakszini, która nie jest pewna swoich uczuć do mocy. Musi być w pełni oddana sobie. Musi być rozsądna i patrzeć tylko w przyszłość. Tron albo śmierć. Gdyby nie odeszła z tego świata wciąż byłaby Jakszini, przez co kolejna królowa nawet nie urodziłaby się... Nie musi zapominać poprzedniego życia. Będzie je widziała jak za mgłą na tyle by niektóre momenty mogły jej pomóc podejmować decyzje jako królowa... Przed Tobą ciężki wybór. Wybierz rozsądnie, ponieważ to co teraz wybierzesz decyduje o Twoim życiu... Niech żyją Jakszini!"
Zatrzasnęłam księgę i oparłam się o regał. Schowałam twarz w dłoniach.
- Mirabello proszę chodź ze mną, coś jeszcze Ci pokaże - wyciągnął do mnie dłoń i pomógł mi wstać. Poprowadził mnie do ostatniego portretu. Przedstawiał on moją mamę w koronie - Twoja mama służyła nam równie godnie jak Diana. Niektórzy nawet powiadają, że jest ona podoba do niej. Kobieta, która potrafiła jednym słowem udobruchać władze, który chciał wszcząć wojnę. Kobieta, która zawsze miała czas dla swoich ludzi. Robiła dla nich wszystko co mogła. Godnie służyła światu istot nadprzyrodzonych - spojrzał na mnie - Pamiętaj o tym, że niezależnie co wybierzesz nikt nie będzie Cię osądzał, ponieważ jesteś Jakszini. Największa z największych.
- Dziękuje dostałam odpowiedź - powiedziałam i nagle upadłam.
           Znalazłam się w pomieszczeniu w dziećmi w różnym wieku. 5-latkami, 10-latkami, 17-latkami każdy z nich rozmawiał ze sobą. Nagle go sali weszła pani i nastała cisza.
- O to Mirabella Montoja - wskazała mnie. Uśmiechnęłam się lekko i spojrzałam po dzieciach - Dobrze dzieci przedstawcie nam wszystko co macie na temat miłości. Dzieci po kolei podchodziły do mnie. Pierw przyszły dzieci najmłodsze. Dawały mi rysunki swoich rodzin i opowiadały jak bardzo są dla nich ważne. Kolej była na dzieci nieco starsze. Podeszła do mnie dziewczyna i przedstawiła się jako Rose.
- Witaj - odparłam do niej - Ile masz lat?
- 16 - powiedziała i uśmiechnęła się lekko - Opowiem pani trochę o mnie. Rodzice mnie zostawili i zostałam wysłana do rodziny zastępczej. W nowej szkole poznałam chłopaka. Miał on brązowe oczy i był nieziemski. Nazywał się Tyler. Był on specyficzny, ponieważ wyróżniał się od swoich kumpli. Zakochałam się w nim a on we mnie. Niecały rok a ja oddałabym za niego życie. Jednak miał on jedną wielką wadę. Miał sekret. Dzień, w którym się dowiedziałam co to za tajemnica zaliczam do najgorszych. Nienawidzę go za to co mi zrobił. Tyler był wampirem. Podczas pewnej nocy, pokazał mi swoją twarz. Nie chciałam go więcej znać. Kiedy go zostawiłam, zaczął zabijać wszystkich moich najbliższych. Powiedział, że pod jednym warunkiem zaprzestanie to. Musiałam pozwolić mu się przemienić. Oczywiście pozwoliłam. Moi zastępczy rodzice wywalili mnie z domu. Przyjaciół nie miałam bo on ich wszystkich zabił. Zostałam sama z tym potworem. Sama byłam potworem. Kochałam go ale nie chciałam by on żył. Zabiłam go i zjadłam jego serce kiedy jeszcze biło. Wiedział, że umrze tak kiedy wyrywałam mu serce z klatki. Jego ostatnie słowa brzmiały tak "Stworzyłem potwora gorszego ode mnie". Więcej już nic nie powiedział - wpatrywałam się je jej twarz. Z delikatnej buzi zmieniła się na złą i niezadowoloną dziewczynę. Widziałam ból w jej oczach. Kochała go a go zabiła. Zabiła ich miłość. Wolała być sama niż z nim.
         Kiedy wysłuchałam wszystkie dzieci, pora naszła na mnie.
- Poznałam go gdy miała, 16 lat. Przyszedł do mnie do domu i przedstawił się jako Lukas. Od samego początku był dla mnie idealny. Kiedy pierwszy raz się pocałowaliśmy zostaliśmy połączeni. Wybrałam go na mężczyznę swojego życia. Wtedy jeszcze nie wiedziałam tego. Powoli zaczynałam go kochać. Stawał się on mężczyzną, którego pragnęłam całym sercem. Mieliśmy też złe dni ale jeden zalicza się do najgorszych. Przyłapałam go na zdradzie, która nie była zdradą. Uciekłam na dwa lata do organizacji, gdzie zabijałam wszystkich, których kazano mi sprzątnąć. Wróciłam niedawno i moja miłość do niego nie zmalała. Wciąż go kocham i nie chce by o mnie zapomniał ani ja o nim. Przed sobą mamy ciężki wybór i muszę zerwać więź między nami.
- Bądźcie razem - powiedziała jakaś mała dziewczynka.
- Nie możemy - wytarłam policzek z łez - Muszę zasiąść na tronie i pozwolić wszystkim moim bliskim odejść. Pomimo, że go kocham nie mogę z nim być - już nie mogłam zatrzymać łez. Spływały po moich policzkach. Dzieci jak i wszystko inne powoli zaczęło się rozmazywać.
                 Znalazłam się tuż przy tej samej staruszce, która wysłała mnie w tą drogę.
- To jeszcze nie koniec - odparła i chwyciła mnie za dłoń - Ta droga kończy się tylko dobrze dla jednej strony i w tym przypadku ty kochanie kończysz ze złamanym sercem.
- Co pani mówi? - zmarszczyłam czoło.
- Droga, którą przeszłaś przerywa więź. Tej osobie, której bardziej zależy na przerwaniu cierpi. On zapomni o uczuciu do Ciebie. Będzie pamiętał wszystkie wspomnienia ale nie będzie Cię kochał - wyszeptała. Miałam ochotę krzyczeć. Nie tak miało być. Oby dwoje mieliśmy przerwać więź.  Staruszka rzuciła we mnie szarym popiołem - Teraz jest koniec.
                    Pojawiłam się obok Lukasa w tej samej szarej kuli. Spojrzałam na niego i nagle we mnie wszystko wybuchło. Odsunęłam się od niego i zatrzymałam w sobie wszystkie emocje.
-  Udało się? - zapytał mnie podchodząc bliżej
- Tak udało się - wymusiłam uśmiech - To już koniec. Nic nas już nie łączy i żadne z nas nie będzie pamiętało uczucia miłości do siebie - skłamałam i przytuliłam go.
- Ale ja jeszcze czuje, że Cię kocham - szepnął
- To minie kiedy stąd wyjdziemy, nie martw się - odsunęłam się od niego próbując nie płakać - Gotowy?
- Kocham Cię - powiedział i przyciągnął mnie do siebie - Odwróćmy to wszystko błagam Cię.
- Nie można - szepnęłam walcząc sama ze sobą. Toczyłam wojnę z moimi uczuciami. To co własnie czułam było nie do opisania. Jakby ktoś odebrał mi cząstkę mnie. Dużą cząstkę mnie - Kocham Cię Lukas - ledwo wyjąkałam - Bardzo mocno Cię kocham, pamiętaj o tym - dodałam.
- Dreena jesteś moją kobietą. Kocham Cię - pocałował mnie. Odepchnęłam go a po moich policzkach już spływały łzy.
- A ty jesteś moim mężczyzną - szepnęłam a po chwili spojrzałam w górę - Nie dam rady już! Wystarczy! Koniec! - wykrzyczałam i nagle szara kula zmieniła się na mój pokój. Byłam w nim sama. Sama z tym bólem. Bez Lukasa, bez części siebie.







Mam nadzieje, że uroniliście przynajmniej łzę tak jak ja kiedy pisałam rozdział. 


Przepraszam, że dopiero teraz dodaje rozdział ale nie byłam wcześniej gotowa by go napisać. 

Miłego czytania i liczę na komentarze, ponieważ jeszcze parę rozdziałów i kończymy       Pod Osłoną Cienia.





