sobota, 30 listopada 2013

Rozdział "Teraz odpuść"

Poczułam przyjemny zapach kwiatów. Był delikatny i wprawiał mnie w odprężenie. Otworzyłam oczy i ujrzałam swoją mamę.
- Witaj kochanie - powiedziała uśmiechając się promiennie. Odwzajemniłam jedynie uśmiech i rozejrzałam się.
- Gdzie jesteśmy? - zapytałam podchodząc bliżej.
- Tu i tam. Tak naprawdę to nikt nie wie jak to nazwać, bo nikt nie ma pojęcia co to za miejsce.
- Co ja tutaj robię?
- Zawsze tak dużo pytań zadajesz - westchnęła cicho - Ostatnia królowa świata nadprzyrodzonych musi spotkać się z nową królową. Taka już tradycja - lekko uniosłam kącik ust w geście uśmiechu i przytaknęłam głową. Moja mama rozumiejąc, że nie mam zamiaru nic powiedzieć kontynuowała - Przed Tobą trudne zadanie. Jak tylko stąd wyjdziesz to zapomnisz o wszystkim. Będziesz musiała nauczyć się wielu nowych rzeczy. W tamtym świecie panują inne zasady i tradycje, których będziesz musiała się nauczyć. Twoje życie się właśnie zmieniło - zamilkła na chwile i szybko przyciągnęła mnie do siebie przytulając mocno - Tak Cię bardzo przepraszam. Nie takiego chciałam dla Ciebie życia. Miałaś mieć normalne życie, jako nastolatka. Poznać chłopaka, znaleźć pracę, założyć rodzinę mieć złe i dobre dni. Miałaś cieszyć się codziennością z osobami bliskimi a teraz? Naprawdę bardzo Cię przepraszam - odsunęła mnie od siebie i oddaliła się utrzymując miedzy nami odpowiednią odległość - Jednak nie po to się spotkałyśmy - ukłoniła się przede mną - Mirabello Montoja błogosławie Cię i Twoje królestwo, aby nigdy nie dotknęło Cię zło i żebyś dobrze sprawowała władzę.
- Mamo - szepnęłam - Przerwałam więź.
- Tak wiem kochanie - wyprostowała się i pogładziła mnie po ramieniu.
- To strasznie boli, miałam nic nie pamiętać - spojrzałam w dół - Nie tak miało być.
- Nie bój się, tylko jak uwolnisz się z tej bańki to zapomnisz wszystko - uśmiechnęła się lekko - Co jeszcze powinnam Ci powiedzieć - wydała z siebie cichy pomruk - To chyba wszystko, resztę istotnych rzeczy powiedzą Ci Twoi ludzie.
- Czy ja jestem gotowa? - zapytałam
- Tak kochanie jesteś - pocałowała mnie w czoło - Kocham Cię.
                   Znalazłam się w swoim domu. W swoim pokoju. Uśmiechnęłam się a w moim serduszku narodziła się nadzieja, że jednak może nie będę musiała zapominać, że może jednak nie muszę zasiąść na tronie. Usłyszałam ciche kaszlnięcie i ujrzałam przed sobą mężczyznę. Miał on uszy długie takie jak na filmach mają elfy.
- Królowo przejście już jest gotowe. Jest Pani gotowa? - skinął do mnie głową. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się lekko.
- To już? - spytałam rozglądając się.
- Królowo coś jest nie tak? - podążył za moim wzrokiem.
- Nie czuje się inaczej ani nic. Śpieszymy się czy mogę jeszcze coś zrobić? - spojrzałam na niego.
- Może Pani jedynie zmienić strój na bardziej odpowiedni i nic więcej.
- Szkoda. Co powinnam ubrać? - westchnęłam. Dziwnie się czułam kiedy on mi mówił królowo. Chyba powinnam zacząć się przyzwyczajać do tego. Facet wyciągnął z kieszeni dziwną rzecz. Był to jakby sopel lodu, podobny do tego co w zimne zwisają z dachów. Tylko, że o wiele krótszy i gruby. Jego jeden koniec był ścięty równo za to drugi koniec był ostro zakończony. Mężczyzna podszedł do moich drzwi od garderoby i przyłożył ostry koniec do drewna. Zrobił jakiś dziwny kształt i uśmiechnął się do mnie.
