piątek, 27 lipca 2012

Rozdział XXVIII

Przez okno dobijały się promienie słońca rażące mnie po oczach. Lekko otworzyłam jedno oko i ujrzałam bladą twarz dziewczyny. Po chwili zorientowałam się że Jessica trzyma mnie za dłoń. Delikatnie wysunęłam rękę z jej uścisku. Zeskoczyłam z łóżka i wyszłam z pokoju. Powędrowałam do kuchni i ujrzałam tatę pijącego kawę.
- Cześć córuś - uśmiechnął się do mnie promiennie. Spojrzałam na niego i wyciągnęłam z lodówki mleko.
- Dzisiaj nie idę do szkoły - odparłam nalewając mleka do szklanki i wróciłam jak najszybciej do pokoju.
- Dzień dobry - zwróciła się do mnie Jessica gdy tylko weszłam do pokoju. 
- Hej. Jak się spało .? - usiadłam obok niej na łóżku. 
- Dobrze a i dziękuje za ciuchy - poprawiła bluzkę którą miała na sobie. 
- Nie ma za co - uśmiechnęłam się do niej - Mogę Cię o coś zapytać .?
- O co tylko chcesz .
- Ile już jesteś wampirem .? 
- Tydzień - odparł szybko - Okropne jest to przeżycie. Żeby zostać wampirem trzeba wypić krew wampira a później on musi Cię zabić - załamał się jej głos - Pierwsza noc jest najważniejsza. Twój stwórca musi wykopać dół i razem z tobą się w nim zakopać - nerwowo bawiła się kawałkiem bluzki 
- Nie powinni Ciebie wybierać - przejechałam dłonią po jej ramieniu 
- Obudziłam się naga przytulona do mojego stwórcy a do tego zakopana w ciemnej ziemi - kontynuowała nie zważając na moje słowa - Wpadłam w panikę, nie miałam pojęcia co zrobić. Mój stwórca zniknął zostawiając mnie samą. Rozumiesz byłam pogrzebana żywcem. Wiedziałam że nie mam szans na przeżycie ale mino to próbowałam się odkopać - cała zadrżała. Spojrzała na mnie oczami pełnymi smutku. 
- Udało Ci się i żyjesz - upiłam trochę mleka.
- Nie Dreena, ja nie żyje. Umarłam, serce mi nie bije nawet nie oddycham .! - wykrzyczała ściskając mocno poduszkę. Szybko przyciągnęłam ją do siebie i przytuliłam mocno.
- To nie powinno Ciebie spotkać - wyszeptałam gładząc ją po głowię.
- Dreena masz ochotę na pizzę .? - wydarł się Dawid a po chwili wszedł do mojego pokoju. Spojrzał na Jessice i uśmiechnął się lekko - Może mnie przedstawisz .?
- Nie - odparłam szybko
- Przedstaw noo.
- Udawaj że go nie widzisz - zwróciłam się do Jessici. Po chwili Dawid rzucił się na łóżko - Co już Cię nic nie boli .?
- Jestem zdrowy jak ryba - uśmiechnął się szeroko i położył głowę na moich kolanach.
- Czuje jego puls już tutaj - wyszeptała Jessica - Wygoń go z stąd, błagam - spojrzała na mnie i zasłoniła dłonią usta.
- Słyszałeś wynocha już - zepchnęłam jego głowę z kolan - No już .! Wypad z mojego pokoju Dawid - zszedł leniwie z łóżka i poczłapał do drzwi. Zanim zamknął drzwi spojrzał na mnie morderczym wzrokiem i trzasnął nimi.
- Dziękuje - uśmiechnęła się do mnie ukazując tym razem dwa wystające kły - Przy tobie także odczuwam głód ale nie jest on taki intensywny ponieważ twoja krew mi szkodzi ale kiedy go wczułam - spojrzała na mnie przerywając - Nie potrafię jeszcze zapanować nad impulsami we mnie, zabiłabym go.
- Może idź do lodówki i coś przegryźć a ja spróbuje z tą krwią dla Ciebie - przytaknęła głową i wyszła z pokoju - Oliwia - zapukałam w szufladę.
- Słucham Cię Pani - spojrzała na mnie zaspanymi oczami .
- Jak wyczarować krew. Tylko się pośpiesz z tłumaczeniem bo Jessica zaraz wróci.
- Dobrze wyciągnij ze mnie osiem szklanych buteleczek - delikatnie odtworzyłam książkę i ujrzałam pochłaniającą czerń. Nie było żadnych stron z zapiskami. Czarna otchłań w którą musiała wsadzić rękę. Bez wahania wsunęłam rękę i poczułam że opuszki palców dotykają czegoś szklanego. Chwyciłam pewniej butelkę i wyciągnęłam ją. Z resztą butelek nie było problemu, z chęcią wsadzałam rękę i wyciągałam butelki.
- Teraz do każdej z nich daj kropelkę swojej krwi - ustawiłam przed sobą równy rząd butelek o ciemnym szkle .
- Ale przecież moja krew szkodzi - odparłam szybko.
- Ale jeśli oddasz dobrowolnie krew to nikomu nie zaszkodzi - westchnęła - Kiedy już dasz trochę krwi do każdego naczynia to palcem dotknij ustnika i swoją energię skup na przedmiocie a samo się napełni krwią.
- Ale po co osiem buteleczek .?
- Każdy wampir lubuje w innej krwi - uśmiechnęła się do mnie i wróciła do swojej szuflady a po chwili usłyszałam jej ciche pochrapywanie. Pokiwałam głową i podeszłam do biurka, z którego chwyciłam szpilkę. Wróciłam do butelek i wbiłam w palec szpilkę. Syknęłam z bólu a na palcu zebrała się krew. Ścisnęłam palec zmuszając by więcej krwi wypłynęło. Do każdego naczynia podałam kroplę krwi. Zlizałam krew która jeszcze kumulowała się na palcu a potem dotknęłam butelek i skupiłam się oddychając powoli. Usłyszałam krople uderzają o dno butelki. Z resztą butelek tak samo postąpiłam skupiając się na nich. Kiedy wszystkie butelki były napełnione czerwoną cieczą to na szkle pojawiły się napisy. Na pierwszej było napisane ORh+ , na drugiej ORh− , a na kolejnych BRh- , BRh+ , ARh- , ARh+ , ABRh- , ABRh+ . Chwyciłam butelkę i uważnie się jej przyjrzałam. Nigdy wcześniej nie widziałam tak dużej ilości krwi. Do pokoju weszła roztrzęsiona Jessica.
- Co się stało .? - podbiegłam do niej chwytając ją za ramiona.
- Chodził za mną i cały czas gadał. Nawet nie mam pojęcia o czym bo w głowie cały czas miałam obraz jak wbijam mu moje kły w szyje - objęła się ramionami.
- Jessica powiedz że nic mu nie zrobiłaś.
- Pełno krwi w mojej głowie  - powtarzała w kółko.
- Jessica coś ty zrobiła .? - spojrzałam na nią przerażona.
- Dreena następnym razem nie dam rady. On jest zbyt wielką pokusą - szybko ją przytuliłam do siebie czując wielką ulgę że nic nie zrobiła Dawidowi.
- Mam dla Ciebie niespodziankę - wycedziłam i całe zdenerwowanie wyparowało z niej. Spojrzała na mnie wielkimi oczami i mogłam ujrzeć błysk nadziei - Tak to jest krew - uśmiechnęłam się szeroko i wskazałam na butelki.
- Dziękuje .!  - wykrzyczała i ominęła mnie pędząc do butelek. Usiadła naprzeciwko nim wpatrują się z upragnieniem w butelki. Usiadłam naprzeciwko niej i wystawiłam do niej butelkę ABRh+ . Chwyciła ją i łapczywie wzięła wielkiego łyka. Spojrzała na mnie z skwaszoną miną i wypluła z powrotem ciecz do butelki.
- Rozumiem - zaśmiałam się i podałam jej następną.
- ABRh- - powiedziała pod nosem i tym razem powoli napiła się - Ble .! - oddała mi butelkę i chwyciła następną ARh+. Zamoczyła język w cieczy i spojrzała na mnie - Lepsza niż ABRh+ ale nadal ohydna .
- Bierz następną - podałam jej ARh- . Tym razem nie napiła się tylko zamoczyła czubek języka i szybko oddała mi butelkę.
- Gorsza niż ABRh+ - westchnęłam i podałam jej BRh+ . Chwyciła ją w obie ręce i powąchała zawartość. Oddała mi ją i szybko chwyciła BRh-. Powąchała ponownie i oddała mi butelkę - Te dwie odpadają.
- Dobra to zostały jeszcze tylko dwie - powiedziałam i wręczyłam jej ORh- . Niepewnie chwyciła butelkę i upiła małego łyka. Spojrzała na mnie wielkimi ozami dając do zrozumienia że to właśnie to. Uśmiechnęłam się zadowolona i uniosłam dłoń nad resztę butelek zmieniając ich zawartość na ORh-.
- Dziękuje Ci za pomoc - wyparowała szybko i wypiła zawartość butelki.
- Idę sprawdzić co u Dawida - wstałam z podłogi i wyszłam z pokoju. Zapukałam w drzwi tuż obok moich. Już chciałam nacisnąć na klamkę kiedy drzwi się otworzyły.
- Dreena .?
- Widzisz ja umiem pukać - przecisnęłam się obok niego i weszłam do jego pokoju.
- Co to za dziewczyna .? - usiadł obok mnie wpatrują się we mnie swoimi piwnymi oczami. Jego pokój był o wiele mniejszy od mojego. Kwadratowy pokój z dwoma oknami i brązowymi ścianami. Między oknami stało wielkie dwuosobowe łóżko. Przy lewej ścianie stało biurko z czarnym laptopem. Ściana na której znajdowały się drzwi była ciemniejsza niż reszta ścian. Po prawej stronie stała duża komoda a na niej ramki ze zdjęciami jego i dwóch dorosłych i mojego ducha Julii. Moją uwagę także przykuł certyfikat wiszący nad komodą. Podeszłam bliżej i ze skupieniem zaczęłam czytać kogo jest i za co.
Serdecznie gratulujemy Dawidowi Benson.
Za ukończenie Akademii Wyższej Sztuki Magii i Ochrony Nad Magicznymi Stworzeniami.
Dobre wyniki w nauce i nienaganne zachowanie świadczy o tym jakim jesteś dobrym Łowcą.
Dyrektor Kimona Fitz.   
- Akademia Magii .? Jest takie coś .? - spojrzałam na niego a on przytaknął głową. Chwyciłam zdjęcie na którym stał on obejmując Julie a za nimi kobieta i mężczyzna. Usiadłam obok niego i podałam mu zdjęcie. Spojrzał na mnie smutnymi oczami i uśmiechnął się lekko.
- Moja mama, tata i siostra - przejechał palcem po mamię.
- Julia .? Twoja siostra to Julia .? - chwyciłam się za wisiorek wpatrując się w dziewczynkę na zdjęciu.
- Nigdy Ci nie mówiłem o niej. Skąd wiesz że tak ma na imię .? - spojrzał na mnie jakby próbował wślizgnąć  się do mojej głowy i odczytać wszystkie myśli. 
- Ona jest moim duchem - wyszeptałam - Wtedy w szpitalu to ona wyciągnęła mnie z ciała i kazała ratować Ciebie - nie odpowiedział nic więc dalej kontynuowałam - Mówiła mi że bardzo cierpisz że mam się o Ciebie troszczyć. Jest cudowną dziewczynką i właśnie tu stoi - wskazałam na Julię która miała już włosy do ramion. Dawid spojrzał w kierunku w którym wskazałam ale jego oczy nie napotkały jej . 
- Dreena on mnie nie widzi - powiedziała melodyjnym głosem.
- Ona tutaj jest .? - wyszeptał Dawid wpatrując się w zdjęcie - Moja Julcia jest .? - spojrzałam na nią a na jej policzkach spływały łzy. 
- Tak - odparłam wpatrując się w dziewczynkę. Nie miała smutnych oczu, nie wydawała z siebie żadnego szlochu tylko łzy strużkami spływały po jej policzkach.
- Wtedy w szpitalu widziałem tylko swoją mamę nie było przy niej Julii.
- Dzięki niej żyjesz Dawid - przejechałam dłonią po jego ramieniu w celach otuchy. 
- Wolałbym nie żyć i być razem z nią - wysyczał i schował twarz w dłoniach. 
- Nie mów tak .! - wykrzyczała Julia - Nie masz prawa tak mówić Dawid .! Kiedy żyłam starałeś się żebym miała najlepsze życie. Broniłeś mnie przed tatą byłeś wspaniałym starszym bratem ale już nie musisz ponieważ jestem już szczęśliwa - usłyszałam jej cichy szloch - On mnie nie słyszy - powiedziała łamiącym się głosem.
- Dawid - zaczęłam niepewnie - Chcesz zobaczyć się z siostrą .? - zapytałam a on spojrzał na mnie tymi swoimi piwnymi oczami dla których zrobiłabym wszystko. 
- Dreena nie - wtrąciła się Julia - Mówiłam Ci że to jest niebezpieczne. Nie jesteś do tego szkolona
- Jak ty chcesz tego dokonać .? - odparł pełnym głosem nadziei. 
- Wyciągnę twoją duszę ale musisz obiecać że wrócić do ciała bez względu na wszystko. 
- Dreena jesteś niepoważna .! - wykrzyczała mi do ucha Julia.
- Ale czy tego nie chcesz Julia .? Pragniesz porozmawiać z nim tak samo jak on z tobą - odparłam spokojnym głosem. Wpatrywała się we mnie dłuższą chwile a później przytaknęła głową na znak że się zgadza. 
- Dreena co się stanie jak nie wrócę do Ciała .? - zapytał się mnie Dawid kiedy przyłożyłam do jego klatki piersiowej dłonie. 
- Musisz szybko z nią rozmawiać. Macie niecałe 5 minut a potem ciało zacznie umierać - wyszeptałam.
- Wrócę Dreena, nie musisz się martwić - uśmiechnął się do mnie
- Obawiam się że będzie zbyt wiele pokus i nie wrócisz - zamknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech. Dłońmi mocniej naparłam na jego tors a po chwili ścisnęłam pięści i uniosłam delikatnie ręce do góry. Poczułam ciepło a po chwili zimno i ponownie ciepło. Wielka fala szczęścia uderzyła mnie od środka. Otworzyłam oczy i ujrzałam że w dłoniach trzymam prawie przezroczystą bluzkę Dawida. Spojrzałam wyżej i zobaczyłam jego bladą twarz. Puściłam go. Siedział osłupiony wpatrując się w Julię. Dziewczynka uśmiechnęła się szeroko i pomachała mu. 
- Dawid - wyszeptała i rzuciła mu się w ramiona. Uczucie szczęścia minęło i zastąpiło go niepokój. Wpatrywałam się w nich a oni w siebie. Trzymał ją na kolanach i bawił się jej włosami. 
