sobota, 22 grudnia 2012

Rozdział LVI

- Mówiłam Ci już, że nie podoba mi się ten telefon - odparłam śmiejąc się. Już od pół godziny Horacy próbuje mnie przekonać, że motorola to dobry telefon - Głuupooluu mówiłam Ci już ze sto razy, że niee - zrezygnowany spojrzał na mnie z żalem po czym wybuchnął śmiechem.
- Żartowałem, mi też się nie podoba - ledwo go zrozumiałam przez ten śmiech.
- Serio ? Stałam tu prawie godzinę i słuchałam Twojej pięknej przemowy na temat tego telefonu po nic ? - spojrzałam na niego spod łba.
- Powinnaś się cieszyć, spędzisz ze mną więcej czasu - powiedział tym swoim pewnym siebie głosem i spojrzał mi w oczy. Momentalnie moje nogi stały się jak z waty, uśmiechnęłam się lekko i wskazałam na pierwszy lepszy telefon.
- Ten, ten biorę - odparłam szybko. Zaśmiał się a ja spojrzałam jaki telefon wybrałam - Żartuje - dodałam śmiejąc się. Palcem wskazywałam wielki telefon z ogromnymi przyciskami i malutkim ekranem. Szybko wybrałam biały telefon - Ten biorę - uśmiechnęłam się szeroko.
- W końcu wybrałaś - przysunął się bliżej mnie i spojrzał na telefon - Ładny - jego kącik ust uniósł się lekko do góry.
      Po 15 minutach telefon już był mój. Ucieszona siedziałam z Horacym w jakieś lodziarni i zajadałam cytrynowe lody. Horacy bacznie mi się przyglądał.
- Mam coś na twarzy, że tak się patrzysz ? - zapytałam a on tylko się uśmiechnął - Horacy ! Ziemia ! - pomachałam do niego dłonią.
- Muszę na chwile iść - powiedział nagle - Będę za 15 minut - wstał szybko i przelotnie mnie musnął ustami w czoło po czym już go nie widziałam. Rozejrzałam się i już zaczęło mi się nudzić. Chwyciłam reklamówkę z nowym telefonem i korzystając, że znajduje się w lodziarni w centrum handlowym to przejdę się po sklepach. Powolnym krokiem ruszyłam do sklepów. Pięć, sześć, siedem sklepów a ja wciąż nic nie kupiłam. Zobaczyłam na wystawie piękną sukienkę. Od razu weszłam do sklepu i pokierowałam się do wieszaka z sukienką, wybrałam swój numer i w przebieralni przebrałam się. Stanęłam przed lustrem i poprawiłam włosy. Materiał zasłaniający mnie poruszył się i zobaczyłam Horacego. Tylko, że w innym wydaniu. Miał krótkie włosy. Otworzyłam szeroko oczy i zasłoniłam zasłonę oddzielającą przebieralnie od reszty sklepu.
- Coś ty zrobił ? - stanęłam lekko na palcach i przejechałam dłonią po jego włosach - Dlatego mnie zostawiłeś ? - przejechałam delikatnie dłonią po jego policzku - Lepiej Ci tak - uśmiechnęłam się delikatnie. Swoją dłoń przyłożył do mojej i lekko przycisnął do swojego policzka.
- Wyglądasz pięknie - wymamrotał zbliżając się lekko do mnie twarzą.








