piątek, 29 czerwca 2012

Rozdział XI

- Idziemy .! - krzyknął stojąc w drzwiach.
- Mówiłam Ci, że nigdzie nie idę. Nikogo nie znam i nikt mnie nie polubi - skrzyżowałam ręce i oparłam się o ścianę .
- Głuupoolu skąd wiesz że nikt Cię nie polubi skoro nikogo nie znasz .? Wychodzimy natychmiast - otworzył drzwi i spojrzał na mnie znacząco. Zmrużyłam lekko nos i wyszłam z domu.
- Trzeba zamknąć drzwi, przecież nie zostawię domu otwartego
- Nie martw się. Kiedy jesteś istotą magiczną to tylko za pozwoleniem twoim lub twojego taty ktoś może wejść do środka - odparł idąc w stronę furtki. Dorównałam mu kroku kiedy skręcił w stronę parku.
- Gdzie idziemy .? - przerwałam niezręczną ciszę i spojrzałam na niego.
- Jak już mówiłem zapoznam Cię z moimi znajomymi. A właśnie nie wspominaj że jesteś istotą magiczną.
- Dlaczego .?
- Ponieważ jesteś bardzo potężna i każdy będzie chciał żebyś im pokazała moc - uśmiechnął się lekko i szturchnął mnie delikatnie w ramię.
- Jeszcze żebym miała co pokazać - zaśmiałam się ironicznie i także go szturchnęłam. Nim się obejrzałam byliśmy już na miejscu. Park bardziej wyglądał na las, było w nim pełno wysokich drzew. Szliśmy w milczeniu dróżką między drzewami. Na końcu drogi stał mały most. Czym bliżej niego byliśmy tym bardziej mogłam usłyszeć krzyki nastolatków. Kiedy już chciałam wejść na mostek Lukas mnie zatrzymał.
- Jak tam wejdziesz to poczujesz mdłości lub coś podobnego - odparł będąc już jedną nogą na mostku .
- Dlaczego .?
- To nie jest zwykły park, jest przeznaczony dla taki osób jak my. Kiedy tu wejdziesz park Cię rozpozna i będzie częścią ciebie a ty częścią jego - przytaknęłam głową do Lukasa i niepewnie weszłam na mostek.
- A właśnie zapomniałbym, żeby przejść na drugą stronę musisz dać przynajmniej kroplę swojej krwi- zaśmiał się pod nosem i pobiegł do swoich znajomych. Stanęłam na środku mostu nie wiedząc co teraz zrobić. Kiedy Lukas zszedł z mostu to straciłam go z oczu. Zniknął jakby przekroczył jakąś barierę.
Rozejrzałam się dookoła i wzdłuż drewnianej poręczy. Położyłam dłoń na niej i wychyliłam się poza mostek. Płynęła błękitna woda przez którą przebijały się kamienie i roślinki. Kiedy bardziej ścisnęłam poręcz poczułam ukucie, szybko zabrałam dłoń z której leciała krew.
- Super - wyszeptałam. Poczułam lekkie pieczenie kiedy krew z mojej dłoni uniosła się ku górze. Czerwone krople krwi uniosły się tuż przed moją twarzą i z cichym pluskiem wleciały do płynącej wody.
Spojrzałam w stronę gdzie zniknął Lukas i tym razem nie było już drzew tylko wielka przestrzeń porośnięta trawą, na której Lukas z znajomymi wygłupiał się. Przeszłam przez mostek i poczułam woń przeróżnych kwiatów. Kiedy Lukas mnie zobaczył podbiegł do mnie szczerząc się szeroko. Wzrok ich przyjaciół powędrował na mnie, czułam jak wszyscy przeszywają mnie wzrokiem jakby chcieli zbadać każdy centymetr mojego ciała.
- Udało Ci się, bardzo mało czasu Ci to zajęło. Inny siedzieli tam godzinami i dniami.
- No widzisz jestem wyjątkowa - pokiwałam głową na boki uśmiechając się zadowolona - Czemu oni się tak patrzą .?
- Nie bądź taka dzika i chodź przecież nic Ci nie zrobią - złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę trzech dziewczyn i dwóch chłopaków. Moją uwagę przyciągnęła niebieskooka dziewczyna z brązowymi włosami i niebieskimi końcówkami.
- To ona .?! - wydarła się do Lukasa uśmiechając się szeroko. Chłopak nie odpowiedział tylko przytaknął głową. Na to dziewczyną zapiszczała i ruszyła pędem na mnie.
- Tylko nie upadnij - zaśmiał się chłopak i puścił moją dłoń kiedy niebieskooka rzuciła się na mnie przytulając mnie bardzo mocno, nie wiedząc co zrobić także ją przytuliłam.
- Tak się ciesze że mogę Cię poznać - wydarła mi się do ucha i zaczęła skakać.
- Dobra wystarczy - wtrącił się Lukas i odciągnął ją ode mnie.
- Jestem Primrose, ale mów mi Prim - przedstawiła się nadal uśmiechając się szeroko, przytuliła mnie jeszcze raz i pocałowała w policzek.
- Dreena - oparłam i wymusiłam uśmiech. Prim chwyciła mnie za rękę i pobiegła do reszty ciągnąc mnie za sobą. Za plecami usłyszałam tylko śmiech Lukasa.
- To jest Dreena - przedstawiła mnie wszystkim - To jest Peeta - wskazała na wysokiego bruneta o niezwykle niebieskich oczach, który podszedł do mnie.
- Pee, najprzystojniejszy chłopak z naszej ekipy - odparł i podałam mu dłoń. Po obu stronach dolnej wargi miał kolczyki w kształcie kuleczek. Kiedy zorientował się, że przypatruje się jego ustom, to lekko przygryzł wargę i uśmiechnął się cwaniacko. W pewnym momencie brunetka wskoczyła mu na plecy i wyciągnęła do mnie dłoń.
- Melanie - zlustrowała mnie swoimi zielonymi oczami uśmiechając się lekko. Uścisnęłam jej dłoń - To są nasze gołąbeczki - wskazała na chłopaka który siedział na ławce i trzymał dziewczynę na kolanach - Jeremy i Cyntia - dodała.




3 komentarze:

  1. huehue .. zajebisty <333
    Nie mogę doczekać się następnego ..

    OdpowiedzUsuń
  2. strasznie szybko się czyta tzn. że bardzo dobry rozdział napisałaś, oby takich więcej ;))
    przyjaciele Lukasa wydają się być bardzo sympatyczni ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Na prawdę zaciekawił mnie ten magiczny świat, który przedstawiasz w tym opowiadaniu :D
    Te różne sztuczki, zwyczaje :P
    Rozdział świetny :)

    http://diary-strewn-with-roses.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń