wtorek, 28 sierpnia 2012

Rozdział XLV

- Myślałam że Jakszini jest trudniejsza do pokonania - powiedziała jakaś dziewczyna z pogardą w głosie. Woda uniosła mnie nad ziemią po czym plecami uderzyłam o ścianę. Otrząsnęłam się szybko i spojrzałam na nią. Była wysoką rudą dziewczynę, uśmiechała się szyderczo a naokoło niej unosiły się kule wodne.
- Uderzenie z zaskoczenia ? Nie ładne zagranie - syknęłam i machnęłam w jej kierunku dłonią. Spod ziemi wyrosły wielkie korzenie i oplotły ją całą. Odgarnęłam z twarzy moje blond loki i upewniłam się, że mam zapiętą bluzę. Podeszłam do niej i dotknęłam dłonią korzeni. Rośliny ścisnęły się mocniej a dziewczyna wydała z siebie cichy jęk.
- Panujesz nad ziemią ? - zapytała dysząc głośno. Zaśmiałam się cicho pod nosem i zignorowałam jej pytanie.
- Co chcesz ode mnie ? - palcem przejechałam po roślinach i lekko je rozluźniłam.
- Jestem z grupy Magnusa - wymamrotała wlepiając we mnie swoje szare oczy.
- Nie obchodzi mnie, kto jest twoim opiekunem - podniosłam lekko głos - Czemu mnie zaatakowałaś ? - przełknęła głośno ślinę i spuściła wzrok w dól.
- Jesteś młodą Jakszini i pomyślałam, że jak Cię pokonam to dadzą mi spokój.
- Kto Ci da spokój ? - chwyciłam za jeden korzeń i pociągnęłam go mocno. Korzenie powoli zsunęły się z niej uwalniając ją przy tym.
- Wszyscy - wyszeptała i opadła na ziemie - Jestem ich popychadłem, na całą Akademie musieli akurat mnie wybrać - uniosła głowę do góry i spojrzała na mnie.
- W której jesteś klasie ? - podałam jej dłoń i pomogłam jej wstać.
- Trzeciej ... Bardzo Cię przepraszam to było głupie ... Nie powinnam była.
- Nic nie szkodzi - odparłam szybko i przyjrzałam się jej uważnie - Już przez trzy lata Cię męczą ?
- Tak ...
- Dlaczego nic z tym nie zrobisz ?
- Nie mogę ...
- Ale nie powinnaś pozwalać by ktoś Tobą pomiatał - upewniłam się, że nadal w dłoni mam klucz.
- Gdybym była Jakszini nie musiałabym się tym przejmować ...
- Ale to nie ma znaczenia czym się jest. Masz moc i powinnaś jej używać do obrony - uśmiechnęłam się lekko by dać jej trochę otuchy.
- To nic nie zmieni. Przez trzy lata przyzwyczaili się, że jestem im uległa więc wytrzymam kolejne dwa lata i w końcu koniec udręki będzie - odwzajemniła mi uśmiech i rozglądnęła się dookoła.
- Jak chcesz - wzruszyłam ramionami - Zaprowadzisz mnie na 2 piętro ? Nie wiem jak tam dojść.
- Ale dzisiaj przecież oprowadzano was po szkole - zmarszczyła lekko czoło.
- Tak ale ja spędziłam ten czas w klinice bo nałykałam się wody z fontanny - zaśmiałam się cicho.
- To byłaś ty ? Szybko wiadomości rozniosły się o pływającej czarownicy w fontannie - zaśmiała się także i ruszyła w stronę niewielkich drewnianych drzwi - Szkoła podzielona jest na wiele sektorów - powiedziała i już wiedziałam, że spędzę noc na słuchaniu jej. Ruszyłam za nią i dorównałam jej kroku - Wszystko zaczyna się od podziemi, gdzie Akademia trzyma wszelkie stwory. Na parterze mieści się stołówka, biblioteka, kawiarnie, sala wojny i rozrywki. Na pierwszym piętrze ...
- Sala wojny i rozrywki ? - przerwałam jej a ona się zatrzymała i odwróciła do mnie. Stałyśmy przed wielkimi schodami prowadzącymi do góry.
- Wszyscy bardziej interesują się piwnicą ale skoro wolisz salę ... Tam odbywa się większość walk, można tam przychodzić parą i ćwiczyć moce.
- Jakoś potwory mnie nie kręcą - zignorowała moje słowa i ruszyła po schodach do góry. Poczłapałam za nią próbując nadążyć.
- Więc na pierwszym piętrze znajdują się salę od 1 do 513 - w końcu wdrapałam się na sam szczyt schodów i rozglądnęłam się po piętrze. Jeden ogromny korytarz z wieloma drzwiami tuż obok siebie - Teraz się pewnie zapytasz, gdzie te salę się mieszczą skoro drzwi są poustawiane nie dalej niż metr od siebie - wyprzedziła mnie z pytaniem i powoli rozumiałam dlaczego ją dręczą. Czułam się taka mała przy niej. Wydawało mi się, że ona wiedziała wszystko i znała odpowiedź na każde pytanie - Każda sala jest odrębnym portalem do wyznaczonego miejsca na ziemi - odparła i już wchodziła po kolejnych schodach. Chwyciłam się poręczy i niechętnie zaczęłam po nich wchodzić - A to jest drugie pięt... Ej ! Co taka powolna jesteś ? - zaśmiała się i założyła ręce na biodra. Spojrzałam na nią morderczym wzrokiem i doczołgałam się na drugie piętro.
- Oj cicho bądź - skrzywiłam się i oparłam plecami o jakieś drzwi.
- Po prawej stronie mieszkają chłopacy a po lewej dziewczyny - mówiąc dłonią wskazywała strony - Korytarz podzielony jest na trzy strefy. Pierwsza kończy się na dwudziestym pokoju i jest ona dla wybitnych. Pokoje są tylko dla dwóch osób - przytaknęłam głową by dalej mówiła - Potem do sześćdziesiątego pokoju dla juniorów, daje się tam uczniów, którzy po prostu są zwykli a pokoje są czteroosobowe. A trzecia strefa kończy się na osiemdziesiątym pokoju i tam są nienormalni czyli Ci którzy postępują źle ze swoimi zdolnościami, pokoje jednoosobowe - skoczyła mówić i napajałam się tą ciszą do czasu. Drzwi gwałtownie się otworzyły i wpadłam do pokoju. Upadłam na podłogę i otworzyłam oczy. Ujrzałam nad sobą zaspaną twarz chłopaka. Uśmiechał się od ucha do ucha. Po chwili wyciągnął do mnie dłoń i pomógł mi wstać. Chłopak był ubrany w same bokserki a umięśniony brzuch kusił by dotknąć.
- Dreena ? - zszokowana spojrzałam na Leo, jednak po chwili uśmiechnęłam się i wzruszyłam ramionami - Dobrze nie pytam - zaśmiał się. Staliśmy tak chwile patrząc się na siebie jednak ogarnęłam się i wyszłam z jego pokoju.
- Przepraszam jeśli Cię obudziłam - odparłam w końcu
- Nic się nie stało - jego ciemno brązowe oczy powędrowały na moje nogi - Powinnaś częściej pokazywać swoje nogi kochana - uśmiechnął się łobuzersko i przybliżył do mnie.
- Powinnam już iść - odparłam szybko.
- Ale jak chcesz możesz zostać - złapał mnie za dłoń kiedy chciałam już iść.
- Jestem zmęczona Leo, sam wiesz że miałam trudny dzień - próbowałam jakoś wywinąć się z tej sytuacji chociaż chętnie zostałabym sam na sam z nim. Puścił moją dłoń i oparł się o framugę.
- Który to twój pokój ? Pewnie dostałaś albo 20 lub 17.
- 15 - zmrużyłam lekko oczy i ziewnęłam.
- Dobra uciekaj mała spać - zaśmiał się i rozczochrał mi włosy - Co ty taka mokra ? - zmarszczył lekko czoło.
- Zaatakowała mnie czarownica wodna - westchnęłam. Zaśmiał się kręcąc głową.
- Powoli zaczynam się przyzwyczajać, że przyciągasz kłopoty - szturchnęłam go lekko i spojrzałam przez ramię na rudą dziewczynę.
- Ja muszę iść - pocałowałam go w policzek zaskakując siebie samą tym. Podeszłam do niej. Uśmiechała się lekko.
- Widzę, że pierwszy dzień a ty już największe ciacho w pierwszych klasach wyrywasz - zaśmiała się.
- Ja mam chłopaka - odparłam.
- Kieruj się lewą stroną do swojego pokoju - uśmiechnęła się do mnie i ruszyła wzdłuż korytarza.
- A jaki ty masz pokój ? -
- 46 - odparła i pobiegła zostawiając mnie samą. Ziewnęłam kolejny raz i pokierowałam się do 15 pokoju. Chwyciłam za klamkę i weszłam do wielkiego kremowego pokoju. Dwa wielkie łóżka po przeciwnych stronach pokoju, jedna wielka komoda i czerwony puchaty dywan na środku. Podążyłam w stronę łóżka i zastałam z nim dziewczynę. Pomimo panującego mroku dostrzegłam bladą cerę i długie brązowe włosy. To musiała być Prim ale nie byłam pewna więc nie rzuciłam się na łóżko tylko grzecznie poczłapałam do drugiego łóżka. Położyłam się na nim i poczułam się ciężka. Oczy same mi się zamknęły i zasnęłam w długo oczekiwany sen.





^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^

Przypominam o konkursie :


KONKURS

Każdą osobę zainteresowaną proszę aby przestała mi proponowane zdjęcie Horacego.
Oczywiście zdjęcie musi pasować do opisu faceta więc to utrudnia całe zadanie. 

Ale mam nadzieje, że parę osób wyślę zdjęcia tak więc powodzenia.

Zdjęcia proszę wysyłać na : dreena@op.pl 


HORACY

"Mężczyzna na około 20 lat. Czarne włosy do ramion i zielone oczy. Ciemna cera i muskularna budowa  zalicza go do najbardziej pożądanego samca w Akademii"

Okej myślałam że opis wyglądu Horacego będzie dłuższy ale jakoś mi nie wyszło to.
Najważniejsze chyba wypisałam a jak nie to kochani musicie poszukać w opowiadaniu.