 ZAPRASZAM DO :
HORACEGO





Rozdział krótki ale nie miałam pojęcia co jeszcze dopisać xd







Wasza Dreena ☺

niedziela, 16 grudnia 2012

Rozdział LV

Dochodziła 11:00 a ja leżałam na podłodze i wpatrywałam się w sufit. Byłam gotowa do wyjścia od jakiś 15 minut ale nie miałam siły się podnosić z podłogi. Usłyszałam jak drzwi od mojego pokoju się otwierają.
- Dreena powiedz mi, że to nie jest ta chwila na poważną rozmowę ojca z córką ? - tata z nadzieją odezwał się. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się lekko.
- Nie ale trochę pieniędzy tato by mi się przydało - zrobiłam minkę szczeniaczka.
- Ile chcesz ? 10 zł ? 20 zł ? - zapytał ojciec klękając przy mnie.
- No wiesz około 600 zł - odparłam śmiejąc się pod nosem. Wywalił na mnie wielkie oczy - Oj przestań, na tydzień zarabiasz tyle co przeciętny człowiek w trzy miesiące - podparłam się na łokciach.
- Ale to nie znaczy, że mam Ci dawać pieniądze na każdą Twoją zachciankę.
- Potrzebuje na telefon .
- A co się stało z nowym ?
- W Akademii wpadł do fontanny - mruknęłam a po chwili się uśmiechnęłam, ponieważ przypomniałam sobie, że w tamtej chwili poznałam Leo - Gdzieś powinnam mieć moją starą kartę, na którą możesz mi przelać pieniądze - uśmiechnęłam się szeroko i słodko - Wiesz, że Cię kocham tatusiu - pokiwał zrezygnowany głową i wstał.
- Przynieś mi tą kartę do salonu - wstałam natychmiast z podłogi i popędziłam do garderoby. Wygrzebałam karton i wywaliłam wszystko z niego. Małe pudełeczka, koraliki, lakiery do paznokci, kupony i papierki przeróżne rzeczy wyleciały ze środka. Znalazłam mój stary portfel i wyciągnęłam moją różową kartę. Wybiegłam z pokoju i wleciałam do salonu rzucając się od razu na sofę. Tata przejął ode mnie kartę i wypełnił wszystkie potrzebne dane w komputerze.
- Dziewczyno ty masz na karcie jeszcze około 500 zł - zaśmiał się - Jaka ty oszczędna.
- Daj mi tysiaka i jesteśmy kwita - pocałowałam go w policzek. Przelał mi na konto 1000 zł i oddał mi kartę.
- Pamiętaj, że garderoby już nie można powiększyć - zaśmiał się a ja razem z nim. Rozmowę przerwało nam pukanie do drzwi. Chwyciłam kartę i podbiegłam do nich. Otworzyłam je z przekonaniem, że zobaczę Horacego jednak moja mina zrzedła kiedy zobaczyłam Lukasa.
- Dreena musimy porozmawiać - powiedział robiąc krok do przodu.
- Nie mamy o czym - chciałam zamknąć drzwi ale zatrzymał je nogą - Czego chcesz ?
- Musisz mi uwierzyć, że do niczego nie doszło między tamtą dziewczyna a mną.
- Lukas przestań - odparłam błagalnie - To nie ma sensu.
- Nasza miłość nie ma sensu ? - zapytał patrząc mi w oczy.
- Straciła swój sens w tamtą noc kiedy wybrałeś tamtą dziewczynę - syknęłam.
- Dreena uwierz mi, przecież kiedyś mówiłaś, że ufasz mi a teraz ?
- Teraz to ja jestem umówiona i nie mam czasu na jakieś niemożliwe wyjaśnienia - przepchnęłam się obok niego i zamknęłam za sobą drzwi - Lukas nie rozumiesz ? Zraniłeś mnie, nie tak łatwo jest to zrozumieć i przebaczyć. Potrzebuje czasu na zrozumienie tego wszystkiego i podjęcia wyboru.
- Wyboru wrócenia do mnie ? - chwycił mnie za dłoń.
- Nie dotykaj mnie - warknęłam - Daj mi spokój, zrozum zniszczyłeś to więc teraz cierp - odwróciłam się od niego z nadzieją, że zobaczę gdzieś w pobliżu czarne bmw Horacego. Nie zauważyłam ani auta, ani Horacego.
- Dreena dlaczego nie chcesz ze mną rozmawiać ? - podniósł ton głosu.
- Jakbyś nie zauważył ciągle z Tobą rozmawiam ! - krzyknęłam
- Przepraszam nie powinienem się unosić - spojrzał mi w oczy. Także spojrzałam na niego i poczułam mocne ukucie w sercu. On był tym chłopakiem, którego kochałam. Gdyby trzeba było to nawet życie oddałabym za niego, a on tak najnormalniej zabawiał się z inną.
- Mam zamiar wrócić do Akademii - powiedziałam cicho, odwracając twarz od niego.
- Dreena ... Dlaczego ty mi to robisz ? - zapytał spokojnie.
- Ja Ci robię ? - wskazałam na siebie palcem lekko wnerwiona - Czy to ja Cię zdradziłam ?
- Nie byliśmy razem, więc zdradzić Cię nie mogłem - odparł lekceważąco.
- Masz racje Lukas nigdy nie byliśmy razem i nie będziemy - powiedziałam oschle i odwróciłam się od niego. Moim oczom ukazał się Horacy wysiadający z samochodu. Podbiegłam do niego czym prędzej i przytuliłam go. - Nie mogłeś przyjechać wcześniej ? - wymruczałam a on odsunął mnie od siebie i spojrzał mi  w oczy.
- Księżniczko nie mogłem, przepraszam - uśmiechnął się lekko.
- Dreena nie chciałem tego powiedzieć, nie to miałem na myśli ! - krzyknął Lukas idąc w naszym kierunku.
- Błagam jedźmy już - powiedziałam a Horacy kiwnął głową. Obeszłam szybko samochód i usiadłam obok kierowcy.
- Dlaczego z nim nie porozmawiasz ? - zapytał się mnie Horacy ruszając samochodem.
- Nie umiem, po prostu nie potrafię - wyszeptałam spuszczając głowę w dół.