- Julia zawiodłem Cię - powiedział łapiąc ją za małą rączkę. 
- Nie Dawid, zrobiłeś wszystko co mogłeś - uśmiechnęła się do niego - Jesteś moim własnym bohaterem. Nie przejmuj się tym co powiedzą inni, będą próbowali Cie zranić ale jesteś silny i nie przejmuj się innymi. Twoje życie będzie pod górkę ale nie załamuj się ponieważ masz ją - wskazała na mnie - Ona będzie przy tobie zawsze. Teraz to ona będzie się tobą opiekować tak jak ty mną. Nie musisz się już o mnie bać jestem tutaj bezpieczna. 
- Julia kocham Cię - wpatrywał się bezustannie w jej oczka. Kochał ją bardzo mocno to było widać.
- Też Cię Dawidku kocham - objęła go okół szyi - Pamiętasz jak miałam 5 latek to przysięgliśmy sobie bezwarunkową miłość i że do końca życia będziemy się o siebie troszczyć - wyszeptała mu na ucho jednak i tak to usłyszałam. Po chwili zorientowałam się że ciało Dawida zaczęło mieć drgawki. 
- Tak pamiętam - odpowiedział uśmiechając się delikatnie 
- Przysięga zostaje zerwana - zeszła z jego kolan - Kocham Cię nadal ale musisz żyć dalej.
- Julia ale .. - zszedł z łóżka i uklęknął obok niej. 
- Nie Dawid - przerwała mu - To już koniec ja umarłam nic na to nie poradzisz, zacznij się troszczyć o Dreene - usłyszałam swoje imię ale nie miałam pojęcia o co chodzi ponieważ byłam zajęta reanimowaniem ciała Dawida. Nachyliłam się nad nim i przywarłam do jego ust wprowadzając mu powietrze do płuc. Powtórzyłam to i ułożyłam dłonie do masażu serca. Zrobiłam 20 ucisków a moje ręce zaczęły odmawiać.
Ponownie się nad nim nachyliłam i wprowadziłam mu dwa głębokie oddechy a po tym ponownie zaczęłam robić masaż serca. Nie mam pojęcia ile zrobiłam ucisków ale liczyło się to że próbuje. Dawid i Julia nadal rozmawiali, słyszałam tylko jak ona płaczę i karze mu wrócić.
- Julia nigdy Cię nie opuszczę - usłyszałam Dawida. Płakałam nad jego ciałem. Poddałam się. Położyłam głowę na jego torsie i próbowałam usłyszeć bicie jego serca bez skutku ponieważ nie biło. Zaniosłam się wielkim płaczem. Coś we mnie pękło nie mogłam powstrzymać się od płaczu. Do pokoju wbiegła Jessica i zaczęła krzyczeć. Wszystko działo się bardzo szybko. Tata leciał do pokoju potem jacyś panowie wbiegli do pokoju. Próbowali mnie odciągnąć od Dawida ale kurczowo trzymałam się jego koszuli. Płakałam nie dlatego że umarł tylko dlatego że pozwoliłam mu na to. Poczucie winy brało nade mną górę. Puściłam go a Jessica szybko mnie przytuliła. Kiwała się ze mną na boli i próbowała mi zasłonić oczy kiedy panowie chowali Dawida w czarny worek. Mój płacz nadal nie ustępował. Siedziałam na podłodze otulona przez Jessice i płakałam. Przytulała mnie bardzo mocno przy tym głaszcząc po głowię. W kółko powtarzała że wszystko będzie dobrze. Jego już nie było, wynieśli go. Umarł przeze mnie. To była moja wina. Zaniosłam się jeszcze większym płaczem. 

~~~~~~~~~~
Udało się i napisałam rozdział. 
Zajęło mi to 2 godziny. 
Męczące 2 godziny T.T
Rozdział smutny, nawet bardzo.
Mam nadzieje że łza w oku wam się zakręci.

Jeśli macie jakiekolwiek propozycje na kolejny rozdział piszczcie w komentarzach. 
Wasza Dreena ☺





 



wtorek, 24 lipca 2012

Rozdział XXVII

- Dawid - wyszeptałam i lekko odsunęłam go od siebie - Znaliśmy się jak byliśmy dziećmi - usiadł obok mnie i spojrzał na mnie. Uśmiechnął się lekko po czym zszedł z łóżka.
- Dobranoc - odparł wychodząc z mojego pokoju. Siedziałam na łóżku oszołomiona jego zachowaniem. Opuszkami palców dotknęłam swoich warg po czym się uśmiechnęłam. Zajrzałam pod łóżko w poszukiwaniu pidżamy i ujrzałam tam książkę zawiniętą w moje ciuchy.
- Hej .! - wydarłam się - Oddaj mi pidżamę, twoje łóżko jest w szafie - kontynuowałam kiedy Oliwia otworzyła zaspane oczy. Chwyciła swoimi małymi rączkami moje ubrania i wyszła z nimi spod łóżka.
- Proszę oddaje - zamrugała parę razy oczami i uśmiechnęła się szeroko.
- No co chcesz .? - odparłam i zabrałam z podłogi pidżamę.
- Inne łóżko. W twojej szafie jest ciemno i nie wygodnie - uniosła się nad podłogą i ułożyła się na mojej poduszce.
- Ooo nie nie, poduszka jest moja. Możesz spać tam na szafce - wskazałam palcem na mebel - Albo w szufladzie w szafce nocnej, wybieraj Oliwia - położyłam głowę obok niej przyglądając się uważnie jej stroną.
- Biorę szafkę nocną a do tego dasz mi jakąś bluzkę do środka żeby było miękko.
- Stoi - klasnęłam w dłonie i zeskoczyłam z łóżka. Powędrowałam do garderoby i wróciłam z jakimś swetrem - Pasuje .? Mam nadzieje bo niczego innego Ci nie dam - zaśmiałam się i wywaliłam wszystkie rzeczy z szuflady po czym wcisnęłam tak sweter.
- Dziękuje - odparła i wskoczyła do szuflady a po chwili zamknęła oczy uśmiechając się zadowolona.
- Tylko w dzień zamykaj się tam żeby nikt Cię nie zauważył - przebrałam się w pidżamę i ułożyłam się wygodnie w łóżku przykrywając się po nos kołdrą. Usłyszałam ciche pochrapywanie książki a po chwili zasnęłam.
                    - Dreena .! - usłyszałam dziewczęcy krzyk tuż obok ucha. Odruchowo zakryłam się poduszką a po chwili wyleciałam z łóżka i upadłam na podłogę.
- Co ty wyrabiasz .? - odparłam oburzona wpatrując się w książkę lewitująca tuż nad łóżkiem.
- Ktoś jest w domu i ma silną aurę - spojrzała na mnie wielkimi oczami.
- Dopiero się obudziłam możesz jaśniej .? - przetarłam dłońmi zaspane oczy.
- W domu jest osobnik o identycznej mocy jak ty - odparła przerażona i schowała się w szufladzie.
- A nie jestem jedyna na świecie .?
- Właśnie o to mi chodzi intelekcie - rzuciła we mnie swetrem z szuflady .
- Czekaj a przypadkiem nie jest to starszyzna .? - wstałam na równe nogi i po cichu wyszłam z pokoju. Kiedy tylko stanęłam przy schodach niebieskie światło poraziło mnie po oczach. Przymrużyłam lekko oczy i powoli zeszłam na dół.
- Panie Smith jesteśmy bardzo wdzięczni Pana pomocy. Mamy nadzieje że będzie dobrze się sprawowała i jeszcze raz dziękujemy - odezwał się męski głos z dziwnym echem.
- Robię to przede wszystkim dla mojej córki więc mam nadzieje że będziecie trzymać się umowy- odparł mój ojciec a ja zbiegłam po schodach w dół i ujrzałam wysokiego mężczyznę i dziewczynę a naprzeciwko ich mojego tatę.
- Tato .? - odezwałam się niepewnie a twarze nieznajomych powędrowały w moim kierunku.
- Jak mniemam Panienka Dreena Smith, miło mi w końcu poznać - zwrócił się w moim kierunku mężczyzna. Miał błękitne włosy i czarne oczy. Jego gałki oczne były całe czarne to było przerażające. Mimo iż były jednego koloru to wiedziałam że patrzał na mnie.
- Tak Dree jestem - wyciągnęłam do niego dłoń jednak on spojrzał na nią i uśmiechnął się pod nosem.
- Szacunek do dorosłych widzę że masz. Opowiem Ci pewną krótką historię - podszedł do mnie i schylił się na wysokość mojej twarzy - Odwiedziłem pewną rodzinę tak samo w nocy jak teraz. Pewien młodzieniec zainteresowany moją osobą użył przeciwko mnie swojej mocy kiedy rozmawiałem z jego matką. Przedstawiłem się mu a on zaśmiał się widząc jak wyciągam do niego rękę. Wszystkie nastolatki jakie poznałem nigdy nie wyciągały do mnie dłoni i jestem pełny wrażenia tego jak twój ojciec Cię wychował i jestem pewien że tak samo postąpi z Jessicą - uścisnął moją dłoń i pocałował mnie w czoło - Ja jestem Bill i należę do starszyzny - stałam oszołomiona i wpatrywałam się w jego czarne oczy. Po chwili się ocknęłam z zamyślenia i zdałam sobie sprawę że była mowa o jakiejś Jessice.
- Przepraszam kto to Jessica .? - zapytałam kiedy Bill był odwrócony do mnie plecami.
- Dreena nie przeszkadzaj - skarcił mnie tata wzrokiem. Nie miałam pojęcia która jest godzina ale za oknem było ciemno a on starszyzny biło mocne niebieskie światło.
- Ja jestem Jessica - odparła dziewczyna stojąca obok mnie. Odgarniała moje blond loki z mojej szyi i uśmiechała się szyderczo.
- Jessica - odezwał się srogim głosem Bill - Dreena będzie teraz twoją instruktorką jak żyć normalnie. Rozumiem że nie umiesz przebywać w pobliżu z ludźmi ale od teraz nie masz prawa zabijać  - uścisnął dłoń mojego taty i rozpłynął się w powietrzu. Światła w domu pozapalały się i mogłam się bardziej przyjrzeć dziewczynie. Miała ona długie proste brązowe włosy, była wzrostem jak ja i brązowe oczy. Najbardziej moją uwagę przykuł jej kolor skóry, który był bardzo jasny.
-  Taatoo powiesz mi o co tutaj chodzi .? - spojrzałam na niego lekko zdezorientowana. Odepchnęłam dłoń dziewczyny z mojej szyi.
- Prosta sprawa - chwycił Jessice za dłoń i odciągnął ją ode mnie - Ona jest młodym wampirem i dopiero przeszła fazę pisklaka - wzruszył ramionami i uśmiechnął się do niej.
- Mamy w domy wampira .? - otworzyłam szeroko oczy - I jak to ja instruktorką .?
- Pewien wampir zabił wampira i to była kara jego za ten uczynek. Przemienił ją w wampira i nie radził sobie z nią. Teraz ona jest spokojna bo jest w nowym otoczeniu ale później nie będzie taka.
- Ona jest jego karą .? Przecież ona ma 16 lat. Czy jej rodzice wiedzą co z nią jest .? Przecież tak nie można
- Co ja Ci na to poradzę, poproszono Ciebie żebyś ją uczyła, ale ja się za Ciebie zgodziłem więc nie masz wyboru i musisz udawać że to jest twoja kuzynka.
- Czyli że muszę ją niańczyć .? Przecież to jest chore .! - odparłam z oburzeniem - Tato dla mnie to jest zbyt wiele - skrzyżowałam ręce pod piersiami.
- Ja wiem że dasz sobie radę tylko musisz ..
- Nie tato - przerwałam mu - Mam dopiero 16 lat i mam wychowywać wampira .? Nie sądzisz że w tym wieku powinnam przejmować się chłopakami a nie wampirem .? - odparłam dając nacisk na słowo wampir.
- Dreena to jest twój obowiązek .!
- Nie tato .! To jest obowiązek tego zasranego wampira który ją przemienił .! - wydarłam się i wbiegłam po schodach a potem do swojego pokoju i trzasnęłam drzwiami. Usiadłam na podłodze obok szafki nocnej i zapukałam do szuflady. Otworzyła się delikatnie i wyskoczyła z niej książka.
- Wszystko słyszałam - odparła smutno zanim zaczęłam opowiadać - Shh nic nie mów tylko słuchaj - usiadła mi na kolanach - Kiedy twoja mama umarła cały magiczny świat pogrążył się w rozpaczy. Ale po 6 latach pojawiłaś się ty z mocą mamy. Dawno dawno temu dużo lat przed twoją mamą, czarodziejki Jakszini były uważane za bardzo złe istoty. Jakszini służyły starszyźnie i musiały karać inne istoty za złe zachowanie. Twoja mama była inna. Biło on niej dobro i pomagała innym. Teraz świat magiczny liczy tego samego od Ciebie. Nie myśl że to kara, istoty Ciebie potrzebują, potrzebują twojego dobrego serca - spojrzała na mnie swoimi niebieskimi oczami a po moich policzkach spłynęły łzy.
- Cieszę się że mi to powiedziałaś - uśmiechnęłam się do niej a do pokoju wparowała dziewczyna.
- Cześć - powiedziała nieśmiało a książka zwinnie schowała się do szuflady - Wiem że nie chcesz mnie tutaj  ale twój tata powiedział że tą noc śpię z tobą - uśmiechnęła się delikatnie i zamknęła za sobą drzwi.
- To nie tak że Cię nie chce - odparłam - Chodzi mi o to że nie jestem gotowa na takie wyzwanie.
- Nie bój się. Przysięgam że będę panowała nad moim zachowaniem i nie rzucę się na ciebie - usiadła na krześle przy biurku.
- Skąd będziesz brała pożywienie .? - usiadłam na łóżku przyglądając się jej uważnie.
- Ten cały Bill powiedział że będziesz mi stwarzać krew - odparła a mnie zamurowało. Potrafiłam jedynie lewitować ludzi i rzeczy a teraz mam wytwarzać krew, szaleństwo.
- Ja .? Pewnie jesteś zmęczona. Masz jakieś ubrania .? - uśmiechnęła się delikatnie i pokiwała głową na znak że nie - Na tamtych drzwiach gdzie wiszą dwie bluzy jest garderoba wybierz coś sobie - odparłam i położyłam się wygodnie przykrywając do pasa kołdrą - A te drugie drzwi to łazienka. Czuj się jak u siebie - zamknęłam oczy i próbowałam zasnął.
- Dziękuje - usłyszałam jej cichy szept a później powoli zaczęłam zasypiać.


