piątek, 29 czerwca 2012

Rozdział XI

- Idziemy .! - krzyknął stojąc w drzwiach.
- Mówiłam Ci, że nigdzie nie idę. Nikogo nie znam i nikt mnie nie polubi - skrzyżowałam ręce i oparłam się o ścianę .
- Głuupoolu skąd wiesz że nikt Cię nie polubi skoro nikogo nie znasz .? Wychodzimy natychmiast - otworzył drzwi i spojrzał na mnie znacząco. Zmrużyłam lekko nos i wyszłam z domu.
- Trzeba zamknąć drzwi, przecież nie zostawię domu otwartego
- Nie martw się. Kiedy jesteś istotą magiczną to tylko za pozwoleniem twoim lub twojego taty ktoś może wejść do środka - odparł idąc w stronę furtki. Dorównałam mu kroku kiedy skręcił w stronę parku.
- Gdzie idziemy .? - przerwałam niezręczną ciszę i spojrzałam na niego.
- Jak już mówiłem zapoznam Cię z moimi znajomymi. A właśnie nie wspominaj że jesteś istotą magiczną.
- Dlaczego .?
- Ponieważ jesteś bardzo potężna i każdy będzie chciał żebyś im pokazała moc - uśmiechnął się lekko i szturchnął mnie delikatnie w ramię.
- Jeszcze żebym miała co pokazać - zaśmiałam się ironicznie i także go szturchnęłam. Nim się obejrzałam byliśmy już na miejscu. Park bardziej wyglądał na las, było w nim pełno wysokich drzew. Szliśmy w milczeniu dróżką między drzewami. Na końcu drogi stał mały most. Czym bliżej niego byliśmy tym bardziej mogłam usłyszeć krzyki nastolatków. Kiedy już chciałam wejść na mostek Lukas mnie zatrzymał.
- Jak tam wejdziesz to poczujesz mdłości lub coś podobnego - odparł będąc już jedną nogą na mostku .
- Dlaczego .?
- To nie jest zwykły park, jest przeznaczony dla taki osób jak my. Kiedy tu wejdziesz park Cię rozpozna i będzie częścią ciebie a ty częścią jego - przytaknęłam głową do Lukasa i niepewnie weszłam na mostek.
- A właśnie zapomniałbym, żeby przejść na drugą stronę musisz dać przynajmniej kroplę swojej krwi- zaśmiał się pod nosem i pobiegł do swoich znajomych. Stanęłam na środku mostu nie wiedząc co teraz zrobić. Kiedy Lukas zszedł z mostu to straciłam go z oczu. Zniknął jakby przekroczył jakąś barierę.
Rozejrzałam się dookoła i wzdłuż drewnianej poręczy. Położyłam dłoń na niej i wychyliłam się poza mostek. Płynęła błękitna woda przez którą przebijały się kamienie i roślinki. Kiedy bardziej ścisnęłam poręcz poczułam ukucie, szybko zabrałam dłoń z której leciała krew.
- Super - wyszeptałam. Poczułam lekkie pieczenie kiedy krew z mojej dłoni uniosła się ku górze. Czerwone krople krwi uniosły się tuż przed moją twarzą i z cichym pluskiem wleciały do płynącej wody.
Spojrzałam w stronę gdzie zniknął Lukas i tym razem nie było już drzew tylko wielka przestrzeń porośnięta trawą, na której Lukas z znajomymi wygłupiał się. Przeszłam przez mostek i poczułam woń przeróżnych kwiatów. Kiedy Lukas mnie zobaczył podbiegł do mnie szczerząc się szeroko. Wzrok ich przyjaciół powędrował na mnie, czułam jak wszyscy przeszywają mnie wzrokiem jakby chcieli zbadać każdy centymetr mojego ciała.
- Udało Ci się, bardzo mało czasu Ci to zajęło. Inny siedzieli tam godzinami i dniami.
- No widzisz jestem wyjątkowa - pokiwałam głową na boki uśmiechając się zadowolona - Czemu oni się tak patrzą .?
- Nie bądź taka dzika i chodź przecież nic Ci nie zrobią - złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę trzech dziewczyn i dwóch chłopaków. Moją uwagę przyciągnęła niebieskooka dziewczyna z brązowymi włosami i niebieskimi końcówkami.
- To ona .?! - wydarła się do Lukasa uśmiechając się szeroko. Chłopak nie odpowiedział tylko przytaknął głową. Na to dziewczyną zapiszczała i ruszyła pędem na mnie.
- Tylko nie upadnij - zaśmiał się chłopak i puścił moją dłoń kiedy niebieskooka rzuciła się na mnie przytulając mnie bardzo mocno, nie wiedząc co zrobić także ją przytuliłam.
- Tak się ciesze że mogę Cię poznać - wydarła mi się do ucha i zaczęła skakać.
- Dobra wystarczy - wtrącił się Lukas i odciągnął ją ode mnie.
- Jestem Primrose, ale mów mi Prim - przedstawiła się nadal uśmiechając się szeroko, przytuliła mnie jeszcze raz i pocałowała w policzek.
- Dreena - oparłam i wymusiłam uśmiech. Prim chwyciła mnie za rękę i pobiegła do reszty ciągnąc mnie za sobą. Za plecami usłyszałam tylko śmiech Lukasa.
- To jest Dreena - przedstawiła mnie wszystkim - To jest Peeta - wskazała na wysokiego bruneta o niezwykle niebieskich oczach, który podszedł do mnie.
- Pee, najprzystojniejszy chłopak z naszej ekipy - odparł i podałam mu dłoń. Po obu stronach dolnej wargi miał kolczyki w kształcie kuleczek. Kiedy zorientował się, że przypatruje się jego ustom, to lekko przygryzł wargę i uśmiechnął się cwaniacko. W pewnym momencie brunetka wskoczyła mu na plecy i wyciągnęła do mnie dłoń.
- Melanie - zlustrowała mnie swoimi zielonymi oczami uśmiechając się lekko. Uścisnęłam jej dłoń - To są nasze gołąbeczki - wskazała na chłopaka który siedział na ławce i trzymał dziewczynę na kolanach - Jeremy i Cyntia - dodała.