CZEKAM NA ZDJĘCIA DO 2 WRZEŚNIA 



Wasza Dreena ☺



poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Rozdział XLIV

- Jak się czujesz ? Jestem dyrektor Kimona Fitz - odparła lekko zachrypniętym głosem i usiadła na krześle tuż obok mojego łóżka - Niewielu uczniów ma okazję w pierwszy dzień zobaczyć naszą klinikę - uśmiechnęła się ukazując śnieżno białe równe żeby.
- Już dobrze - odwzajemniłam jej uśmiech - Ze mną to nigdy nie wiadomo - zaśmiałam się pod nosem.
- Doszły mnie słuchy, że jesteś początkową Jakszini - z jej twarzy zszedł uśmiech - Szczerze to myślałam, że będziesz brunetką jak każda poprzednia Jakszini - przejechała dłonią po moich blond lokach.
- Mój tata ma czarne włosy a mama była brunetką więc sama nie wiem czemu mam blond włosy - wzruszyłam ramionami.
- Och tak słyszałam o twoim Ojcu - przerwała na chwile po czym uśmiechnęła się do mnie - To niesamowity mężczyzna, bardzo wiele robił dla starszyzny - dodała i wstała z krzesła - Spałaś ponad 5 godzin i nie miałaś okazji poznać osób ze swojej grupy ... Dlatego jutro będziecie mieli wolny dzień i wybierzecie się wspólnie na miasto z Majorem Magnusem i Majorem Horacym.
- Dziękuje bardzo i spróbuje nie wpakować się w kolejne kłopoty - odparłam a dyrektorka zaśmiała się.
- Oj kochana czuje, że twoim powołaniem jest wpakowywać się w kłopoty - ponownie się zaśmiała i wyciągnęła do mnie dłoń - Pokażę Ci pewną osobę - chwyciłam ją za dłoń i zsunęłam się z łóżka.
- Jestem w samej bieliźnie - skrzywiłam się lekko.
- Nie martw się, wszyscy już śpią - spojrzała na mnie przez ramię i pociągnęła mnie w stronę drzwi.
- Gdzie pani mnie prowadzi ? - ciągnęłam się za nią oglądając się na boki. Korytarze były pięknie zdobione. Na każdej ze ścian widniał jakiś wzór z czterech żywiołów. Dodarłyśmy do jakiegoś wielkiego obrazu. Był ogromny i przedstawiał piękną dziewczynę. Patrzała przed siebie i uśmiechała się delikatnie. Jej brązowe loki opadały na jej ramiona i kończyły się tuż pod piersiami. Lekkie rumieńce na twarzy dodawały jej jeszcze większego uroku. W pewnym momencie poruszyła się i znalazła się w dolnym rogu. Jej błękitne oczy były wlepione we mnie.
- To jest Mirabella Montoja - powiedziała Kimona i uśmiechnęła się do mnie.
- Myślałam że zaginęła jak była dzieckiem - odparłam wpatrując się w dziewczynę. Była identyczna co ja. Różniłyśmy się tylko kolorem włosów.
- Bo tak było, ale za pomocą magii ożywiliśmy jej zdjęcie i mogliśmy oglądać jak dorasta - kątem oka spojrzałam na dyrektorkę, uśmiechała się lekko a jej oczy spoczywały na dziewczynie z obrazu.
- Nie rozumiem - wymamrotałam - To Mirabella żyje ?
- Nikt nie wie co się z nią stało - westchnęła i spojrzała na mnie - Ale patrząc na Ciebie mogłabym przypuszczać, że to ty jesteś zaginioną księżniczką - podeszła do mnie i skierowała moją twarz w stronę obrazu.
- Nie mogłabym być księżniczką, mój tata to zwykły pisarz a mama była Jakszini - westchnęłam i przejechałam dłonią po ramie obrazu.
- Dreena świat kryje wiele tajemnic, zdziwiłabyś się że nawet najbliżsi kryją najczarniejsze tajemnice - wyszeptała. Mirabella przyłożyła dłoń do obrazu i uśmiechnęła się do mnie.
- Co Pani chce przez to powiedzieć ? - przyłożyłam dłoń do dłoni z obrazu.
- Mówię tylko, że powinnaś bardziej zainteresować się swoim pochodzeniem - oderwała moją dłoń i skarciła mnie wzrokiem.
- Chce Pani mi coś powiedzieć ? - zapytałam niepewnie i stanęłam naprzeciwko niej.
- Jeszcze nie - wyszeptała i spojrzała na coś za mną - Powinnaś się jasno wyrazić, że nic nie czujesz do Majora Horacego bo powoli on robi sobie nadzieje - puściła mi oczko i znikła za nim zdążyłam coś powiedzieć.
- Co ty tutaj robisz ? - na moich ramionach poczułam ciepły materiał. Spojrzałam na ubranie i zdałam sobie sprawę że Horacy oddał mi swoją bluzę - Czemu nie jesteś w lecznicy ? - otulił mnie bardziej bluzą i naciągnął mi na głowę kaptur.
- Już idę ... - chciałam się odwrócić ale zatrzymał mnie. Spojrzałam na niego lekko zaskoczona.
- Przepraszam Cię - spojrzał mi oczy - Przepraszam Cię za to, że naskoczyłem na Ciebie wtedy i przepraszam Cię, że zignorowałem, że napiłaś się tej wody - wyrzucił to z siebie patrząc niepewnie na mnie. Uśmiechnęłam się delikatnie i przytuliłam go delikatnie.
- Widzisz przepraszanie nie jest aż takie trudne - odsunęłam się od niego i spojrzałam na obraz - Czuje, że każdy ukrywa przede mną coś ważnego - powiedziałam cicho.
- Masz racje - wymamrotał Horacy - Starszyzna zakazała wszystkim mówić o tym.
- To ty też wiesz ? Super widzę, że wszyscy są wtajemniczeni oprócz mnie - odparłam zrezygnowała.
- Dreena uwierz nie chcesz znać prawdy - wsunął mi w dłoń jakiś mały metalowy przedmiot - Przysięgnij mi, że nie będziesz próbowała się dowiedzieć o co chodzi.
- Nie Horacy to jest związane ze mną i muszę się dowiedzieć co to - otworzyłam dłoń i ujrzałam błękitny kluczyk - Jeśli nikt mi nie powie to sama to wyciągnę z kogoś - westchnęłam.
- Ale ja Cię ostrzegałem, skutki tego będą ogromne - wzruszył ramionami - 2 piętro 15 drzwi po lewej ... Pamiętaj po lewej bo po prawej stronie także jest 15 ale tam mieszkają chłopacy dlatego pamiętaj, że po lewej - poprawił mi bluzę i odszedł. Stałam tak chwile wpatrując się w Mirabellę. Jednak moje zajęcie przerwało uderzająca o ścianę kula lodu. I kolejna przeleciała obok mnie uderzając w ścianę. Nie zdążyłam się odwrócić bo kula lodu uderzyła mnie w nogę przyprawiając mnie o wielki ból. Udałam na ziemie i wielka fala lodowatej wody poleciała na mnie z góry.




 




*****************♥*****************

KONKURS

Każdą osobę zainteresowaną proszę aby przestała mi proponowane zdjęcie Horacego.
Oczywiście zdjęcie musi pasować do opisu faceta więc to utrudnia całe zadanie. 

Ale mam nadzieje, że parę osób wyślę zdjęcia tak więc powodzenia.