Witajcie moje miśki !
Za nami już LV rozdział ☺

Niedługo ogólne podsumowanie wszystkiego(sondy i konkursów) i dotychczasowych rozdziałów ; )


























Wasza Dreena ♥

czwartek, 6 grudnia 2012

Rozdział LIV

Spojrzałam na jego żałosną twarz pełną bólu i dotarło do mnie do robię. Szybko uwolniłam go spod mojej mocy. Upadł na ziemie i nie ruszał się. Zasłoniłam usta dłonią i powstrzymałam krzyk. Chciałam do niego podejść ale bałam się. Lukas wybiegł i prawie się wywrócił o Patryka.
- Co ty zrobiłaś ? - zapytał ściszonym głosem. Wzruszyłam ramionami wciąż oszołomiona. Spojrzałam Lukasowi z oczy i serce mnie zakuło. Po policzkach zaczęły mi spływać łzy - Shh spokojnie, nic się nie stało - podszedł do mnie szybko i przytulił do siebie. Oparłam głowę o jego klatkę piersiową i usłyszałam szybko bijące serce. Tak bardzo go kochałam ale nie mogłam pokazać, że jestem słaba. Odsunęłam się od niego i wytarłam policzki.
- Jest dobrze - wymamrotałam - On musi żyć - wyjąkałam. Lukas niechętnie podszedł do niego i przyłożył palce do jego szyi. Spojrzał na mnie i pokiwał głową na znak, że nie żyje - Ale jak go puściłam to jeszcze żył - nagły pomysł wpadł mi do głowy i byłam pewna, że Lukas nie będzie z niego zadowolony - Jego dusza wciąż musi tutaj być, mogę go znaleźć i pomóc mu wrócić do Ciała - w między czasie Lukas odwrócił ciało na plecy i ułożył dłonie wzdłuż ciała.
- To jest fatalny pomysł - skwitował szybko.
- To jest mój wybór - odparłam ostro - Musi być spokojnie i bezpiecznie a resztę ja zrobię - usiadłam pod ścianą i zamknęłam oczy.
- Dreena musisz uwa..
- Proszę Cię Lukas - przerwałam mu nie otwierając oczu - Między nami wszystko skończone już nie musisz się o mnie martwić - odparłam próbując ukryć ból w głosie.
- Daj mi wszystko wyjaśnić - powiedział szybko.
- Błagam nie mów do mnie. Tylko dzisiaj potrzebuje twojej pomocy a później zajmij się swoim życiem - usłyszałam jak ciężko oddycha ale zignorowałam to i skupiłam się na tym by oddzielić moją duszę od ciała. Nabrałam powietrza do płuc i przyłożyłam dłoń do klatce piersiowej w miejscu gdzie znajduje się serce. Wbiłam mocno paznokcie i starałam się utrzymać normalny oddech. Poczułam ból i rozkosz. Fala zimnego powietrza owiała moją twarz a po chwili stałam nad sobą. Moja głowa bezładnie była przechylona w bok a na klatce piersiowej było pięć małych ran, z których spływała krew. Lukas podszedł do mojego ciała i jakimś materiałem próbował zatamować krwawienie. Spróbowałam powędrować myślami do Patryka ale nie mogłam go wyczuć. Miałam bardzo mało czasu a on sobie wędrówki urządzał. Podeszłam do jego ciała i kopnęłam je lekko - No Patryk pokaż się - kopnęłam jeszcze raz jego ciało tylko, że znacznie mocniej - Sukinsynie wołam Cię ! - wydarłam się. Pojawił się obok mnie z rozmarzoną miną.
- Co ty wyrabiasz ? Nie dość, że sprawiłaś mi ból kiedy żyłem to jeszcze kiedy jestem martwy to mnie dręczysz. Litości Dreena - odparł z uśmiechem na ustach.
- Słuchaj popełniłam błąd ale za to ty zrobiłeś coś gorszego. Z własnej woli opuściłeś ciało. Musisz wrócić Patryk.
- Nie mam ochoty, tutaj jest świetnie. Nie jestem ani głodny, ani śpiący niczego nie potrzebuje - uniósł ręce do góry - Tutaj jest świetnie
- Nie, mylisz się. Teraz jest świetnie ale potem już nie będzie. Znudzi Cię to i będziesz potrzebował rozmowy . Będziesz samotny. Wyobraź sobie ból twojej siostry kiedy dowie się, że nie żyjesz - jego mina zrzedła a ręce mu opadły. Spojrzał na mnie i podszedł blisko.