poniedziałek, 18 czerwca 2012

Rozdział X


- Teraz się skup – wyszeptał wpatrując się w moje oczy. Dzielące nas centymetry co moment się zmniejszały – To wcale nie jest trudne. Musisz się skupić na tym co chcesz zrobić –Puścił moje dłonie .
- Oczywiście wcale nie będzie to trudne – odparłam z nutą sarkazmu – skąd wiesz że jestem tą Jakszini .?
- To jest proste – machnął bezładnie ręką – czarownica ognista ma brązowe oczy i znamię płonienia na prawym obojczyku– wziął oddech po czym kontynuował swój monolog – czarownica powietrzna na szare oczy i zawsze na szyi powieszony wisior w kształcie motyla. Za to czarownica wodna ma błękitne oczy i błękitne końcówki włosów.
- To nie ma sensu, to skąd wiesz że nie jestem żadną z nich .?
- Twoja matka najsilniejsza i ostatnia Jakszini wychowała się właśnie w tym mieście i tu pozostawiła swoją moc.
- Moja mama była najsilniejszą .? – odparłam wpatrując się w jego oczy
- Shhh nie przerywaj – uciszył mnie przykładając palec do moich ust – Twój ojciec nie wiedział że wjeżdżając z tobą w to miasto aktywuje moc która w ciebie wniknie .
-  Nadal nie rozumiem, ponieważ nie mam żadnej mocy – skrzyżowałam ręce pod piersiami .
- Masz moc, tylko że jeszcze jej nie używałaś i ona tobie tak jakby śpi.
- To co muszę zrobić żeby, no wiesz czarować .?
- Nie mam pojęcia, każda czarownica przez to przechodzi inaczej. Jedna z dnia na dzień już ma pełną moc a inna szkoli się przez długi czas.
- A jeśli nie będę miała mocy .?
-  Nie gadaj głupot . Na szczęście teraz jest weekend więc mogę ci pokazać nasze miasto a w poniedziałek zapoznam Cię z ludźmi ze szkoły. A teraz skup się -  spojrzał na mnie z zmrużonymi oczami – Musimy pomóc twojej mocy.
- No dobrze to co mam zrobić .?
- Złącz dłonie tak jakbyś miała jakąś kulę między nimi – wykonałam niezdarnie jego polecenie.
- Nie tak … O właśnie tak – ułożył moje dłonie zadowolony – A teraz musisz wytworzyć energię. Spojrzałam na niego spod łba i pokiwałam głową.
-  Yhyym wytworzyć energię łatwizna – zmarszczyłam lekko nos i skupiłam wzrok na moich dłoniach.
- Dreena pomyśl o czymś co cię uszczęśliwia w tej chwili, wtedy Ci się uda – przejechał dłonią po moim ramieniu i położył się na łóżku. Usiadłam na podłodze i ponownie złożyłam ręce . Moje myśli krążyły cały czas o mojej mamię. Nie mogłam skupi się na czymś innym. Spojrzałam na Lukasa, który bawił się moim pluszowym misiem. Chłopak był niesamowity. Miał czekoladowe oczy, które tak bardzo uwielbiałam w chłopakach. Na jego twarzy zawsze widniał pewny siebie uśmiech.
- Dreena, tylko spokojnie – Lukas znalazł się tuż naprzeciwko mnie i delikatnie rozchylił moje dłonie. Między moimi dłońmi pojawiła się fioletowo niebieska mgła w kształcie kuli . Była niewielka a w niej świeciły małe iskierki .