Zdjęcia proszę wysyłać na : dreena@op.pl 




Wasza Dreena ☺

sobota, 25 sierpnia 2012

Rozdział XLIII

*J E S S I C A*
- Patrz uśmiecha się, to dobry znak - odparłam nachylając się nad śpiącą Dreeną. Kiedy usłyszałam całą historię co się wydarzyło musiałam ja szybko zobaczyć. Dreena nie należała do osób, które dobrze przeżywają rozstania. Może znałam ją ledwie tydzień ale wiedziałam że jest bardzo kruchą osobą.
- To wszystko moja wina - usłyszałam szept Horacego - Gdybym ją przeprosił do niczego by nie doszło - spojrzał na mnie a potem skierował wzrok na Dree.
- Tak masz racje to twoja wina - pogłaskałam ją po dłoni - Ale było minęło - dodałam i uśmiechnęłam się do niego.
- Było minęło ? Widziałaś jej minę ? Miała ochotę mnie zabić - przeczesał dłońmi włosy i poczułam w jego głosie ból.
- To wszystko przez fontannę, przecież słyszałeś że nałykała się wody a na czarownice to jak śmierć w płynie - wyszeptałam - Jesteście kwita, ona przez Ciebie mogła umrzeć a ty zostałbyś zabity przez nią - wzruszyłam ramionami a na jego twarzy pojawił się mały uśmiech.
- Ja muszę iść, ponieważ zostawiłem dzieciaki same z Magnusem - powiedział wstając z krzesła - Powiedz jej, że byłem - pocałował ją w czoło i ruszył do wyjścia. Usadowiłam się wygodniej na krześle i położyłam głowę na jej brzuchu.
- Jestem przy Tobie - wyszeptałam i zamknęłam oczy.
*D R E E N A*
Siedziałam pośród wysokich drzew. Byłam cała umazana w błocie a słońce niemiłosiernie grzało mnie w twarz. Oparłam się o drzewo i spojrzałam w górę. Niebo było zachmurzone a świecącego słońca nie mogłam ujrzeć.
- Cześć śliczna - usłyszałam znajomy mi głos. Momentalnie się uśmiechnęłam szeroko i spojrzałam na Dawida.
- Co znowu miałam umrzeć ? - podeszłam do niego. Był ubrany w długą białą szatę a na twarzy jak zawsze gościł łobuzerski uśmiech.
- Dreena mówiłem, że masz bardziej dbać o siebie - pogładził mnie dłonią po policzku
- Próbowałam ale ...
- Nie żadne ale - przerwał mi nieładnie - Od Eryka trzymaj się daleko, może skrzywdzić Cię. On wie coś i chce to użyć przeciwko Tobie - nawinął sobie na palca kosmyk moich włosów.
- Co masz na myśli ? - zapytałam niepewnie.
- Nic - uśmiechnął się lekko - Ale proszę Cię następnym razem nie zadzieraj ze śmiercią.
- Myślisz, że to specjalnie robię ? - zaśmiałam się cicho
- Obserwując Ciebie to sądzę, że dla Ciebie to łatwizna umierać - zaśmiał się również i odgarnął moje włosy na prawy bok. Spojrzał mi w oczy i lekko spoważniał - Przepraszam Cię, że nie ma mnie przy Tobie - chwyciłam go za dłoń i uśmiechnęłam się lekko.
- Nie przepraszaj mnie - powiedziałam cicho i spojrzałam w jego piwne oczy - Ciesze się, że mogę Cię dotknąć i rozmawiać z Tobą.
- Jak się trzymasz ? - zlustrował mnie wzrokiem - Widzę, że nie zbyt dobrze.
- Wszystko się sypie - wymamrotałam i spuściłam wzrok - Jest coraz gorzej ... Tata pojechał pisać książkę ... Musiałam znowu opuścić dom ... Zostawiłam bliskie mi osoby ... Po prostu szkoda słów - skończyłam mówić i spojrzałam mu w oczy. Wpatrywał się we mnie i słuchał uważnie. Brakowało mi kogoś, kto wysłuchałby mnie.
- Masz dopiero 16 lat Dree musisz wykorzystać ten czas - przyłożył wskazujące palce do moich kącików ust i uniósł je delikatnie zmuszając mnie do uśmiechu - Jesteś stworzona do wielkich rzeczy i osiągniesz wiele tylko po prostu ciesz się a wszystko ułoży się dobrze - pocałował mnie w czoło.
- To nie jest takie łatwe jak wszystko wokół jest negatywne - westchnęłam.
- Nie marudź tylko żyj i nie pozwól by ktoś niszczył twoje szczęście - zaśmiał się i spojrzał w niego - Już czas na twój powrót.
- Kocham Cię - przyłożyłam czoło do jego ust i pocałował mnie ponowie.
- Ja Ciebie także kocham - powiedział i pchnął mnie do tyłu. Poleciałam wyciągając ręce by go złapać ale Dawid, drzewa i wszystko wokół się rozmyło. Zamknęłam oczy i leciałam aż w końcu upadłam na coś miękkiego. Otworzyłam oczy i ujrzałam Jessici głowę leżącą na moim brzuchu. Jej brązowe oczy wpatrywały się we mnie. Uśmiechnęła się szeroko i zaczęła skakać naokoło mojego łóżka. Podparłam się na łokciach i wpatrywałam się w Jessice. Wykonywała komiczny taniec szczęścia piszcząc przy tym. Śmiała się kręcąc w kółko a jej brązowe włosy wirowały za nią. Zaśmiałam się i rzuciła się na mnie. Przytuliła mnie mocno i ścisnęła moje dłonie.
- Już nigdy więcej Cię nie opuszczę - powiedziała śmiejąc się - Musimy iść na zakupy i kupić Ci nowy telefon - wcisnęła się pod kołdrę obok mnie uśmiechając się szeroko - Będę miała przechlapane jak ktoś zauważy, że leżę w łóżku dla chorych - wybuchłyśmy śmiechem a obok nas znalazła się ta sama starsza kobieta co przemawiała na dziedzińcu. Patrzała na nas surowym wzrokiem ze skrzyżowanymi rękoma pod piersiami. Tupała jedną nogą o podłogę i a jej klatka piersiowa w ogóle się nie poruszała. Przeszły mnie dreszcze a Jessica natychmiast zeszła z łóżka.





~~~~~~~~~~
Czuje się coraz lepiej i piszę coraz to nudniejsze rozdziały
Niestety ale moja wena popada w depresje
Tak więc przepraszam was i mam nadzieje lepsze rozdziały wrócą .


MOI CZYTELNICY SĄ NAJLEPSI  

Wasza Dreena ☺

piątek, 24 sierpnia 2012

Rozdział XLII

Lekkie szturchnięcia obudziły mnie ale nie miałam siły otworzyć oczy. Ponownie próbowałam powrócić do krainy morfeusza ale na darmo, ponieważ ciągle ktoś mnie szturchał.
- Zostaw mnie - syknęłam. Szturchnięcia nasiliły się. Nie wytrzymałam i otworzyłam oczy - Czego ? - warknęłam i spojrzałam na lekko speszoną twarz Horacego.
- Chciałem Cię przeprosić - wymamrotał pod nosem i spuścił głowę w dół.
- Zachowujesz się jak dziecko, które nawet nie umie przeprosić - rozejrzałam się pod samochodzie i zadałam sobie sprawę że siedzę w nim sama z Horacym. Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam wielką szkołę identyczną jak w fotografii, którą mi wysłali. Spojrzałam na niego oczekując jakiegokolwiek słowa lub nawet spojrzenia bo nadal miał głowę spuszczoną - Wystarczyło by zwykłe przepraszam - westchnęłam i wysiadłam z samochodu. Wyciągnęłam z bagażnika moją walizkę i szybkim krokiem powędrowałam do wielkiej bramy. Gdy tylko pod nią stanęłam wyskoczyło dwóch mężczyzn ubranych w zbroje. Robiło się coraz zabawniej. Zmierzyli mnie wzrokiem po czym spojrzeli na siebie.
- Księżniczka Mirabella Montoja ? - odparł niższy mężczyzna.
- To niemożliwe - wymamrotał drugi mężczyzna i szturchnął swojego kumpla. Zaczęli między sobą rozmawiać jakby mnie tutaj nie było. Rozejrzałam się dookoła próbując jakoś zając się czymś. Byli tak pochłonięci rozmową na mój temat i Mirabelli że nawet nie zauważyli że zaczęłam przed nimi machać dłońmi.  Ten niższy zawzięcie twierdził ze jestem Mirabellą za to wyższy facet przeczył wszystkiemu i mówił że jestem tylko trochę podobna do niej ale to niemożliwe.
- Eeem przepraszam że przerywam wam pogawędkę na mój temat ale chciałabym wejść do środka - momentalnie odwrócili się do mnie i uśmiechnęli się głupio.
- Mówię Ci to ona - odparł szybko niższy.
- Imię, nazwisko i pochodzenie - spojrzał ostrym wzrokiem na swojego niższego kumpla po czym uśmiechnął się do mnie - Przepraszam Cię za niego ale niestety nic go nie zmieni.
- Dreena Smith Czarownica Jakszini - powiedziałam a ten niższy wykonał skok i zapiszczał.
- Mówiłem ! Mówiłem ! - krzyczał w kółko i skał naokoło mnie i swojego kolegi.
- Zamknij się to tylko zbieg okoliczności - wyższy warknął na niego - Jestem Tom a mój podniecony kolega to Greg - przejechał dłonią po bramie. Pod jego dotykiem brama poruszyła się jak tafla wody - Witamy w Akademii Jakszini - wskazał mi poruszającą się część bramy. Chwyciłam walizkę za rączkę i niepewnie wkroczyłam zza bramę. Znalazłam się na wielkim dziedzicu. Był kształtu koła i cały z kamienia. Naokoło niego rozkładały się wielkie łuki z kamienia, po których wiły się rośliny. Cały dziedziniec był wyłożony z kamienia a fontanna na środku dawała przepiękny urok temu miejscu. Jednak tego uroku nie mogłam dostrzec bo panował wielki chaos. Pełno ludzi przekrzykiwało siebie, inni biegali poszukując czegoś za to kolejni stali w grupkach i rozmawiali głośno. Wszyscy mieli ze sobą bagaże. Przecisnęłam się przez tłum i usiadłam na murku otaczającym fontannę. Wyciągnęłam telefon i ku mojemu zdziwieniu żadnych wiadomości od taty lub od kogokolwiek. W pewnym momencie usłyszałam kogoś krzyk a potem razem z telefonem wpadłam do fontanny a za mną osoba która mnie pchnęła. Najdziwniejsze w tym wszystkim było że fontanna nie miała dna. Musiałam podpłynąć do rzeźby kobiety. Wdrapałam się na nią i spojrzałam na sprawcę.
- Przepraszam - odparł szybko chłopak i podpłynął do mnie. Podparł się mojej nogi by utrzymać się na wodzie - Naprawdę przepraszam - uśmiechnął się do mnie i cała złość ze mnie znikła tak samo jak mój telefon - Nie chciałem, przepraszam Cię - ciągle powtarzał te słowo przepraszam i przepraszam.
- Dobrze - przerwałam mu - Serio już nie przepraszaj - zaśmiałam się pod nosem.
- Odkupie Ci telefon, przepraszam - odparł słodkim głosem.
- Nie musisz i tak miałam zmieniać telefon - uśmiechnęłam się życzliwie a on to chyba źle odebrał, ponieważ z łatwością wszedł na rzeźbę i usiadł obok mnie.
- Jestem Leo - wystawił do mnie dłoń i spojrzał mi w oczy. Czarny odcień jego oczu mnie pochłonął.
- Dreena - odparłam nieśmiało i uścisnęłam ledwo jego dłoń ponieważ ześlizgnęłam się z rzeźby i wleciałam do wody.
- Dreena ! - usłyszałam swoje imię i już nawet nie miałam ochoty na wyjście z wody.
- Co teraz odzyskałeś mowę ?! - wydarłam się i wspięłam się na murek. Horacy już na mnie czekał.
- Uspokój się i marsz się wysuszyć - wysyczał do mnie. Spojrzałam do niego i uśmiechnęłam się kwaśno.
- Sam się uspokój - odwróciłam się do niego plecami i wycisnęłam wodę z włosów.
- Dreena to jest Major Horacy przystopuj trochę - zwrócił się do mnie Leo. Wzruszyłam ramionami na odpowiedz. Niechętnie odwróciłam się do niego ponownie.
- Opiernicz rozumiem ale żeby duma nie pozwalała przeprosić - westchnęłam i rozejrzałam się dookoła. Chwyciłam walizkę i przecisnęłam się przez ludzi.
- Proszę o uwagę - odparła starsza kobieta a jej głos rozniósł się po całym dziedzińcu - Za chwile opiekunowie podzielą was w grupy po czym udacie się powoli do środka Akademii w celu przydzielenia pokoi - uśmiechnęła się do nas. Wyglądała zwyczajnie. Siwe włosy, zmarszczki i zachrypnięty głos. Zwykła starsza pani. Pewnie też śmierdziała jak starsza osoba.
- Dreena ! - Horacy mnie zawołał i niechętnie poszłam do niego. Stał pośród ludzi na około w moim wieku - Skoro jesteśmy już wszyscy to możemy zacząć - spojrzał na wszystkich po kolei. Stała nas garstka, sześć osób w tym ja - Ja jestem Major Horacy i od dzisiaj przez kolejne 5 lat będę waszym opiekunem - odparł a dwie dziewczyny zachichotały. Miały czerwone włosy i nie należały do szczupłych.
- Kiedy zajęcia sportowe się zaczynają ? - zapytał jakiś chłopak. Stanęłam na palcach by zobaczyć kto to.
- Dopiero na drugim roku - odparł Horacy a chłopak cofnął się do tyłu obok mnie. To był Leo - Dobrze za chwile powinien do nas dołączyć kolejny opiekun ... Właśnie idzie - doszedł do nas Magnus czyli że gdzieś w pobliżu musiała być Prim - Ma ktoś jakieś pytania ?
- Tak - odparłam pewnym siebie głosem a wszystkie pary oczy zwróciły się na mnie - Gdzie jest mój wampir ? - ciche szepty momentalnie się rozniosły po naszej grupie.
- Nie widziałem wampira od kiedy się zatrzymaliśmy - oznajmił Magnus.
- Zgubiliście głodną wampirzyce ? - odparłam kpiąco i skrzyżowałam ręce pod piersiami. Magnus uważnie mi się przyjrzał po czym podszedł do mnie i spojrzał mi w oczy - Łapy precz ode mnie !
- Czemu nie poszedłeś z nią do Rode ? - Magnus z oburzeniem zwrócił się do Horacego - Wasze prywatne sprawy to co innego, tutaj chodzi o jej zdrowie - warknął na niego i pogłaskał mnie po głowie.
-  Nie dotykaj mnie ! - odsunęłam się gwałtownie i wpadłam na Leo. Przywarłam do niego plecami po czym objął mnie ramionami.
- Pójdziesz ze mną ją odprowadzić do  Rode ? - Magnus spojrzał pytająco na Leo.
- Jasne - odparł Leo i poczułam jak opiera brodę o moją głowę. Po chwili znalazłam się na jego rękach i szedł ze mną za Magnusem. Weszliśmy do szkoły i poprowadził nas do końca korytarza. Otworzył przed nami złote drzwi po czym wszedł do środka.
- Witajcie - przywitała nas wysoka blondynka - Co my tu mamy hmm ... - podeszła do mnie a Leo mnie postawił na ziemi - Czemu nikt z nią nie przyszedł wcześniej ?! - wydarła się i pociągnęła mnie za dłoń w stronę złotej kozetki - Jest agresywna ? - spojrzała przelotnie na Magnusa po czym jej wzrok znalazł się ponownie na mnie. Jej złote oczy uważnie się mi przyglądały.
- Zazwyczaj nie ale teraz jej się zdarza - oznajmił Magnus. Blondynka wstrzymała na chwile oddech po czym położyła dłonie na moich ramionach.
- Omnia erunt bene- odarła spokojnym głosem po czym jej dłonie zjechały po moich piersiach a po chwili znalazły się na brzuchu po czym jej zjechały jeszcze niżej do talii a potem do połowy ud. Stałam i pozwałam by obca kobieta mnie dotknęła. Po chwili zrobiło mi się zimniej, ponieważ stałam jedynie w bieliźnie.
- Co do cholery ? - wymamrotałam pod nosem po czym wykrzywiłam usta.
- Spokojnie - wyszeptała do mnie. Położyła mnie na złotej kozetce - Gdzie jest jej opiekun ? - zapytała surowym głosem - W tej chwili ma się tutaj znaleźć a wy macie stąd zniknąć - przyłożyła mi do czoła coś mokrego i poczułam się dziwnie spokojna ale także zła - Opowiedz mi co się wydarzyło - wyszeptała mi do ucha po czym uniosła coś nade mną. Było to dość długie i złote. Palący się koniec zwróciła ku mojemu gołemu ciału. Świeczka, tak to wyglądało jak świeczka. Krople wosku kapały na mój brzuch. Z każdą kroplą czułam wielki ból. Zaczęłam się dusić ale opowiedziałam jej historię z fontanną. W czasie kiedy opowiadałam jej ona cały czas lała na mnie wosk. Bólu już nie odczuwałam ale za to czułam wielką ulgę i spokój.
- Wzywałaś mnie Rode ? - do pokoju wkroczył dumnym krokiem Horacy.
- Wiesz że możesz zostać zawieszony - językiem zgasiła świeczkę i wyrzuciła ją do złotego kosza -  Takie zachowanie nie ujdzie Ci płazem - mina Horacego mówiła że nie był zadowolony. Nie dość że ja go dręczę to jeszcze teraz miał kłopoty.
- Nic się nie stało - usiadłam na kozetce a kawałek wosku odleciał z mojego ramienia - Był na mnie zły .
- Jest twoim opiekunem i to jego zadanie zadbać o twoje zdrowie - związała mi włosy w kitkę.
- Zawiodłem i to już nigdy się nie powtórzy Madame Rode, przepraszam.
- Nie mnie zawiodłeś i nie mnie powinieneś przepraszać - odparła i wskazała na mnie - To ją zawiodłeś kiedy Cię potrzebowała - przełknęłam ślinę i wstałam z łóżka. Zdrapałam wosk z brzucha, rąk i nóg po czym rozejrzałam się za moimi ciuchami.
- To nie ma znaczenia - westchnęłam - Pogodziłam się z tym, że mam takiego opiekuna i nie oczekuje od niego że będzie o mnie dbał - uśmiechnęłam się lekko i zrobiło mi się słabo. Usiadłam na łóżko i schowałam twarz w dłoniach.