- Dlaczego to robisz ? - wyszeptał
- Nie wiem.
- Wiesz - odparł szybko - Dlaczego mi pomagasz ?
- Moje życie ostatnio zmieniło się nie odwracalnie. Nie masz pojęcia jakie to okropne uczucie stracić kogoś.  Patryk musisz wrócić.
- Dobrze - uśmiechnął się - Ale następnym razem jak zabierzesz mi moje jedzenie to Cię ugryzę.
- Radzę byś tego nie robił - zaśmiałam się cicho.
- Dlaczego ?
- Jestem Jakszini moja krew zabija - wzruszyłam ramionami - Nie zabijaj nikogo, napij się i daj temu komuś spokój. A teraz wracaj.
- Jesteś Jakszini ? - spojrzał na mnie wielkimi oczami - Dobra nie ważne, wracam - położył się równo ze swoim ciałem - Dziękuje Ci Dreena - wyszeptał i jego dusza zniknęła. Po chwili zobaczyłam jak rany z jego twarzy znikają. Spojrzałam na swoje ciało, wyglądałam okropnie. Miałam brudną i porwaną sukienkę raczej byłam cała brudna i pokaleczona. Lukas przytulał mnie do siebie i lekko kiwał się w przód i w tył.
- Coś ty narobił idioto - wyszeptałam i usiadłam równo z moim ciałem. Poczułam ból w klatce piersiowej a potem znany mi powiew zimnego powietrza. Po chwili byłam już w śród żywych. Odsunęłam się od Lukasa ale on wciąż trzymał mnie w objęciach.
- Przepraszam Cię ale daj mi to wszystko wyjaśnić - powiedział natychmiast.
- To koniec, nie potrzebuje już Twojej pomocy - uwolniłam się z jego uścisku i wstałam z ziemi - Jestem Ci winna przysługę, jeśli kiedykolwiek będziesz mnie potrzebował to odezwij się a postaram Ci pomóc - wymusiłam uśmiech.
- Dreena to nie musi tak się skończyć - wstał szybko i chwycił mnie za rękę.
- Lukas przestań - zabrałam dłoń szybko - Nie utrudniaj mi tego - odsunęłam się od niego i zabrałam swoje szpilki. Mówił coś jeszcze ale to nie miało znaczenie byłam skupiona by nie wybuchnąć płaczem. Z trudem wyszłam z podziemi. Prześlizgnęłam się za regałem i pokierowałam się do wyjścia.
- Hej ! - Rebeca wykrzyczała na mój widok - Boże co Ci się stało ? - pociągnęła mnie za rękę i odwróciła w swoją stronę - Jesteś cała ?
- Tak wszystko dobrze - uśmiechnęłam się blado.
- Powiedzmy, że Ci wierze - wywróciła oczami - Chodź powinnam mieć coś na przebranie - pociągnęła mnie za dłoń na piętro. Wprowadziła mnie do jakiegoś pokoju. Po chwili przyniosła mi spodnie jeansowe i bluzę z kapturem.
- Dziękuje - bez czekania by Rebeca wyszła rozebrałam się do bielizny i przebrałam się w pożyczone mi ubrania.
- Dobrze a teraz mi mów czemu płakałaś - usiadła po turecku na środku łóżka i poklepała miejsce obok. Zebrałam się w sobie i usiadłam obok niej. Opowiedziałam jej wszystko. O tajnym wejściu za regałem, o tym, że Lukas mnie zdradził, o tym, że pierw zabiłam jej brata a potem go wskrzesiłam. Słuchała mnie uważnie i nawet nie przejęła się tym, że jej brat był przez moment martwy. Przytuliła mnie mocno i pogłaskała po głowie - Wszystko będzie dobrze. Masz jak wrócić do domu ?
- Tak - odparłam szybko jednak po chwili namysłu dodałam - Nie, nie mam.
- A może ktoś po Ciebie przyjechać ? - zapytała mile. Automatycznie pomyślałam o Horacym ale próbowałam zignorować ten pomysł.
- Tak ale nie wiem czy dobrze pamiętam numer tej osoby - podała mi telefon.
- Zawsze warto spróbować - uśmiechnęła się i wyszła z pokoju. Wybrałam numer z nadzieją, że dobrze zapamiętałam. Jeden sygnał, drugi, trzeci.
Halo ? - usłyszałam tak znajomy mi głos, że uśmiechnęłam się.
Horacy ?
Tak, kto mów ? 