- Niech królowa sobie coś wybierze - uśmiechnął się do mnie i wyszedł z pokoju. Podeszłam do drzwi i otworzyłam je. To już nie była moja szafa. Nie było tam moich rozciągniętych ubrań po prostu nic nie było mojego. Ujrzałam mnóstwo ułożonych kolorystycznie sukien. Nie były to zwykłe suknie. Były długie, pięknie zdobione i wyglądały jak balowe. Rozejrzałam się po wszystkich.
- Muszę ubrać jakąś odpowiednią - powiedziałam sama do siebie - Nie może być ciemna ani z bardzo rzucająca się w oczy ale przecież jestem królową powinnam być w centrum uwagi - zaśmiałam się i zauważyłam piękną  jasno błękitną suknie, do tego wybrałam turkusowe szpilki i poszłam do łazienki. Przebrałam się i spojrzałam w lustro. Ujrzałam niesamowicie błękitne oczy. Zmieniły się także moje włosy. Nie były już ciemne blond tylko piękny aksamitny blond. Moje rysy twarzy zaostrzyły się ale wciąż były delikatne - Boże co się ze mną stało - szepnęłam. Wyglądałam jak inna osoba tylko, że wziąć byłam taka sama. Oszołomiona swoim wyglądem wyszłam i ujrzałam przed sobą tego mężczyznę.
- Królowo gotowa? - zapytał na co ja przytaknęłam głową.
- Może się pożegnać z bliskimi?
- Nie królowo już na to za późno - powiedział smutnym głosem - Powinniśmy już iść, czekają na Panią.
- Czyli to koniec? Nic już tutaj nie zrobię?
- Królowo przemiana została ukończona
- To czemu ja wszystko pamiętam? - przerwałam mu
- Bo pani wciąż jest w tym świecie - odparł i wykonał dziwny ruch tym przedmiotem. Za chwile pojawił się wielki okrąg czegoś. Nie wiedziałam co to jest - Przejście gotowe - wskazał na czarną plamę. Stanęłam przed tym i ostatni raz się obejrzałam.
- Wrócę jeszcze - szepnęłam i weszłam w ciemność.
                Jasne światło mnie oślepiło. Nagle wszystko stało się niczym. Czułam się pusta. Moje oczy przyzwyczaiły się do tego światła i ujrzałam przed sobą grupkę ludzi.
- Witamy królowo Mirabello - jakaś kobieta podeszła do mnie - Jest Pani zmęczona? A może głodna? - zapytała.
- Nie, nie dziękuje - odparłam i rozejrzałam się - Chciałabym żeby ktoś mi opowiedział wszystko co powinnam wiedzieć. Wszystkie najistotniejsze informacje, co powinnam robić jak się zachowywać, jakie mam obowiązki.
- Dobrze królowo ale teraz powinnaś przywitać się z ludem - przytaknęłam głową i ruszyłam za tą kobietą. Zaprowadziła mnie do wielkich szklanych drzwi w wskazała na nie dłonią - Proszę - pchnęłam drzwi i weszłam na balkon. Rozejrzałam się a moim oczom ukazałam się tłum. Wielki wiwatujący tłum. Uśmiechnęłam się i zaczęłam machać. Wykrzykiwali moje imię, skakali, śpiewali różne piosenki i machali mi. Poczułam się wspaniale. Zostałam zawołana przez kobietę. Zaprowadziła mnie do jakiegoś pokoju gdzie było tylko biurko i jakieś papiery. Wskazała na krzesło tuż za biurkiem i dotknęła blatu. Po chwili pojawił się wyświetlany obraz  - Tutaj królowo masz wszystko o swoim świcie. Gdybyś czegoś potrzebowała to wystarczy, że zaklaskasz - uśmiechnęła się do mnie i wyszła z pokoju. Jak ja się tutaj znalazłam? Co ja mam robić? Od czego zacząć? Z kim rozmawiać? Tak wiele pytań. Dotknęliśmy  oli zaczęłam wpisywać rożne hasła, które pomogą mi wszystko zrozumieć. Świat nadprzyrodzonych jest aż za bardzo rozwinięty. Miałam inny opis tego kraju. Stary, mało rozwinięty wszystko takie powolne i wieczne.