- Najbliższa doba będzie najtrudniejsza - blondynka powiedziała troskliwym głosem - Będzie miała ataki złości, nie będzie mogła oddychać i będzie widziała okropne rzeczy, których nasze oczy nie zobaczą - pogłaskała mnie po głowie - Nie może zostać sama, ponieważ może popełnić samobójstwo lub zrobić komuś krzywdę.
- Robi się coraz ciekawiej - mruknęłam pod nosem i wstałam z kozetki - Chciałabym moją walizkę i wampira - spojrzałam na Horacego - Dziękuje Ci - uśmiechnęłam się do blondynki. Przytuliła mnie i wsunęła karteczkę w dłoń.
- Słyszałeś ? Zaprowadź ją do pokoju i upewnij się że będzie dzieliła go z wampirzycą - odparła surowym głosem. Zrobiło mi się ciemno przed oczami i poczułam że tracę grunt pod nogami. Zmusiłam się do otworzenia oczu i spojrzałam na Horacego. Miałam ochotę go zabić, nawet nie mam pojęcia dlaczego. Uniosłam dłoń do góry a potem wszystko działo się tak szybko. Horacy leżący na podłodze, blondynka przytulająca mnie, jacyś mężczyźni w pokoju, potem coś zimnego na mojej głowie i ciemność.




~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Czuje się okropnie i gdybym nie zaczęła pisać rozdziału wczoraj to chyba nigdy by nie powstał.
Nie mam siły nawet otwierać oczu i strasznie się czuje.
Nie miałam kiedy się rozchorować T.T


NAJLEPSZE CZYTELNICZKI NA ŚWIECIE TO TE KTÓRE CZYTAJĄ POD OSŁONĄ CIENIA 

środa, 22 sierpnia 2012

Rozdział XLI

  10 godzin drogi autostradą dawało się we znaki. Podczas tej podróży dowiedziałam się, że tajemniczy przystojniak za kierownicą to Magnus. Miałyśmy już dosyć tej podróży. Jessica siedziała u mnie w miejscu gdzie trzymam nogi a Prim uderzała głową w zagłówek kierowcy.
- Daleko jeszcze ? - odparła Prim i na chwili przestała uderzać głową.
- Tak a zwłaszcza że samochód się przed nami zatrzymał- odpowiedział jej Magnus i zahamował przed samochodem.
- Tyłek mnie cały boli od siedzenia i siku mi się chce - wtrąciłam się
- Znowu siku ? Przecież niedawno zatrzymywaliśmy się - powiedział Horacy
- 6 godzin temu - odparłam chórem razem z dziewczynami.
- Nie wytrzymam tutaj dłużej ! - wykrzyczała Prim i wysiadła z samochodu
- W tej chwili wsiadaj ! - wydarł się za nią Magnus
- A ty co mój ojciec ? - zaśmiała się i weszła na dach samochodu.
- Ooo stary współczuje Ci naukę z nią - powiedział Horacy a Magnus spojrzał na niego błagającym wzrokiem - Nie nie ona jest twoja. Nie będę się z nią użerał za Ciebie - poklepał Magnusa po ramieniu.
- Dlaczego my stoimy ? - przechyliłam się do przodu między ich fotele. 
- Czekam aż tamten samochód ruszy - westchnął Magnus i zgasił silnik po czym wyszedł z samochodu - Ubieraj się ! - usłyszałam jego krzyk i razem z Jessicą wybuchłyśmy śmiechem.
- Daj spokój opalam się !
- Jest po 1 w nocy ! Złaź z tego dachu ! - usłyszałam jak zeskakuje z samochodu a po chwili wsiadła do niego w samej bieliźnie z ubraniami w ręce. Zaraz po niej wsiadł Magnus i odpalił silnik i ruszył kawałek.
- Może chcecie się czegoś napić ? - spojrzała Prim na mnie i Jessice porozumiewawczo. Sięgnęła do torebki  i wyciągnęła butelkę wody i soku pomarańczowego. Otworzyłyśmy okna obok siebie by zapach wódki nie rozniósł się po samochodzie. Podałam butelkę Jessice a ona wzięła dużego łyka po czym się skwasiła oddając mi butelkę. Upiłam łyka wódki i poczułam jak gardło zaczyna mnie piec. Przekazałam butelkę Prim i napiłam się soku. Opróżniłyśmy połowę butelki litrowej śmiejąc się i przekrzykując nawzajem. Prim była najbardziej wcięta i widziała wszytko podwójnie, za to Jessica przeholowała z alkoholem i źle się czuła
- Co wam tak wesoło ? - odwrócił się do nad Horacy a my wybuchłyśmy śmiechem.
- Nie twój interes przystojniaczku - wybełkotała i głośno czknęła. Wybuchnęłam śmiechem a Prim wtuliła się w moje piersi - Dreena kręcisz mnie - wyszeptała do mnie i pocałowała mnie w dłoń.
- Nie dobrze mi - wymamrotała do mnie Jessica. Jechaliśmy ponad 140 na godzinę wyboistą drogą. Spojrzałam na nią i wiedziałam że zaraz stanie się najgorsze.
- Zatrzymaj się ! - wydarłam się a Magnus zahamował gwałtownie. Otworzyłam drzwi i wypchałam w ostatniej chwili Jessice. Kiedy tylko znalazła się poza samochodem zwymiotowała. Wyszłam z samochodu i nachyliłam się nad nią. Chwiejąc się lekko na boki podtrzymałam jej włosy.
- Dziękuje - wyszeptała i oparła się o samochód plecami
- Jak ja się cieszę że nie wypiłam tak dużo jak wy - powiedziałam trochę ściszonym głosem i uśmiechnęłam się szeroko.
- Mamy wodę ?
- Tak Prim mogłaby ... - spojrzałam przed uchylone drzwi. Prim ledwo siedziała - Dobra Prim nie mogłaby ale mamy chyba jeszcze pozostałości po soku - wzruszyłam ramionami. Otworzyłam szerzej drzwi, weszłam do samochodu i usłyszałam krótkie kaszlnięcie. Spojrzałam w tamtym kierunku i zobaczyłam że Magnus trzyma naszą butelkę. Szybko chwyciłam sok i wyszłam z samochodu czym prędzej a za mną on i Horacy.
- Myślałyście że wam to na sucho wyjdzie ? - obaj skrzyżowali ręce na klatce piersiowej. Podałam Jessice sok i związałam jej włosy w kitkę.
- No wyszło by gdyby nie pewne wydarzenie - zaśmiałam się razem z Jessicą. Spiorunowali nas wzrokiem i rzucili butelkę gdzieś na pobocze.
-  Hej ! To było moje ! - wydarła się Prim i wyleciała z samochodu. Upadła prosto pod nogi chłopaków i wybuchła niekontrolowanym śmiechem - Jakie piękne dziewczynki - wybełkotała. Magnus chwycił ją za ramiona i postawił do pionu.
- Księżniczko myślałem, że jesteś bardziej odpowiedzialna - odparł Horacy a Prim zwymiotowała prosto na Magnusa. Odepchnął ją od siebie z obrzydzeniem wypisanym na twarzy. Pod wpływem popchnięcia Prim straciła równowagę i spotkała się z ziemią. Z samochodu za nami wybiegł mężczyzna i podniósł Prim.
- Powinieneś się swoją dziewczyną zajmować. Widzisz w jakim jest stanie - powiedział nieznajomy i poczułam lekką falę mdłości. Rozejrzałam się dookoła i zmusiłam Jessice by wsiadła do samochodu.
Magnus prowadził rozmowę z nieznajomym który nadal trzymał Prim. Spojrzałam ukradkiem na samochód faceta. Siedział jeden chłopak obok kierowcy a tuż za nim jedna dziewczyna i dwóch chłopaków. Coś było nie tak i dlaczego tylko ja to zauważyłam.
- Dobrze dziękujemy - wyparowałam szybko - To ja się nią zajmę - chwyciłam Prim za dłoń i pociągnęłam ją lekko do siebie. Mężczyzna spojrzał na mnie i nie dostrzegłam w jego oczach nic podejrzanego. Pociągnęłam ją jeszcze raz i w końcu ją puścił. Rzuciła mi się na szyje mrucząc jak kot. Uśmiechnęłam się pod nosem i zmusiłam ją by wsiadła do samochodu. Jessica podała mi chusteczki nawilżające. Zamknęłam drzwi i podeszłam do Magnusa. Po mino że był cały w wymiocinach to nadal był zabójczo przystojny.
Podałam mu chusteczki i zdałam sobie sprawę że tamten mężczyzna nadal stoi obok naszego samochodu.
- Dziękujemy za pomoc ja już z moim kolegą porozmawiam na temat traktowania kobiet - Horacy zwrócił się do nieznajomego. Mężczyzna uśmiechnął się lekko a z jego samochodu wysiedli dwaj mężczyźni.
- Dreena do samochodu - wyszeptał do mnie Horacy. Widząc że nie mam zamiaru nigdzie się ruszać wepchnął mnie na miejsce kierowcy. Niechętnie zamknęłam za sobą drzwi. Rozejrzałam się po masce rozdzielczej i znalazła przyciski od okien. Pozamykałam wszystkie okna i z wielkim trudem także zamknęłam wszystkie drzwi. Nie mogłam o czym rozmawiają poza samochodem. Widziałam tylko otwierające się buzie i Magnusa, który miał ściśnięte pięści. Nawet nie wiem skąd pojawiło się więcej ludzi. Oparłam się czołem o szybę by widzieć więcej. Zobaczyłam Eryka, który wpatrywał się we mnie. Mdłości nasiliły się. Mężczyzna, który podniósł Prim miał obok siebie sześciu kolegów z bardzo widocznymi czerwonymi otoczkami naokoło oczu. Obok Eryka stała dziewczyna demon, która trzymała kurczowo jego dłoń i jego pięciu kumpli w tym dwóch zwykłych ludzi, którzy mieli na szyjach znaczne rany po ugryzieniach.
Uchyliłam lekko szybę i usłyszałam napływ przekleństw. Eryk pstryknął palcami i wszystkie strzygi zamilkły.
- Mówiłem Ci Dreena, że jeszcze się spotkamy - odparł wesołym głosem i puścił dłoń tamtej dziewczyny. Zamilkł na chwile po czym uśmiechnął się do mnie - Nie wyjdziesz się przywitać ?
- Nie wychodź ! - krzyknął Horacy a za nim pojawiły się cztery demony, które mocno go przytrzymały. Jeden z demonów ukazał swoje kły i zatrzymał je tuż przy szyi Horacego.
- Błagam was nie wychodźcie dobrze ? - odwróciłam się do dziewczyn - W stacyjce są kluczyki jakby coś to uciekajcie - wyszeptałam do nich i wyszłam z samochodu. Usłyszałam za sobą zamykający się zamek.
- Witaj - ukłonił się przede mną Eryk.
- Daruj sobie - syknęłam i położyłam dłonie na biodrach
- Słyszałem że dostałaś się do Akademii - wskazał palcem na Magnusa. Tak samo jak z Horacym, demony unieszkodliwiły go i jeden z nich zatrzymał swoje kły przy jego szyi.
- Widzę że znalazłeś sobie nowych poddanych - odparłam ignorując jego wypowiedź.
- Po tym jak wykończyłaś moje demony musiałem sobie sprawić nowych - westchnął - Musiałem być przygotowany na nasze spotkanie Dreena.
- Nie pamiętam żeby Ci się przedstawiała - powiedziałam a on podszedł bliżej mnie.
- Bo tego nie zrobiłaś - odpowiedział mi szybko - Mało istot wie że istniejesz i to utrudniało moją pracę w poszukiwaniu informacji o Tobie.
- Czemu sam nie przeszedłeś ? Boisz się czegoś ? - uśmiechnęłam się lekko i zrobiłam krok bliżej niego.
- Musiałbym być głupcem żeby przyjść samym do Ciebie.
- I tak jesteś głupcem, że ponownie chciałeś się ze mną zobaczy - odparłam szorstkim głosem
- Ale tym razem jestem bardziej ubezpieczony - wskazał na Horacego i Magnusa - Ostatnim razem udało Ci się uwolnić bliskich i nas pokonać ale tym razem nie będzie tak łatwo.
- I jesteś pewny że tym razem tego nie zrobię ?
- Jeszcze nie wiem na co Cię stać ale sądzę że ponownie stracę wielu ludzi - podszedł do mnie bardzo blisko .
- To po co ta cała szopka ? - powiedziałam spokojnym głosem a on obdarzył mnie uwodzicielskim uśmiechem.
- Mówiłem że chce porozmawiać - spojrzał na mnie błękitnymi oczami z czerwoną otoczką.
- Porozmawiać ? - zakpiłam
- Gdybyś wiedziała ile nas łączy to wtedy także chciałabyś rozmawiać - zmarszczyłam lekko czoło i odsunęłam się od niego.
- Nic nas nie łączy, a zwłaszcza nic nie łączy mnie z demonem - syknęłam i machnęłam dłonią w kierunku Horacego. Demony trzymające go gwałtownie się od niego odsunęły krzycząc głośno. Po chwili głowy demonów oderwały się od ich szyi. Horacy nawet nie spoglądając na martwe ciała rzucił się na demony trzymające Magnusa. Odsunęłam się jeszcze od Eryka. Spojrzałam na Horacego i uniosłam go w powietrze.
Machnęłam dłonią w kierunku Magnusa a demony naokoło niego straciły głowy. Uniosłam go w powietrze tak samo jak Horacego.
- Przestań - wyszeptał do mnie Eryk
- Dlaczego ? Sam zacząłeś - odpowiedziałam mu i ponownie machnęłam dłonią wykańczając pozostałe demony. Wskazałam dłonią na dziewczynę i powstrzymałam się przed jej zabiciem.  Spojrzał za siebie po czym skierował wzrok na mnie.
- Ją zostaw - odparł błagalnym głosem - Dostałaś to czego chciałaś. Masz swoich przyjaciół i zabiłaś demony.
- Dlaczego nic nie robisz ? Nawet nie próbujesz walczyć - przyciągnęłam mocą do siebie tamtą dziewczynę.
- Co by to dało ? - wzruszył ramionami - Jesteśmy sobie równi Dreena. Walka pomiędzy nami była by męcząca a i żadne z nas by nie wygrało - dotknęłam palcem czoła dziewczyny i zmusiłam ją by klękła przede mną.
- Próbuje Cię zrozumieć Eryk ale nie potrafię - odparłam wpatrując się w dziewczynę. Położyłam całą dłoń na jej czole i uderzyłam w nią fala mocy. Krzyczała i rzucała się próbując uciec. Cierpiała i to bardzo.
- Przestań ! - wykrzyczał wpatrując się w dziewczynę. Zabrałam dłoń z jej głowy i przyłożyłam jeden palec.
- Mam dosyć tej zabawy ! - wydarłam się i chwyciłam dziewczynę za włosy. Pociągnęłam ją do góry i rzuciłam nią w Eryka - Czego chcesz ode mnie ?!
- Mówiłem porozmawiać - ukucnął obok dziewczyny i przytulił ją do siebie.
- Jakoś w to nie mogę uwierzyć - syknęłam i opuściłam Magnusa i Horacego na ziemię.
- Jeszcze będziesz chciała rozmawiać Dreena - odparł gładząc dziewczynę po plecach - Dowiesz się w swoim czasie czegoś co zmieni Cię. Tak bardzo Cię to zaboli że odsuniesz od siebie wszystkich bliskich. Dla mnie ta chwila będzie najpiękniejszą bo odniosę zwycięstwo nawet nie ruszając palcem - pomógł podnieść się dziewczynie z ziemi - Ale pamiętaj jedno ja chciałem rozmawiać - spojrzał na mnie smutnym wzrokiem po czym wsadził dziewczynę do samochodu i odjechał.
- O co mu chodziło ? I dlaczego go nie zabiłaś ? - Horacy chwycił mnie za raniona i potrząsnął mną. Spojrzałam na niego i wyrwałam się z jego uścisku - Mogłaś go zabić ! I dlaczego tego nie zrobiłaś ?! - wydarł się na mnie a Magnus podszedł do niego próbując go ode mnie odciągnąć.
- Daj spokój - szepnął do niego Magnus - Ciesz się że jesteś cały.
- Mogła go zabić ! Rozumiesz ?! Ten demon niszczy świat magiczny a ona nic nie zrobiła ! - stałam osłupiona i pozwalając by Horacy zbeształ mnie z błotem potrząsając mną. Powydzierał się na mnie robiąc mi wyrzuty że nie zabiłam Eryka. A w między czasie Magnus próbował go uspokoić. Horacy potrząsał mną wbijając mi palce w ramiona. Nie broniłam się. Pozwoliłam by wypuścił swoją złość na mnie.
- On zabił moją rodzinę ! Całą rodziną ! Zabił ludzi, na których mi zależało - na początku krzyczał ale potem jego krzyk powoli zmieniał się w szept - A ty nic nie zrobiłaś - wyszeptał i spojrzał na mnie.
- Ty też nic nie zrobiłeś ! Mogłeś spróbować walczyć ! Ale po co ? Przecież Dreena jest Jakszini niech ona wszystkim się zajmie ! Tak samo z łatwością mogłeś zabić demony, które Cię trzymały ! Mogłeś się bronić ale nic nie zrobiłeś ! Dlaczego ?! No powiedz dlaczego !? - wydarłam się. Nie wytrzymałam za bardzo bolały mnie jego słowa.
- Powinniście się cieszyć że żyjecie - wcisnął się między nas Magnus - Dreena ma racje mogliśmy walczyć. Nic nie zrobiliśmy żeby jej pomóc nie powinieneś mieć do niej pretensji - Horacy powiedział coś pod nosem po czym poszedł do samochodu. Magnus odwrócił się do mnie i spojrzał na mnie z troską w oczach.
- Nie musisz nic mówić, wiem zawiodłam - wymamrotałam i spojrzałam w dół.
- Nie Dreena, nie zawiodłaś - odparł szybko i chwycił mnie za podbródek. Uniósł lekko moją twarz do góry - Powinnaś być z siebie dumna pokonałaś te demony z łatwością i nie przejmuj się nim. Przejdzie mu i Cię przeprosi.
- Nie ważne po prostu jedźmy - powiedziałam cicho i weszłam do samochodu. Kiedy tylko wsiadłam dziewczyny zaczęły się we mnie wpatrywać. Nie chciałam o tym rozmawiać. Przyłożyłam głowę do szyby i zamknęłam oczy z nadzieją że reszta podróży minie szybko. Poczułam się strasznie zmęczona i chciało się płakać. Zignorowałam swoje uczucia i skupiłam się na mijających nas samochodach.






~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tra tra tra traaaaaaaaaaaaaaa !
Rozdział trochę nudny .
Ale i tak mam nadzieje że wam się spodoba . 
Więc miłego czytania . 



KOCHAM WAS MOJE CZYTELNICZKI
DZIĘKI WAM POWSTAJĄ ROZDZIAŁY

Jak myślicie dlaczego Eryk powiedział, że coś go łączy z Dreena ?

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Rozdział XL