~~~~~~~~~~~~~~
A jednak wysiliłam trochę mój mózg i napisałam rozdział.
Nie podoba mi się on ale dodałam bo wiem że nic lepszego nie wymyślę . 
Mam nadzieje że spodoba wam się. 
Wasza Dreena ☺


 

poniedziałek, 23 lipca 2012

Związku z tym że w niedzielę wyjeżdżam a wszystko jest na mojej głowię prawdopodobnie następnego rozdziału nie będzie. 
No chyba że jakiś pomysł mi przyjdzie do głowy i uda mi się napisać rozdział do piątku.
Ale wątpię w to więc musicie kochani czekać do 23 sierpnia. 
Przepraszam i mam nadzieje że będziecie czekać wytrwale ♥
Wasza Dreena ☺

niedziela, 22 lipca 2012

Rozdział XXVI

- Dreena pomogłabyś a nie gapisz się i śmiejesz ze mnie -  odparł z wyrzutem będąc już na środku schodów.
- No już idę - wbiegłam po schodach śmiejąc się - Aż tak bardzo noga boli Cię .? - spojrzałam na niego z troską. Zawiesił swoją rękę na moich barkach po czym powoli zeszliśmy po schodach.
- Nie tylko troszeczkę boli ale lubię kiedy się o mnie martwisz.
- Widzisz Prim z kim ja muszę mieszkać .? - spytałam się jej kiedy już razem z Dawidem zeszliśmy na dół.
- Cześć jestem Dawid - odepchnął mnie od siebie i wyciągnął dłoń do Prim.
- Primrose. Tak wiem że jesteś Dawid. Głośno jest o tobie w akademii. Wszystkie dziewczyny nie mogą przestać o Tobie gadać, jest nam szkoda Ciebie - odparła głaszcząc go po policzku. Wzruszyłam ramionami i udałam się do kuchni. Nalałam sobie wody do szklanki i usiadłam na blacie.
- Dreena .!? - usłyszałam Prim
- Tutaj - odpowiedziałam na tyle głośno żeby mnie usłyszała. Wbiegła do kuchni uśmiechając się szeroko.
- Zabawny on jest.
- A czasem nawet zbyt zabawny - odparłam wypijają zawartość szklanki do połowy.
- Myślisz że mnie lubi .?
- A co podoba Ci się .? - spojrzałam na nią podejrzliwie. Zaśmiała się tylko pod nosem a po chwili reszta wody z mojej szklanki uniosła się i powoli poleciała do Prim - To było moje . Mogłaś sobie nalać - zaśmiałam się widząc jak wola wpływa do jej buzi.
- Co tam dziewczynki .? - wparował Dawid do kuchni.
- A nic takiego, a u Ciebie chłopczyku .? - odparłam zgryźliwie.
- Co dzisiaj robiłaś .? I czemu nie przyszłaś od razu po szkole .? Mówiłaś że będziesz - usiadł obok mnie na blacie.
- Musiałyśmy coś załatwić - odparła szybko Prim patrząc mi w oczy.
- No wiesz babskie sprawy - uśmiechnęłam się delikatnie do niej.
- Okeej nie wnikam dalej - zaśmiał się i zaglądnął mi w szklankę - Czemu trzymasz pustą szklankę .?
- Była pełna ale Prim lubi podkradać wodę - zaśmiałam się razem z Prim.
- Zostajesz u nas na noc .? - zapytał Dawid aż Prim zrobiła wielkie oczy.
- Boże która jest godzina .? - zapytała nerwowo próbując wyciągnąć telefon z kieszeni.
- 23:42 - odparł Lukas a ja zeskoczyłam z blatu i podeszłam do niej.
- Jak mogłam zapomnieć. Co za idiotka ze mnie - zaczęła gadać sama do siebie pod nosem - Przepraszam Cię Dreena ale już muszę iść - przytuliła mnie i pocałowała w policzek po czym wybiegła z mojego domu. Spojrzałam na Dawida a ten tylko wzruszył ramionami. 
- A tak wgl to gdzie mój tata - uśmiech znikł z jego twarzy - Dawid gdzie mój tata .?
- Starszyzna przyszła po niego. Nie mam pojęcia dlaczego. Ale pewnie niedługo wróci. 
- Dlaczego oni zawsze przychodzą kiedy mnie nie ma .? - odparłam nalewając wody do szklanki.
- Nie martw się. Może chcą go poprosić żeby kogoś przygarnął. 
- Mam nadzieje ale następnym razem chce być kiedy oni przyjdą - wylałam wodę z szklanki i odstawiłam ją na blat - Cieszę się że tu jesteś - zszedł powoli z blatu i przytulił mnie.
- Też się cieszę że mogę by tu z Tobą - wtuliłam się w jego tors zaciągając się jego męskimi perfumami. 
- Znowu wyszłam z ciała - wyszeptałam a on położył brodę na mojej głowie i mocniej mnie przytulił. 
- Komu tym razem pomagałaś .? 
- Lukasowi. Ktoś wszedł w niego. Ten ktoś chciał mnie zabić. Pomogłam Lukasowi wrócić do ciała - odsunął mnie od siebie wpatrując się w moje oczy.
- Czyli mam rozumieć że ktoś chciał Cię zabić a ty zamiast się bronić zostawiłaś swoje ciało bez duszy .? - uśmiechnęłam się delikatnie i przytaknęłam głową - Ciebie nie można zostawić samej nawet nie dzień. 
- To wszystko przez tą moc - odparłam bezradna. 
- Musisz nauczyć się używać jej.
- Tak tak wiem - wywróciłam oczami - Muszę Ci coś pokazać - chwyciłam go za rękę i pociągnęłam w stronę schodów. 
- Dreena pamiętasz moja noga - zatrzymał mnie gwałtownie krzywiąc się z bólu.
- Przepraszam, przepraszam - zawiesiłam sobie jego rękę na barkach i wprowadziłam po schodach.
- No dobra co chcesz mi pokazać .? - położył się na moje łóżko.
- Ale od razu mówię że nie mam pojęcia co to jest - otworzyłam drzwi do garderoby i zajrzałam do środka.
- Rozumiem że lubisz swoje ciuchy ale ..
- Przestań poczekaj - przerwałam mu i weszłam do pomieszczenia - No kochanie gdzie jesteś .? - ukucnęłam i zaczęłam się rozglądać - Chodź na kolanka - usłyszałam cichy skrzyp a potem z dużą prędkością książka wbiegła na mnie i przywarła do mojego brzucha. Chwyciłam ją jak małe dziecko i wyszłam i wyszłam z garderoby.
- Pokazujesz mi książkę .?
- Przestań tylko patrz - usiadłam obok niego a książka spojrzała na niego swoimi niebieskimi oczami.
- Czy to jest to o czym myślę .? - zaczął ją dotykać palcem po okładce. Książka zaczęła płakać i wierzgać na moich rękach.
- Nie dotykaj jej. Ona tego nie lubi - odtrąciłam jego rękę - Zachowuje się jak małe dziecko. Kiedy w szpitalu wyszłam z mojego ciała to mama mi się ukazała i powiedziała że w garderobie są ukryte księgi. Kiedy wróciłam do domu to sprawdziłam czy to prawda. I teraz mam książkę na głowię.
- Jeśli Ci książka zaufa to nauczy Cię jak używać magii. Dlaczego mi ją pokazałaś .? - odparł wpatrując się w książkę.
- Mama powiedziała że mogę tobie ją pokazać - uśmiechnęłam się delikatnie i zorientowałam się że Dawid robi śmieszne mini do książki.
- Co ty robisz .? - spojrzałam na niego dziwnie.
- Ona jest przesłodka - książka wyciągnęła do niego rączki machając nogami - Daj mi ją - chwycił ją i już chciał mi ją zabrać ale odsunęłam od niego książkę.
- Jest moja - zmrużyłam lekko oczy - Nazwę ją Oliwia - uśmiechnęłam się delikatnie - Wiesz co nie mam pojęcia czemu ona się tak zachowuje, jeszcze wczoraj to normalnie ze mną gadała a teraz jest jak małe dziecko.
- Najwidoczniej ty tak chciałaś. Książka dostosowuje się do twoich uczuć.
- Nie rozumiem - odparłam zdezorientowana .
- Jeśli jesteś szczęśliwa to ona będzie razem z tobą się cieszyć. Jeśli jesteś zła to Oliwia będę próbowała Cię uspokoić a jeżeli zachowuje się jak dziecko to oznacza że Tobie brakuje czułości. Chcesz mieć kogoś do kochania, przytulania po prostu potrzebujesz kogoś przy sobie.
- Gadasz głupoty. Mi jest dobrze, nie czuje się samotna. Oliwia musiała się pomylić - spojrzałam na nią i uśmiechnęłam się pod nosem. Miała zamknięte oczka i była przytulona do mojej ręki.
- Książki nigdy się nie mylą - wystawiłam do niego język i zaniosłam książkę do garderoby.
- Która godzina .? - spytałam się wychodząc z garderoby.
- Dopiero 24:34 - westchnęłam i położyłam się na łóżku - Na którą masz na jutro .?
- Nie mam pojęcia. W plecaku mam plan lekcji jak chcesz zobaczyć - odparłam i schowałam głowę pod poduszkę.
- Żyjesz .? - położył się obok mnie i zabrał poduszkę z mojej głowy.
- Tak tak - położyłam delikatnie głowę na jego ramieniu - Jestem przytłoczona tym wszystkich. Jeszcze 4 dni temu byłam zwykła dziewczyną a teraz .? - wyszeptałam
- To dopiero początek Dreena. Jeszcze dużo rzeczy nie wiesz o magicznym świecie.
- I własnie się obawiam że nie podołam temu wszystkiemu.
- Przestań się dołować bo najgorsze przed tobą - zaśmiał się i zaczął mnie łaskotać.
- Doobraa już przestań - zaczęłam wyginać się na łóżku śmiejąc się. Kiedy ze śmiechu zaczęły lecieć mi łzy zaśmiał się ostatni raz i przestał mnie gilgotać. Nachylił się nade mną i uśmiechnął się delikatnie.
- Dasz sobie radę ze wszystkim - delikatnie wytarł dłonią łzę spływającą po moim policzki.
- Chciałabym być taka tego pewna - wszeptałam. Niepewnie przybliżył do mnie twarz i delikatnie musnął moje usta.