- Niesamowite – wyszeptałam i moje dłonie stały się puste. Przeniosłam wzrok na chłopaka i westchnęłam – Co to było .?
- Twoja moc
- Czułam ją, Lukas ja ją czułam – wstałam i zaczęłam skakać z radości.
- Wariatka – odparł i zaśmiał się ze mnie 
- Kim ty jesteś .?
- Czemu pytasz .?
- Nie odpowiadaj pytaniem na pytanie – wywróciłam oczami i usiadłam na łóżku po turecku .
- Ja jestem łowcą – odparł i usiadł położył się obok mnie
- Czyli że są czarodziejki i łowcy. Są jakieś inne jeszcze stworzenia .?
- Tak są strażnicy, elfy, chochliki, wampiry, wilkołaki, anioły, demony,  asury i wiele innych które są mieszańcami – wymienił znudzony patrząc się w sufit.
- Co robi takiego łowca .?
- Ja jestem przydzielany do czarownicy żeby jej strzec. Wszystkie istoty chcą krwi czarownicy. Kiedy zabijesz czarownice i wypijesz jej krew możesz wszystko przez tydzień, masz ogromną moc. Jednak po upłynięciu tygodnia zaczynasz wysuszać się od środka i umierasz w męczarniach.
- A kto strzeże mnie .?
- Jeszcze nikt – zaśmiał się pod nosem  i podniósł na łokciach -  Łowca i czarownica sami siebie znajdują. Muszą się nawzajem wypełniać tylko wtedy łowca może strzec .
- A ty kogo pilnujesz .?
- Już nikogo. Miesiąc temu chroniłem pewną czarownice wodną. Kochałem ją a ona mnie, jednak komuś zachciało się jej krwi i ją zabili – ostatnie słowa wyszeptał. Widziałam że bardzo ją kocha. Mówił o niej w taki sposób jak mój tata o mamię. Musiał bardzo cierpieć. Nachyliłam się nad nim i pocałowałam go w czoło. Kiedy moje usta musnęły go poczułam kopnięcie prądem, szybko się od niego i opuszkami palców dotykałam moich ust.
- Co to do cholery było .? Usta mi zdrętwiały – Lukas wybuchnął śmiechem patrząc na mnie – Nie śmiej się ze mnie – zakryłam mu twarz poduszką i wyszłam z pokoju.
- Dreena nie obrażaj się – krzyknął za mną nadal się śmiejąc  – Wszystko Ci wyjaśnię
- Idę do kuchni, uspokój się – zaśmiałam się po czym zeszłam po schodach i poszłam do kuchni. Otworzyłam lodówkę i zaczęłam się w nią wpatrywać. Poczułam kogoś oddech na moim karku, odwróciłam się i zobaczyłam twarz Lukasa, która się zbliżała do mnie.
- Co ty robisz .? - wyszeptałam odpychając go lekko od siebie - Lepiej powiedz co się stało kiedy Cię pocałowałam - Pokiwał głową i usiadł na stołku.
- Kiedy czarownica odkrywa swoją moc i lubi kogoś bardziej niż inne osoby to jej moc zapamiętuje tą osobę przy pierwszym całusie - uśmiechnął się zadziornie nie spuszczając ze mnie wzroku .
- Nie pochlebiaj sobie nic do ciebie nie czuje - wyciągnęłam z lodówki puszkę fanty. 
- Dobrze wmawiaj sobie co chcesz ale twoja moc wie lepiej - zabrał mi picie i upił łyka . 