Horacy rzucił się na mnie z obnażonymi kłami. Spanikowałam. Przecież Horacy nie może mnie zaatakować. W ostatniej chwili machnęłam dłonią i przygwoździłam go do ściany.
- Co ty odwalasz !? - wykrzyknęłam a on oderwał się od ściany i ponownie się na mnie rzucił. Jego pięść powędrowała to mojej twarzy. Ból przeszedł cały mój lewy policzek. Odleciałam do tyłu i zatrzymałam się na biurku. Nie zdążyłam nic zrobić a Horacy ponownie się na mnie rzucił z pięściami.
- Broń się ! - wysyczał przez zęby i uchyliłam się przed uderzeniem. Rzuciłam się na kolana i poraczkowałam pod jego nogami. Wstałam na nogi i pobiegłam na koniec pokoju.
- Co ty robisz ?! - wydarłam się zła. Wskazałam na niego palcem a po chwili uniósł się nad podłogą i uderzył plecami o sufit. Mocą zatrzymałam go u góry i upewniłam się że tym razem nie uwolni się - Porąbało Cię !? Co jest z Tobą nie tak ?! Uderzyłeś mnie ! - wydzierałam się i za każdym razem unosiłam dłoń a Horacy uderzał głową o sufit.
- Przestań już ! - wydarł się a ja zatrzymałam dłoń - Nie znoszę mojej roboty - syknął pod nosem i spojrzał na mnie - Pokonałaś mnie więc odstaw mnie - powiedział spokojnym głosem. Uderzyłam ostatni raz nim o sufit i puściłam go. Z impetem uderzył o podłogę robiąc przy tym wielki huk. Podeszłam do niego i ukucnęłam tuż obok jego głowy. Chwyciłam go za podbródek i skierowałam jego twarz w moim kierunku.
- To za mój policzek - przymknęłam oczy i uderzyłam w niego wielką falą mocy. Chwycił się za głowę krzycząc z bólu. Zabrałam dłoń z niego przy tym przerywając zadawane mu męki.
- Musiałaś ? - burknął do mnie i wstał z podłogi. Również wstałam odruchowo odsuwając się od niego - Przepraszam Cię ale takie są procedury szkolenia jeśli dostaniesz się do Akademii.
- Procedury szkolenia ? - mruknęłam pod nosem do siebie - Uderzyłeś mnie do cholery ! Jeśli tak ma wyglądać nauka tam to ja się wypisuje ! - podeszłam do Lukasa i ujęłam jego twarz.
- Przepraszam Cię Dreena ale musiałem - podszedł do mnie i położył dłoń na moich plecach - Obudzi się za jakąś godzinę z wielkim bólem głowy - spojrzałam na niego morderczym wzrokiem. Uniósł ręce do góry i odsunął się ode mnie - Dlaczego mnie zaatakowałeś ? - wymamrotałam i położyłam sobie głowę Lukasa na kolanach.
- Dostałaś się do Akademii więc musieliśmy sprawdzić czy jesteś w stanie się sama obronić i to nam ułatwi przydzielenie Cię do grupy - rozłożył się na moim łóżku podkładając ręce pod głowę. Zmierzyłam go wzrokiem i uśmiechnęłam się blado.
- Oberwałam po twarzy ponieważ dostałam się do szkoły, super - zmarszczyłam lekko nos i pogłaskałam Lukasa po głowie.
- Przed Tobą 5 lat treningów ze mną - uśmiechnął się do mnie złośliwie i puścił mi oczko.
- To będę miała okazję żeby Ci dokopać - odgryzłam się mu.
- Żebyś się nie zdziwiła kto komu nakopie - zaśmiał się a moja cierpliwość zaczynała się kończyć.
- Dobra pokonałam Cię możesz już sobie iść - burknęłam
- Jestem twoim opiekunem, jesteś na mnie skazana - zaśmiał się i podszedł do mnie. Wystawił mi przed nos swój zegarek - O 15:00 będę czekał pod domem księżniczko masz być już spakowana - pogłaskał mnie po głowie i poszedł na balkon.
- Spakowana ? Na co ?
- Dostałaś się do Akademii, jutro Cię zabieram - odparł i skoczył poza barierki. Wpatrywałam się w miejsce   gdzie jeszcze niedawno stał Horacy aż Lukasa głowa drgnęła. Pomogłam mu usiąść i oparł głowę o moje ramię.
- Jak się czujesz ? - odparłam głaszcząc go po policzku.
- Dobrze tylko głowa mnie boli - mruknął pod nosem - A ty ? Stało Ci się coś ?
- Nie - odparłam szybko - Albo tak, Horacy uderzył mnie - dodałam przypominając sobie o bólu jaki mi zadał Horacy prawym sierpowym.
- Zabije Go - warknął pod nosem
- On jest moim opiekunek - powiedziałam niepewnie. Lukas spojrzał na mnie a potem skierował wzrok przed siebie.
- Kiedy jedziesz ?
- O 15:00 - mruknęłam i wstałam z podłogi. Wyciągnęłam telefon z torebki i spojrzałam na godzinę, 4:36 - Czyli mamy około 10 godzin i 24 minuty - usłyszałam jego westchnięcie a po chwili zaczął się ubrać. Podszedł do mnie i spojrzał mi w oczy.
- Przyjdę o 14:30 pożegnać się - mruknął i wyszedł z mojego pokoju. Stałam tak chwile zaskoczona a potem popędziłam za nim. Zbiegłam po schodach i wybiegłam z domu. Zatrzymał się tuż za ogrodzeniem i spojrzał na mnie. Uśmiechnęłam się delikatnie a na jego twarzy zagościł także uśmiech. Podbiegłam do niego i rzuciłam mu się w ramiona. Wtuliłam się głową w jego tors i objęłam go wokół brzucha. Po chwili położył swoje ręce mi na ramiona i mnie lekko przytulił.
- Ja nie chce się żegnać z Tobą - wyszeptałam i uniosłam głowę lekko do góry by na niego spojrzeć.
- Dreena to jedyna okazja żebyś mogła się szkolić musisz tam pojechać - pocałował mnie w czoło i odsunął się ode mnie.
- Nie chce Cię zostawiać - odparłam i ponownie chciał się do niego przytulić ale mnie zatrzymał.
- Musisz - uśmiechnął się do mnie i poczułam się jak dziecko, któremu odebrali zabawkę. Chciałam krzyczeć, płakać i każdego bić żeby tylko odzyskać zabawkę. Ujął dłońmi moją twarz i złożył na moich ustach krótki pocałunek.
- Zobaczysz jeszcze będziesz ze mną chodził do Akademii - powiedziałam stanowczo.
- To niemożliwe. Ja już nie mogę tam chodzić bo odrzuciłem zaproszenie - wzruszył ramionami i musnął moje usta.
- Dla mnie nie ma niczego niemożliwego - uśmiechnęłam się i musnęłam parę razy jego wargi. Wsunął swoje dłonie w moje włosy i pocałował mnie namiętnie. Odwzajemniłam pocałunek przydłużając go.
- Do zobaczenia słońce o 14:30 - mruknął i odszedł tak po prostu nawet nie oglądając się za siebie. Pobiegłam do domu i wpadłam do pokoju Jessici. Rzuciłam się na jej łóżko tym samym ją zwalając z niego.
- Co kurr ... - warknęła pod nosem patrząc na mnie morderczym wzrokiem.
- Nie bluzgaj - zaśmiałam się i wciągnęłam ją spowrotem na łóżko - Dostałam zaproszenie do Akademii - uśmiechnęłam się szeroko.
- Gratulacje ! - wydarła się i mocno mnie przytuliła - Boże jak się cieszę ! - ponownie wydarła się ale tym razem mi do ucha - Kiedy wyjeżdżasz ? Za tydzień ?
- Dzisiaj o 15:00 - mruknęłam a ona odsunęła się ode mnie gwałtownie.
- Jak to o 15:00 ? - odparła z oburzeniem - Przecież to zbyt szybko - wzruszyłam ramionami a ona wygrzebała telefon spod poduszki - Jest już 08:47 .
- Co !? Jeszcze niedawno była 4:30 ! - wzięłam głęboki oddech i zeszłam z jej łóżka.
- A jak gorący Lukas ? - chwile myślałam nad odpowiedzią aż w końcu wydusiłam z siebie :
- Źle - poszłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko.
- Słyszałem już ... - usłyszałam męski głos. Natychmiast zerwałam się z łóżka i wykonałam ruch dłonią przygniatając chłopaka do ściany - Dreena uspokój się - wymamrotał próbując się oderwać od ściany. Przyjrzałam się uważniej jego twarzy i zorientowałam się że to Chrystian. Opuściłam swoją dłoń. Odsunął  się od ściany robiąc parę głębokich oddechów. Usiadłam na krawędzi łóżka i oparłam łokcie o kolana, a twarz oparłam na dłoniach.
- Powinnam się cieszyć a jest odwrotnie - mruknęłam. Ukucnął naprzeciwko mnie i uśmiechnął się lekko.
- On po prostu nie może się z tym pogodzić że zostawiasz go - powiedział spokojnym głosem.
- Ale dla mnie też to nie jest łatwe - odparłam rozhisteryzowanym głosem .
- Hej ale głowa do góry i mów kto jest twoim opiekunem ?
- Horacy - mruknęłam
- To on Ci zrobił ? - przejechał palcem po moim lewym policzku. Przytaknęłam głową i skrzywiłam się lekko.
- Aż tak widać ? - tym razem to on przytaknął głową a po chwili wstał.
- Dobra ... - spojrzał na swój telefon - Będę już leciał bo muszę się w szkole pokazać a jest już 12:03 - uśmiechnął się do mnie i roztrzepał mi włosy na głowie - Do zobaczenia młoda przyjdę z Lukasem przed 15:00 - pomachałam mu dłonią i wyskoczył z balkonu identycznie co Horacy. Wzięłam głęboki oddech i poszłam do garderoby. Wyciągnęłam na środek pokoju moją błękitną walizkę.
               Około godziny 14:00 skończyłam się pakować. Stanęłam przed walizką niedowierzając że znowu opuszczam przyjaciół. Miałam już do końca swojego życia zostać własnie w tym domu, jednak świat lubi płatać figle i znowu się tak jakby przeprowadzam. Nigdy w jednym miejscu nie mieszkałam dłużej niż 6 miesięcy a teraz muszę 5 lat mieszkać w Akademii.  Książka Oliwia pojawiła mi się tuż przed twarzą. Chwyciłam ją delikatnie i pogłaskałam po grzbiecie.
- To co Oliwia jedziesz ze mną ? - spojrzała na mnie pytającym wzrokiem - Jadę do Akademii - ukucnęłam obok walizki i odpięłam ją.
- Jadę - powiedziała stanowczo i wcisnęła się pomiędzy moje ubrania. Zamknęłam zamek i popędziłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i spojrzałam za okno. Ładna pogoda, uśmiechnęłam się pod nosem. Podreptałam do garderoby i ubrałam się w bluzkę do pępka w kremowo czarne paski a do tego czarne spodenki z wysokim stanem dzięki któremu nie okazywałam mojego brzucha. Włosy uczesałam w luźnego koka i chwyciłam walizkę za rączkę. Upewniłam się że w kieszeni mam swój telefon i zeszłam po schodach ciągnąć te ciężkie cholerstwo za sobą. Jessica stała tuż pod drzwiami z małą walizka przy nodze.
- A ty gdzie jedziesz ? - spytałam się jej i wyszłyśmy z domu - A wgl wiesz gdzie jest mój tata ?
- Jadę z Tobą głuptasie - zaśmiała się i pomogła mi z walizką po schodach z werandy - Twój tata przecież pojechał do stanów pisać kolejną książkę ale nie martw się wie już o Akademii - usiadłyśmy pod płotem mojego domu.
- Jak to ze mną jedziesz ?
- Dostałaś mnie pod opiekę i dzięki temu ja także dostaje się do Akademii - uśmiechnęła się szeroko a po chwili się zerwała - Jesteście ! - wydarła się i rzuciła się na Nicolasa. Zdezorientowany chłopak przytulił ją robiąc dziwną minę, która po chwili znikła i przytulił Jessicę bardziej. Wyglądali jak para, która nie widzi świata poza sobą. Odsunęła się od niego jednak on nie puszczał jej. Kurczowo trzymał ją za talię i wpatrywał się jej w oczy. Wstałam z ziemi i otrzepałam pupę z piasku.
- Uważaj bo jeszcze się zakochasz - odparłam a Nicolas odskoczył od niej szybko - Prim ? - spojrzałam na nią a ona uśmiechnęła się lekko - Co Ci się stało ? - dłonią zasłoniłam usta by nie wybuchnąć śmiechem. Miała wielkie fioletowe limo na oku.
- Przestań - szturchnęła mnie w ramię i wystawiła przede mną wielka czarną walizkę - Ja też jadę ! - wykrzyczała i rzuciłyśmy się na siebie skacząc w miejscu.
- Gotowe na długą podróż .? - odezwał się zabójczo przystojny mężczyzna z wielkiego czarnego bmw. Po chwili wysiadł z samochodu Horacy i wziął moją walizkę.
- Kto to .? - zwróciłam się do niego.
- Opiekun Primrose - schował wszystkie bagaże i usiadł obok kierowcy.
- Warto było oberwać od tego przystojniaka - szepnęła do mnie - Potem siedzieliśmy ponad godzinę w parku,  ponieważ strasznie mu było mnie żal że tak mocno mnie uderzył - ponownie wyszeptała do mnie po czym zachichotała pod nosem - Imprezowe auto z sexy laskami ! - wydarła się po czym rzuciła się do środka samochodu.
- Ona taka zawsze jest ? - Jessica spojrzała na mnie uśmiechając się lekko. Przytaknęłam jej głową.
- Wiesz o tym że te 5 lat będą wielką imprezą bo jedziesz z Prim - usłyszałam Chrystiana i zauważyłam że za nim stoi Lukas rozmawiający z Peetą.
- 5 lat - mruknęłam pod nosem i przytuliłam go - Będę tęskniła - wyszeptałam i pocałowałam go w policzek.
- Odwiedzę Cię młoda - odsunął się ode mnie a Peeta chwycił mnie na ręce tak samo jak mężczyzna bierze swoją pannę młodą na ręce. Potrząsnął mną w każde strony śmiejąc się a potem mnie postawił na ziemi. Zakręciło mi się w głowie i opadłam ponownie w jego ręce.
- Zgłupiałeś .? - wymamrotałam przez śmiech i przytuliłam go.
- Ja przyjadę Cię odwiedzić razem z Chrystianem i zabiorę ze sobą Lukasa - wyszeptał mi na ucho i pocałował mnie w policzek. Stanęłam przed Lukasem uśmiechając się lekko. Patrzał na mnie pustym wzrokiem a jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć. 
- Więc ... - spuściłam wzrok a po chwili ponownie spojrzałam na niego. Tym razem w jego oczach ujrzałam smutek - Za Tobą będę najbardziej tęskniła - odparłam a po moim policzku spłynęła łza. Przyciągnął mnie do siebie i przytulił mocno.
- Kocham Cię - wyszeptał i odsunął się minimalnie ode mnie - Nie płacz - otarł dłonią moje policzki i musnął moje wargi.
- Też Cię kocham - powiedziałam i wpiłam się w jego ciepłe usta.
- Pośpieszcie się czas nas goni - odparł Horacy przerywając nam pożegnanie. Machnęłam dłonią i usłyszałam jak przeklina pod głosem - To bolało Dreena - syknął do mnie.
- Do kiedyś - uśmiechnęłam się lekko i pocałowałam go namiętnie. Odsunął mnie od siebie i odwrócił w stronę otwartych drzwi samochodu.
- Kocham Cię - klepnął mnie w tyłek po czym zaśmiał się. Spojrzałam na niego morderczym wzrokiem a jego kumple wybuchnęli śmiechem. Wsiadłam do samochodu i uderzyła we mnie wielka fala męskich perfum. Otworzyłam najszerzej okno i wychyliłam przez nie głowę.
- Następnym razem to ja Cię klepnę ale gdzieś indziej - zaśmiałam się pod nosem a Lukas cmoknął mnie w usta. Pomachałam mu i opiekun Prim ruszył w nieznaną jak dla mnie i dziewczyn drogę ... 


Nadal nie mogę w to uwierzyć że już 40 rozdział
Ale dobra koniec ekscytacji i pora żebyście czytelnicy skomentowali rozdział
Jako jedna zgadła że nieznajomy w pokoju Dreeny to "Horacy"




WIELBIĘ MOICH STAŁYCH I NOWYCH CZYTELNIKÓW
JESTEŚCIE NAJWSPANIALSZYMI LUDŹMI NA ŚWIECIE
 


Macie jakieś pomysły dotyczące zmagań Dreeny i jej przyjaciółek w Akademii .?

sobota, 18 sierpnia 2012

Rozdział XXXIX

Musnęłam czule jego wargi po czym ciężko opadłam na łóżko obok niego.
- To jest żenujące - mruknęłam - Za pierwszym razem Jessica a teraz to - westchnęłam i nałożyłam na siebie mój T-shirt.
- Nie śpieszy nam się a ty masz dopiero 16 lat - spojrzałam na niego spod łba a on tylko wzruszył ramionami.
- A ty 17 .! Więc nie wymądrzaj się - zeskoczyłam z łóżka i powędrowałam do drzwi.
- Zostawiasz mnie .? - podniósł się na łokciach i zapalił nocną lampkę.
- Idę po torebkę i po coś do picia - odparłam i wyszłam z pokoju.
- Przynieś mi też - usłyszałam jego głos i zbiegłam po schodach. Zatrzymałam tuż przed drzwiami. Były lekko uchylone a zimne powietrze z dworu otuliło moje ciało. Stanęłam w drzwiach i rozejrzałam się po ganku. Już miałam zamknął drzwi ale zobaczyłam małe pudełko na ziemi. Chwyciłam je pod pachę i zamknęłam drzwi upewniając się że przekręciłam wszystkie zamki. Trzymając nadal pudełko wzięłam torebkę i pokierowałam się do kuchni. Położyłam pudełko i uważnie mu się przyjrzałam. Było błękitne a brązowa wstążka ładnie oplątała pudełko naokoło. Niepewnie pociągnęłam za wstążkę i ściągnęłam górną część pudełka. Moim oczom ukazała się koperta. Usiadłam na stołku i otworzyłam ją próbując przy tym jej nie porwać. Piękne gotyckie litery zajęły całą stronę listu. Przeczyłam nagłówek i byłam pewna że jest do mnie skierowany.

Dreena Smith - Mirabella Montoja
Akademia Sztuki Magii i Ochrony Nad Magicznymi Stworzeniami

Droga Czarownico Jakszini z wielką radością chcielibyśmy Ciebie zaprosić do naszej Akademii. Wyrażamy wielką chęć uczenia Ciebie władania mocą i zapewnimy Ci udaną przyszłość.

Mamy nadzieje że zechcesz uczęszczać do naszej Akademii.