Wasza Dreena ☺

poniedziałek, 14 października 2013

Rozdział "Będzie lepiej"

Uwielbiam spędzać z nim chwile. Teraz czuje jak bardzo tęskniłam za nim. Pomimo tego, że już kręci mi się w głowie, to jeszcze muzyka gra na cały regulator. Lukas nagle wstał i wyciągnął do mnie dłoń. 
- Mogę prosić do tańca? - uśmiechnął się słodko i lekko zachwiał. Chwile musiałam się zastanowić zanim wstałam. Położyłam mu ręce na szyi a jego dłonie delikatnie zawisły na moich biodrach. Zamknęłam oczy na chwile by uspokoić wirowanie w głowie. Najgorsze co mogłam zrobić. Mój mózg nie mając elementu na jakim może się skupić zaczął szaleć i powoli czułam, że zaraz zwymiotuje. 
- Lukas źle się czuje. Muszę do łazienki, natychmiast - poczułam jak ktoś wyrywa mnie z uścisku Lukasa. Poczułam lekki powiew wiatru a po chwili znalazłam się w łazience z głową przy kibelku. Ktoś delikatnie trzymał mnie za włosy i głaskał po plecach. Z oczy poleciały mi łzy ale nie mogłam zwymiotować. Usiadłam na kafelkach i parłam się głową o ścianę. Spojrzałam na mojego bohatera i ujrzałam Dymitra. 
- Co ty tutaj robisz? - powiedziałam najwyraźniej jak mogłam.
- Tak samo jak ty bawię się ale z umiarem - zaśmiał się cicho i usiadł po turecku naprzeciwko mnie - Jak się czujesz? - odgarnął mi włosy z twarzy.
- Dobrze - wymusiłam uśmiech.
- Nie musisz upijać się by poczuć się lepiej wiesz o tym prawda? - głupie pytanie doskonale o tym wiedziałam.
- To nie tak - odparłam - Po prostu przyszłam się zabawić i trochę przesadziłam. Ale już się czuje lepiej, dziękuje - podarłam się kibla i podniosłam się z podłogi. Stanęłam przy umywalce i opłukałam lekko twarz by nie rozmazać makijażu. Czułam się już wiele lepiej. Już do końca mojego życia nie tknę alkoholu. Mój koniec jest za parę dni, cudownie. Odwróciłam się i spojrzałam na Dymitra. Był przystojny. Lekki zarost, do którego mam słabość i jego niebieskie oczy.
- Wyglądasz ślicznie - skomentował mnie uśmiechając się lekko. Jego wzrok okazywał pożądanie. Nie powinnam. Zostało mi tylko parę dni. Gdzieś tutaj jest Lukas. Kocham go, ale przecież nic się nie stanie. Nie Dreena, nie wmawiaj sobie, doskonale znasz prawdę to bardzo zły pomysł. Usunęłam z głowy ten pomysł.
- Dziękuje - życzliwie odpowiedziałam - Wrócimy do reszty? - podeszłam do niego powoli.
- Pewnie - przepuścił mnie w drzwiach delikatnie pocierając dłonią o moją talię.
- Skąd wiedziałeś, że tutaj jest łazienka? - zapytałam zatrzymując go.
- Bywam tutaj często, nawet mam tutaj dla siebie pokój wykupiony - puścił do mnie oczko i nagle usłyszałam krzyk. Krzyk wielu ludzi. Na sekundę spojrzałam na Dymitra a potem rzuciłam się biegiem w kierunku hałasu. Wbiegłam do jakiegoś pokoju, z którego dochodziły krzyki. Rozejrzałam się ale tutaj panował spokój. Skierowałam wzrok na rozsuwane drzwi. Podeszłam bliżej i doskonale mogłam usłyszeć.
- Gdzie ona jest? - jakiś męski głos warknął. Nie otrzymał odpowiedzi, dziewczyna tylko milczała a po chwili było słychać jak ktoś dostał w twarz i po raz kolejny dziewczyna krzyknęła. Poczuła dłoń na moim ramieniu. Gwałtownie odwróciłam się by uderzyć tego kogoś ale mój atak został zatrzymany przez Dymitra.
- Zwariowałeś? - warknęłam do niego. Zasłonił mi dłonią usta. Przyłożył palec to swoich ust pokazując mi tym samym, że mam być cicho.
- Szukają Ciebie, musisz uciekać - wyszeptał.
- Nie mogę pozwolić by inni cierpieli przeze mnie - ściągnęłam razem brwi.
- Dreena proszę Cię - szepnął błagalnie.
- Trzymaj się z tyłu i mi pomagaj - powiedziałam do niego uśmiechając się lekko - Jeżeli coś pójdzie nie tak Ty uciekaj - pocałowałam go w policzek. Nie boję się. Stanęłam twarzą do drzwi i machnęłam dłonią. Drzwi rozleciały się i kawałki rozleciały się po całym pomieszczeniu. Wszystkie twarze zwróciły się w moim kierunku.
- Brać ją! - ktoś krzyknął i nagle rzuciło się na mnie parę mężczyzn. Odparłam parę ataków z ich strony ale przewyższali mnie siłą fizyczną. Stanęłam za jednym mężczyzną i skręciłam mu kark. Wzięłam głęboki oddech i pozwoliłam się ponieść mocy. Naparł na mnie facet o bardzo muskularnej budowie. Odbiłam się od podłogi i wskoczyłam mu na ramiona. Chwyciłam go za głowę i wyrwałam mu ją. Byłam cała we krwi a uczucie, które towarzyszyło mi było okropne. Dreena uspokój się. Robiłaś to milion razy w organizacji.
- Nie mogę - szepnęłam sama do siebie a po chwili zostałam przyparta do ściany i obkładana pięściami po twarzy. Poczułam rażące ciepło i facet zapalił się. Spojrzałam na Dymitra a on tylko puścił do mnie oczko.
- Odwrót! - krzyknął ten sam facet, który wysłał na mnie swoich kumpli. Nie mogłam go dostrzec. Jakby był niewidzialny. Upadłam na kolana i opuściłam głowę w dół.
- Dreena wszystko okej? - jakaś dziewczyna zapytała.
- Nie - szepnęłam a potem podniosłam głowę i poszukałam jej wzrokiem - Tak ze mną jest w porządku a z Tobą? - podeszłam do niej i przyjrzałam się jej raną. Miała cienkie ślady poparzeń na twarzy - Czy jest ktoś ranny?! - krzyknęłam. Na początku nikt się nie odezwał ale po chwili zaczęli się zgłaszać.
       Kolejne 5 godzin spędziłam na leczeniu ich. Nie było łatwo. Każdy miał inne skaleczenia i prawie nikt nie wiedział o istnieniu świata istot nadprzyrodzonych. Bluzgałam na siebie w myślach, że jak mogłam być tak głupia by jako Jakszini iść na imprezę i się zabawić. Byłam wykończona. Leczenie jest trudne. Muszę część swojej mocy napuścić do osoby i potem ją ponownie wciągnąć do siebie. Nie jestem specem w tym i nie potrafię leczyć danego urazu. Moja moc sama wybiera cel i zazwyczaj jej tylko lekko pomagam trafić na dane skaleczenie. Kiedy moc wracała do mnie czuje ten ból osoby przez pewien czas. Płakałam przy leczeniu ich. Oczywiście nie każdego leczyłam, nie każdy potrzebował tego. Kolejną czynnością, którą robiłam było wymazywanie pamięci. Istoty nadprzyrodzone dziękowały mi za to, że pomogłam im i cieszyły się, że poznały mnie. Przyjaciele ciągle byli przy mnie. Prim, Jessica, Peeta, Christian i Lukas obserwowali mnie. Dowiedziałam się tyle, że facet, który napad na wszystkich od razu dopadł się ich. Dlatego nie mogli pomóc innym. Wszyscy poszli do swoich domów. Zostali tylko moi przyjaciele, Dymitr i ja.
- Co on tutaj robi? - Peeta zmierzył go wzrokiem.
- Peeta on jest ze mną - odparłam i położyłam się na sofie - Jestem wyczerpana. Idziemy do mnie? - wszyscy przytaknęli.
      Leżałam na łóżku a na moim brzuchu Lukasa głowa. Stopy miałam oparte o Dymitra, który siedział na końcu łóżka. Peeta leżał na podłodze i był maltretowany przez Prim za to Jessica i Christian rozmawiali o czym na balkonie.
- Muszę z wami porozmawiać - powiedziałam ściszonym głosem - Muszę podjąć decyzję, a że jesteście dla mnie ważni - spojrzałam po kolei na wszystkich - Umieram albo zapominam, co powinnam wybrać? - już przestałam siebie oszukiwać. Nie mam innego wyboru. Jestem tylko zwykłą dziewczyną nie mogę, nie potrafię naginać takich zasad. Jeżeli wybiorę, że chce umrzeć to koniec - Nie chce was zapomnieć. Nie wiem czy do was to dociera ale zostało mi tylko 4 dni.
- Dreena przestań - odparł cierpko Lukas
- Bo co? - wstałam z łóżka - To jest rzeczywistość umieram lub zapominam. Dwa wyjścia. Nie musicie mi pomagać ani wyrażać swojego zdania, tylko kurwa proszę was bądźcie przy mnie! - krzyczałam - To jest dla mnie trudne. Muszę wybrać co dla mnie najlepsze z tych najgorszych wyborów. Wszystko było by dobrze gdybym tutaj nie przyjechała. Wciąż byłabym obojętna na inne osoby, nie miałabym wyrzutów sumienia, że coś zrobiłam. Wróciłam tutaj i nagle wszystko wróciło. Ten cały pieprzony ból o tutaj - wskazałam na swoją klatkę piersiową i otarłam łzy - Wszystko inaczej by się potoczyło, umarłabym nie wiedząc o tym, że Jakszini musi zasiąść na tronie. Ale jak zawsze coś muszę zepsuć.