To ja Dreena. Potrzebuje Cię - chwila ciszy.
Gdzie jesteś ? Będę za chwile. 
Poczekaj bo nie wiem - zawołałam Rebece i wypytałam się jej potrzebnych informacji, które potem przekazałam Horacemu.
Wiem gdzie to jest. Będę za 10 minut.
Rozłączyłam się i oddałam Rebece telefon.
- Dziękuje Ci - przytuliłam ją - Jakbyś chciała to wpadaj do mnie. Mieszkam na Medesa 1a - pocałowała mnie w policzek. Zbiegłam ze schodów i na swojej drodze spotkałam Lukasa.
- Daj mi wszystko wyjaśnić - powiedział szybko. Wyminęłam go i wybiegłam przed dom - Dreena ! - krzyknął za mną - Błagam Cię - spojrzałam za sobie i zauważyłam, że idzie za mną.
- Zostaw mnie ! - wykrzyczałam - Nie rozumiesz ? Miziałeś się z inną dziewczyną nie ma co tego wyjaśniać !  .  Rozejrzałam się i ujrzałam na ulicy czarne bmw Horacego.
- Dreena ja bez Ciebie nie mogę żyć.
- Mogłeś o tym pomyśleć przed tym zanim zacząłeś się zabawiać z inną - odparłam oschle.
- Wybacz mi - wyszeptał będąc blisko mnie. Spojrzałam pośpiesznie za siebie i ujrzałam zmartwioną twarz Horacego.
- Nie jestem wstanie tego zrobić - wymamrotałam i odsunęłam się od niego - Po prostu mnie zostaw - odwróciłam się od niego i podbiegłam do samochodu. Wsiadłam na miejsce kierowcy i oparłam głowę o zagłówek.
- Wszystko w porządku ? - zapytał siadając za kierownicą.
- Nie - przekręciłam głowę w jego stronę - To był najgorszy dzień nie pomijając tego kiedy dowiedziałam się, że jestem Jakszini - odpalił silnik i powoli ruszył.
- Dobrze opowiadaj ze szczegółami - uśmiechnęłam się widząc jego twarz skupioną na drodze. Opowiedziałam mu wszystko od momentu znalezienia się w tym domu. Słuchał mnie uważnie i wtrącał się komentując wszystko. Najbardziej go zaciekawił mój sen. Po opowiedzeniu mu wszystkiego zatrzymaliśmy się przed moją szkołą.
- Co tutaj robimy ? - zapytałam wychodząc z samochodu.
- Musisz się odprężyć a najlepszym sposobem jest zabawa z magią - chwycił mnie pod rękę i zaprowadził na tyły szkoły. Otworzył wielkie metalowe drzwi - Panie pierwsze - znając drogę zeszłam w dół i pokierowałam się do hali. Weszłam do środka i zobaczyłam wszędzie pełno zieleni. Wielkie drzewa z kwiatami o różnych barwach stały wszędzie. Piękny zapach kwiatów wprowadzał mnie w spokój.
- Jest tutaj idealnie - powiedziałam cicho i usiadłam na trawie pod drzewem. Po chwili Horacy usiadł obok mnie. Jego zielone oczy wpatrywały się we mnie - Co ?
- Co co ?
- Czemu się tak patrzysz ? - uśmiechnęłam się automatycznie i poczułam, że zarumieniłam się.
- Wyglądasz na strasznie zmęczoną ale nie fizycznie tylko psychicznie to widać w Twoich oczach ale jednak wciąż się uśmiechasz - odgarnął mi włosy z twarzy.
- Nie tylko ja mam problemy i nie chce być dla kogoś zmartwieniem i problemem na głowie - wzruszyłam ramionami - Ale dam sobie rade - ponownie się uśmiechnęłam.
- Pamiętasz jak pierwszy raz tutaj rozmawialiśmy ? - usiadł bliżej mnie a ja przytaknęłam głową - próbowałaś wtedy zmienić kolor mojego ubrania.
- Tak to były spodnie - zaśmiałam się
- Wracasz do Akademii ? - zapytał a ja spojrzałam w dół i zaczęłam się bawić trawą.
- Czuje, że powinnam bo potrzebuje przeszkolenia ale rozum mi podpowiada, że powinnam zostać w domu - westchnęłam.
- Czarownice Jakszini nie potrzebują pomocy w magii ale za to powinnaś się przeszkolić w obronie i ataku bo w większości miejsc w magicznym świece magia jest zablokowana - ponownie westchnęłam i położyłam się na trawie.
- Horacy pamiętasz jak nazywałeś mnie księżniczką ? - zapytałam
- Wciąż Cię tak nazywam
- No tak tak ale miałeś racje, jestem nią - powiedziałam niepewnie. Nachylił się nade mną z wielkim uśmiechem.
- Mówiłem. Ja zawsze mam racje - zaśmiał się - Zasiądziesz tron ?
- Właśnie jest problem. Jak mówię, że nią jestem to znaki mi się pojawiają na rękach. Dziwne, że ich nie widzisz.
- Niestety ale nic nie widzę - zrobił minę smutnego szczeniaka.
- Szkoda bo są niesamowite. Nie wiem co oznaczają ale domyślam się, że są ważne - usiadłam gwałtownie - Która godzina ? - wyciągnął telefon.
- Prawie 8 rano - odparł.
- Odwieziesz mnie do domu ? - zapytałam a on a jego twarz momentalnie się zmieniła.
- Jasne. Chodź - wstał z ziemi i podał mi dłoń. Wyszliśmy ze szkoły i w ciszy jechaliśmy do mnie.
- Spotkamy się o 12:00 u mnie ? Potrzebuje iść do sklepu kupić telefon - uśmiechnął się od razu.
- Oczywiście tylko, że o 18:00 muszę wracać do Akademii - odparł i zatrzymał się przed moim domem.
- A no tak zapomniałam, że ty ciągle tam uczysz - uśmiechnęłam się lekko - Dziękuje Ci, że przyjechałeś po mnie - nachyliłam się do niego i pocałowałam go w policzek.
- Dla Ciebie wszystko Dreena - wyszeptał mi do ucha a po moim ciele przeszły dreszcze.
- Przypomnij mi ile lat różnicy jest między nami ? - wymamrotałam.
- 4 lata - odparł szybko. Tylko 4 lata powtórzyłam w myślach. Zawsze miałam do niego słabość sama nie wiem czemu. Odrzuciłam od siebie myśl o nim i niechętnie otworzyłam drzwi.
- Do zobaczenia o 12:00 - rzuciłam szybko i zamknęłam drzwi. Szybkim krokiem poszłam do domu. Weszłam do środka i od razu pokierowałam się do mojego pokoju. Zamknęłam balkon i wszystkie okna. Położyłam się na łóżku i poczułam się samotna. A najgorsze w tym wszystkim było to, że to była prawda. Nie miałam nikogo. Mój tata okazał się nie być moim tatą. Moja mama nie żyje a prawdziwy tata jest demonem. Jedyny brat jest demonem na diecie a Lukas mnie zostawił. Przyjaciółki z poprzedniego życia nie mogą mnie odwiedzić bo mogłabym wydać to kim jestem. Moja wampirzyca i Prim zostały w Akademii. Wszystko się rozsypało. Może tak miało być ? Może życie Jakszini jest pełne problemów i samotności ? Zbyt wiele pytań a zbyt mało odpowiedzi. Powędrowałam niechętnie do łazienki i powoli zaczęłam się szykować na spotkanie z Horacym.