~~~~~~

W pudełku znajdziesz potrzebne Ci namiary na twojego opiekuna, który oprowadzi Cię po Akademii. 

Czytałam po raz kolejny list i nadal nie mogłam uwierzyć w to. Zeskoczyłam ze stołka i zaczęłam skakać z radości jednak po chwili zamarłam. Nie mogłam zostawić wszystkich. Spojrzałam na pozostałą zawartość pudełka. Leżało w nim mniejsza wersja pilota z jednym błękitnym guzikiem i fotografia. Czarno białe zdjęcie przedstawiało szkołę podobną do tej z filmu Harrego Pottera. Schowałam wszystko do pudełka i zawiesiłam torebkę na ramieniu. Podbiegłam z rzeczami do pokoju i zastałam Lukasa przytulającego się z moja poduszką jakby był to pluszak. Szybko zasłoniłam usta dłonią by powstrzymać wybuch śmiechu ale po chwili opamiętałam się. Rzuciłam torebkę na podłogę a pudełko położyłam na łóżku. Usiadłam tuż obok Lukasa i pogłaskałam go po głowie.
- Wstawaj - wyszeptałam mu na ucho drażniąc go moim oddechem po szyi - Wiem że nie śpisz - zerknęłam na jego twarz. Uśmiechał się delikatnie ale nadal nie otwierał oczu - Nie karz się prosić - wymruczałam i musnęłam wargami jego szyje. Pierwszy, drugi i trzeci pocałunek na jego szyi a on nadal nie otwierał oczu tylko uśmiechał się coraz szerzej. Westchnęłam i przejechałam językiem po jego policzku. Gwałtownie usiadł i zaczął wycierać swój policzek z mojej śliny.
- Jesteś ohydna - zrobił skwaszoną minę i uderzył mnie lekko poduszką. Chwyciłam poduszkę i odłożyłam ją za plecy. Spojrzałam na niego i zabrałam w sobie siły.
- Kocham Cię Lukas ale ..
- Tylko nie mów że wolisz Horacego - przerwał mi i spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem - Dreena nie rób mi tego - w jego głosie mogłam usłyszeć wielki ból.
- Jak możesz tak myśleć .?! - obdarzyłam go karcącym spojrzeniem - Dostałam pudełko od Akademii - z wielką ulgą słowa wyleciały z moich ust. Nie odpowiedział nic. Niezręczna cisza wciąż narastała.
- Wiesz co to oznacza .? - w końcu się odezwał ale jego słowa nie zbyt mnie ucieszyły. Nie pozwolił mi odpowiedzieć i dalej kontynuował - Przez 5 lat będziesz tam z dala od bliskich. Zmienisz się, nie będziesz już tą samą osobą - zatrzymał na mnie wzrok.
- Przestań, czemu się nie cieszysz .? - nie wytrzymałam pod naciskiem jego wzroku i spojrzałam na swoje dłonie.
- Cieszę się - dłońmi chwycił moją twarz i zmusił do ponownego spojrzenia w oczy - Ale martwię się - dodał  szeptem. Uśmiechnęłam się mimowolnie i przyłożyłam swoje dłonie do jego dłoni.
- Nie masz się o co martwić. Zawsze będę twoją Dree.. - nie było mi skończyć mówić, ponieważ wpił mi się w usta. Jego ciepłe wargi przyprawiły mnie o motylki w brzuchu. A z każdą chwilą nasz pocałunek był bardziej intensywny. W pewnej chwili usłyszałam wielki huk otwierających się drzwi balkonowych. Oderwałam się od Lukasa i wyciągnęłam dłoń w tamtym kierunku gotowa do obrony. Sama zdziwiłam się swojego zachowania ale kiedy zobaczyłam ze Lukas zszedł z łóżka i popędził w stronę balkonu. Poszłam za nim i zobaczyłam wysoką postać a Lukas leżał na podłodze nieprzytomny. Nie mogłam ujrzeć twarzy napastnika. Wyciągnął do mnie dłoń jakby chciał żebym podeszła. Spojrzałam na Lukasa i powolnym ruchem dłoni wykonałam ruch jakby ciągnęła linę. Nieprzytomny Lukas poruszył się i sunął po podłodze aż do moich nóg. Ukucnęłam pośpiesznie i poklepałam go po policzku. Wydał z siebie przytłumiony jęk a potem głowa mu opadła na bok. Stanęłam i spojrzałam na postać. Zamarłam kiedy zdałam sobie sprawę że osoba która stoi w moim pokoju to ... 