Przeprasza, że spóźniłam się dzień. Mam nadzieje, że nie jesteście źli ; )


Wasza Dreena ☺

wtorek, 8 października 2013

Rozdział "Dreena żyj"

Szłam z spuszczoną głową, ciągnięta za dłoń przez Lukasa. Przed nim szła Prim bojowo nastawiona, sama nie wiem czemu. A Jessica ciągnęła się daleko za mną. Pomimo moim sprzeciwom idziemy do mojego taty. Tak to był pomysł Prim. Wydarła się na mnie, że on może mieć połączenie ze starszyzną i dowiemy się wszystkiego. Prim ma wielką nadzieje, że nie będę musiała zostać królową. Jednak ja już pogodziłam się z tym, że muszę objąć panowanie. Zapomnę wszystko. Wszystko co mnie spotkało i nauczyło. Zapomnę o mojej rodzinie i wszystkich chwilach jakie tutaj przeżyłam. Zapomnę o przyjaciołach, którzy pomimo, że ich zostawiłam zawsze są ze mną. Na dobre i na złe. Wszystko przepadnie. Ścisnęłam bardziej dłoń Lukasa i przyśpieszyłam kroku by położyć mu głowę na ramieniu.
- Co jest? - spytał cicho.
- Chłodno mi - skłamałam a w środku rozwalało jakby ktoś uderzał wielkim młotek we mnie. Objął mnie ramieniem i przycisnął do siebie. Działał na mnie jak nikt. Jego głos przyprawiał mnie o ciarki a ciało paliło się pod jego dotykiem. Kiedy doszliśmy do mojego domu Prim nie czekała na zaproszenie. Weszła do domu i zaczęła wołać mojego tatę. Kiedy weszłam z Lukasem ona już kończyła opowiadać. Tata spojrzał na mnie tym wzrokiem. Tym samym jaki towarzyszył mu tego dnia w szpitalu kiedy obudziłam się.
- Nie możemy zwrócić się do starszyzny, zabiorą nam ten czas co jeszcze nam został. Dreena jeszcze nie przeszła przemiany i niech poczeka. Mamy jeszcze 5 dni do Twoich urodzin. Oni jeszcze nie wiedzą, że nie przeszła przemiany, i niech tak zostanie - spojrzał po wszystkich i nie ukrywał, że jest strasznie zdołowany.
- Tak jak się dzielimy? - odezwałam się i nagle wszystkie oczy były skierowane na mnie - Nie oszukujmy się albo umieram albo zapominam o was. Tak jak? Mamy 5 dni by spędzić ze sobą ostatni czas.
- Dobrze to macie 4 dni a ja biorę 5 dzień - powiedział mój tata twardo i poszedł do swojego gabinetu.
- Dajcie mi chwile - powiedziałam cicho i pobiegłam do taty. Zapukałam do drzwi i weszłam. Zastałam tatę pochylającego się nad stosem papierów - Tato...
- Nie Dreena, zostaw mnie samego - przerwał mi - Korzystaj z czasu jaki masz, ja spróbuje przyszykować ostatni dzień dla nas. Będziesz musiała wtedy przejść przemianę.
- Kocham Cię tato - podeszłam do niego i mocno go przytuliłam - Bardzo Cię kocham i nie zapomnij o tym - pocałowałam go w głowę.
- Też Cię kocham idź już - tata wygonił mnie z pokoju. Wróciłam do przyjaciół a oni normalnie rozeszli się po mieszkaniu. Prim siedziała w lodówce i szukała czegoś do jedzenia, Lukas oglądał bajki a Jessica leżała na podłodze i kłóciła się z Lukasem co mają oglądać. Kiedy zauważyli mnie, Lukas uśmiechnął się i pokazał na miejsce obok siebie na kanapie. Usiadłam tam a Prim przyniosła wielką miskę popcornu i mnóstwo kanapek. Usiadła w wielkim fotelu i spojrzała na mnie a potem na Lukasa.
- Włącz coś do cholery! Ile można czekać - wydarła się na niego - Oddaj pilota! Teraz! - wyrwała mu go z ręki i włączyła jakiś film. Jessica wciąż leżała na podłodze i w skupieniu oglądała. Prim pożerała kanapki a Lukas delikatnie głaskał mnie do dłoni. Ich zachowanie mnie lekko dziwiło. Udawali, że wszystko jest okej. Powinnam zrobić to samo. Udawać. Po 30 minutach Prim znudził się film i wolała porzucać popcornem we mnie i Lukasa.
- Dobra co robimy? - Jessica podniosła się z podłogi - Ja bym chętnie gdzieś poszła - spojrzała na Prim i poruszyła śmiesznie brwiami.
- Dobra podoba mi się to. Dreena idziemy na imprezę! - wydarła się i zaczęła skakać przede mną - No chodź, chodź, no chodź - w kółko powtarzała.
- Nie ma sprawy idziemy - zaśmiałam się.
- Lukas do widzenia. Idź doprowadź siebie do użytku bo tak z nami nie pójdziesz - zaśmiała się.
- Aż tak źle nie wyglądam jędzo - zmierzył ją wzrokiem - Spójrz na siebie aż tu czuję jak śmierdzisz - zaśmiał się w stał.
- Pachę fiołkami!
- Pewnie - zaśmiał się i nachylił się nade mną - Powodzenia z tą wariatką - cmoknął mnie lekko w czoło i zniknął mi z oczu. Poszłyśmy w trzy do mojego pokoju. Po około 15 minutach śmiechu i podekscytowania w końcu udało się Prim zagonić do łazienki. Razem z Jessicą weszłyśmy do mojej garderoby.
- Bierz co tylko się Tobie podoba i tak nic na mnie nie pasuje bo schudłam - uśmiechnęłam się do niej. Nie miałam co się oszukiwać bo z rozmiaru prawie 38 zeszłam do 34. Większość moich sukienek zamiast obciskać mnie i ukazywać moje kształty to wszystko chowały i były za duże. Prim wybiegła z łazienki w samym ręczniku i zaczęła krzyczeć.
- Wy jeszcze nie gotowe?! - wepchnęła się do garderoby i chwile przebierała między sukienkami. Wygrzebała z szały sukienkę. Kiedy ją nałożyła wyglądała nieziemsko. Pożyczyła ode mnie moje szpilki i była gotowa. Usiadła na łóżku i malowała się.
- To ja wezmę to - Jessica chwyciła sukienkę i do tego czarne szpilki. Wyglądem dorównywała Prim. Zaglądnęłam do szały i spojrzałam na wszystkie ubrania. Ogarnął mnie smutek. Za parę dni tego już nie będę miała. Stracę wszystko, rzeczy, rodzinę i przyjaciół. Wzięłam głęboki oddech i uśmiechnęłam się odpychając od siebie złe myśli. Wyciągnęłam z szały zestaw, który najbardziej mi odpowiadał. Obejrzałam się w lustrze i i uśmiechnęłam się lekko. Wyglądałam ślicznie. Obok mnie stanęły dziewczyny i Prim wzięła mój aparat.
- Wspaniałe chwile trzeba uwieczniać bo tak szybko się kończą - powiedziała cicho i zrobiła wspólne zdjęcie - Dreena ogarnij twarz bo wyglądasz jak zombie - zaśmiała się. Wywróciłam oczami i pomalowałam się. Kreska eyeliner'em i przeczesałam rzęsy tuszem.
- Gotowa - odparłam i spojrzałam na zegarek - Boże już po 18:00 - zeszłyśmy na dół i Lukas właśnie szedł zamykał za sobą drzwi.
- Wyglądacie bosko - oznajmił.
- Daruj sobie - odparła Prim przechodząc obok niego i lekko szturchając go w ramię.
- Właśnie wziąłem, ze sobą kumpli - zaśmiał się kiedy Prim wykonała krzyk radości. Lukas otworzył mi szerzej drzwi i ujrzałam Peetę i Christiana.
- Cześć Dreena - ledwo wyjąkał Peeta, ponieważ był duszony przez Prim - Wyglądasz ślicznie - zamierzył mnie swoimi niebieskimi oczami.
         Wysiadłam z taxi razem z całą ekipą. Pierwszy cel to domówka u znajomej Prim. Lukas chwycił mnie pod ramię i wszyscy weszliśmy do domu. Na wejściu chłopak wpadł na mnie pijany. Lukas odepchnął go i chłopak upadł. Podeszłam do niego i pomogłam mu wstać. Uśmiechnął się do mnie i lekko się zachwiał.
- Dziękuje - wybełkotał i ledwo poszedł do innego pokoju.
- Taaak! - wydarła się Prim ciągnąc Peetę za dłoń - Idziemy się upić! - zaśmiałam się ciągnąć za sobą Lukasa. Prim podała mi kieliszek wódki. Potem kolejny, kolejny i parę następnych. Ta noc będzie by się wyszaleć. Lukas spojrzał na mnie i pokiwał zrezygnowany głową.
- Nie rób nic głupiego - szepnął mi do ucha. Spojrzałam mu w oczy i wypiłam zawartość kieliszka.
- Zabaw się - powiedziałam i podałam mu kieliszek. Prim ciągle trzymała się Peety a Christian z Jessicą. Siedziałam z Lukasem w jakimś z pokoju z obcymi ludźmi i podawaliśmy sobie butelkę wódki. Oparłam głowę o jego ramię i świat cały zawirował. Objął mnie ramieniem i delikatnie pogładził.