Witajcie moje mordki ! ♥


Mam pewien problem. Niby mam dobry humor ale tam w środku, w serduszku jest mi ciężko. Nie wiem dlaczego. Wszystko się dobrze układa, i nie mam problemów. Ale jednak coś jest nie tak ... czuje to. Czasami mam ochotę płakać a nie mam powodu do tego ...


Tak jak zawsze proszę o KOMENTARZE i OPINIE .



Przypominam o konkursie i głosowaniu  





Wasza Dreena ☺

KONKURS

OGŁASZAM KONKURS 

Konkurs polega na tym by wymyślić nową główną bohaterkę lub bohatera. 
Każdy może wziąć w nim udział. Im więcej osób tym lepiej ; )


Tak więc osoba musi :
♦Podać imię nazwisko i krótką historię wymyślonej osoby ( Krótka historia ma mi pomóc w pisaniu rozdziałów związanych z tą osobą)
♦Przedstawić osobę - kim jest? Czarodziejem, wampirem, zwykłym człowiekiem lub jakimkolwiek innym stworzeniem.
♦I najważniejsze ZDJĘCIE postaci. 


Propozycję proszę wysyłać tutaj :   dreena@op.pl 


Zachęcam do próbowania ; ) Każdy pomysł jest dla mnie ważny. 





Wasza Dreena ☺



Przypominam o głosowaniu ! 

(Buhahahah kocham ten obrazek)