                Po paru godzinach szukania dowiedziałam się, że mam obowiązek pomagać moim ludziom. Również dostanę dziwną rzecz do rysowania run i przejść. I wiele innych zbędnych informacji. Niestety ale głód zaczął mi doskwierać. Wyszłam z pokoju choć wychyla nie powinnam. Pokierowałam się schodami w dół. Pierwsze piętro za mną. Doszłam do ogromnych drzwi i lekko je pchnęłam. Ujrzałam piękny ogród a na końcu niego wielka bramę dzielącą mnie o wsi? Miasta? Nie ważne dzielącą mnie od ludzi. Szybkim krokiem poszłam do bramy po czym szybko wyszłam z dworu. Zachowywałam się jak uciekinierka. Gdy tylko przekroczyłam bramę, chaos i całe miasto nagle zaczęło żyć. Ludzie wszędzie byli. Każdy rozmawiał, śmiał się i dokonywał zakupu przy straganach przy drodze. Rozejrzałam się dookoła i ujrzałam stragan z jedzeniem. Podeszłam powolnym krokiem i rozejrzałam się.
- Czy ty to.. - młody mężczyzna zaniemówił.
- Tak, tak spokojnie - uśmiechnęłam się - Jak Ci się pracuje? Brakuje Ci czegoś?
- Klientów - mruknął i rozejrzał się - Nie przepadają za wypiekami.
- Co ty na to, że kupię o Ciebie trochę - wskazałam na bułki - Ale zapłacę Ci później bo teraz nie mam pieniędzy.
- Królowa nie musi płacić - odparł szybko.
- To jest Twoja ciężka praca, musisz na tym zarabiać - uśmiechnęłam się i wzięłam koszyk po czym włożyłam do niego parę bułek i rogalików - Zapłacę za to wszystko na dniach. Uśmiechnął się do mnie i przytaknął głową. Odeszłam od straganu i poszłam dalej ulicą gryząc bułkę. Przepiękne miasteczko pomyślałam sobie.
- Mirabello! - usłyszałam męski głos. Odwróciłam się i ujrzałam grupkę osób biegnących w moją stronę. Kiedy dobiegli do mnie spojrzałam na nich pytająco - Królowo musisz wrócić do zamku. Trzeba wybrać dla Ciebie ochroniarza - przytaknęłam głową i pozwoliłam się prowadzić do zamku.
- Przepraszam ale macie jakieś pieniądze? - zapytałam nagle. Wszyscy wyciągnęli ze swoich kieszeni ich pieniądze. Chwyciłam w garść monety i podbiegłam do sprzedawcy, który dał mi pieczywo - Nie wiem czy tyle wystarczy ale proszę - wręczyłam mu monety.
              Siedziałam w fotelu kolejną godzinę przyglądając się to kolejnym kandydatom na mojego ochroniarza. Było ich mnóstwo. Do pokoju wszedł wysoki brunet. Uśmiechnął się do mnie po czym podał mi swoje papiery. Przekazałam je dalej.
- Proszę - odezwał się mój pomocnik - Pokaż co potrafisz - po 20 minutach sprawdzania go dostałam wiadomość, że on się im podoba.
- Dobrze co zrobisz jeżeli moje życie będzie zagrożone a będę kazała Ci bronić kogoś innego? - zapytałam go a jego czekoladowe tęczówki skupiły się na mnie.
- Moim zadaniem jest ochrona Ciebie królowo - odpowiedział szybko.
- Ale także musisz wykonywać moje rozkazy - kontynuowałam dalej.
- Za wszelką cenę będę Pani służył, gdy będzie trzeba oddam życie - odparł. Wymieniłam spojrzenia z moim pomocnikiem. Wstałam z fotela i podeszłam do mężczyzny - Gratulacje od teraz będziesz mi pomagał.