Zbliżamy się do 50 rozdziału dużymi krokami
39 rozdział lipny. Jakoś nie przemawia do mnie.
Ale mam nadzieje że wy moi czytelnicy znajdziecie w nim coś magicznego.

Od dzisiaj będę z każdym rozdziałem wielbiła moich czytelników tak więc : 


KOCHAM WAS MOJE PYSIACZKI
TO TYLKO DZIĘKI WAM POWSTAJĄ ROZDZIAŁY




Jak myślicie kto jest tajemniczym nieznajomym .?

Rozdział XXXVIII

Wyciągnął dłoń i założył mi kosmyk włosów za ucho a po chwili chwycił za pas i zapiął mnie.
- Jesteś czarownicą ale nieśmiertelna nie jesteś księżniczko - puścił mi oczko i odsunął się ode mnie.
- Skąd wiesz .? A może jestem - uśmiechnęłam się pod nosem a Horacy ruszył z piskiem opon.
- Zaskakuje mnie twoja pewność siebie ale nie jesteś nieśmiertelna - zatrzymał się tuż pod moim domem.
- Ale szybko - mruknęłam pod nosem i odpięłam pasy - To do zobaczenia - otworzyłam drzwi i wysiadłam z samochodu.
- Do zobaczenia księżniczko - uśmiechnął się ukazując swoje cztery kły. Zamknęłam drzwi i ruszyłam w stronę furtki - Horacy zapomniałabym .! - odwróciłam się szybko - Oddam Ci bluzę, chodź - zgasił silnik i wysiadł z samochodu. Chwyciłam go za rękaw i ruszyłam do drzwi.
- No przecież idę - zaśmiał się.
- Wleczesz się jak staruszek - odparłam wchodząc do domu - Tato jestem .! - wydarłam się oczekując odpowiedzi - Tato .? - krzyknęłam ciszej i spuściłam wzrok.
- Hej uśmiechnij się - Horacy szturchnął mnie lekko w ramię. Wywróciłam oczami i zaśmiałam się.
- Przecież się uśmiecham - wystawiłam mu język i weszłam po schodach. Weszłam do mojego pokoju i rozejrzałam się po nim - Gdzieś tu musi być - mruknęłam pod nosem - Jessica widziałaś może u mnie w pokoju bluzę męską .? - wydarłam się a Horacy rzucił się na moje łóżko.
- Mógłbym tu zamieszkać - powiedział a ja spojrzałam na niego z zmrużonymi oczami.
- To moje łóżko i się nim nie dzielę - odparłam i poszłam do pokoju Jessici - Hej czemu się nie odzywasz .? - leżała na podłodze i wpatrywała się w sufit.
- Nicolas był po brata - wymamrotała cicho.
- No dobrze a gdzie dziewczynka .? - ukucnęłam tuż obok niej.
- Śpi - ponownie wymamrotała pod nosem.
- Stało się coś .? - chwyciłam ją za ramiona i ustawiłam ją w pozycji siedzącej.
- Ona jest demonem - zamurowały mnie słowa Jessici.
- Nie może, przecież to dziecko - odparłam po chwili .
- Twój tata powiedział że może jej organizm to przezwycięży ponieważ jeszcze nie ma 10 lat - spojrzała na mnie a ja odetchnęłam z ulgą.
- Czyli wszystko będzie dobrze - uśmiechnęłam się lekko - Widziałaś może męską bluzę u mnie w pokoju .?
- Tak schowałam ją do garderoby jak się przebierałam - odparła i uśmiechnęła się szeroko - A tak wgl to dzięki za pożyczanie ubrań - wstała z podłogi.
- Musimy iść na zakupy ponieważ w końcu wszystkie moje dotychczasowe ciuchy zostały poplamione we krwi albo zniszczone doszczętnie - wstałam z podłogi i przejechałam dłońmi po doszczętnie zniszczonej sukience.
- Takie życie kochana - wybuchła śmiechem a ja razem z nią - Mrrr Dreena widzę że z ghulem się zadajesz - szybkim krokiem weszła do mojego pokoju a ja po chwili po niej - I jest niczego sobie - wyszeptała do mnie .
- Przestań już - zaśmiałam się i weszłam do garderoby - Gdzie ty ją wcisnęłaś .?! - wydarłam się.
- Wisi w prawym rogu - usłyszałam odpowiedź i spojrzałam w tym kierunku. Ściągnęłam bluzę z wieszaka i wyszłam z garderoby - Proszę - odparłam i spojrzałam na Horacego i Jessicę. Siedzieli naprzeciwko siebie na łóżku i grali w łapki wpatrując intensywnie sobie w oczy. Co chwile wybuchali śmiechem jakby znali się od lat. Uśmiechnęłam się pod nosem i wskoczyłam na łóżko.
- Ej .! - wydarła się Jessica kiedy przerwałam im grę.
- Ale o co chodzi .? - udawałam podałam Horacemu bluzę.
- Oj ty już dobrze wiesz - zaśmiała się zeskoczyła z łóżka - Musisz mi przygotować krew bo wypiłam wszystko - odparła złośliwie i znikła z mojego pokoju.
- Jestem wykończona i jeszcze mam jej krew robić - mruknęłam pod nosem i opuściłam głowę w dół - Widzę że polubiłeś Jessicę - uniosłam szybko głowę do góry i podskoczyłam na łóżku.
- Nie ekscytuj się tak księżniczko - zaśmiał się.
- Ale pamiętaj ona ma 16 lat - spojrzałam na niego i pokiwałam mu palcem przed nosem.
- A ja 20 tylko 4 lata różnicy - wzruszył ramionami i pokierował się w stronę drzwi.
- Ej ja mówię poważnie .!
- Nie martw się księżniczko, moje serce należy tylko do Ciebie - puścił mi oczko i zamknął za sobą drzwi. Zaśmiałam się pod nosem i zrzuciłam z siebie sukienkę. Powędrowałam do łazienki. Spędziłam pod prysznicem ponad 10 minut i usłyszałam dzwonek do domu.
- Jessica idź zobacz .! - wydarłam się.
- Nie mogę bo jestem zbyt głodna .! - doszła do mnie jej odpowiedź i niechętnie wyszłam spod prysznica i owinęłam się ręcznikiem.
- Kiedyś Cię zakołkuje zobaczysz .! - wydarłam się będąc obok jej drzwi. Zbiegłam po schodach i otworzyłam drzwi.
- Kusisz mnie - usłyszałam Lukasa. Wpatrywał się we mnie tymi swoimi czekoladowymi oczami.
- Hej co tutaj robisz .? - podtrzymałam ręcznik na piersiach.
- Zostawiłaś torebkę - wręczył mi ją uśmiechając się łobuzersko.
- Ooo dziękuuje - odłożyłam ją na stolik tuż obok drzwi - Wejdziesz .? - odezwałam się po dłuższej ciszy.
- Nie, muszę lecieć - uśmiechnął się do mnie i pocałował mnie w czoło - Wpadnę po Ciebie jutro rano - odparł i odwrócił się .
- Lukas - mruknęłam a on odwrócił się do mnie. Weszłam boso na mój ganek i oparłam się dłońmi o jego tors. Stanęłam na palcach i musnęłam delikatnie jego usta.
- A to za co .? - objął mnie w talii i przyłożył czoło do mojego.
- Ponieważ jesteś - wyszeptałam i ponownie musnęłam delikatnie jego usta. Jedną dłoń położył na moim karku uniemożliwiając mi cofnięcie głowy do tyłu. Uśmiechnęłam się delikatnie nadal ustami będąc przyparta do jego warg. Ujął dłońmi moją twarz i odsunął się ode mnie lekko.
- Zawsze będę - wyszeptał i wpił się w moje usta w namiętnym pocałunku. Odwzajemniłam pocałunek pogrążając się w nim. Przygryzłam delikatnie jego dolną wargę i uśmiechnęłam się. Odsunęłam się od niego i w ostatniej chwili chwyciłam ręcznik zanim spadł ze mnie.
- Serio nie chcesz wejść .? - przechyliłam lekko głowę w bok i uśmiechnęłam się zalotnie.
- Przestań to robić - zaśmiał się
- Ale co robić kochanie .? - odparłam słodkich głosem. Zaśmiał się ponownie i pocałował mnie namiętnie. Poczułam mile ciepło i motylki w brzuchu - Zostań - wyszeptałam .
- Nie Dreena, nie powinienem - wymruczał i musnął moje usta parę razy.
- Proszę - ponownie wyszeptałam i chwyciłam go za dłoń. Zrobiłam parę kroków do tyłu przy tym ciągnąć go za dłoń za sobą.
- Dreena kochanie kocham Cię ale wiesz jak to się skończy kiedy znajdziemy się u Ciebie w sypialni - zaśmiał się i powoli wysunął dłoń z mojego uścisku.
- Kochasz mnie .? - uśmiechnęłam się szeroko.
- Nie łap za słówka - puścił mi oczko i odwrócił się po czym pobiegł do furtki.
- Ja Cię kocham - mruknęłam pod nosem i weszłam do domu. Zamknęłam drzwi i wpadłam na Jessice. Uśmiechała się od ucha do ucha.
- To był gorący Lukas .? Czemu nie wszedł .? Bał się że znowu was nakryje .? - zachichotała pod nosem.
- Okropna jesteś - minęłam ją i weszłam po schodach - Skoro mowa o chłopakach to jak tam Horacy .?
- Ładnie pogrywasz a Horacy to świeża sprawa - pojawiła się tuż obok mnie.
- Jutro rano będziesz miała gotową krew - uśmiechnęłam się do niej - A przystojny i napalony Horacy pewnie Ciebie pragnie - zaśmiałam się i weszłam do swojego pokoju.
- Przystojny i napalony Horacy .? - odparł rozbawionym głosem Lukas. Kiedy go zobaczyłam krzyknęłam i podskoczyłam ze strachu.
- Boże Lukas nie rób tak więcej .! - wydarłam się i powędrowałam do garderoby. Ubrałam na siebie bieliznę i wielki różowy T-shirt.
- Gorący Lukas .? - zapytał się kiedy wyszłam z garderoby.
- To Jessica tak Cię nazywa - wywróciłam oczami i usiadłam na łóżku - Zostajesz .? - położył się tuż obok mnie.
- Może - powiedział przeciągając samogłoski. Nachyliłam się nad nim i musnęłam delikatnie jego usta. Wsunęłam się pod kołdrę i położyłam głowę na poduszce.
- Rozbieraj się bo nie będziesz spał w ubraniach - powiedziałam i przejechałam palcem po jego brzuchu. Ściągnął z siebie koszulę ukazując umięśniony brzuch a po chwili zsunął z siebie spodnie zostając jedynie w granatowych bokserkach. Uśmiechnęłam się zadowolona i uniosłam do góry kołdrę. Położył się obok mnie i przyciągnął do siebie.
- Dreena - wymamrotał. Położyłam głowę na jego ramieniu a jedną nogę położyłam między jego nogi.
- Hmm .?
- Horacy kręci z Jessicą .? - zapytał mnie a ja zaśmiałam się pod nosem.
- A co zazdrosny .? - przejechałam opuszkami palców po jego gołym brzuchu.
- Nigdy - odparł i wsunął dłoń pod moją koszulkę. Spojrzał mi w oczy i czule mnie pocałował - Zazdrosny jestem tylko o Ciebie - ugryzł mnie w nosek ale zanim zdążyłam coś powiedzieć wpił mi się w usta. Musnął delikatnie palcami mój policzek. Oddalił się na chwile i spojrzał mi w oczy. Uśmiechnęłam się delikatnie i usiadłam na nim okrakiem. Wsunął rozpalone dłonie pod moją bluzkę i położył je na mojej talii. Nachyliłam się nad nim i delikatnie zaczęłam muskać jego szyje. Wydał z siebie cichy pomruk i uniosłam delikatnie ręce go góry. Ściągnął ze mnie szybkim gestem bluzkę. Pochyliłam się nad nim całując go namiętnie. Poczułam jego język między moimi wargami i delikatnie swoim językiem postąpiłam tak samo. Motylki w brzuchy nie ustępowały i z każdą chwilą narastały. Jeździł dłońmi po moich udach i plecach. Zatrzymał dłonie na zapięciu od stanika i odpiął go. Szybkim ruchem ściągnął go ze mnie. Zarumieniłam się lekko a jego dłonie powędrowały na moje piersi. Musnęłam jego szyje i zeszłam trochę niżej całując jego tors. Po chwili zjechałam niżej i muskałam jego brzuch. Usiadłam gwałtownie i odgarnęłam włosy z twarzy.
 - Nie możemy - wyszeptałam. Spojrzał na mnie pytająco i delikatnie położył dłoń z wewnętrznej strony mojego uda - Masz gumki .? - zamknął na chwile oczy a po chwili je otworzył i potrząsnął głową na znak że nie.