piątek, 20 lipca 2012

Rozdział XXV

- Nie noszę ostrych przedmiotów ze sobą - odburkną Lukas
- Prim ja się przecież nie będę cięła - podeszłam do niej - Musi być inny sposób.
- Nic mi nie przychodzi do głowy.
- A jeśli tu gdzieś dusza Lukasa jest .? Bo przecież nie mógł odejść nie .?
- No tak .! - wykrzyknęła uradowana - Tylko żeby wyjść z ciała musisz znać duszę która jest zagubiona i jeszcze nie poszła do nieba.
- Ale ja znam - odparłam a Prim spojrzała na mnie niedowierzająco .
- Jakim cudem .? Jesteś dopiero od niedawna czarownicą i już masz swojego ducha .? Ja już czekam rok .
- Niedługo pewnie uda Ci się zdobyć duszka - uśmiechnęłam się do niej .
- Skontaktuj się z nim szybko Dreena - odparła i odeszła kawałek ode mnie. W pewnym momencie z wody wyskoczył Lukas i przyłożył mi ostry scyzoryk do szyi. Trzymał mnie w żelaznym uścisku nie mogłam nawet drgnąć.
- Lukas wiem że jesteś gdzieś tu, pomogę Ci - wyszeptałam
- Nie ruszaj się stamtąd Prim bo inaczej nasza Dreena zginie - wykrzyknął Lukas w kierunku Primrose.
- Nie jestem twoja - skwitowałam wyrywając się
- Mówię nie ruszaj się .! - wykrzyczał mi do ucha
- Julia - wyszeptałam do dziewczynki stojącej obok mnie - Kochanie pomóż mi - chwyciłam ją za rączkę.
- Z kim ona gada .? - odparł Lukas przyciskając bardziej narzędzie do mojego gardła.
- Już po tobie kolego .! - wydarła się Prim śmiejąc pod nosem
- Dreena nie powinnam wyciągać twojej duszy ponownie - spojrzała na mnie z troską w oczach
- Julia muszę uratować Lukasa
- Dobrze - odparła po czym uniosła się nad ziemią na wysokość mojej twarzy - Moja dusza zastąpi twoją. konvertiĝo - po tych słowach poczułam zawroty głowy a później upadłam na ziemię. Spojrzałam na swoje dłonie które były znowu przezroczyste.
- Udało się - powiedziałam sama do siebie
- Dreena .? - usłyszałam głos Lukasa. Spojrzałam na niego i przeraziłam się to co zobaczyłam.
- Boże co Ci się stało .? - podeszłam do niego i delikatnie przejechałam dłonią po jego policzku. Chłopak był cały siny.
- Odchodzę - wymusił uśmiech
- Przecież wiesz że Ci na to nie pozwolę.
- Nie masz na to wpływu, odpuść - wpatrywał się we mnie swoimi oczami, które nie były już koloru czekoladowego, przybrały kolor szary prawie biały.
- Nie odpuszczę, za dużo już osób z moim życiu straciłam i opuściłam - wzięłam głęboki oddech by powstrzymać łzy - Powiedz tylko jak z powrotem Cię umieścić w ciele.
- No właśnie w tym jest problem że tego kogoś trzeba ze mnie wyciągnąć. A widzisz do czego on jest zdolny. Jeśli go wyciągniesz to będzie zły, a w momencie kiedy ciało jest bez duszy umiera czyli że musiałbym Cię zostawić z nim sam na sam.
- No więc nie wiem w czym problem, wystarczy że go wyciągnę a ty wejdziesz w swoje ciało a potem Julia wsadzi mnie w moje ciało.
- Nie podoba mi się ten pomysł.
- Tobie nie musi się podobać, wystarczy że mi pasuje - uśmiechnęłam się kwaśno
- Wyciągnij jego duszę - wskazał dłonią na swoje ciało. Z mojej szyi leciała już krew, przez którą miałam już prawie nasiąknięta całą bluzkę krwią.
- Nie wyciągałam jeszcze duszy - odparłam pod nosem po czym podeszłam do ciała. Stanęłam naprzeciwko siebie i zamknęłam oczy oddychając głęboko. Moje dłonie same powędrowały do skroni Lukasa a po powili słyszałam tylko męski krzyk. Stanął przede mną potężny mężczyzna wpatrują się we mnie.
- Lukas teraz .! - wydarłam się do niego a on stał jak słup. Wyciągnęłam w jego kierunku dłoń po czym machnęłam nią a dusza Lukasa uniosła się i wleciała w ciało.
- Ta moc nie powinna być twoja .! - wydarł się facet chwytając mnie za nadgarstek
- Chyba się coś Panu pomyliło. Ta moc jest moja i będzie moja .! - wykrzyczałam mu w twarz po czym wolną dłoń przyłożyłam mu do klatki piersiowej i ścisnęłam mocno jego skórę. Mężczyzna puścił mój nadgarstek i chwycił się za gardło.
- Coś ty mi zrobiła .?! Duszę się .! - odparł kaszląc i wijąc się po ziemi.
- Dreena .! - usłyszałam krzyk Julii - Do ciała bo znowu umrzesz - podbiegłam do niej.
- On umiera .?
- Nie - uśmiechnęła się delikatnie dziewczynka - Wysłałaś go do nieba, tam gdzie powinien już dawno trafić - przytuliła się do mnie - Wracaj już, zobacz jak się o Ciebie martwią - wskazała na Prim która trzymała moją głowę sobie na kolanach i delikatnie głaskała mnie po głowię .
- Dobrze dziękuje Ci - nachyliłam się do Julii i pocałowałam ją w czoło.
- Dreena jestem teraz twoim duchem. Powiedz gdzie chcesz mnie trzymać.
- Co .? Jak to .?
- Muszę być zawsze blisko przy tobie. Będę jak twój anioł stróż - uśmiechnęła się zadowolona, na to ja wskazałam na wisiorek na mojej szyi, który dostałam od przyjaciółek. Usiadłam na ziemi i delikatnie położyłam się równo z moim ciałem.
                    Otworzyłam delikatnie oczy i ujrzałam tuż przy twarzy buzię Prim.
- Chyba nie masz zamiaru znowu mnie całować
- No chyba, że tego chcesz - odparła po czym oby dwie wybuchłyśmy śmiechem.
- Gdzie jest Peeta .?
- Wypuściłam go zaraz po tym jak Lukas upadł na ziemie. Lukas siedział tu chwile przy tobie ale Peeta go zabrał.
- Udało nam się - wstałam z ziemi.
- Nie Dreena, tobie się udało.
- Nie gadaj głupot. Razem w tym siedzimy i nam się udało - odarłam podając jej rękę by wstała z ziemi.
- Kim jest Julia .?
- Moim duchem - opuszkami palców dotknęłam delikatnie wisiorka.
- Ma na imię Julia .? Jak słodko.
- To jak idziemy do mnie .? - zaproponowałam i chwyciłam ją pod ramię.
- A masz gorącą czekoladę .?
- Chyba nie, ale mam kogoś ciekawszego w domu, kto Ci się pewnie spodoba.
- Dla mnie .? Czuje że to będzie udana przyjaźń Dreena
- No wiesz po takim pocałunku to wszystko będzie pewnie udane - odparłam po czym  wybuchłyśmy   śmiechem.
- A co do pocałunku to musimy wrócić do domu.
- A gdzie my jesteśmy .?
- W Rosji kochana - spojrzałam na nią niedowierzająco .
- To jak chłopacy wrócili do domu .?
- Peeta został łowcą czarownicy ognistej - wywróciła oczami - Ona ich zabrała. My musimy same sobie radzić - zaśmiała się i przybliżyła się do mnie. Delikatnie przyległa do moich ust. Jak za ostatnim razem świat zawirował a po chwili stałyśmy na moim ganku. Odsunęłam się od niej i zobaczyłam ją uśmiechającą się od ucha do ucha.
- No nie wierze .! Tobie się to podoba - zaśmiałam się i weszłam razem z nią do domu. Ujrzałam jak Dawid próbuje zejść ze schodów krzywiąc się pod nosem. Na jego widok zaśmiałam się i zobaczyłam jak Prim wpatruje się w niego.