- Dziękuje to wielki zaszczyt - uśmiechnął się do mnie aż mi nogi zmiękły.
- Mam nadzieje, że nie będziemy mieli problemu z komunikacją między sobą.
- Jestem w pełni przekonany, że świetnie się dogadamy - odparł i wystawił do mnie dłoń - Lukas - przedstawił się a w moim ciele jakby zmieniła się nagle temperatura.
- Mirabella - odparłam, delikatnie ściskając jego dłoń - Ale pewnie już mnie znasz - zaśmiałam się cicho.
- Znam aż za dobrze - mruknął patrząc mi w oczy. Odwróciłam wzrok speszona - Królowo może poćwiczymy magie? - zaproponował. Uśmiechnęłam się i przytaknęłam głową. Odwzajemnił uśmiech i ruszył do drzwi. Podążyłam za nim ciągle wpatrując się w jego głowę. To nie był zwykły chłopak. Czułam to.
    Lukas:
             To była ona.
- Znam aż za dobrze - powiedziałem cicho ale chyba to usłyszała bo szybko odwróciła wzrok. Muszę być ostrożny by jej ponownie nie stracić - Królowo może poćwiczymy magię? - zaproponowałem na co ona jedynie skinęła głową. Ruszyłem przodem do jej pokoju. Jest jeszcze piękniejsza niż przedtem. Bolało mnie cholernie, że mnie nie pamięta. Jej ojciec zapomniał tak samo jak Prim i reszta. Dlaczego akurat ja muszę cierpieć? Ten ból, który jej towarzyszył przy łamaniu więzi musiał być okropny. Odwróciłem się i uśmiechnąłem się do niej. Moja piękna Dreena - Słucham? - zaśmiałem się cicho. Spojrzała na mnie jedynie i odwróciła wzrok. To nie ta sama osoba. Odebrali jej wszystko co miała. Dom, rodzinę, przyjaciół, wspomnienia i nawet godność bo musiała przerwać więź. Z jednej strony cieszę się, że może zacząć od nowa ale dlaczego akurat bez nas? Zatrzymałem się i stanąłem przed nią. Wyciągnąłem rękę i dotknąłem jej policzka. Poczułem niesamowite uczucie, jakby mała iskierka dotknęła mojego opuszka. Musiała to poczuć. Szybko odsunęła się ode mnie i spojrzała wzrokiem pełnym bólu, który po chwili zmienił się w złość.
- Masz dla mnie tylko pracować - warknęła.
- Przepraszam - odpowiedziałem wyraźnie po czym odwróciłem się z uśmiechem na twarzy i ruszyłem w stronę jej pokoju. Musi wciąż tam być. Nie odpuszczę dopóki Dreena nie wróci. To nie może być koniec. Jeszcze ja mam wspomnienia to nas trzyma, pomyślałem sobie i zamknąłem na chwile oczy.








Każdy rozdział, zdanie i słowo było dla mnie przyjemnością pisać. W dobrych i złych chwilach mogłam napisać rozdział i ukryć moje emocje. To co dla mnie zrobiliście jest niesamowite. W chwilach kiedy poddawałam się byliście ze mną. Mam nadzieje, że zainspirowałam was do pisania bądź czegoś innego.
Wiecie następuje taki moment, że trzeba zamknąć rozdział w życiu i zacząć od nowa. I to jest ten moment. Każdy z was osobna był dla mnie wielkim wparciem. Każdy komentarz i każde wyświetlenie przypominało mi, że nie jestem sama. Jesteście dla mnie bardzo ważnymi osobami bo każdy rozdział opowiada co się u mnie dzieje. Mali ukryci wirtualni przyjaciele. Jeszcze raz dziękuje wam.



Ostatni raz. 
Wasza Dreena ☺


poniedziałek, 4 listopada 2013

Rozdział "Zostanę..."