niedziela, 17 czerwca 2012

Rozdział IX

- To nie możliwe – wyszeptałam wpatrując się intensywnie w tatę – Idę do siebie – odgarnęłam włosy z twarzy i poszłam do swojego pokoju. Gdy tylko weszłam rzuciłam się na łóżko. W mojej głowie było pełno pytań na które pewnie i tak nikt mi pewnie nie odpowie.
- Jestem czarownicą – powiedziałam sama do siebie nie wierząc w to. Byłam zagubiona potrzebowałam teraz kogoś kto mnie przytuli i mi wszystko wytłumaczy. Wtuliłam się do poduszki i chwile później zasnęłam.
          Przekręcając się na drugi bok poczułam opór. Otworzyłam oczy i ujrzałam Lukasa.
- Co tu robisz .? – spojrzałam na niego oschle oczekując szybkiej odpowiedzi. Z jednej strony cieszyłam się że tutaj przyszedł ale po tym jak się zachował uciszając mnie to nie mam ochoty go widzieć.
- Przyszedłem się upewnić że z tobą wszystko dobrze – przechylił lekko głowę w bok i przejechał dłonią po moim policzku.
- Nie udawaj że się martwisz pewnie mój tata Cię poprosił żebyś tu ze mną był – odepchnęłam jego dłoń i usiadłam na łóżku – Jak długo tu jesteś .?
- Wystarczająco aby wiedzieć że nie chrapiesz przez sen – zaśmiał się rozglądając się po pokoju. Zaśmiałam się ironicznie i rzuciłam w niego poduszką.
- Późno już .? Mój tata jest na dole .? – spojrzałam na chłopaka wstając w łóżka.
- Nie ma twojego taty
- Co .? Jak to nie ma .? – podbiegłam do drzwi – Tato .! – wydarłam się na cały dom .
- Dreena nie krzycz nie ma go mówiłem. Razem z moim ojcem pojechali do Dewy – położył się na moim łóżku przyglądając się mi – Muszą uzgodnić co z tobą zrobić, bo masz wielkie kłopoty – Wskazał na mnie palcem.
- Ja kłopoty .? – podeszłam do niego ze skrzyżowanymi rękoma pod piersiami – Dewy .? A kiedy wróci .? – usiadłam obok niego rozglądając się po pokoju.
- Nie mam pojęcia, pewnie za tydzień albo dwa – odparł – Dewy to ludzie którzy są wszechmogący, wiedzom wszystko co się dzieje na świecie, nigdy im nic nie umknęło dlatego teraz są wkurzeni bo nie wiedzieli że jesteś jedną z nas – uśmiechnął się do mnie ukazując zniewalający uśmiech – Chcesz to ci pomogę umeblować pokój – podsunął mi wspaniałą propozycję, z której byłam bardzo ucieszona.
- Ja sama nie wiem kim jestem – szepnęłam pod nosem – Tydzień lub więcej .?  No pięknie – położyłam się na łóżku zakrywając dłońmi twarz – Jak masz zamiar przemieść tą wielką szafę na drugi koniec pokoju .? – zabrałam dłonie z twarzy i spojrzałam na niego.
- Kto powiedział że ja będę to nosić .? Sama dasz radę ja Ci tylko pokażę jak to zrobić – uśmiechnął się szeroko i zeskoczył z łóżka – Wstawaj leniu i skup się - wyciągnął do mnie dłoń.
- Ja .? – otworzyłam szeroko oczy, wstając z łóżka chwyciłam delikatnie jego dłoń – Jak ja mam to niby zrobić .?
- Jesteś czarownicą – stanął naprzeciwko mnie i chwycił moją drugą dłoń – Są cztery rodzajów czarownic ogniste, powietrzne, wodne wszystkie są połączone z ziemią i oczywiście nie należysz do żadnej z nich.
- Wymieniłeś tylko trzy a ostatnia to .?
- Ty kochana to czarownica Jakszini, tak podejrzewa starszyzna  – poruszał śmiesznie brwiami.