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
PODDAJE SIĘ 

Nie dam rady dodawać jedynie w piątki rozdziałów. 
Tak więc rozdziały będę dodawała kiedy wena mi pozwoli na to. 

Aż mi jest lżej że nie muszę się męczyć do tych piątków. 



KOCHAM WAS MOI CZYTELNICY

TO DZIĘKI WAM JESZCZE PISZĘ  


Wasza Dreena ☺





czwartek, 16 sierpnia 2012

Rozdział XXXVII

Znalazłam się w pokoju Chrystiana. Upadłam ciężko na nogi i pośpiesznie chwyciłam się komody. Osunęłam się po niej i uderzyłam plecami o ścianę. Oczy same zaczęły mi się zamykać. Potrzebowałam snu i to długiego. Poczułam wibracje rozchodzące się po całym moim ciele. Przejechałam językiem po moich suchych ustach i chwyciłam się komody by wstać. Nie miałam szans byłam zbyt osłabiona. Rozejrzałam się po pokoju w poszukiwaniu Chrystiana. Oparłam głowę o ścianę i pozwoliłam zmęczeniu wziąć górę nade mną. Poczułam się strasznie ciężka a oczy same mi się zamknęły. Znowu ciemność.
* J E S S I C A *
- Mówiłam że wyjdziemy z tego - odparła Dreena uśmiechając się lekko. Wyglądała mizernie. Miała przekrwione oczy i była cała pokaleczona. Żal mi jej było. Za każdym razem jak używała zbyt dużo mocy słabła i tak tym razem także było. Chwyciła Joe'go za rączkę - Jak się trzymają .? - delikatnie uścisnęłam jej dłoń. Była lodowata, przerażająco lodowata. Nigdy jeszcze nie czułam takiego zimna od człowieka. Pomimo że ledwo stała chciała nas przenieść.
- Źle - powiedziałam i poczułam lekkie ciepło wewnątrz mnie. Było to uczucie takie jak przy pierwszym pocałunku, wszystko staje w miejscy a ty czujesz takie ciepło i motylki w brzuchu. Ale tym razem było to bardzo słabe, ledwo poczułam ciepło. Objęłam mocniej dziewczynkę i poczułam że Joe przytula się do mojego brzucha. Chciałam spojrzeć na Dreena ale ona była prawie przezroczysta. I BUUM .!
Wylądowałam w salonie w Dreeny w domu. Jej ojciec przybiegł do nas z wielkimi oczami.
- Dzień dobry wujku - uśmiechnęłam się do niego trzymając kurczowo dziewczynkę.
- Połóż ją na kanapie - odparł i zniknął z mojego pola widzenia. Położyłam ją delikatnie na kanapie i odgarnęłam jej blond grzywkę z twarzy. Wujek podbiegł do nas i odsunął mnie od niej. Spojrzał na Joe'go i uśmiechnął się do chłopca.
- To ja mu dam coś do jedzenia - chwyciłam go za rączkę i zaprowadziłam do kuchni. Otworzyłam przed nich lodówkę - Na co masz ochotę .? - odparłam i usłyszałam głośny krzyk dziewczynki. Zamarłam na chwile i pogłaskałam chłopca po główce - Nic się jej nie stanie lepiej coś zjedz.
* D R E E N A *
Poczułam męskie perfumy i dłonie które obejmowały mnie mocno. Po chwili położył mnie na łóżku i chciałam otworzyć oczy ale nie mogłam. Chciałam zapewnić Chrystiana że nic mi nie jest ale nie mogłam nic powiedzieć. Nie mogłam nawet palcem drgnąć. Czy tak wygląda śmierć .? Chciałam krzyczeć ale nie mogłam. Poczułam jego ciepłe palce na mojej twarzy. Odgarniał mi włosy bawiąc się nimi przy tym. Mówił coś do mnie z troską wypisaną na twarzy ale nie mogłam usłyszeć. Zrobiło mi się strasznie smutno, tak wiele osób zraniłabym gdybym odeszła. Nie znam Chrystiana ale nie chce go zawieść. Walka ze sobą jest ciężka. Moje ciało nie chciało nawet drgnąć. Jasne światło poraziło mnie po oczach i zobaczyłam przed sobą Dawida siedzącego na ławce.
- U-u-umarłam .? - wyjąkałam a on uśmiechnął się do mnie i wskazał na miejsce obok siebie. Posłusznie usiadłam we wskazanym miejscu.
- Nie umarłaś ale jesteś w niebie ale także nie jesteś w niebie ale umarłaś - spojrzałam na niego próbując zrozumieć go.
- Czyli żyje ale nie powinnam żyć i powinnam znaleźć się w niebie ale zostałam na ziemi .? - uniosłam brwi do góry a on przytaknął mi głową.
- Zrozumiałaś to szybciej niż myślałem - odparł i chwycił mnie za dłoń - Dreena jesteś Jakszini ale nie możesz stawiać czoła demonom - zmarszczył czoło - Nie jesteś przeszkolona żeby używać aż tak wiele mocy - ścisnął mocniej moją dłoń.
- Brakuje mi Ciebie - wyszeptałam - Wrócisz do mnie .?
- Nie mogę - wymamrotał z żalem.
- Błagam Cię wróć - zalazłam się łzami. Przyciągnął mnie do siebie i przytulił mocno.
- Wtedy w szpitalu miałem umrzeć to było już wpisane w niebie ale ty ..- zatrzymał się na chwile i wziął oddech - Ty Dreena uratowałaś mnie przed śmiercią i wskrzesiłaś ale nie powinnaś. Ja musiałem wtedy umrzeć ale ty nie poddałaś się i uratowałaś mnie. Jestem Ci za to wdzięczny - pocałował mnie w czoło i dalej kontynuował - Przyjęłaś mnie pod swój dach, zmusiłaś Lukasa żeby ze mną porozmawiał i pozwoliłaś mi zobaczyć się z siostrą - poczułam jak jego łzy uderzają w mój policzek - Zrobiłaś dla mnie tak wiele i jesteś zdolna zrobić więcej dlatego nie mogę wrócić - pogłaskał mnie po głowie - Teraz ja muszę dla Ciebie coś zrobić jestem Ci to dłużny - podniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy. Dławiłam się własnymi łzami i wielka gula cisnęła mi się na gardło.
- Nie jesteś nic mi dłużny - wyszeptałam i wytarłam policzki - Robiłam to wszystko dla Ciebie i nie zaprzestanę tego robić - zamknęłam na chwile oczy i otworzyłam je po chwili - Znajdę sposób żeby sprowadzić Cię na ziemię - pokiwał głową i uśmiechnął się lekko
- Dreena to już koniec - powiedział i położył dłoń na moim policzku - Nie musisz nic już dla mnie robić - pocałował mnie w czoło.
- Ale ja chce Ciebie spowrotem - przygryzłam lekko dolną wargę.
- Teraz powinnaś o siebie się martwić. Musisz nauczyć się używać mocy ponieważ możesz zginąć Dreena - wstał w ławki stanął naprzeciwko mnie -  Dbaj o siebie i nie martw się Akademią oni na wszelką cenę chcą Ciebie u siebie - puścił do mnie oczko.
- Kiedy się zobaczymy .? - wstałam i przytuliłam się do niego.
- Kiedy mi pozwolą - westchnął i odsunął się ode mnie - Na Ciebie już czas, twoi koledzy na Ciebie czekają
- Kocham Cię braciszku - cmoknęłam go w usta szybko.
- Ja Ciebie też kocham siostrzyczko - odparł uśmiechając się szeroko i nastała ciemność.
       Usłyszałam znane mi głosy i otworzyłam oczy. Ujrzałam przed sobą Chrystiana, Peete, Horacego i Lukasa. Chrystian był zajęty rozmową z Lukasem a ich twarze były bardzo spięte. Peeta gapił się tępo w ścianę a Horacy. Horacy wpatrywał się w moją twarz uśmiechając się delikatnie.
- Witaj księżniczko - odparł a ja uśmiechnęłam się delikatnie.
- Znowu z nią gadasz .? Ona jest nieprzytomna idź się lecz koleś - wysyczał Peeta a Horacy wywrócił oczami.
- Obudziła się idioto - powiedział Horacy a chłopacy natychmiast rzucili się na łóżko. Usiedli naokoło mnie i wpatrywali się we mnie. Poczułam się przytłoczona wzrokiem chłopaków i zalałam się rumieńcem.
- Jak się czujesz .? - nachylił się nade mną Chrystian i uśmiechnął się do mnie.
- Obserwowana - wymamrotałam i pomógł mi usiąść - Ile spałam .? - odgarnęłam włosy z twarzy.
- Długo .. - pokazał mi wyświetlacz swojego telefonu 04:07. Zerwałam się szybko z łóżka przy tym zawijając się w koc. Wkurzona odrzuciłam go i próbowałam wygramolić się z łóżka ale chłopacy przytrzymali mnie.
- Gdzie się wybierasz księżniczko .? - zaśmiał się Horacy i przyciągnął mnie w miejsce gdzie siedziałam. Spojrzałam po wszystkich i zabrakło mi jednej osoby. Lukas siedział na końcu łóżka i wpatrywał się w całe zajście.
- Muszę iść do domu - powiedziałam a Lukas pokiwał głową z głupim uśmiechem - Nie żartuje, muszę pomóc Jessice i dziewczynce - spojrzałam po wszystkich - Wy nic nie wiecie .? .
- Co znowu nabroiłaś .? - zapytał mnie Chrystian.
- Ja nic .! - zaprzeczyłam - Wtedy co mnie tutaj przyprowadziłeś to przeniosłam się po Jessice i Joe'go. Ale nie było tam chłopca ale zamiast tego był niewielki domek. Wiedziałam że on tam jest ale Jessica nie pozwoliła mi tam wchodzić. Kiedy już nie wracała weszłam do domku tam było bardzo bardzo ciemno. Użyłam mocy i widziałam w ciemności. Było tam wiele demonów, bardzo dużo cały dom roił się od nich.
Poszłam do piwnicy i Jessica tam była cała we krwi ale także znalazłam tam małą dziewczynkę która była strasznie ranna. Kazałam Jessice wziąć ją i uciekać. Nie wiedziałam co robić kiedy demony rzuciły się na nas. Magią sprawiłam że moje dłonie zapłonęły i tak zabiłam wszystkie demony - zatrzymałam swój monolog nie wspominając o Eryku - Oczywiście Jessica nie ucierpiała ale Joe i dziewczynka bardzo dlatego musicie mnie puścić .! - poczułam jak Horacy jeździ palcem po mojej dłoni tak że nikt nie zauważył. Spojrzałam na niego a on obdarzył mnie uśmiechem i poczułam motylki w brzuchu.
- Joe jest ranny .? - ocknął mnie Chrystian - Muszę powiedzieć to Nicolasowi - chwycił się za głowę.
- Nie będzie ranny jak mnie puścicie. Przecież wiecie że mogę mu pomóc tak samo jak pomogłam tobie Chrystian i Lukasowi - kiedy wypowiedziałam jego umie spojrzał na mnie pustym wzrokiem. Nigdy jeszcze nie widziałam takiego wzroku u Lukasa.
- Dobra - odezwał się Peeta - Horacy Cię zawiezie do domu - uśmiechnęłam się zadowolona ale troszkę przerażała mnie jazda sama z Horacym. Chciałam porozmawiać z Lukasem ale to musiało poczekać. Zeskoczyłam z łóżka i pogładziłam swoją sukienkę. Albo raczej pozostałości z niej. Przy lewym udzie materiał był wyszarpany i było mi widać koronkową bieliznę. I cała była we krwi i podarta a zamek między piersiami nie dopinał się robiąc przy tym wielki dekolt.
- Nie gapcie się tak - odparłam oburzona i skrzyżowałam ręce na piersiach próbując je zakryć - Napalone zwierzaki - zaśmiałam się i
wyszłam z pokoju. Usłyszałam ich śmiech a potem Horacy dobiegł do mnie.
- Jak się księżniczko czujesz .? - objął mnie ramieniem i wyszliśmy z domu Chrystiana.
- Dobrze - spojrzałam na niego kątem oka - Zadziwiająco dobrze - zaśmiałam się a Horacy wyciągnął kluczyki z kieszeni. Otworzył przede mną drzwi od czarnego bmw. Usiadłam w wygodnym fotelu a Horacy usiadł na miejscu kierowcy.
- Nie czaruj więcej błagam Cię - powiedział i odpalił samochód.
- Ale przyjaciel mnie potrzebują. Nie mogę nikogo zawieść - wymamrotałam a on pochylił się do mnie. Jego twarz znalazła się zaskakująco blisko mojej. Nie mogłam się mu oprzeć. Spojrzałam na jego usta i przygryzłam lekko swoją dolną wargę.

~~~~~~~~~~~~~~
Boożeeee jak mi jest ciężko .!
Nie mogę wytrzymać i mam ochotę publikować rozdziały codziennie .!
Ale muszę pilnować się i w piątki dodawać ...

Mam nadzieje że spodoba wam się rozdział ♥
Wasza Dreena ☺