Miałam ochotę rzucić się na łóżko. Tak jak to robiłam zawsze. Podeszłam do niego i otarłam łzy z policzków. Zdecydowałam. Zostanę Mirabellą Montoją. Rozejrzałam się dookoła szukając czegoś czym mogę zająć myśli. Co ja robię? Nie mogę, nie chce ich zapomnieć ale muszę.
             Siedziałam z gabinecie ojca. Opiekun chodził nerwowo po pokoju z kąta do kąta. Miałam spuszczoną głowę i wysłuchiwałam jego przekleństw, które wypowiadał pod nosem.
- Nie wierze - warknął - Powtórz co zrobiłaś?! - krzyknął do mnie
- Przerwałam więź - szepnęłam.
- Nie! No nie wierze! - wydarł się machając rękoma - Bardzo bardzo źle. Dreena zaburzyłaś równowagę. Tak nie może być. Miłość to miłość. Szczęśliwa czy nie ale nie wolno jej przerywać. Będą tego konsekwencje.
- I już są - powiedziałam cicho.
- Jak to? - podszedł do mnie szybko
- On zapomniał a ja nie - burknęłam cicho.
- To nie wszystko. To za łagodna kara.
- Łagodna?! Nie masz pojęcia co przechodzę w tej chwili ani czułam podczas zerwała więzi.
- To dopiero początek. Źle zrobiłaś - położył dłoń na moim ramieniu - Współczuje Ci ale kochanie mogłaś się pierw do mnie z tym zwrócić.
- Nie mogłam tego znieść rozumiesz? Kocham go a on nie był gotowy na to bym go opuściła. Zostając królową zapomnę a oni nie. Oni będą cierpieć a ja nawet nie będę ich znała - zamilkłam na chwile - Ciebie też zapomnę. Nie będę pamiętała tego co dla mnie zrobiłeś ani kim dla mnie jesteś. To nie ma znaczenia, że Cię kocham. Zapomnę. Powinieneś zrozumieć bo sam kochałeś moją matkę. Byłeś jej miłością a ona Twoją. Co tak naprawdę się stało? Nigdzie nie piszą o tym.
- Twoja matka podjęła się by być królową. Oczywiście zapomniała o wszystkim. Ale nikt o tym nie wiedział, że jest w ciąży. Byłaś tak magicznym dzieckiem, że obudziłaś jej wspomnienia. Kiedy starostwo dowiedziało się o tym rozkazało pozbyć się problemu. Twoja mama oddała swoje życie byś ty mogła żyć. Poświęciła się uciekając z świata nadprzyrodzonych by oddać Ciebie w moje ręce.
- Pogubiłam się już we wszystkim. To co z moim bratem? Gdzie jest cała prawda? Kto jest moim ojcem? I kim ty jesteś? Byłam przekonana, że byłam dzieckiem, które nie może dać sobie rady ze światem nadprzyrodzonych dlatego zostałam wysłana tutaj. Moim ojcem jest demon i mam brata też demona.
- Skoro zapomnisz wszystko to co mi szkodzi. Wszystko zostało tak ustawione specjalnie pod Ciebie. Twoja mama była w ciąży. Tak jak mówiłem byłaś silnym dzieckiem i obudziłaś w mamie emocje. Zapragnęła do mnie wrócić ale nie mogła. Oddała mi Ciebie a sama popełniła samobójstwo - kiedy skończył mówić, siedziałam jeszcze chwile analizując to co powiedział. Uniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy.
- Chce przejść do końca przemianę, zostanę królową - powiedziałam twardo i wyszłam z jego gabinetu.
            Kolejny dzień. Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Normalny dzień. Umyłam się i wyszykowałam się na resztę dnia. Z szafy wyciągnęłam ubrania i zeszłam na dół. Zjadłam śniadanie i usiadłam przed telewizorem. Włączyłam jakieś bajki ale bardziej skupiłam się na przeglądaniu internetu na telefonie. Zerknęłam na telewizor. Leciała właśnie bajka Tom&Jerry.
- To są chyba jakieś żarty - szepnęłam do siebie. Wszystko mi przypomina o Lukasie. Głupia bajka, którą on uwielbia oglądać.
