Otworzyłam oczy i ujrzałam przed sobą twarz Lukasa. Uśmiechnął się szeroko i powiedział coś. Jego warki poruszyły się ale słów nie usłyszałam. Z jego twarzy zniknął uśmiech i wstąpił niepokój. Powiedział coś jeszcze po czym niepokój zmienił się w złość. Odszedł ode mnie i uderzył dłońmi białą ścianę. Rozejrzałam się dookoła i ujrzałam kroplówkę, która ciągnęła się tuż do mojej ręki. Przeraziłam się i jakaś lampeczka z urządzenia obok łóżka zmieniła kolor na czerwony. Lukas natychmiast zwrócił głowę w tym kierunku po czym pośpiesznie podbiegł do mnie. Pogłaskał mnie po głowie po czym wybiegł z sali. Po chwili ponownie go ujrzałam z paroma innymi osobami. Obce osoby zaczęły się kręcić obok mnie. Jakaś kobieta wymieniła mi kroplówkę a mężczyzna odchylił mi głowę do tyłu. Lukas chodził w kółko trzymając się za głowę i co chwile spoglądając w moją stronę. Po chwili podbiegł do łóżka a kobiety go odciągnęły. Po jego policzkach spływały łzy i szarpał się z kobietami. Mężczyzna w białym fartuchu spojrzał na mnie a po chwili naciągnął mi na twarz biały materiał.
- Czas zgonu 15:32 - usłyszałam donośny i szorstki głos faceta. Miałam biało przed oczami aż naglę wielki huk.
Przed oczami zobaczyłam mój pokój w Akademii i znalazłam się na podłodze. Uszczypnęłam się w dłoń by upewnić się, że nadal nie śnię. Podniosłam się z podłogi i wyciągnęłam walizkę spod łóżka. Podeszłam do szafy i wyrzuciłam wszystkie moje ubrania na podłogę. Wpakowałam staranie wszystko do walizki i zasunęłam zamek. Weszłam do łazienki i stanęłam przed lustrem. Spojrzałam w odbicie i nie ujrzałam uśmiechniętej i promieniującej szczęściem nastolatki tylko zniszczoną problemami dziewczynę, która ma już wszystkiego dosyć. Poprawiłam włosy i zatrzymałam wzrok na moich oczach w lustrze. Mój wzrok był pusty i bez żadnych emocji. Wyszłam z łazienki, chwyciłam walizkę i wyszłam z pokoju kierując się do schodów. Nie miałam pojęcia co ze sobą zrobić ale jedno wiedziałam, że muszę wrócić do domu. Tam gdzie wszystko się zaczęło. Zeszłam ze wszystkich schodów i wyszłam na dziedziniec.
- Dreena ... Już wiesz ? Gdzie uciekasz ? - usłyszałam głos dyrektorki. Odwróciłam się w jej stronę i uśmiechnęłam się blado.
- Do domu ! - uniosłam lekko ręce do góry - Z dala od tego wszystkiego ... - westchnęłam .
- Powinnam się do Ciebie zwracać księżniczko Mirabello ale jestem święcie przekonana, że nie życzysz sobie bym tak mówiła.
- Może Pani tak mówić - podeszłam bliżej do kobiety - Wiedziała Pani ? - bardziej stwierdziłam niż zapytałam - Dlaczego mi tego Pani nie powiedziała ?
- Nie mogłam. Nie byłam właściwą osobą. I nie znałam całej historii twojej rodziny - spuściła wzrok w dół.
- Zbyt wiele się dowiedziałam i nie daje rady. Muszę wrócić do domu ... Przepraszam ale mnie to wszystko przerasta.
- Rozumiem, droga wolna Mirabello. To twoje życie i twój wybór ale pamiętaj. Zawsze możesz wrócić do Akademii - pocałowała mnie w czoło i zniknęła. Podeszłam do walizki i chwyciłam ją mocno za rączkę. Zamknęłam oczy i powoli nabrałam powietrza do płuc.
- Poddajesz się ? - przerwał mi Horacy. Zignorowałam go i dalej próbowałam się skupić na tym by przenieść się do domu - Mówię do Ciebie księżniczko - otworzyłam natychmiast oczy i skarciłam go wzrokiem.
- Tak poddaje się ! Jestem słaba i przegrałam okej ?! To koniec ! - wykrzyczałam a on po prostu podszedł i przytulił mnie.
- Będzie dobrze. Dasz sobie radę - wyszeptał głaszcząc mnie po głowię - Nie przegrałaś, po prostu odsuwasz się na bok by nabrać sił dobrze ? - odsunął się lekko by spojrzeć mi w oczy. Uśmiechnęłam się lekko a po moich policzkach spłynęły łzy - Wiem, jest Ci ciężko - powiedział przyciszonym głosem i otarł mi policzki.
- Dziękuje - wyszeptałam a on odsunął się ode mnie - Nie wiem kiedy wrócę - odparłam i zamknęłam oczy - Będzie dobrze - powiedziałam sama do siebie i nabrałam maksymalnie powietrza do płuc. Poczułam lekkie ciepło i małą falę szczęścia a potem lekkie drgnięcie. Uśmiechnęłam się a potem otworzyłam oczy. Ujrzałam przed sobą moje wielkie łóżko. Rzuciłam się na nie i usłyszałam donośny śmiech mojego taty z dołu. Zbiegłam pośpiesznie po schodach i wpadłam do salonu.
- Tata ! - wydarłam się wyciągając do niego ręce.
- Dreena ? - rodzic spojrzał na mnie z wielkimi oczami. Rzuciłam się na niego i ściskając go mocno.
- Witaj Dreena - usłyszałam męski głos i momentalnie znalazłam się przy Lukasie. Usiadłam mu na kolanach i wtuliłam się w niego. Uścisnął mnie mocno i pocałował czule mnie w czoło.
- Co ty tu robisz ? Czemu nie jesteś w Akademii - tata mnie zapytał a moje ciało się momentalnie napięło. Zeszłam z Lukasa i usiadłam obok taty.
- Zbyt wiele kłamstw i tajemnic - odparłam i spojrzałam znacząco na tatę - Wiem wszystko - mruknęłam a po moich policzkach spłynęły łzy. Poczułam dziwne uczucie, które ciągnęło mnie w stronę Lukasa. Spojrzałam na niego. Miał spuszczoną głowę i dłonie wplątane we włosy - Co jest ? - zwróciłam się do niego.
- Dostałem propozycję łowcy w najlepszej organizacji łowieckiej - jego słowa mnie uderzyły jakbym została spoliczkowana.
- Dreena ... - tata dotknął mojego ramienia w celu otuchy.
- Jestem Mirabella - poprawiłam go oschle i ból przeszył moje nadgarstki. Krzyknęłam i ściskając pięści. Ból nie ustępował, jakby ktoś wrzątek wylał na moje nadgarstki.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tak więc już tylko jeden rozdział dzieli nas do 50 rozdziału.
Nie wiem czy dam radę dalej ciągnąć tego bloga.
Przykro mi jest to mówić ale czuje, że nie umiem już pisać.
Przedtem pisałam bo byłam szczęśliwa a teraz ?
Jest źle i nie daje rady.
Może wy mnie zmotywujecie albo pomożecie wymyślić kolejny rozdział.
W WAS POKŁADAM NADZIEJE.
Wasza Dreena ☺