Jutro rano zrobię wszystkie oprawki ; ) Przepraszam, za błędy.




Wasza Dreena ☺

środa, 2 października 2013

Rozdział "To ja"

Nie słyszałam już nic. Widziałam tylko moich przyjaciół, którzy byli zajęci dyskusją na jakiś temat. Powoli cały obraz zaczął się zamazywać, a moja głowa zrobiła się ciężka. Upadłam ciężko na ziemię. Nie wiem dlaczego. Obudziłam się po chwili i ujrzałam nad sobą twarz Lukasa. Wyciągnęłam dłoń by dotknąć jego policzka ale moja dłoń nie napotkała niczego. Zwyczajnie jakbym dotykała powietrze. Ponownie zamknęłam oczy i kiedy je otworzyłam nie było już jego. Oparłam się na łokciach i rozejrzałam się. Nic. Kompletna biel. Wstałam i zrobiłam parę kroków przed siebie.
       Nagle pojawiłam się w lasku. Widziałam jak Prim rzuca się na mnie a Lukas stoi obok mnie i śmieje się. Po chwili podchodzi reszta znajomych i także mi się przedstawiają. Zrobiłam krok do przodu by podejść bliżej ale cały świat zawirował i po chwili ujrzałam siebie.
       Biegłam właśnie w stronę Dawida, który znalazł się pod drzewem. Pamiętam... To był dzień kiedy go poznałam. Zabrałam go a Peeta potraktował go drzewem. Wszystko zawirowało i następna scena działa się w szpitalu.
       Mój tata siedział przy łóżku szpitalnym i nerwowo pocierał moją dłoń. Płakał. Doskonale pamiętam ten dzień. W jego oczach malował się ból i wielka miłość do mnie. Kolejna sytuacja.
       Ujrzałam siebie trzymającą dłonie na klatce piersiowej Dawida.
- Nie, nie, nie - panicznie zaczęłam powtarzać to słowo a po moim policzku spłynęła łza. Widziałam siebie jak delikatnie moje końcówki włosów się unoszą a po chwili z ciała Dawida wychodzi dusza. Nabrałam dużo powietrza i wybuchłam płaczem. Siedziałam na łóżku i przytulałam martwe ciało Dawida. Bujałam się w przód i w tył płacząc. Do pokoju wbiegła Jessica i odciągnęła mnie od niego. Tata zabrał jego ciało i nie wiem czemu śledziłam go. Poszedł z nim do salonu i położył go na ziemi. Wykonał telefon po chwili w salonie pojawiła się jakaś kobieta ubrana w szarą szatę. Pstryknęła palcami a ciało Dawida zajęło się ogniem. Wydałam z siebie donośny krzyk a obraz się zmienił.
       Widziałam Lukasa, siedział w swoim pokoju. Leżał na łóżku i przeklinał pod nosem.
- Jak kurwa mogłem pozwolić by wyjechała? - warknął do siebie wściekły. Chwycił telefon i wybrał jakiś numer - Stary... Potrzebuje z kimś pogadać... Nie ma problemu? Ale tylko sami?... Przyślesz? Dzięki dobra nara - rozłączył się i schował komórkę do kieszeni. Zerwał się z łóżka i wyszedł z domu. Czekał na niego czarny samochód. Wsiadł do niego i na powitanie Patryk podał mu piwo.
- Co jest? - Patryka głos rozszedł się echem.
- Wyjechała. Dreena do organizacji - odparł i wszystko rozmyło się echem. Oparł głowę o oparcie fotela i otworzył piwo - Stary co ja mam teraz zrobić?
- Lukas mówiłem Ci nie warto - Patryk i ponownie echo - Gdybyś mnie posłuchał nie było by tej sytuacji.
- Ale ja ją ko... - i nagle wszystko znikło.
       Ujrzałam Lukasa nachylającego się nad stołem z banknotem zwiniętym w rulonik w dłoni. Jednym wciągnięciem jedna kreska narkotyku zniknęła. Podniósł głowę i potrząsnął nią.
- Cudownie - nachylił się i ponownie wciągnął kreskę. Patryk podał mu butelkę wódki a Lukas bez wahania pociągnął z niej parę łyków. Ruszał się w rytm jakiejś klubowej muzyki i co chwile się śmiał z niczego. Dosiadł się do Patryka, który siedział na podłodze. Podał mu papierosa a Lukas z zamkniętymi oczami zaciągnął się. Wypuścił dym powoli napawając się.
- To jest dopiero życie! - Patryk wykrzyczał kiedy do pokoju weszło parę ślicznych dziewczyn. Jedna podeszła do Lukasa i dłonią przejechała po jego kroczu a jej usta złożyły namiętny pocałunek na jego szyi. Natychmiast ją odepchnął i przytulił do siebie wódkę.
- Wybacz ale tylko moja przyjaciółka wódeczka może mnie dotykać - zabełkotał a obraz się rozwiał tak samo jak wszystko we mnie. Wszystko zawirowało i nagle stało się biało.
       - Dreena? - usłyszałam jego głos. Odwróciłam się i ujrzałam Dawida - Nie! Nie podchodź bliżej inaczej zniknę. Zazwyczaj pojawiam się w tych cholernych sytuacjach kiedy potrzebujesz jakiejś rady.
- Doskonale czyli znowu jakaś dupna rada? - odparłam ironicznie.
- Zamknij się! Słuchaj - krzyknął na mnie - Sama wybrałaś te wszystkie sceny. Teraz będę mówi wszystko i będę mieszał parę spraw między sobą więc skup się. Jesteś Dreena Smith zwykła nastolatka, która wprowadziła się do tego nieszczęsnego miasteczka. Ale masz te drugi oblicze Mirabella Montoja, i już nie jest tak kolorowo. Ciąży nad Tobą wielka odpowiedzialność, której nie możesz uniknąć. Pamiętasz ten dzień kiedy pierwszy raz spotkałaś Lukasa? Tamten dzień był najważniejszym ze wszystkich. Wtedy wybrałaś drogę swojego życia. Gdybyś nie zaprzyjaźniła się z Lukasem nigdy byś nie poznała swojej mocy. Żyłabyś normalnie, chodziłabyś do szkoły i byłabyś normalna. Ale wybrałaś go. To nie był przypadek. Twoja druga strona wtedy Tobą kierowała. Ale nawiązując do tego co niedawno widziałaś. Te wszystkie wydarzenia ty wybrałaś nieświadomie. Chciałaś je zobaczyć, mogłaś wybrać do zobaczenia wszystko. Dowodzi to, że tęskniłaś za tym wszystkim, za tymi problemami, za przyjaciółmi i za tym wszystkim co Cię stworzyło. Nie uciekniesz już od przeznaczenia. Twoje życie jest już ułożone. Teraz tylko musisz wybierać pomiędzy dwoma wyborami. Kolejny masz przed sobą umrzeć lub posiąść tron. Co nie wybierzesz to i tak będziesz cierpiała fizycznie. Umierając odejdziesz ze świata a Twoja dusza będzie się błąkała po świecie za osobą, którą kochasz. Jeżeli wybierzesz tron będziesz musiała przejść bolesną przemianę. Potem Twoje życie się zmieni. Będziesz inną osobą. Zapomnisz o tym co tutaj się działo o tym wszystkim. Dreena jesteś niesamowitą kobietą, która pomimo wszystko zawsze zwycięża. Masz wielkie serce więc wybierz mądrze. Rozważ wszystko i bądź z przyjaciółmi. Teraz ich bardzo potrzebujesz. Dowiesz się ile znaczy przyjaźń i co oznacza lojalność.
- Dawid co jeśli nie wybiorę? - zapytałam bojąc się odpowiedzi.
- Nie wiem. Przez tysiące lat żadna Jakszini nie dokonała innego wyboru niż bycie królową.
- Ale ja nie chce ich zapomnieć - wyszeptałam
- Dreena jesteś bardzo potężna to zależy od Ciebie. Może i powiedziałem, że zapomnisz ale tak naprawdę to wszystko jest w Twoich rękach. Pamiętaj, że masz wybór niezależnie od tego co robisz.
- Znowu mi nie pomagasz! Ty mi wgl rad nie dajesz - odarłam oburzona.
- Jak to nie? - zaśmiał się
- No proszę bardzo gdzie ty mi dałeś radę? - zarzuciłam ręce na biodra.
- Ty! Bo już nie zaproszę Cię do starszyzny! - wykrzyczał śmiejąc się - Dobra spokój. Dokonałaś wyboru i pozwoliłaś, żebym Cię tu przeniósł, widzisz? Mogłaś przerwać połączenie. Teraz też od Ciebie zależy kiedy skończymy gadać. Wystarczy, że podejdziesz bliżej. Dreena wszystko leży w Twoich rękach. Jesteś połączeniem mądrej, sprytnej dziewczyny z Mirabellą Montoją. To połączenie jest nieziemskie. Możesz wszystko dzięki mocy. Pamiętaj o tym.
- Kocham Cię - powiedziałam stanowczo.
- Ja Ciebie też ale dlaczego to mówisz? - odparł i w jego oczach zobaczyłam lekki lęk.
- To mój wybór - zamknęłam oczy - Daje Ci spokój wieczny, byś mógł istnieć tutaj razem z rodziną. Odpoczywaj - powiedziałam unosząc się nad ziemią.
- Dreena nie! - usłyszałam jego krzyk i nagle poczułam jak wielka fala zimnego powietrza uderza moją twarz. Pozwoliłam mu odejść. Już nigdy go nie ujrzę. Teraz jest wolny. Całkowicie.
       Otworzyłam oczy i tak jak ostatnio ujrzałam twarz Lukasa. Uśmiechnął się lekko na co ja wyciągnęłam dłoń. Delikatnie dotknęłam jego policzka i poczułam jego ciepłą skórę. Lekki zarost łaskotał moją dłoń.
- Wróciłaś - szepnął i przytulił mnie do siebie. Zaskoczona jego reakcją przytuliłam go i wtuliłam głowę w jego szyje. Zamknęłam oczy i napawałam się tak znajomym zapachem. Stałam się słaba. Cała nauka w organizacji poszła na marne. Znowu byłam Dreeną martwiącą się o innych. Dziewczyną, która odda swoje życie za przyjaciół. Wróciłam tak jak to powiedział Lukas. To ja.
