sobota, 16 czerwca 2012

Rozdział VIII

- No powiedz mi, powiedz – nalegał śmiejąc się pod nosem. 
- Ale co ty chcesz wiedzieć .? Bo ja nawet nie wiem o czym rozmawiamy – zaśmiałam się i wstałam z ławki  - I jest już późno powinniśmy wejść do środka – ruszyłam w stronę domu w połowie drogi zatrzymałam się i obejrzałam za siebie – no chodź, chcesz tutaj siedzieć całą noc .? – skrzyżowałam ręce pod piersiami patrząc na niego.
- A co zapraszasz mnie na noc .? – podszedł do mnie nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Zabawny jesteś – poklepałam go delikatnie po policzku – a teraz chodź do … - nie skończyłam mówić ponieważ przerzucił mnie przez swoje ramię i ruszył do domu. Zaczęłam się śmiać i machać w powietrzu nogami . Zatrzymał się dopiero kiedy wszedł do salonu gdzie siedzieli nasi rodzice. Już mogłam sobie wyobrazić spojrzenie mojego taty .
-  Lukas co ty robisz tej biednej dziewczynie – zawołał jego ojciec śmiejąc się razem z moim tatą.
- Jak to co .? Nie chciała wrócić do domu – odparł śmiejąc się
- Kłamca .! – krzyknęłam nie przestają się śmiać – to ty nie chciałeś wejść do środka i postaw mnie wreszcie - odstawił mnie i od razu usiadł w wielkim fotelu naprzeciwko dorosłych.
- Gdzie się uczysz Lukas .? – zaczął mój tata po krótkiej ciszy. Usiadłam obok ojca i przyjrzałam się szatynowi.
- Chodzę do pobliskiego liceum. Pewnie pan je widział wjeżdżając do miasta – spojrzał na mojego tatę i uśmiechnął się ukazują przy tym szereg białych zębów
- To jest liceum .? – rozejrzałam się po wszystkich zdezorientowana – Mi to nie wygląda na liceum, ma powybijane szyby a w ścianach są dziury – zatrzymałam wzrok na Lukasie czekając na wyjaśnienie mi dlaczego mówi takie głupoty .
- A jednak jest jedną z naszych – wykrzyknął radosnym głosem Isac – John dlaczego kłamałeś na jej temat .? – dodał złym głosem i spojrzał surowo na mojego ojca . 
- Zaraz chwileczkę – krzyknęłam
- Dreena nie wtrącaj się – szepnął do mnie Lukas
- Nie masz prawa mi mówić co mogę a czego nie – warknęłam do chłopaka – Tak samo jak pan nie ma prawa odgrażać się mojemu tacie on nic nie zrobił – wstałam i stanęłam tuż nad mężczyzną
- Dree kochanie usiądź – szepnął mój tata
- Co .? – spojrzałam na niego – Dlaczego nic nie robisz kiedy Cię oskarżają o kłamstwo .? – podniosłam głos.
- Dreeno Smith twój ojciec ma Ci wiele do wytłumaczenia, wrócimy jutro o tej samej godzinie i wtedy porozmawiamy o tobie – spokojnym głosem Isac odezwał się do mnie i razem z Lukasem wyszli.
-  Kochanie usiądź – wyszeptał do mnie – błagam usiądź i mnie wysłuchaj – powiedział trochę głośniej
- Tato o co tutaj chodzi .? Dlaczego on powiedział że jestem jedną z nich .? – usiadłam na sofie obok taty i przyciągnęłam nogi do piersi opierając głowę na kolanach.
- Zanim się jeszcze urodziłaś martwiliśmy się czy przeżyjesz – zaczął od słów które mnie zamurowały.





~~~~~~~~
 Wiem że i tak nikt tego nie czyta i że moje opowiadanie jest do dupy ale jutro wstawię następny rozdział . 


środa, 13 czerwca 2012

Rozdział VII


W drzwiach stał mężczyzna o nienaturalnej bladej cerze, mogłabym przypuszczać że ma tyle samo lat co mój tata. Nie to sprawiło że nie byłam w stanie nic powiedzieć. Obok faceta stał chłopak wyglądał na 17 lat miał brązowe oczy i wyglądał identycznie co Lukas z mojego snu.