Rozdział XXIV

- No dobra przecież wychodzę .! Nie musi mi pan tego powtarzać .! - usłyszałam krzyk Primrose za drzwiami - No kurde wiem gdzie jest gabinet Dyry.! Nie raz tam łaziłam uspokój się Pan - ponownie się wydarła i wyszła z sali. Gdy zamknęła drzwi spojrzała na mnie wielkimi oczami.
- Heej - wyszeptałam.
- Który to .? - rzuciła się na miejsce obok mnie - Obiecuje że będzie cierpiał.
- Lukas - odparłam i zadzwonił dzwonek na przerwę. Z sal zaczęli wychodzić wszyscy uczniowie i na korytarzu zrobił się wielki tłok i hałas.
- Chodź - chwyciła mnie za dłoń i zbiegłyśmy razem ze schodów - Co ten bezmózgi samiec zrobił .?
- On razem z Peetą zmówili się żeby sprawdzić czy Dawid jest moim strażnikiem.
- On też .? Słyszałam że Peeta go drzewem przygniótł ale nie wiedziałam że Lukas jest w to zamieszany.
- Ja też nie wiedziałam. - wyszeptałam wpatrując się w podłogę.
- Dreena .! - szturchnęła mnie.
- Hmm .?
- Nie hmm, tylko spójrz - chwyciła mnie za ramię i obróciła w stronę okna. Ujrzałam jak na dziedzicu Lukas szarpię się z Peetą.
- Jak myślisz o co chodzi .?
- Nie mam pojęcia ale chce się dowiedzieć - odparła uśmiechając się szeroko - Na co czekasz .!? Dawaj .!- nim się zorientowałam ona już biegła na końcu korytarza. Ruszyłam za nią najszybciej jak potrafię. W pewnym momencie poczułam dziwne mrowienie w nogach a potem znalazłam się tuż obok Prim.
- Prim jak ja to .?
- Zgłupiałaś .? Nie używaj magii w szkole może ktoś Cię zobaczyć - wyszeptała do mnie po czym dłonią zasłoniła mi usta - Słuchaj ich .
- Idioto .! Po cholerę jej to powiedziałeś . Nie taki był plan - wydarł się Lukas popychając Peetę .
- Mam dosyć odgrywania tego złego .! Sam się baw z to gówno .!
- Słuchaj nie po to tyle czekaliśmy na czarownicę żeby teraz nad tobą uczucia brały górą - wysyczał przez zęby Lukas, trzymając Peetę za koszulkę .
- Ona się nie nadaje .! Wiesz kim była jej matka .? To zbyt poważne wypisuje się z tego . Zostałeś sam - odepchnął od siebie Lukasa. 
- Dobra .! Tylko żebyś później nie przyszedł do mnie o odrobinę jej mocy. 
- Mówiłem Ci że starszyzna nad nią wisi nie uda Ci się jej odebrać mocy .
- Całą wieczność przecież nie będą jej bronić. Pokazywałem Ci przecież sposób żeby odebrać jej krew .!
- Chcesz ją zabić .!? Miałeś zostać jej łowcą i dobrowolnie odebrać jej moc .! Nie było mowy o zabijaniu jej .! - wydarł się Peeta . Osunęłam się po ścianie chowając twarz w dłoniach. 
- Dreena nie wiedziałam że oni tak pragną twojej magii, przepraszam - spojrzałam na nią i uśmiechnęłam się delikatnie 
- Nie przepraszaj to nie twoja wina - odparłam a ona mnie mocno przytuliła. 
- Będzie dobrze - wyszeptała a ja wtuliłam się w nią
- Dobra .! Sam ją zabije .! - usłyszałam krzyk Lukasa.
- Prim jak zatrzymać moc żeby nikt nie mógł jej używać poza mną .?
- Musisz się skupić i wejść do swojego umysłu. Tam powinnaś zobaczyć latające kule. Znajdź niebieską odwróć żeby zmieniła kolor na czarny i gotowe.
- Okej - zamknęłam oczy i skupiłam wyciszyć umysł żeby nie słyszeć krzyków chłopaków. Zaczęłam oddychać powoli. Oczy zaczęły mnie powoli szczypać a po chwili wielka fala jasnego światła poraziła mnie. Przymrużyłam lekko oczy i ujrzałam różową kulę. Rozejrzałam się dookoła i spostrzegłam niebieską. Wyciągnęłam w jej stronę dłoń a ona pojawiła się przede mną. Delikatnie opuszkami palców dotknęłam kuli wielkości arbuza i powolnym ruchem zaczęłam ją obracać a ona z każdą chwilą stawała się ciemniejsza aż w końcu stała się czarna. Uśmiechnęłam się i opuściłam ręce a kula odleciała na swoje miejsce po czym ujrzałam przed sobą Prim .?
- I co czarna jest .? - przytaknęłam głową uśmiechając się zadowolona.
- I jak z nimi .?
- Eeem nic ciekawego się nie działo. Obmyślali plan jak wylać z ciebie krew. Lukas uderzył Peetę. A teraz znowu Peeta próbuje go zamówić żeby tobie nic nie robili. Nudne to się zrobiło. Chodź zanim zobaczą że tu jesteśmy - wstałam szybko i wybiegłam na dziedziniec - Dreena .! - krzyknęła za mną Prim. 
-  O czym tak rozmawiacie .? - odparłam spokojnym głosem stojąc od nich w niewielkiej odległości.
- Nie wtrącaj się mała nie twój interes - warknął Lukas.
- Jesteś tego pewny że nie mój .? 
- Dreena odpuść błagam, nic dobrego z tego nie wyjdzie - wyszeptała do mnie Prim ciągnąc mnie za rękę.
- Powinnaś posłuchać Prim, Dreena idź - odparł Peeta patrząc na mnie błagalnie 
- Nie .! - wydarłam się idąc powolnym krokiem do nich - Co wy sobie do cholery wyobrażacie .? 
- Przymknij się .! Mam dość twojego ciągłego krzyczenia - wysyczał Lukas i przyciągnął mnie do siebie zakrywając dłonią mi usta. 
- Puść ją - rozkazał Peeta próbując mnie odebrać Lukasowi.
- Nie rozumiesz .? Mamy ją . Teraz wystarczy że ..
- Nie .! - przerwał mu Peeta - Zostaw ją .! - ugryzłam Lukasa z dłoń a Prim podbiegła do mnie i przyległa do moich ust całują mnie. W pewnym momencie świat zawirował i poczułam na ręce dłoń któregoś z chłopaków a potem znalazłam się na jakiejś polanie. Odsunęłam się od Prim patrząc na nią zdziwiona .
- Co to miało być .?
- Przeniosłam nas .! A tych debili nie miało tu być .! - stworzyła wielką falę wody i impetem trafiła w nią w chłopaków. Woda przybrała kształt prostokąta, w którym chłopacy byli zamknięci.
- Ale musiałaś mnie pocałować .? 
- Musiałam się połączyć z tobą. 
- Halo przepraszam, że przerywam wam tą romantyczną chwile ale my byliśmy zajęci - przerwał nam Lukas.
- Stul twarz .! - wydarłam się do niego - A ja Ci ufałam .! 
- Mówiłem Ci że udałoby się, miałem ją w garści - zwrócił się do Peety na to on rzucił się na niego próbując uderzyć. 
- Normalnie jak dzieci - wywróciła oczami Prim i machnęła ręką a woda w której byli chłopacy zamroziła się razem z nimi - Słuchaj znam Lukasa już dobre 5 lat i on nigdy by nie skrzywdził nikogo dla mocy. 
- To dlaczego chce mnie zabić .? 
- Nie mam pojęcia ale to nie on jest. 
- Jak to nie on .? Co masz na myśli .?
- No wiesz świat nie składa się z tylko dobrych ludzi. Pewnie jakiś idiota chce zdobyć twoją moc, a że Lukas jest blisko z tobą to pewnie duszą go zamienili. 
- Czekaj skoro on tak dziwnie się zachowuje od kiedy Dawid został przygnieciony to ja całowałam się z kimś obcym .?! - wydarłam się po czym zaczęłam pluć śliną na ziemię. 
- Biedna - odparła Prim przez śmiech 
- To nie jest śmieszne Prim - zaczęłam panikować 
- Dobra dobra, co robimy z tymi ciołkami .? 
- Skąd ja mam wiedzieć od niedawna jestem w świecie magii - wzruszyłam ramionami i usiadłam na ziemi.
- Przychodzi mi tylko do głowy żeby zwołać starszyznę. Dreena podetnij sobie żyły, jesteś najważniejszą czarownicą muszą Cię uratować.
- Podciąć sobie co .?! 
- Żyły, nie bój się nie zginiesz starszyzna nie pozwoli Ci umrzeć .
- Skąd to możesz wiedzieć .?
- Jesteś Jakszini - podeszła do zamrożonych chłopaków i zapukała w lód, który po chwili się rozpuścił pozostając prostokątem - Który ma przy sobie scyzoryk .? - spytała chłopaków którzy trzęśli się z zimna. 