Taki bonus by umilić wam czas w tygodniu szkolnym.
Liczę na liczne komentarze ; )



Wasza Dreena ☺

poniedziałek, 30 września 2013

Rozdział "To zawsze wraca"

Odwróciłam się szukając drogi ucieczki. Nie chciałam być z nimi tutaj, nie teraz. Prawie rzuciłam się do drzwi ale Horacy zatrzymał mnie.
- Dreena proszę Cię - usłyszałam płaczliwy głos Jessici. Nie wiem czego tak zareagowałam przecież to są moi przyjaciele.
- Okej już jestem spokojna - powiedziałam do Horacego ale nie puścił mnie - Głuchy czy co? Zostaw mnie - warknęłam i wyrwałam się z jego uścisku. Zmierzyłam go wzrokiem a on automatycznie wycofał się z hali i zamknął za sobą drzwi. Spojrzałam po wszystkich i znowu zapragnęłam uciec ale nie mogę. To nie było by sprawiedliwe wobec nich.
- Słuchaj to nie jest dla mnie ani dla nas łatwe - Prim spojrzała mi prosto w oczy - Musimy tylko porozmawiać nic więcej, a potem możesz wrócić do organizacji.
- Nie martw się jeszcze zdążysz uciec kolejny raz - dodał od siebie Lukas i zaśmiał się. Prim szybko uderzyła do w ramię.
- Nie słuchaj go a ty odpuść sobie te zgryźliwe komentarze. Spotkaliśmy się tutaj by pomóc każdemu sobie nawzajem. Jessica potrzebuje naszej pomocy tak samo jak ja - Prim mówiła do Lukasa ale poczułam, że te słowa są skierowane go mnie.
- Co mam zrobić? - wywróciłam oczami i niechętnie usiadłam na najbliższym kamieniu obok nich. Po chwili ciszy Prim ponowie się odezwała
- Serio? Serio nikt nie zacznie mówić? A zanim ona przyszła to każdy miał tyle do powiedzenia - skwitowała siadając na ziemi naprzeciwko mnie. Zaśmiałam się cicho pod nosem jak zawsze zwariowana Prim.
- Dwa lata temu jak odeszłaś od nas - Lukas się odezwał na co ja się lekko zszokowałam - Mamy wiele spraw do wyjaśnienia, a skoro jesteśmy tak jakby przyjaciółmi to nie ma się czego wstydzić - zamknął na chwile oczy a po chwili je otworzył wpatrując się prosto we mnie - Przed Twoim wyjazdem pokłóciliśmy się, bo nakryłaś mnie z inną dziewczyną ale nie miałem okazji Ci tego wytłumaczyć, ponieważ zwyczajnie mnie zbywałaś a potem wyjechałaś. To było tak, że była ona pod hipnozą Patryka i on kazał jej się do mnie przymilać. Dreena doskonale wiedziałaś, że nigdy umyślnie nie skrzywdziłbym Cię. Potem uciekłaś to nie dość, że miałem poczucie winny. Patryk przyjął nie do siebie i wprowadził mnie w swoje towarzystwo. Codzienny imprezy, alkohol i narkotyki. Dreena mi wcale też nie jest łatwo, Ciebie to nie musi obchodzić ale nie tylko ty masz problemy.
- Lukas ja nie wiedziałam - powiedziałam nie patrząc mu w oczy.
- Nie Dreena cicho, masz tylko słuchać - odparła Prim i dotknęła mnie lekko w kolano - Kojarzysz Leo? Ten łepek z akademii co tak dobrze się z nim dogadywałaś, wcale nie był taki świetny. Kiedy Ciebie już nie było to znalazł sobie inną dziewczynę. Porozmawiałam z nim i on chyba odebrał to inaczej i myślał, że chce być jego dziewczyną. Pewnej nocy wkradł się do mojego pokoju. W akademii nie było teraz bezpiecznie ponieważ parę demonów przedostało się jakimś cudem. No i kiedy się wkradł do pokoju to ja myślałam, że to demon i rzuciłam w niego kulą wody. Upadając uderzył się w głowę i umarł. Wyrzucili mnie z akademii i musiałam znaleźć inne miejsce gdzie mnie będę uczyć.
- Wiesz co się ze mną działo więc nie muszę Ci znowu opowiadać - uśmiechnęła się lekko do mnie Jessica.
- Chcecie przez to powiedzieć, że to wszystko to moja wina? - zmarszczyłam lekko czoło.
- Źle to zrozumiałaś- powiedziała szybko Prim - Chodzi o to, że kiedy odeszłaś wszystko nagle się posypało. Nie rozumiesz?
- Czyli przeze mnie. Odeszłam, ponieważ nie chciałam was narażać na całe to niebezpieczeństwo.
- Słodka niewinna głupia Dreena - zaśmiała się Prim - Ale teraz nie chodzi o nas. Musimy Tobie pomóc. Dreena ty umierasz.
- Wcale nie, to tylko kolor włosów - wstałam z kamienia.
- Nie przeszłaś przemiany do końca a niedługo będziesz pełnoletnia - Odezwał się Lukas - Pamiętasz te dziwne znaki na rękach kiedy mówiłaś, że jesteś Mirabellą? Nie dokończyłaś przemiany dlatego umierasz. Towarzystwo Patryka się nadało. Miał znajomego w tamtym świecie, który pozwolił mi przeczytać księgę istot nadprzyrodzonych. Jestem tam czarno na białym, że Jakszini mając 18 lat zasiądzie na tronie jako Mirabella Montoja, a jeżeli nie dokończy przemiany to umrze a jej dusza ucieknie w inne boskie niemowlę.
- Czyli, że mam tydzień na to by być królową albo umrę? - zaśmiałam się nerwowo - Widzicie kurwa? Tylko tu wracam i już coś się dzieje.



Trochę późno ten rozdział ale PROSZĘ BARDZO JEST!
Trochę zagmatwany jest ale w powoli wszystko się wyjaśni ; )





Wasza Dreena ☺

czwartek, 26 września 2013

Wasz Wybór


 ROOZDZIAAAŁ TUŻ TUŻ !!!

Rozdział mam napisany częściowo, ponieważ...
 Ankiecie wyszedł remis, z tym by Dreena została z przyjaciółmi i niespodzianka.
Doszłam do wniosku, że trudno będzie mi połączyć dwie różne akcje, dlatego rozdział prawdopodobnie będzie dopiero wieczorem w poniedziałek. 


Wasza Dreena ☺

niedziela, 22 września 2013

Rozdział "Sama dla Siebie"

Poczułam intensywne uderzenie w policzek i odruchowo syknęłam. Spróbowałam się podnieść ale moja głowa była zbyt ciężka. Otworzyłam lekko oczy i ujrzałam twarz mężczyzny.
- To znowu ty - burknęłam odwracając wzrok od Dymitra.
- Mi Ciebie też miło widzieć - zaśmiał się cicho - Ale przypominam Ci, że to nie ja pojawiłem się w Twoim pokoju - znowu zaśmiał się ale tym razem trochę głośniej.
- Co ty powiedziałeś? Gdzie ja jestem? - usiadłam nagle i od razu pożałowałam tego. Poczułam wielki ból w głowie i zrobiło mi się nie dobrze - Toaleta - jęknęłam. Pokazał mi drzwi i rzuciłam się w ich stronę przez cały pokój. Dopadłam się kibla i zwymiotowałam. Ujrzałam cały kibel w krwi. Wstałam i spłukałam parę razy wodę. Podeszłam do umywalki i spojrzałam w odbicie wielkiego lustra. Miałam zakrwawioną brodę i obwód ust. Przemyłam twarz wodą i opłukałam jamę ustną. Co się ze mną dzieje? To nie jest normalne. Usłyszałam otwierane się drzwi i do łazienki wszedł Dymitr.
- Wszystko dobrze? - spytał zmartwiony. Uśmiechnęłam się lekko i przytaknęłam głową.
- W najlepszym porządku - odparłam i wzięłam głęboki oddech - Przepraszam za to, że tak pojawiłam się u Ciebie. Nie martw się już idę - dodałam unikając jego wzroku i minęłam go w drzwiach - Którędy do wyjścia?
- Odprowadzę Cię - powiedział cicho i wyszedł z łazienki jak i z pokoju. Udał się wąskim korytarzem w stronę schodów i wskazał na wyjściowe drzwi. Zeszłam po schodach i wyszłam z domu nie odwracając się. Nie miałam pojęcia gdzie jestem ani jak dojść do domu ale to w tym momencie nie było ważne. Nie miałam ochoty z nikim się widzieć. Ponownie potrzebowałam czasu dla siebie. Lukas miał racje ja uciekam od problemów. W mojej głowie właśnie panowała wojna o to co mam teraz zrobić. Zawróciłam i pobiegłam w stronę domu Dymitra. Nie. Przecież ja go nie znam. Stanęłam przed jego drzwiami. Nie mogę. Oparłam głowę na drzwiach.
- Idiotka - szepnęłam i zapukałam. Przede mną otworzyły się drzwi i uniosłam głowę by na niego spojrzeć. Jego twarz nie wyrażała żadnych uczyć, po prostu uchylił bardziej drzwi i zrobił mi miejsce bym weszła do środka. Zamknął drzwi i wszedł do schodach do góry. Ruszyłam za nim do jego sypialni i usiadłam na łóżku.
Usiadł obok mnie i milczał. Wstrzymałam oddech a po chwili po moich policzkach popłynęły łzy. Opadłam głową na jego kolana i cicho łkałam. Poczułam jego dłoń na moim ramieniu. Lekko mnie pocierał, tym samym pokazując, że jest ze mną. Zamknęłam oczy i zaczęłam drgać powstrzymując płacz. Z jego ust wypłynęło ciche shhhh. Ponownie zaniosłam się płaczem i wtuliłam się w jego nogi. Nie wiem kiedy zasnęłam.
           Obudziłam się rano okryta kołdrą. Otworzyłam oczy i rozejrzałam się. Obok na fotelu spał Dymitr. Jego głowa lekko opadał na prawą stronę a jego jedna noga opierała się na oparciu fotela. Wyglądał śmiesznie i na pewno nie było mu wygodnie. Cicho powędrowałam do łazienki i opłukałam twarz wodą. Kiedy wróciłam do pokoju on już nie spał. Siedział na fotelu i bacznie mnie obserwował. Wyglądał bardzo dorośle jak na 19 lat.
- Dzień dobry - uśmiechnął się do mnie - Głodna? - Na samą myśl o jedzeniu zrobiło mi się nie dobrze.
- Nie dziękuje ale gdybyś mógł to czy odprowadzisz mnie przynajmniej do szkoły a potem już sama dojdę -spojrzałam na niego.
- Pewnie - mruknął po czym wstał i wyszedł z pokoju. Pokierowałam się za nim, nic nie mówiąc. Po drodze minęliśmy parę jego kumplów, którzy tylko niesmacznie przyglądali mi się. Droga dłużyła niemiłosiernie. Mijaliśmy parę sklepów, domków i parków. Ciągle cisza, niezręczna cisza. Dotrzymywałam mu kroku ciągle patrząc pod nogi. Kiedy dotarliśmy pod szkołę spojrzałam na niego i przytuliłam go lekko.
- Dziękuje - szepnęłam cichutko - odeszłam od niego w pośpiechu. Prawie biegłam do domu potykając się o własne nogi. Wbiegłam do domu i od razu pokierowałam się do swojego pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi i osunęłam się po nich. Słaba. Znowu słaba. Poszłam do łazienki i rozebrałam się do naga. Spojrzałam w lustro i zobaczyłam wychudzoną kobietę. Jakby ktoś narzucił skórę na kości. Opłukałam swoje ciało letnią wodą i usiadłam w brodziku. Przed oczami mignęło mi kilka wspomnień. Jak wprowadziłam się tutaj i pierwszą osobę, którą poznałam to był Lukas. Kiedy dowiedziałam się o swojej mocy to był przy mnie Lukas. Jak uczyłam się opanowywać swoją moc to powiał się i mi pomagał. Kiedy nie wiedziałam co ze sobą zrobić po śmierci Dawida, wtedy Lukas też był przy mnie i pomógł mi kiedy spadałam w dół.
- Kurwa zawsze! - wykrzyczałam uderzając o tafle wody w brodziku. Wyszłam spod prysznica i owinęłam się ręcznikiem. Przetarłam dłonią zaparowane lustro i spojrzałam na siebie - I co? Zadowolona jesteś? - powiedziałam sama do siebie. Wyszłam z łazienki i ogarnęłam się. Ubrałam na siebie wygodne ubrania i wyszłam z domu wciąż nie natykając się na tatę.
                  Zapukałam w wielkie blaszane drzwi. Otworzył je Horacy i uśmiechnął się pomimo niedawnej sytuacji.
- Witaj księżniczko - wpuścił mnie do środka - Czekaliśmy na Ciebie - dodał na co ja ujrzałam wszystkich moich przyjaciół. Każdy z osobna był taki jak kiedyś ale wyglądali inaczej. To byli obcy mi ludzie, którzy po wzroku widać, że czuli do mnie nienawiść. W tym momencie żałowałam, że znalazłam się tutaj. Najbardziej ciekawiło mnie dlaczego tutaj przyszłam i skąd oni wiedzieli, że przyjdę.
- Dreena powinniśmy sobie pomóc nawzajem - mruknęła Jessica - Potrzebujemy siebie czy tego chcesz czy nie - powiedziała a na jej policzkach zaczęły spływać łzy.







Rozdział trochę wcześniej. Ale mam nadzieje, że nikomu to nie przeszkadza. 
Postaram się wstawiać rozdziały tak w niedzielę albo w poniedziałek.

A jak już zauważyliście mam konto ponownie ale wciąż mam małe problemy.


Mam nadzieje, że rozdział się podoba i czekam na miłe i surowe komentarze ; )



Wasza Dreena ☺

poniedziałek, 16 września 2013

Rozdział "Ból"

Momentalnie zakuło mnie w klatce piersiowej. To nie jest ten ból fizyczny, to ten drugi. Kiedy nie masz pojęcia co ze sobą zrobić. Zaparłam się w sobie i nie pozwoliłam by emocje wzięły górą. Uśmiechnęłam się lekko i odwróciłam się. Stanęłam twarzą w twarz z Lukasem.
- Może jej opowiesz trochę? Pewnie jest ciekawa jak jej przyjaciółka zabijała - powiedział cierpko.
- Przestań - wyszeptałam
- Co przestań? Chyba każdy potrzebuje wyjaśnienia. Albo potrzebujesz czasu by dla każdego inne wymyślić? - zmierzył mnie wzrokiem - Myślisz, że jak nagle się zjawisz na parę dni to wszystko będzie jak kiedyś? Nie Dreena, każdy teraz ma swoje problemy, z którymi musi się uporać a nie jak ty uciekłaś od wszystkiego - zbeształ mnie i uśmiechnął się do Jessiki.
- Zrobiłam to dla was - powiedziałam - Nie chciałam nikogo zranić, chciałam dobrze.
- Proszę bardzo! Widzisz jak nam wszystkim jest cudownie?! - wykrzyczał
- Lukas wystarczy - Jessica wtrąciła się
- Nie daj się jej omotać. Ona za parę dni znowu nas zostawi - zaśmiał się
- Ważne, że teraz jest.
- Kazali jej tu przyjechać! Zmusili ją! - wykrzyczał po czym spojrzał mi oczy - Może coś dodasz od siebie? - spojrzałam mu w oczy po czym odwróciłam się i pokierowałam się w stronę mostu. Tyle wystarczyło by mnie złamał. Czułam się jak wrak. Nie mam pojęcia dlaczego ale moje policzki zrobiły się mokre. Od kiedy wyjechałam nie płakałam. Poczułam jak wszystkie złe emocje ze mnie wypływają razem z słonymi łzami. Po chwili poczułam się lekka, nagle cały świat zawirował i zrobiło mi się ciemno przed oczami.





Wiem, że krótki ale następny postaram się dodać wieczorem w poniedziałek ; )
Mam nadzieje, że was to zachęci do czekania. 
Liczę na komentarze z opinią i uwagami. 