sobota, 1 grudnia 2012

Rozdział LIV

Stałam pośrodku wielkiej sali pięknie zdobionej. Wolna muzyka leciała w tle. Byłam ubrana w piękną błękitną suknie a moje blond włosy były spięte w kok. Rozejrzałam się dookoła i ujrzałam Lukasa. Był ubrany w czarny garnitur. Nasze spojrzenia się napotkały i poczułam się szczęśliwa. Uśmiechnął się do mnie i w sekundzie znalazł się obok mnie.
- Witaj - odparł - Mógłbym prosić do tańca ? - wyciągnął w moim kierunku dłoń i lekko się pochylił. Delikatnie chwyciłam go za dłoń a drugą rękę położyłam mu na ramieniu. Trzymał mnie stanowczo za dłoń i talię. To on prowadził w tańcu. Wpatrywałam się w jego oczy a on w moje. Nie słyszałam już muzyki, liczył się tylko on. Przystanął na chwile wciąż trzymając mnie w ramionach.
- Stało się coś ? - spytałam
- Skądże ale nasz taniec dobiegł końca muszę wrócić do mojej wybranki - uśmiechnął się lekko i ucałował wierzch mojej dłoni. Odwrócił się ode mnie i pomaszerował szybkim krokiem do dziewczyny siedzącej przy jednym ze stolików.
- Nie jest Ciebie wart - ktoś wyszeptał mi do ucha. Nie przejmowałam się tym kimś, stałam tak wpatrzona w Lukasa i serce mi pękało. Nie znałam tej dziewczyny. Miała długie brąz włosy do pasa i śnieżnobiałą cerę. Była ubrana w różową długą suknie. Kiedy tylko Lukasa do niej podszedł rozpromieniała tak samo jak on. Pocałował ją w usta a mnie oczy zapiekły - Księżniczko to jest twój wieczór - ponownie ten głos napotkał moje ucho. Odwróciłam się i ujrzałam Horacego - Mógłbym prosić do tańca ? - tak samo jak Lukas wyciągnął do mnie dłoń i lekko się schylił. Skinęłam głową i chwyciłam go za dłoń. Jedną ręką objął mnie w tali i lekkie dreszcze mnie przeszły. Chyba to poczuł bo uśmiechnął się.
- Jak się miewasz Horacy ? - zapytałam aksamitnym głosem, wirując razem z nim po sali.
- Znakomicie - odparł - A ty księżniczko ?
- Bywało lepiej - wyszeptałam i spojrzałam mu w oczy.
- Nie przejmuj się nim, lepiej jest Ci bez niego - powiedział. Przelotnie zerknęłam w Lukasa stronę.
- Ale ja go kocham - wyszeptałam
- To nie ma znaczenia, bo on Ciebie nie - powiedział cierpkim głosem.
- Kocham Go i on mnie też. Kocham go ! - odepchnęłam Horacego od siebie. Podbiegłam do Lukasa ze łzami w oczach - Co się stało z naszą miłością ? - zapytałam łamiącym się głosem. Spojrzał nerwowo na mnie i na tą drugą dziewczynę.
- Minęła - odparł
- Jak to ? Przecież mieliśmy być zawsze razem - odparłam już załamała totalnie. Łzy strumieniami spływały po moich policzkach - Kocham Cię
- Wybacz ale ja kocham kogoś innego - mówiąc to objął tą dziewczynę.
- Jeśli ja Ciebie nie mogę mieć to nikt inny też nie będzie miał - wymamrotałam skupiając się na nim. Otworzył szeroko oczy i chwycił się za gardło. Upadł na kolana i spojrzał na swoją dziewczynę. Z jego słów mogłam wyczytać Kocham Cię skierowane do niej.
- Jeśli Ci na nim zależy to powinnaś chcieć jego szczęścia - usłyszałam jej głos. Prowadziłam wewnętrzną walkę w sobie. Kochałam go na tyle by go zabić ale czy tego chciałam ? Zawsze przecież liczyło się dla mnie szczęście innych, przecież ja nigdy nikogo nie skrzywdziłam. W ostatniej chwili się opanowałam i uwolniłam Lukasa spod uroku.
- Życzę wam szczęścia - powiedziałam ledwo przez łzy i obudziłam się.
                       Usiadłam gwałtownie na łóżku i dziękowałam Bogu, że to tylko sen. Ból głowy był nie do zniesienia. Rozejrzałam się po pokoju i ujrzałam szklankę z wodą i parę tabletek. Natychmiast połknęłam tabletki i popiłam wodą. Zauważyłam w kącie lustro i to co w nim zobaczyłam przeraziło mnie. Miałam wielkie wory pod oczami a moja fryzura była jak mop. Nie mogłam tak wyjść do ludzi. Zaczęłam szperać w każdej szafce i szufladzie w pokoju. Znalazłam grzebień i kosmetyczkę. Ogarnęłam się i byłam w pełni zadowolona z efektu szybkiej poprawki. Jednak ból głowy wciąż nie ustępował.
- Od teraz koniec picia - powiedziałam sama do siebie i zaśmiałam się. Rozejrzałam się po pokoju w poszukiwaniu jakiegoś zegara ale żadnego nie było. Zeszłam na dół i od razu pokierowałam się do dużego salonu. Niektórzy siedzieli w fotelach i słodko chrapali a inni leżeli na podłodze przytuleni do siebie i także spali. Powędrowałam do kuchni gdzie spotkałam tylko chłopaka przy barku, wyciągnął w moim kierunki różowego drinka.
- Nie dziękuje - uśmiechnęłam się przyjaźnie.
- To otworzy Ci oczy na wszystko - powiedział twardym głosem. Zawahałam się na chwili po czym chwyciłam tego drinka.