czwartek, 19 lipca 2012

Rozdział XXIII

- Dreena .! - usłyszałam krzyk jakiejś dziewczyny przepychającej się przez ludzi - Przesuń się nie widzisz że biegnę .? - ponownie się wydarła tylko tym razem do jakiegoś mięśniaka.
- Udawaj że jej nie znasz - odparł Lukas wpatrując się w Prim, która pchała judzi na szafki biegnąc do nas.
- Noo heeeej - zatrzymała się przed nami oddychając głośno - No no gołąbeczki - zabrała moją dłoń z uścisku Lukasa - Przejmuje ją - zawiesiła mi się na szyi.
- Dobra jest cała twoja - pokiwał głową bezradny.
- Na co się gapicie .?! - Primrose wydarła się na tłum nastolatków, którzy przerwali dotychczasowe czynności i wpatrywali się we mnie.
- Powodzenia Ci z nią życzę - odezwał się Lukas i pocałował mnie w czoło - Ja idę do swojej klasy - odszedł i zniknął gdzieś w korytarzu.
- Tak więc - wyrwała mnie z zamyślenia Prim - Jesteście razem .?
- Co .? Nie nie nie - szybko odparłam.
- A co to był ten buziak .? Ooo tutaj - wskazała palcem na moje czoło
- Nie wygłupiaj się to był tylko koleżeński buziak - zaśmiałam się - Chyba powinnam się zgłosić do dyrektorki. Zaprowadzisz mnie do niej .?
- A może lepiej uderz kogoś to ona sama przyjdzie do Ciebie - spojrzała na mnie poważnie a po chwili wybuchła śmiechem - Oczywiście że Cię zaprowadzę - chwyciła mnie za rękę szybkim krokiem prowadziła mnie wzdłuż korytarza. Potem skręciłyśmy w prawo w następny korytarz, następnie wbiegłyśmy na pierwsze piętro.
- Mam takie jedno pytanie.
- Hmm .?
- Jest już po dzwonku a my nadal krążymy po szkole, dlaczego jeszcze mnie nie zaprowadziłaś do dyrektorki .?
- Myślałam że chcesz żebym Cię oprowadziła - spojrzała na mnie powstrzymując śmiech. Spojrzałam na nią spod łba - Dobra dobra zejdź schodami w dół i skręć w prawo. Tam są czerwone drzwi, siedzi tam Linda która ma różowe włosy, powiedz jej że ma odjazdowe włosy a potem poproś żeby zaprowadziła Cię do dyry. To wszystko.
- Różowe włosy .?
- Nie pytaj, jest elfem. Aaa właśnie oddychaj głęboko bo wyczuje że jesteś - przybliżyła się do mojego ucha - Jakszini - dodała szeptem po czym pocałowała mnie w policzek - Do zobaczenia po lekcji.
- Hej jak się znajdziemy .?
- Ja już się o to postaram - odparła i weszła do klasy. Spojrzałam na zawieszkę na drzwiach "Chemia". Zbiegłam ze schodów i skierowałam się do czerwonych drzwi.
- Dreena poczekaj - odwróciłam się i zobaczyłam jak Peeta macha do mnie ręką. Podbiegł do mnie uśmiechając się - Bardzo baaaaardzooooo Cię przepraszam.
- Hmm jak dobrze pamiętam to nie mi wyrządziłeś krzywdę tylko Dawidowi - odparłam i skrzyżowałam ręce pod piersiami - Jego powinieneś przepraszać.
- Ale Ciebie przepraszam bo to twój przyjaciel
- Peeta mam w dupie twoje przeprosiny. Zachowałeś się jak dziecko .! Co ty sobie wyobrażałeś mówiąc że będziesz mnie posuwał .!? - przetarł dłonią kark.
- Kiedy powiedziałaś że on jest twoim łowcą to razem z Lukasem nie mogliśmy w to uwierzyć. Użyliśmy twojej mocy żeby w myślach się porozumieć. I taki był plan że Lukas Cię odciągnie od Dawida a ja sprawdzę czy on jest połączony z tobą - kiedy skończył mówić nadal wpatrywałam się w niego.
- Po prostu obaj debile .! Nawet jeśli byłby moim łowcą to co wam do tego. Jak dobrze wiem to do mnie należy wybranie łowcy. - odwróciłam się napięcie i weszłam do pomieszczenia za czerwonymi drzwiami. Zamknęłam za sobą drzwi i przypomniałam sobie co mówiła Prim o oddychaniu. Uśmiechnęłam się do kobiety z różowymi włosami. Podeszłam do jej biurka niepewnym krokiem.
- Jestem Dreena Smith, dzisiaj jest mój pierwszy dzień w szkole.
- Dzień dobry Panienko, ja jestem Linda - odparła znudzonym głosem
- Ma Pani bardzo ładne włosy, rzadko spotykane jak pani uzyskała tak intensywny odcień .?
- Ooo miło że pytasz. Przyjaciółka mi poleciła pewną farbę i ten kolor mi odpowiadał - odpowiedziała mi bawiąc się kosmykiem włosów - A więc do Pani Dyrektor tędy ślicznotko - uśmiechnęła się do mnie życzliwie i wskazała palem na przezroczyste drzwi.
- Dziękuje - weszłam do wskazanego pokoju. Przy biurku siedziała wysoka szczupła kobieta o rudych włosach.
- Jak dobrze zgaduje to ty jesteś Dreena - stwierdziła aksamitnym głosem.
- Tak, dzień dobry.
- Właśnie przeglądałam twoje papiery i jestem pełna podziwu twoich ocen po mino tylu zmian szkoły.
- Dziękuje bardzo. Było ciężko ale nauka łatwo mi przychodzi, gorzej jest przystosować się do otoczenia.
- Masz racje więc w razie jakiegoś problemu odezwij się do mnie.  A to jest twój nowy plan lekcji - wręczyła mi kartkę - Nie wiem czy wiesz ale w naszej szkole nie używamy podręczników.
- Jeszcze raz dziękuje - uśmiechnęłam się i pokierowałam się ku wyjściu.
- Poczekaj jeszcze klucz do twojej szafki - podeszła do mnie i wręczyła mi złoty kluczyk z numerem 227
- Od dzisiaj zaczynam lekcje .?
- Nie kochana, od jutra. Zaraz przydzielę Ci starszego ucznia który Cię oprowadzi. Poznałaś już kogoś kto mógłby Cię oprowadzić czy wolisz żebym ja Ci kogoś przydzieliła .?
- Tak poznałam Lukasa
- Znam tego chłopca. Jest bardzo zdolny i ma dobry wyniki w sporcie.
- Tak jest wspaniały, może mnie on oprowadzić .? - odparłam szybko.
- Tak oczywiście poczekaj na korytarzu - wyszłam z pokoju po czym stanęłam na korytarzu. Oparłam się o ścianę i usłyszałam głos dyrektorki z głośnika przy suficie.
*Lukas Lope proszony jest do gabinetu dyrektorki natychmiast*
Zauważyłam jak drzwi na końcu korytarza się otwierają i wychodzi z nich powolnym krokiem Lukas. Kiedy zdał sobie sprawę że stoję od ścianą przyśpieszył kroku uśmiechając się.
- Cześć śliczna, a ty czemu nie na lekcji .? - podszedł do mnie i nachylił żeby pocałował mnie w czoło. Położyłam dłoń na jego klatce piersiowej zatrzymując go przed pocałunkiem. Spojrzał na mnie zdziwiony po czym wszedł do gabinetu. Po chwili wyszedł i stanął naprzeciwko mnie.
- O co chodzi .?
- No właśnie o co chodzi .? Mówiłeś że moja moc Cię nie interesuje. A sam jej użyłeś żeby upewnić się że Dawid nie jest moim łowcą. - stał osłupiony i patrzał w podłogę - Myślałam że jesteś inny - dodałam szeptem po czym go wyminęłam.
- Dreena to nie tak - krzyknął za mną kiedy szłam schodami do góry.
- Po prostu daj mi spokój - spojrzałam na niego smutno i weszłam na piętro po czym usiadłam pod salą Prim.












środa, 18 lipca 2012

Rozdział XXII

Chwycił mnie za talię i delikatnie położył się ze mną na łóżku. Leżałam na nim obejmując dłońmi jego twarz. Delikatnie musnął moje usta swoimi po czym spojrzał na mnie i uśmiechnął się łobuzersko. Droczył się ze mną skubany. Pocałowałam go w policzek potem w kącik ust a następnie zeszłam niżej i musnęłam jego szyje. Poczułam jak zadrżał. Uśmiechnęłam się i ponownie pocałowałam go w szyje. Szybko ujął moją twarz w wpił się w moje usta całując mnie namiętnie. Zaskoczyłam z niego jak oparzona i stanęłam obok łóżka.
- Wstawaj - spojrzałam na Lukasa leżącego na łóżku - No wstawaj musisz jechać do szpitala.
- Nie muszę, ze mną wszystko w porządku. 
- Do Dawida głuptasku - zaśmiałam się - No już wstawaj. Obiecałam mu że przyjdziesz do niego i zobaczysz jak się czuje - spojrzał na mnie niechętnie po czym powoli zszedł z łóżka.
- Robię to tylko dla Ciebie - wskazał na mnie palcem. 
- Dobra dobra ale masz z nim pogadać, upewnić się czy czegoś mu nie brakuję okej .? - odparłam upewniając się że postąpi jak należy. Pokręcił głową a ja ściągnęłam bluzę - Oddaj mu ją.
- Czemu wcześniej jej nie ściągnęłaś .?- odparł łapiąc bluzę w locie i wpatrując się we mnie.
- Co .? - spojrzałam na siebie i zdałam sobie sprawę że stoję w staniku - Idź już lepiej - zaśmiałam się.
- A wiesz że godziny odwiedzin już minęły .?
- Tak wiem. Dlatego Ciebie tam wysyłam - odparłam schodząc z nim po schodach. 
- Czuje się wykorzystywany - odparł stojąc w otwartych drzwiach.
- I masz tak się czuć bo jesteś wykorzystywany właśnie - zaśmiałam się - Tylko bądź miły dla niego, błagam.
- Tak tak oczywiście że będę miły - wywrócił oczami i nachylił się żeby mnie pocałować. Odsunęłam się lekko uśmiechając zadziornie.
- Jak zasłużysz, to dostaniesz - spojrzał na mnie mrożąc mnie wzrokiem po czym odszedł. Zamknęłam drzwi i ujrzałam przed sobą tatę z założonymi rękoma na klatce piersiowej. 
- To nie tak jak wygląda - odparłam szybko 
- Chyba musimy porozmawiać na temat chłopców - spojrzał na mnie lekko zakłopotany. 
- Tylko nie to - złożyłam ręce w geście błagalnym - Ja wszystko wiem - odparłam szybko wchodząc po schodach. Stojąc na górze zobaczyłam jak tata powstrzymuje się od śmiechu. 
 - Gdybyś widziała swoją minę - wybuchł śmiechem próbując naśladować moją minę ale kiedy spojrzał na zegarek mieszczący się na jego ręce to spoważniał - Jest 02:14 a na 08:00 masz szkołę, pod prysznic i spać
- Tak jest - stanęłam na baczność po czym wybuchłam śmiechem i weszłam do swojego pokoju. Usłyszałam  jak tata zamyka drzwi od swojej sypialni. Ściągnęłam z siebie brudne ubrania i wzięłam szybki prysznic. Usiadłam na łóżku w samej bieliźnie wpatrując się w drzwi od garderoby. Weszłam do pomieszczenia i ubrałam na siebie różowe szorty z małpimi główkami i duży czarny t-shirt ze złotym napisem adidas
- Spać Dreena - usłyszałam krzyk ojca z dołu.
- Jeszcze tylko chwila - powiedziałam sama do siebie i usiadłam w środku garderoby - Ujawnijcie się się księgi - rozkazałam czekając na jakiś znak - Nic .? No to inaczej -wyszeptałam i zamknęłam oczy ściskając dłonie w pięści. Usłyszałam cichy skrzyp podłogi który wydawał się co raz bliżej mnie. Otworzyłam gwałtownie oczy i ujrzałam przed sobą starą księgę.
- Kim jesteś .? - spytał się mnie przedmiot piskliwym głosikiem.
- Dreena - odparłam przyglądając się uważnie książce. Pośrodku miała wgłębienie które poruszało się kiedy mówiła. Tuż nad niby ustami były przepiękne błękitnie oczy które wpatrywały się we mnie. 
- Za kogo tu się uważasz że masz czelność mnie zwoływać .? Nie należę do Ciebie - ponownie odezwała się   piskliwym głosikiem, który już powoli zaczął drażnić moje uszy.
- A do kogo należysz .?
- Katherine Smith Jakszini najwspanialsza czarownica na świecie to moja właścicielka - ponownie piskliwy głosik
- To moja mama.
- Jeśli mnie wezwałaś to znaczy że - książce załamał się głos
- Że Katherine Smith Jakszini nie żyje - dokończyłam za nią a ona z piskiem wyskrobała się na nogi. 
- Wybacz ma Pani,od teraz będę Ci służyła najlepiej jak potrafię - piskliwy głos ponownie zakuł mnie w uszy.
- To może zacznijmy od twojego głosy co .? Możesz zmienić go na inny, no nie wiem może na mniej piskliwy .? - spojrzałam na nią i delikatnie chwyciłam ją ściągając z moich kolan. 
- Tak lepiej .? - odparła zwykłym głosem dziewczyny przyglądając mi się uważnie.
- O niebo lepiej, ale teraz wracaj na swoje miejsce - rozejrzałam się po garderobie - Ja idę spać - wstałam i wyszłam z pomieszczenia. 
- Śpij dobrze Pani - usłyszałam za sobą głos. Rzuciłam się na łóżko i po chwili już spałam.
                  Spałam smacznie aż poczułam że mam mokry policzek. Otworzyłam lekko oczy i ujrzałam uśmiechniętego od uch do ucha tatę.
- Jeśli teraz nie wstaniesz to tę wiadro wody wyleję na Ciebie - spojrzałam zaspanymi oczami na wiaderko a po chwili wyskoczyłam z łóżka. 
- Już .! Już nie śpię .! - wydarłam się chwiejąc na nogach. 
- To dobrze bo Lukas już czeka na dole na Ciebie - zaśmiał się złowieszczo i wyszedł z mojego pokoju.
- Głupeek - zaśmiałam się pod nosem po czym stanęłam przed drzwiami garderoby - To był tylko sen, ta książka nie mówi - upewniłam się zanim otworzyłam drzwi. Weszłam niepewnie do środka i szybko wyjęłam potrzebne ubrania po czym zamknęłam za sobą drzwi. Spojrzałam na ciuchy które wybrałam. Była to kremowa luźna bluzka z napisem Bon Jour i brązowe spodnie a do tego zwykłe czarne conversy i plecak ze skóry. Usiadłam przed toaletką i pociągnęłam rzęsy maskarą. Przed dłuższą chwile wpatrywałam się w moje odbicie w lustrze.
- Spodobasz się mu - odwróciłam się i ujrzałam Dawida stojącego w drzwiach. Poczułam natychmiastowy przypływ szczęścia.
- Czemu nie jesteś w szpitalu .? - odparłam wkładając do plecaka potrzebne rzeczy. 
- Mi też Cię miło widzieć Dreena. Dobrze się czuje, tylko trochę żebra mnie bolą ale dzięki że pytasz - spojrzałam na niego po czym zaśmiałam się. 
- Ale Ci humor dopisuje - przewiesiłam przez ramię plecak i wyszłam z pokoju - Na jak długo zostajesz w domu .?
- Powinienem na miesiąc ale po tygodniu wrócę do szkoły.
- Żebyś się nie zdziwił bo przypilnuje Cię żebyś wysiedział miesiąc w domu - zaśmiałam się i pocałowałam go w policzek - Do zobaczenia po szkole - zbiegłam po schodach i usłyszałam śmiech taty w kuchni. Wparowałam do niej i zobaczyłam siedzącego tatę i Lukasa przy blacie. 
- Do szkoły Lukas - przerwałam im rozmowę . 
- Ooo myszka wreszcie gotowa - podszedł do mnie tata i pocałował w czoło - Miłego pierwszego dnia .
- Dzięki - wytarłam czoło od buziaka i chwyciłam Lukasa za rękaw od koszuli - Idziemy - odparłam szybko i zaciągnęłam go do drzwi. 
- Do widzenia - krzyknął na pożegnanie a ja zamknęłam drzwi. 
                             Po 10 minutach stałam z Lukasem na dziedzińcu szkolnym.
- Nie będzie aż tak źle - próbował mi dodać otuchy. Delikatnie złapał mnie za słoń. 
- Masz racje, będzie okropnie - weszłam z nim do szkoły trzymając za dłoń. Twarze wszystkich nastolatków powędrowały na mnie. Wpatrywali się w nasze splecione dłonie.



wtorek, 17 lipca 2012

Rozdział XXI

Wytarłam dłońmi morkę policzki i uśmiechnęłam się delikatnie.
- Heej - wymamrotałam nieśmiało.
- Żyjesz .!- wydarł się mój tata i przyciągnął mnie do siebie tym samym spadłam z łóżka na niego. 
- Tak, jestem cała i zdrowa - odparłam i spojrzałam kątem oka jak Dawid się uśmiecha - Musimy jakoś wytłumaczyć lekarzowi że zmartwychwstałam - odsunęłam się od taty i usiadłam na łóżku.
- Nie wytłumaczy się bo tego nie da się zrobić - odezwał się Dawid wstając z krzesła - Razem z tatą przemknięcie przez szpital i wrócicie do domu, proste - spojrzałam na tatę i oboje przytaknęliśmy głową.
- Idź zobacz czy nikt z personelu nie idzie wtedy Dreena przejdzie bezpiecznie.
- Ja wyjdę oknem - podsunęłam pomysł, na który tata i Dawid odwrócili się i spojrzeli na mnie jak na wariatkę.
- To jest 6 piętro - oznajmił Dawid - Zabijesz się znowu. Ten pomysł odpada.
- Dawid ma racje, dopiero co Cię straciłem nie chce ponownie tego.
- Oj przestańcie dramatyzować - podeszłam do okna - Dawid daj mi swoją bluzkę - chłopak spojrzał na mnie - Nie zauważyłeś że paraduje w staniku .? - posłusznie ściągnął bluzkę - Dzięki - wzięłam od niego ciuch który po chwili ubrałam .
- Nie pozwalam Ci - warknął mój tata
- No a jak ty sobie to wyobrażasz .? Wszyscy myślą że jestem trupem, nie mogę przecież biegać po korytarzach - otworzyłam szeroko okno
- Ona ma racje. Wszędzie są kamery, a oknem przemknie niezauważalna.
- I ty też .? Dzieciaki to jest prawdziwe życia a nie jakaś głupia gra.
- Tato nic mi się niestanie - oznajmiłam i stanęłam nogami na parapecie. Chłodny wiatr muskał mi jeszcze wilgotne policzki od łez - Dawid ty jeszcze w szpitalu zostajesz.
- Nie ma mowy. Wracam z wami
- Zostajesz w szpitalu  - spojrzałam przez ramię na niego - Dzisiaj przyślę do Ciebie Lukasa żeby sprawdził jak się miewasz - spojrzałam w dół. Tym razem do ziemi było więcej metrów niż z mojego dachu domu.
- Ja wracam do swojej sali, powodzenia - odparł i usłyszałam jak drzwi się zamykają.
- Nie zabij się błagam. To zły pomysł żebyś to robiła. Lepiej chodź normalnie przejdziemy przez szpital.
- Rozmawiałam z mamą - odparłam przechylając się poza okno - Kazała przekazać że bardzo Cię kocha - uśmiechnęłam się pod nosem i zrobiłam krok poza okno. Grawitacja robiła swoje, leciałam bezwładnie w dół, mijając już 4 piętro. " Teraz Dreena, powoli się zatrzymaj bo zginiesz" piskliwy głosik odezwał się w mojej głowie. Zamknęłam oczy i powoli zaczęłam oddychać. Poczułam jak ciepło z dłoni roznosi się po całym ciele. Uśmiechnęłam się i otworzyłam oczy. Byłam nad ziemią tuż na wysokości drzewa. Chwyciłam się gałęzi i weszłam na drzewo.
- Dreena, gdzie jesteś dziecko moje - wbiegł tata na trawnik rozglądając się za mną.
- Tutaj - zeskoczyłam z drzewa i wylądowałam na ugiętych nogach. Otrzepałam dłonie z piasku i schowałam je w kieszeni bluzy Dawida - Wracamy do domu .?
- Zachowujesz się jakby to nie było dla Ciebie wcale dziwne - wyciągnął z kieszeni kluczyki od samochodu
- Tato mam moc dopiero drugi dzień to jest bardzo dziwne - zaśmiałam się i usiadłam w samochodzie.
- Co mówiła mama .? - spytał niepewnie siadając za kółkiem.
- Nie wiele, ale była ze mnie dumna że tak dobrze radzę sobie. Żałowała że nie zdążyła się z nami pożegnać- odparłam smutnie - Kocha nas bardzo mocno i czuwa nad nami.
- Tęsknie za nią - wymamrotał mój tata wyjeżdżając z parkingu szpitalnego.
- Wiem ja też. Czemu mi nie powiedziałeś że znasz Dawida.
- Jego rodzina bardzo się przyjaźniła z nami. Dorastałaś z nim. Ale po śmierci mamy kontakt się przerwał.
- Wiem tato. Mama pomagała zwalczyć raka jego młodszej siostrze i próbowała powstrzymać jego ojca przed biciem ich.
- Tak kochanie masz racje. Niedawno wywalili go z sierocińca bo nie było już miejsca. A że jest łowcą to starszyzna musiała mu załatwić dach nad głową i ja się zgłosiłem - wyciągnął tata kluczyki ze stacyjni kiedy podjechaliśmy pod dom.
- Cieszę się że to zrobiłeś - uśmiechnęłam się i wysiadłam z samochodu. Wbiegłam na werandę i już miałam otwierać drzwi ale ujrzałam kątem oka postać siedzącą na huśtawce na końcu werandy.
- Cześć, wejdziesz .? - spytałam się Lukasa, kiedy podszedł do mnie. Przytaknął głową na to ja otworzyłam drzwi.
- Gdzie ty cały dzień byłaś .? Jest 01:23 martwiłem się - spojrzałam na niego i zaśmiałam się wchodząc po schodach do góry.
- Tato będę z Lukasem w moim pokoju - wydarłam się i weszłam do pokoju a za mną chłopak - Byłam w szpitalu z Dawidem - odparłam i rzuciłam się na łóżko.
- Szpitalu .? Aż tak z nim źle jest .?
- Nic takiego, ma tylko złamane żebro, skręconą kostkę, naciągnięte ścięgno u nogi, mały wstrząs mózgu, podbite oko i nie licząc wszystkich siniaków to jest z nim dobrze - po wymienieniu wszystkich dolegliwości Dawida zeszłam z łóżka.
- Wyliże się chłopak
- Też tak sądziłam ale potem przestało mu serce bić i zaczął umierać.
- Jak to .? - wtrącił się i położył się na moje miejsce.
- Shh nie przerywaj. Pojawił mi się duch małej dziewczynki jego siostry, blaga mnie żebym go uratowała. Zgodziłam się i ona wyciągnęła moją duszę z ciała.
- Nigdy więcej tego nie rób .! Mogłaś nie wrócić do ciała i umrzeć .!
- Wtedy liczyło się tylko to żeby uratować Dawida, nie martwiłam się o siebie. Sobą wypełniłam jego ciało. Kiedy jego serce zaczęło bić, to pojawił się jako dusza. On nie chciał żyć, zmusiłam go żeby żył. Wróciłam do swojej sali żeby wrócić do ciała ale dziewczynka nie dała rady utrzymać mnie przy życiu - spojrzałam na Lukasa. Wpatrywał się we mnie swoimi czekoladowymi oczami - Umarłam Lukas, rozumiesz. Widziałam jak tata płakał nad moim ciałem. Nic nie mogłam zrobić stałam tam i patrzałam jak cierpi. Ukazała mi się moja mama, kazała się nie poddawać. Była ze mnie dumna że go uratowałam. Pomogła mi wrócić do ciała.
- Gdyby nie to że starszyzna zwołała twoją mamę to byłabyś martwa tylko dlatego bo Dawid nie chciał wrócić do ciała. Słyszysz siebie .? Oddałaś życie dla chłopaka którego znasz dzień .
- Ciebie znam już trzy dni i też oddałabym życie - podniosłam ton i podeszłam do łóżka. 
- Mogłaś już nie wrócić 
- Doskonale o tym wiem Lukas, ale uratowałam Dawida i pożegnałam się z mamą. Uważam ten dzień za udany pomimo mojej śmierci. 
- Wariatka po protu wariatka .
- Ale lubisz tą wariatkę - uśmiechnęłam się szeroko i usiadłam na łóżku.
- Nawet bardzo lubię - chwycił mnie za dłonie i przyciągnął mnie do siebie. Przyległam do niego ciałem przygryzając delikatnie dolną wargę - Czemu pachniesz męskimi perfumami i masz na sobie męską bluzę.? 