Wasza Dreena ☻

czwartek, 12 września 2013

Rozdział "Lepiej pomagać"

- Czyli jesteś Dreena - wystawił do mnie dłoń - Dymitr. Cieszę się, że będę mógł Ci umilić czas aż umrzesz.
- Jeżeli się nie zamkniesz to poczujesz co to jest cierpienie młody dobrze? - warknęłam.
- Mam 19 lat a ty? Prawie 18 - wywrócił oczami. Zignorowałam go - Kto to był?
- Mój brat - odparłam uśmiechając się.
- Demon? I to niewiarygodnie mocny. Niezła rodzinka -zaśmiał się.
- Nikt Cię nie prosił o zadanie na temat mojej rodziny- powiedziałam ostro - Kim ty wgl jesteś?
- Jestem Dymitr Broud i jak poczułaś panuje nad ogniem - puścił do mnie oczko.
- Ughh muszę się Ciebie pozbyć zaczynasz mnie irytować - burknęłam rozglądając się.
- Ja Ciebie irytuje? No wybacz ale to nie ja rzuciłem się na mój nóż i to nie ja wszcząłem bójkę i to nie ja przeniosłem nas na jakieś zadupie - mówiąc strasznie gestykulował rękoma.
- Dobra niech Ci będzie ale ja nie mam pojęcia dlaczego się tutaj znalazłam zwłaszcza z Tobą - odparłam skruszona lekko
- Przepraszam nie powinienem na Ciebie naskakiwać - podszedł do mnie, wpatrując mi się w oczy.
- Nie przestań - zatrzymałam go, kładąc dłoń na jego klatce piersiowej. Doskonale wiedziałam co się kroi. Dymitr próbował mnie poderwać - Zaraz Cię odeśle do hali - uśmiechnęłam się lekko na co on odwzajemnił uśmiech. Nie tylko nie to, pomyślałam. Chwyciłam go za dłoń na co on szybko ją wyrwał.
- Co ty robisz? - zapytał oburzony.
- Musimy być połączeni fizycznie bym mogła nas przenieść - wyjaśniłam łagodnie. Spojrzał na mnie i lekko chwycił mnie za dłoń - Dobrze - szepnęłam i mocniej ścisnęłam jego dłoń. Zamknęłam oczy i pozwoliłam mocy przenieś na na hale. Usłyszałam szmery i głosy nastolatków. Szybko puściłam jego dłoń i otworzyłam oczy. Ujrzałam Horacego, który miał skrzyżowane ręce na klatce piersiowej.
- Dziękuje za podwózkę i za to, że mogłem Cię poznać - szepnął mi na ucho i poszedł do swoich kumpli. Już sobie wyobrażam jak zacznie opowiadać o swojej wielkiej przygodzie.
- Dreena musimy porozmawiać - odparł ciężkim głosem unoszącym się ponad inne głosy - Natychmiast - Lekko zdenerwowana pokierowałam się w stronę wyjścia. Po przejściu podziemnego korytarza wydostałam się na powierzchnie a po chwili dołączył do mnie Horacy.
- Co ty sobie myślisz? Dopiero co wróciłaś i już rozrabiasz.
- Tylko zabrałam kolegę w małą podróż - burknęłam - I nie karć mnie. Jestem już dorosła i nie będę się Tobie tłumaczyła.
- Przebywałaś w mojej hali gdzie pracowali moi uczniowie. Od kiedy odeszłaś wkroczyły nowe reguły, które wszystkie złamałaś w niecałą godzinę - odparł załamany - Co się z Tobą dzieje? - dodał cicho.
- Minęły dwa lata. Nie mogłam być ciągle tą dziewczyną, którą każdy mógł pomiatać.
- Nikt Tobą nie pomiatał przecież - powiedział troskliwie.
- Byłam słaba i każdy to wykorzystywał - odparłam twardo
- Miałaś najlepszych przyjaciół, którzy Cię wspierali - uparcie ciągnął dalej tą stronę.
- Narażali się dla mnie. Każdy kto był obecny w moim życiu cierpiał - podniosłam głos lekko.
- Robili to z własnej woli. Nikt im nie kazał. Kochali Cię i oddaliby za Ciebie życie - spojrzał mi głęboko w oczy.
- I tego się właśnie obawiałam dlatego odeszłam, dla ich dobra - wyszeptałam.
- Dlatego odeszłaś?
- Zrobiłam się samodzielna i nie potrzebuje już pomocy innych. A oni nie potrzebują już mnie.
- W ogóle rozmawiałaś z nimi? Wiesz co się stało gdy odeszłaś? - zarzucił mnie pytaniami obudzony.
- Jessica zaczęła się żywić ludźmi i mówi, że później i tak ta osoba by odeszła - powiedział cicho - Prim odeszła z akademii i tak jak ty wstąpiła do jakiejś akademii. Słuch o niej zaginął - dalej kontynuował cicho - Lukas odłączył się od swojej grupy i zaczął ćpać - nerwowo zmierzwił sobie włosy - To już nie są Ci sami ludzie. Wszystko się zmieniło kiedy odeszłaś. Nikt nie mógł sobie poradzić.
- To wszystko przeze mnie. Nawet gdy mnie nie ma to szkodzę - powiedziałam łamiącym się głosem.
- Musisz wrócić. Przywrócisz wtedy cały ład. Musisz im pomóc tak jak oni pomagali Tobie - dotknął mojego ramienia.
- Postaram się ale w 6 dni nie sądzę, żebym pomogła wszystkim - powiedziałam prostując się.
- To zostań.
- Nie ma mowy. Postaram się im pomóc na tyle ile umiem ale nie zostanę - uśmiechnęłam się lekko.
- Twój wybór - powiedział chyba lekko rozczarowany. Zamknęłam oczy i pomyślałam o wszystkim co mnie łączyło z Jessicą. Po chwili poczułam zapach zgnilizny i moczu. Otworzyłam oczy i zauważyłam, że już nie jestem w rodzinnym mieście, tylko w jakiejś czarnej i śmierdzącej uliczce. Rozejrzałam się i poczułam emanującą energię zza kontenerem śmieci. Podeszłam w to miejsce i ujrzałam śpiącą Jessice. Ukucnęłam przy niej i odgarnęłam jej włosy z twarzy. Drgnęła na mój dotyk i rzuciła się na mnie. Upadłam plecami na ziemie i zobaczyłam obnażone kły na mnie.
- Jessica! - wydarłam się na co ona zdębiała. Jej twarz momentalnie zmieniła się. W jej oczach pojawiły się łzy a usta zmieniły się w ciekną linie - Już spokojnie, wszystko w porządku - przytuliłam ją do siebie.
- Wróciłaś - wyszeptała pomiędzy szlochem. Zakuło mnie serce. Tak bardzo cierpiała z braku mnie - Miałaś się mną opiekować - dodała wtulając się we mnie.
- Tak wiem - powiedziałam łamiącym się głosem - Już jestem spokojnie - jej całe ciało drżało i nie mogła powstrzymać płaczu.
- Dużo krzywdy zadałam ludziom - odsunęła się i spojrzała mi w oczy - Napraw mnie - szepnęła i wybuchła histerycznym płaczem. Zamknęłam oczy i pozwoliłam przenieś się mocy. Poczułam pod sobą inne podłożę i do mojego nosa dotarł inny zapach. Otworzyłam oczy i ujrzałam sporą przestrzeń otoczoną wysokimi drzewami. Znowu znalazłam się w miejscu gdzie nie chciałam. To tutaj wkroczyłam przez most i ratowałam życie Dawidowi.
- Jessica pomogę Ci ale nie płacz już - pogłaskałam ją po głowie. Pociągnęła nosem i wstała. To już nie była ta sama dziewczyna. Była wychudzona, jej brązowe włosy były zniszczone i strasznie brudne. Ubrania jakie miała na sobie były przetarte i śmierdzące. Wstałam i spojrzałam jej w oczy. Były czerwone jak krew - Powiedz mi co się stało?
- Kiedy odeszłaś potrzebowałam oparcia. I go znalazłam w chłopaku, także był wampirem. Był prawie idealny pomijając złe towarzystwo. Powoli zaczęłam bawić się tak jak oni. Zabijałam ludzi a ich krew wzmacniała mnie.Stawałam się coraz to silniejsza i powoli zaczęłam dominować nad nim. Oczywiście nie spodobało mu się to ale nie okazywał tego. Zmusił mnie bym się z nim i jego kumplami kochała. Brutalnie mnie wykorzystali a potem wywieźli mnie do tego miasta i porzucili. Zostawił mnie bez niczego. Żeby przeżyć zaczęłam się żywić ludźmi z miasteczka i tak dawałam sobie radę. Co ja kurwa gadam, nie dawałam sobie rady - odrzuciła ręce na boki a po jej policzkach strumieniami zaczęły spływać łzy.
- Nie dam już nikomu Ciebie skrzywdzić dobrze? Musimy popracować nad Twoim pragnieniem krwi - powiedziałam twardym głosem.
- Nie Dreena, nie dam rady.
- Zobaczymy co się da zrobić. Najwyżej poprosimy kogoś o pomoc - przejechałam dłonią po jej ramieniu.
- Dobrze - szepnęła - A co się z Tobą stało? Jak tam w agencji? Iloma osobą skopałaś tyłek? - zaśmiałam się i pokiwałam głową.
- Nie masz pojęciu ile osób ona skrzywdziła - usłyszałam głos za moimi plecami.



czwartek, 22 sierpnia 2013

Rozdział "Komu teraz wierzyć?"