                     Mój ojciec wywiózł mnie i moich przyjaciół daleko poza miasto. Siedzieliśmy w ciszy. Każdy już wiedział co zrobiłam. Nikt nie był zadowolony z tego. Ten ich wzrok był okropny. Patrzyli na mnie jakbym coś zrobiła złego. Zerwałam tylko więź. Pozwoliłam mu być wolnym. Postąpiłam dobrze, tak sobie wmawiałam. Dojechaliśmy do jakiejś chatki w środku lasu. Wysiadłam z auta a za mną stanęli przyjaciele.
- Teraz nie ma odwrotu - powiedział ojczulek i ruszył pierwszy do domku. Odwróciłam się do reszty. Uśmiechnęłam się lekko by dodać każdemu otuchy.
- Nie musisz udawać - odezwał się Lukas - Już wystarczająco opiekowałaś się nami.
- Teraz my zajmiemy się Tobą - szepnęła i podeszła do mnie Jessica - Jestem z Tobą. Ty przygarnęłaś mnie i opiekowałaś się mną. Wytrzymałaś z moimi humorkami i moimi wymaganiami do krwi - przytuliła mnie mocniej.
- Dałaś radę przez te parę lat. Przeszłaś wszystko co złe a te dobre rzeczy utrzymywały Cię. Rozpoczynasz kolejny etap. Nie przejmuj się, że bez nas. Pomagałaś nam i nauczyłaś nas wiele pomimo, że tak niewiele nas łączyło na początku. Taka badziewna chwila na zwierzenia ale dziękuje Ci za wszystko - Prim szturchnęła mnie w ramię. Trzymałam się dobrze kiedy każdy po kolei mówił coś od siebie. Trzymałam emocje w sobie dopóki Lukas nie zaczął mówić.
- Dreena mamy tyle wspólnych wspomnień. Wspaniałych wspomnień. Jesteś wspaniałą przyjaciółką. Dziękuje Ci za wszystko co dla mnie zrobiłaś. Byłaś przy mnie i uczyłaś mnie co należy robić w każdej porypanej chwili - przytuliłam go by w końcu się zamknął.
- Idziemy? Czekają na mnie - powiedziałam nie czekając na odpowiedź i ruszyłam w stronę domku.
                    Leżałam na metalowym stole, przypięta skórzanymi pasami wokół rąk i nóg. Nad moją głową stała kobieta z twarzą całą w bliznach. Teraz nie ma odwrotu pomyślałam sobie.
- Wszyscy wyjść - powiedziała kobieta - Nie zważajcie na jej krzyki ani na różne odgłosy. Nie możecie wejść do tego pomieszczenia. Rozumiecie? - wszyscy przytaknęli. Prim podbiegła do mnie i pocałowała mnie w usta.
- To za Lukasa, na pewno zrobiłby to gdyby pamiętał Ciebie - szepnęła mi do ucha i wyszła z pokoju. Kobieta wylała na mnie jakiś olejek. Wypowiadała dziwne słowa, których nie rozumiałam. Zamoczyła dłoń w misce, w której był ten płyn. Przejechała palcami wzdłuż moich rąk. Nagle zaczęło mnie cało piec i poczułam jakby coś wypalało się na moim ciele.
- Pięknie, cudownie - kobieta paranoicznie wypowiadała te słowa. Uniosłam lekko głowę by spojrzeć co ona robi. Na moich rękach pojawiło się pełno różnych znaków. I ona je czytała - Wszystko dobrze idzie. Dokończ przemianę. Powiedz kim jesteś - szepnęła do mnie i położyła mi dłonie na policzkach.
- Jestem Mirabellą Montoją - powiedziałam cicho a w mojej głowie rozszedł się wielki ból. Pamiętam tyle, że ciągle powtarzałam, że jestem Mirabellą. Miałam ciemno przed oczyma a potem zrobiło się cicho. 
Rozdział krótki i strasznie opóźniony. 
Wiem wiem przepraszam. 
Po prostu chora jestem i mam dużo na głowie. 



Wasza Dreena ; )