- To Dawida bluza - odparłam i zeszłam z niego - Dlaczego tak nie lubisz Dawida .?
- Lubię go ale dopiero co go poznałaś a już go pocałowałaś.
- Rozumiem - wyszeptałam - Zazdrosny jesteś - zaśmiałam się i uderzyłam go poduszką.
- Nie prawda
- Słodkie że jesteś zazdrosny - przybliżyłam się do niego i musnęłam wargami jego usta .


~~~~~~~~♥~~~~~~~~
Całą noc siedziałam i myślałam nad skończeniem bloga.
Postanowiłam że .... NADAL BĘDĘ PISAĆ 
Dzięki critical error i jej długiej wypowiedzi 
Tak tak oklaski dla Niej <klaszcze w dłonie jak Najman w matę>
Tak więc miłego czytania już 21 rozdziału. 
                                                       Wasza Dreena ☺
Ps: Rada na życie. 
Nigdy ale to NIGDY nie bierzcie malutkich różowych tabletek.
Pomyliłam to ZŁO z witaminą C.
Masakra ;/




poniedziałek, 16 lipca 2012

Rozdział XX

- Tracimy ją .! - wykrzyknął lekarz stojący tuż nade mną. Miałam rozcięty sweterek klatce piersiowej, leżałam tylko w staniku i ubrudzonych od ziemi beżowych spodniach. Tuż na zgięciu ręki miałam wbity wenflon, do którego była przyczepiona kroplówka. Na twarzy miałam przyczepioną maskę od której prowadziło urządzenie przez które pielęgniarka pompowała mi powietrze.
- Ludzie nie możemy pozwolić żeby zmarła w tak młodym wieku - wykrzyczał drugi lekarz wbiegający do sali.
" Zaraz chwileczkę czy ja widzę swoją śmierć .? " odezwał się przerażony głosik w mojej głowie.
Na łóżku leżało moje umierające ciało. Spojrzałam na swoje dłonie. Mogłam ujrzeć tylko kontury. Podbiegłam do łóżka gdzie leżałam. Miałam zamknięte oczy, wyglądałam na martwą.
- Uratujcie mnie .! - wykrzyczałam próbując złapać lekarza za ramię, moja dłoń przeleciała przez jego ciało.
- Dreena musisz pomóc Dawidkowi - usłyszałam szept Julii. Spojrzałam na dziewczynkę stojącą przy wyjściu z sali.
- Nie mogę, ja umieram.
- Tobie mogą pomóc wszyscy ludzie w szpitalu ale Dawidkowi możesz pomóc tylko ty - odparła spokojnym głosem. Wzięłam głęboki oddech po czym wybiegłam z sali
Gdzie on leży .?
- Tam - wskazała na sale obok mojej. Podeszłam do drzwi i ujrzałam całą masę pielęgniarek przy jego łóżku. Krzątały się obok niego gadając niezrozumiałe słowa pod nosem.
- Wszyscy lekarze poszli uratować tamtą dziewczynkę - wykrzyczała jakaś blond pielęgniarka.
- Jego puls słabnie - oznajmiła pulchna kobieta - Zaraz będzie po nim - odparła smutnie patrząc w urządzenie wskazujące rytm serca.
- Musisz mu pomóc - wyszeptała Julia - Błagam pomóż mu - dodała
- Ale co ze mną .? Ja tam umieram
- Nie pozwolę Ci umrzeć, tylko pomóż Dawidkowi- odparła głośniej i wróciła do sali gdzie leżało moje pół martwe ciało. Wzięłam głęboki oddech i podeszłam do jego łóżka.
- Dawid - wyszeptałam i przejechałam dłonią po jego policzku. Moje prawie przezroczyste palce przeszły przez jego policzek - Nie mam pojęcia jak Ci pomóc - odparłam bezsilna.
- Ej chłopcze nie zostawiaj nas - wykrzyczała jedna z pielęgniarek robiąc mu masaż serca.
- Skoro ja wyszłam ze swojego ciała to ty też musiałeś - rozejrzałam się dookoła - Dawid .! - wydarłam się licząc że zaraz się pojawisz.
- Lekarza, wołajcie - wykrzyczała blondynka
- Nie po to Cię nazwałam moim chłopakiem i nie po to Cię całowałam, żebyś teraz mi umarł - wykrzyczałam i uderzyłam do dłonią w jego klatkę piersiową. Nie poczułam żadnego uderzenia, moja dłoń przeleciała przez jego ciało a potem przez łóżko - To bez sensu jest, nie potrafię -odparłam i usiadłam na łóżku obok Dawida. Nabrałam powietrza do płuc po czym położyłam się idealnie jak jego ciało. Zamknęłam oczy i ścisnęłam moje dłonie. Zaczęłam głęboko oddychać. Weszłam w głąb jego duszy. Jego całe życie przeleciało mi przed oczami. Teraz mu się nie dziwie się że nie chce żyć. Jego ojciec siedzi w więzieniu za katowanie jego i młodszej siostry. Jego mama zmarła tuż po tym jak jego młodsza siostra zmarła na raka. Od roku jest samotny. Zaraz chwileczkę przed chwilą ujrzałam moją mamę. Skupiłam się i próbowałam zobaczyć ją jeszcze raz. Tak to była moja mama sprzed 6 lat. Codziennie odwiedzała jego rodzinę i pomagała jego siostrze. Zwalczała jej raka. Dawid nie poddawaj się powtarzałam sobie ciągle w myślach. Wzięłam głęboki oddech po czym wypuściłam powietrze z moim płuc. Poczułam jak dłonie zaczynają mnie szczypać. Ponownie nabrałam powietrza do płuc po czym wypuściłam je.
- Mamy go .! Wrócił do nas - usłyszałam szczęśliwy krzyk pielęgniarki. Rozluźniłam dłonie po czym zeskoczyłam z łóżka. Ujrzałam Ciebie. Stałeś naprzeciwko mnie tak samo przezroczysty jak ja.
- Dawid .? - uważnie przyjrzałam się jemu.
- Dlaczego mnie ratujesz .? - wykrzyczał omijając łóżko
- Nie podnoś na mnie głosu tylko pozwól sobie pomóc.
- Nie potrzebuje twojej pomocy .! - wykrzyczał mi prosto w twarz
- Ponownie go tracimy - odparła pielęgniarka
- Leżę w sali obok i umieram - wyszeptałam - Umieram Dawid - spojrzałam na niego zaszklonymi oczami.
- Jak to umierasz .?
- Ktoś wyciągnął mnie z mojego ciała żebym Cię uratowała. A ciało bez duszy jest martwe - odparłam a po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
- Dlaczego .?
- Nie pytaj mnie - wydarłam się - Myślisz że to jest fajne uczucie że zaraz umrę ponieważ tobie się odechciało wrócić do swojego ciała .!? - szturchnęłam do w ramię - Jeśli nie wrócisz natychmiast do siebie to razem umrzemy .! - pchnęłam go w stronę jego ciała.
- Dlaczego to dla mnie robisz .? - spojrzał na mnie siadając na łóżku
- Nie dla Ciebie tylko dla Julii - oparłam płacząc. Nie odpowiedział nic, posłusznie położył się równie ze swoim ciałem w później usłyszałam jak urządzenie od rytmu serca zaczęło pikać w znak że serduszko dobrze bije. Wybiegłam z sali po czym wbiegłam do pokoju gdzie leżałam. Ujrzałam mojego ojca siedzącego obok mojego łóżka i trzymającego moją dłoń .
- Nie - wyszeptałam i pobiegłam do łóżka. Spojrzałam na twarz mojego taty, płakał. Bardzo cierpiał.
- Przepraszam Cię, nie dałam rady Cię utrzymać przy życiu - przytuliła się do mojego brzucha Julia. Odsunęłam od siebie dziewczynkę i upadłam na kolana.
- Umarłam .? - spojrzałam na nią. Przytaknęła główką. Zaniosłam się płaczem. Nie mogłam oddychać, łzy same mi się cisnęły do oczy. Do sali wbiegł Dawid. Spojrzał na moje ciało. Widziałam jak jego oczy zaszkliły się.
- Czy ona .? - spytał się podchodzą do mojego łóżka
- Nie żyje, moje najdroższe dziecko umarło- wyszeptał mój tata płacząc. Przyglądałam się jak najbliższa mi osoba cierpi przeze mnie. Uratowałam Dawida poświęcając przy tym swoje życie, ponownie zaniosłam się płaczem chowając twarz w dłoniach.
- Kochanie - aksamitnym głosem powiedziała mi znana kobieta.
- Mama .? - zabrałam dłonie z buzi i zobaczyłam ją. Pobiegłam do niej rzucając się jej na szyje - Mamo umarłam - odparłam płacząc.
- Słońce nie po to oddałam Ci moc żebyś tak skończyła - ujęła moją twarz i spojrzała mi w oczy - W tobie płynie moje krew. Nigdy się nie poddawaj. Pamiętaj że jeśli czegoś bardzo pragniesz to to otrzymasz ale musisz być dobra dla innych.
- Ale ja umarłam, nic już nie ma sensu .
- Ma sens bo uratowałaś temu młodzieńcowi życie.
- Mamo umarłam - wyszeptałam
- Przestań to w kółko powtarzać .! - odsunęła mnie od siebie i odgarnęła mi włosy z twarzy - Jesteś Dreena czarodziejka Jakszini . Potrafisz zmarłego przywrócić do życia więc siebie też potrafisz - odparła stanowczo przy tym uśmiechając się.
- Brakowało mi Ciebie, chce tu z tobą być. Nie chce wracać do żywych.
- Teraz wiesz dlaczego Dawid nie chciał wrócić do swojego ciała. Kiedy dusza odłącza się od ciała twoi najbliżsi ukazują Ci się. On widział swoja mamę i siostrę. Tak jak ty teraz mnie.
- Chce zostać z tobą.
- Twój ojciec Ciebie potrzebuje, Dawid teraz ma tylko Ciebie. Jesteś dla nich ważną osobą. Nie możesz ich teraz samych zostawić.
- Mamo ale ...
- Nie ma żadnego ale - przerwała mi - Kocham Cię pamiętaj o tym - słuchałam jej uważnie, a łzy spływające po moich policzkach narastały z każdym jej kolejnym słowem - Nie miałam okazji żeby się z tobą pożegnać ani Ci powiedzieć o ważnych rzeczach. W twojej garderobie za pomocą twojej mocy otworzysz przejście gdzie masz schowane wszystkie księgi do twojej magii. Nikomu ich nie pokazuj tylko Dawidowi.
- Mamo ja nie chce Cię ponownie stracić.
- Kocham Cię skarbie - wyszeptała moja mama płacząc razem ze mną. Delikatnie chwyciła mnie za dłoń i zaprowadziła do łóżka - Musisz już wracać, przekaż tacie że go bardzo kocham - usiadłam na łóżku szlochając cicho. Mama nachyliła się nade mną i pocałowała mnie w czoło - Kocham Cię - wyszeptała.
- Kocham Cię mamusiu - wzięłam głęboki oddech i położyłam się równie z moim ciałem. Spojrzałam ostatni raz na mamę i zamknęłam oczy.
          Usiadłam gwałtownie i zaczerpnęłam powietrza. Spojrzałam na swoje dłonie. Nie były już przezroczyste. Spojrzałam na tatę a później na Dawida. Uśmiechnęłam się do nich a po moich policzkach spłynęły łzy.




~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ostatnio dużo rozmyślam nad zakończeniem pisania bloga.
Na początku pisałam go dla siebie.
Ale z rozdziałów na rozdział zaczęłam pisać dla paru czytelniczek. 
Ze względu na to że mało osób czyta "Pod Osłoną Cienia" chyba przestanę pisać.