Po dłuższej rozmowie z wybranką Horacego wywnioskowałam, że ona jest naprawdę świetna. Miła i taka łagodna. Jest bardzo otwarta. Opowiedziała mi o sobie i o tym czym się zajmuje. Jest opiekunką osieroconych dzieci z magicznych rodzin. Teraz jestem pewna, że Horacy będzie z nią szczęśliwy. Siedziałam z nią na ławce i rozmowa wciąż się rozwijała.
- Jak bardzo jest zaawansowana Twoja choroba ? - Amelia zapytała mnie patrząc przed siebie.
- Nie rozumiem, jaka choroba ? - ściągnęłam razem brwi
- Anoreksja, przecież jesteś wychudzona - spojrzała mi prosto w oczy.
- Zdaje Ci się - zaśmiałam się cicho - Nie jestem chora.
- Jesteś tego pewna ?
- Tak jestem. Amelia pracowałam w organizacji gdzie codziennie miałam treningi i różne akcje. Nie miałam wtedy czasu na całe i zdrowe posiłki dlatego jestem teraz taka szczupła.
- Szczupła ? Dziewczyno jesteś wychudzona .
- Nie prawda - wywróciłam oczami.
- Dobrze ale ja mówię co widzę - powiedziała nakładając nogę na nogę.
- Miło się rozmawiało - wstałam z ławki - Do zobaczenia kiedyś - powędrowałam w stronę manekinów i przyjrzałam się im. Miały liczne nacięcia po nożach. Spojrzałam na pewna grupę chłopaków, którzy właśnie ćwiczyli rzuty w cel. Kiedy chłopak wypuścił nóż z ręki ruszyłam do przodu. W niecałej sekundzie znalazłam się tuż przy manekinie z nożem w ręce. Podrzuciłam nim go góry, bawiąc się nim.
- Kim ty jesteś, że dotykasz moje noże - warknął jeden chłopak podchodząc do mnie. Spojrzałam na rękojeść i zauważyłam wygrawerowane inicjały D.B.
- Nie ładnie tak warczeć na kobietę, która może Cię skrzywdzić - uśmiechnęłam się cwaniacko
- Nie będziesz nie pouczać - uniósł dłoń, w której pojawiła się kula ognia.
- Żartujesz sobie? Chciałam być tylko miła i poćwiczyć z wami - wywróciłam oczami - Nawet bez magii dałabym radę Cię pokonać więc lepiej wycofaj się by uniknąć upokorzenia - zaśmiał się i przysunął mi ogień bliżej twarzy - Złe posunięcie - chwyciłam dłonią jego kule i przełożyłam ją do swojej ręki po czym zamieniłam ją w wodę i z impetem rzuciłam go tym w twarz.
- Dawaj mała - syknął na co ja ścisnęłam pięść i wykonałam zamach. Zrobił szybki unik i odwzajemnił atak uderzając mnie pięścią w brzuch. Zgięłam się lekko po czym odrzuciłam głowę w tył i uśmiechnęłam się lekko. Rzuciłam się na niego naparzając pięściami jego twarz. Odpierał każdy mój atak uśmiechając się. Wykonałam zamach nogą i kopnęłam go w udo, przez co stracił równowagę. Szybko uderzyłam go w twarz po czym skoczyłam na niego, tym samym powalając go na ziemie. Przycisnęłam go swym ciałem i odrzuciłam moje brązowe włosy na bok. Mruknął coś pod nosem po czym przerzucił mnie na bok i wylądował na mnie. Usiadł na mnie okrakiem i ścisnął moje ręce nad moją głową - I co mam teraz z Tobą zrobić? Pewnie będę teraz miał siniaka na twarzy po Twoim ciosie.
- To nie mój problem - odparłam rozbawiona. Na co on puścił moje ręce.
- Może będziemy tak samo wyglądać - dotknął mojej twarzy. Po moim policzku rozszedł się palący dreszcz. Syknęłam i zamknęłam oczy - Pamiętasz? Bez żadnych mocy - przejechał palcem po moim policzku. Skupiłam się by zignorować palące uczucie i przeniosłam nas poza hale. Znaleźliśmy się w tym samym miejscu gdzie kiedyś razem z Joe i Jessicą wylądowałam. Machnęłam dłonią a chłopak momentalnie znalazł się pół metra ode mnie.
- Cholera to są chyba jakieś żarty?! - warknęłam rozglądając się - Dlaczego mi to robicie?! - wykrzyczałam znowu.
- Co jest? Dlaczego się tutaj znaleźliśmy? Kim ty jesteś? - chłopak zbliżając się do mnie. Zignorowałam go i ruszyłam przed siebie - Ty! Mówię do Ciebie! - krzyknął na mnie.
- Zamkniesz się na chwile? - odwróciłam się do niego a on spojrzał na mnie dziwnie - Co tym razem? - cofnął się parę kroków do tyłu.
- Za Tobą - powiedział cicho i wyciągnął swój nóż. Odwróciłam się szybko i ujrzałam przed sobą Eryka razem z bandą demonów.
- Piękne przywitanie - rozejrzałam się. Były ich dziesiątki a nawet setki.
- Wróciłaś - wyszeptał
- Nie na stałe - dodałam szybko. Odwrócił się do swoich niewolników i machnął ręką odprawiając ich wszystkich - Widzę, że się dorobiłeś.
- Co Cię tutaj sprowadza? I co się z Tobą stało? - dotknął mojego policzka - Poparzyłaś się w twarz?
- Zostałam wysłana na tydzień tutaj i nic mi się nie stało. Pamiętasz? Teraz pracuje dla organizacji - uśmiechnęłam się - Aaaa to jego sprawka - wskazałam palcem na mojego towarzysza.
- Jak to nic Ci się nie stało? Stoczyłaś się! - wykrzyczał - Jak ty wyglądasz? Co się stało z Twoimi włosami? I czy ty w ogóle jesz? - obrzucił mnie pytaniami po czym skierował się do chłopaka - A dla Ciebie kolego szacunek, bo bardzo ciężko jest ją zranić.
- Po pierwsze to stałam się silniejsza. Nikt mną już nie rządzi i nikt mi nie wchodzi na głowę. Co ma to tego wygląd? Trochę schudłam i włosy mam brązowe - westchnęłam - Tak jem - dodałam oburzona.
- Ja wam nie będę przeszkadzał - odwrócił się i ruszył.
- Nie tak szybko, nie masz nawet pojęcia gdzie jesteś - wskazałam na niego dłonią i w sekundzie znalazł się obok mnie.
- Dreena Jakszini nie może zmieniać koloru włosów! - krzyknął - To nie jest normalne nie rozumiesz?
- Jakszini? To ty jesteś tą, która opuściła wszystkich i uciekła? -wtrącił się chłopak
- Ja nie uciekłam! - krzyknęłam
- Jak to nie? Podobno wszystko Cię przerosło i wolałaś to zostawić innym na głowie - kontynuował.
- To nie Twój interes - syknęłam - Eryk wszystko jest dobrze ze mną. A to tylko włosy.
- Dreena to nie tylko włosy. Jakszini może mieć tylko blond włosy, wtedy jest czysta. Chyba, że... - urwał na chwile.
- Chyba, że zabiła człowieka - dokończył za niego chłopak. Nabrałam powietrza do płuc i zamarłam. Nie chciałam by ktoś się o tym dowiedział - Musiała to zrobić. Jeżeli legenda jest prawdziwa to wszystko się zgadza.
- Wszystko jest teraz jasne - mruknął Eryk - Legenda mówi, że pewna Jakszini nie poradzi sobie z magicznym życiem. Podda się innym i stanie się zabójczynią. Jej włosy zaczną czernieć i moc powoli zacznie ją zabijać.
- To brednie - powiedziałam niepewnie na co Eryk mnie przytulił.
- Jestem z Tobą pamiętaj o tym. Nieważne co by się działo to pomogę Ci - wyszeptał mi do ucha. Jego ciało zaczęło wydawać dźwięk trzepoczących skrzydeł i zamiast niego pojawiło się pełno latających robaków. Odskoczyłam szybko i skrzywiłam się.
- Czyli jesteś Dreena - wystawił do mnie dłoń - Dymitr. Cieszę się, że będę mógł Ci umilić czas aż umrzesz.
- Jeżeli się nie zamkniesz to poczujesz co to jest cierpienie młody dobrze? - warknęłam.


Dymitr 









Łapcie rozdział misiaczki moje najdroższe ; )


Mam małą prośbę.
Blog bardzo dużo stracił kiedy zrobiłam sobie przerwę i tutaj kieruje do was prośbę. 
Aby wszystkim miło się czytało a mi pisało to proszę o udostępnianie bloga.
Zależy mi na tym by więcej osób mogło docenić moje pisanie. 
Wystarczy, że wkleicie link bloga na jakiś portal typu facebook, twitter. 
To zajmuje mało czasu a tak wiele dla mnie znaczy. 




 Wasza Dreena ☺

Bardzo dziękuje ten garstce osób, które są ze mną mimo wszystko.