- Dreena idź wstaw wodę na kawę, sąsiedzi przyszli nas przywitać a ty stoisz jakbyś zobaczyła ducha. Zapraszam do środka, przepraszam za bałagan ale dopiero się wprowadziliśmy  – ojciec spojrzał na mnie mrożącym wzrokiem jakby chciał mi powiedzieć żebym się normalnie zachowywała. Wymusiłam sztuczny uśmiech i ponownie przyjrzałam się chłopakowi . Uśmiechnął się do mnie a moje nogi stały się jak z waty.
- Dzień dobry panienko – mężczyzna chwycił moją dłoń i delikatnie musnął ją ustami przy czym gilgocząc ją brodą – Nazywam się Isac i jestem ojcem Lukasa.
- Miło mi Pana poznać, jestem Dreena – uśmiechnęłam się do mężczyzny i puściłam jego dłoń – Tak jak mój tata powiedział zapraszam a ja zrobię kawę – kiedy szłam do kuchni obejrzałam się za siebie chcąc spojrzeć jeszcze raz na Lukasa, ku mojemu zdziwieniu szedł za mną uśmiechając się promiennie.
- Nie musisz iść za mną – powiedziałam przekraczając próg kuchenny.
- Muszę bo zrobisz mi kawę a jej nie pijam – minął mnie w przejściu i usiadł na jednym ze stołków przy blacie.
- A chcesz coca-cole .? – wyciągnęłam z lodówki puszkę napoju i wystawiłam ku niemu.
- Pewnie że chce. Skoro mieszkamy obok siebie powinniśmy coś o sobie wiedzieć więc powiedz mi coś o siebie – nie odrywając ode mnie wzroku otworzył puszkę i bacznie obserwował jak stawiam na gaz czajnik z wodą . Wyciągnęłam dwa kubki z szafki i odstawiłam je obok kuchenki po czym usiadłam na stołku obok chłopaka.
- Jeśli chcesz mnie poznać to musisz spędzić ze mną więcej czasu no ale dobrze co chcesz o mnie wiedzieć .? – kiedy czajnik zaczął gwizdać zeszłam ze stołku i nasypałam sypanej kawy do kubków i nałam do nich wody. Wyciągnęłam dwie łyżeczki z szuflady i chwyciłam kubki do rąk – możesz wziąć cukier i łyżeczki .? – spojrzałam na pojemniczek z cukrem i ruszyłam w kierunku salonu. Dorównał mi kroku trzymając w dłoniach wskazane przedmioty.
- Przepraszam Cię ale do mojego pokoju nie możemy iść bo nie jest umeblowany jak chcesz to możemy iść pogadać w ogrodzie – wymamrotałam skupiając się na tym żeby nie wylać kawy po drodze .
- Tak wiem że nie masz dokończonego pokoju, twój pokój jest naprzeciwko mojego i tak niechcący dzisiaj rano podglądałem jak mieszkasz – zaśmiał się pod nosem i przyśpieszył kroku omijając mnie.
- Cześć tato – uśmiechnęłam się szeroko wchodząc do salonu – proszę … - wymamrotałam przedłużając samogłoski i stawiając ostrożnie kawę na stole.  Odwróciłam się do Lukasa i wyjęłam z jego dłoni cukier i łyżeczki po czym odstawiłam je na stole – jesteśmy w ogrodzie – rzuciłam wychodząc w salonu i kierując się do ogrodu. Spojrzałam za siebie szukając Lukasa ale moim oczom nie ukazał się. W pewnym momencie wpadłam na kogoś z takim impetem że straciłam równowagę i poleciałam w tył. Odruchowo zamknęłam oczy czekając na zderzenie moich pleców z podłogą ale poczułam tylko kogoś dłonie i oddech na moim policzku. Szybko otworzyłam oczy i ujrzałam uśmiechniętą twarz Lukasa tuż przy mojej.
-Czego się tak szczerzysz .?–wymamrotałam rumieniąc się przy tym – Jak to możliwe że jesteś taki szybki .?
- Nie za dużo pytań mała .? – zaśmiał się cicho i postawił mnie ku pionu – Dasz dalej iść nie wpadając na nic czy mam Cię prowadzić .? – spojrzał mi w oczy trzymając moją dłoń.
- Dam sobie rade – wysunęłam dłoń z jego delikatnego uścisku – A i właśnie nie jestem mała tylko Dreena – weszłam do ogrodu i usiadłam na ławce, chwile później usiadł obok mnie .