- Ile będzie trwał urok ?
- Półgodziny a może pięć godzin - odparł i uśmiechnął się łobuzersko.
- Aaaa to dziękuje - oddałam mu napój i wyszłam z kuchni. Cofnęłam się spowrotem do kuchni - A która jest godzina ? - spojrzał na swój nadgarstek.
- 3:23 - odparł i uśmiechnął się do mnie. Rzuciłam krótkie dzięki i udałam się do tego mniejszego salonu. Był pusty i swobodnie mogłam rozsiąść się na dużej skórzanej kanapie. Oparłam głowę o zimne oparcie kanapy i poczułam lekką ulgę. Po chwili usłyszałam ciche skrzypnięcie i automatycznie usiadłam. Wielki regał z książkami odstawał od ściany. Rozejrzałam się po pokoju by sprawdzić czy ktoś mi nie robi kawału. Jednak nie, byłam sama. Niepewnie podeszłam do szafki i oceniłam, że zmieszczę się luzem. Byłam na sto procent pewna, że wpakuje się w kłopoty. Opadłam się plecami o regał i powoli wsunęłam się za niego. Schody prowadzące w dół. No pięknie historia powtarza się. Śmierdziało tu stęchlizną a na ścianach był grzyb. Przeklinałam się, że jestem w sukience i w szpilkach ale nie miałam zamiaru ich ściągach i chodzić boso po tym syfie. Pokonałam schody stukając obcasami o nie. Jeśli ktoś byłby tutaj to dawno by mnie usłyszał więc nie martwiłam się, że może mnie ktoś nakryć. Podążyłam dalej ciemnym korytarzem, ledwo widząc szłam prosto aż w końcu natrafiłam na coś zimnego. Obmacałam to czubkami palców i była to jakaś rzeźba odstająca z ściany.
- Boże jak tutaj śmierdzi - powiedziałam sama do siebie. Śród, syf a do tego ciemno. Zamknęłam na chwile oczy. Wytarłam ręce o sukienkę i przyłożyłam opuszki palców do powiek. W miejscu gdzie palce zetknęły się ze skórą na oczach poczułam lekkie mrowienie. Otworzyłam lekko oczy i byłam zadowolona ze swojego efektu. Widziałam wszystko w odcieniu zgniłej zieleni ale liczyło się to, że wiedziałam gdzie się kierować by na nic nie wejść. Przede mną miałam trzy rozwidlenia. Stwierdziłam, że najlepiej będzie iść tym środkowym. Usłyszałam przytłumione śmiechy i obijające się o siebie butelki. Nie byłam przeszkolona ale instynktownie zwolniłam krok i nie stykałam już obcasami. Idąc przed siebie śmiechy stawały się coraz to głośniejsze. W końcu dotarłam do lekko uchylonych drzwi przed, przed które dobijało się jasne światło. Zamknęłam oczy a po chwili je otworzyłam. Ciemność i tylko mała poświata jasnego światła. Przyłożyłam lekko oko do szpary i ujrzałam Patryka z jakąś dziewczyną, która siedziała mu na kolanach a z jej szyi ściekała krew. Patryk co chwile palcami zbierał z niej krew i oblizywał palce z wielkim uśmiechem. Przeszły mnie po całym ciele dreszcze. Usłyszałam śmiechy jakiś jeszcze innych dwóch chłopaków. Kiedy odezwał się inny głos zamarłam. Był to Lukas. Bez namysłu wpadłam do środka prawie zabijając się na szpilkach.
- Co ty tu robisz ?! - wykrzyczał Lukas zwalając ze swoich kolan dziewczynę.
- Ja tam u góry siedzę sama a ty tu w najlepsze się zabawiasz z jakąś inną dziewczyną ?! - wydarłam się na jednym oddechu. Przyjrzałam się jej bardziej i zdałam sobie sprawę, że to ta sama dziewczyna jak ze snu.
- Kochanie to nie tak, ja nic takiego nie robiłem. Weszłaś w złym momencie.
- Nie mów do mnie kochanie - syknęłam - Złym momencie ?! To jaki byłby dobry ?! Kiedy nakryłabym Cię z nią w łóżku ?! - wydarłam się znowu. Oczy mnie piekły a wielka gula w gardle coraz bardziej naciskała. Pośpiesznie wstał z kanapy i lekko chwiejnym krokiem podszedł do mnie.
- Kocham Cię - wybełkotał mi. Zmierzyłam go wzrokiem i dostrzegłam na jego szyi szminkę. Przyłożył dłoń do mojego policzka - Kocham Cię - powtórzył ponownie.
- Nie dotykaj mnie - syknęłam odpychając jego rękę.
- Kłopoty w raju - Patryk odparł śmiejąc się.
- Nie odzywaj się nie proszony - zgromiłam go wzrokiem. Spojrzałam ostatni raz na Lukasa i miałam zamiar już wyjść ale podeszłam do Patryka - Ją zabieram - chwyciłam dziewczynę za nadgarstek i pociągnęłam ją do siebie. Była prawie jak z gumy. Zawiesiła się na mnie a Patryk wstał w proteście.
- Ona jest moja - odparł z iskierkami w oczach. Lukas zatrzymał go ręką.
- Nie warto, ona i tak postawi na swoim - powiedział do niego. Patryk opadł na kanapę spowrotem.
- Ona nie jest przedmiotem byś mówił, że jest twoja - odparłam lekceważąco i wyszłam z pomieszczenia ciągnąc ją ze sobą. Była cała wątła a krew ciągle się z niej lała. Z pokoju wyleciał Patryk i rzucił się na mnie. Chwycił mnie za włosy i mocno uderzył o kamienną ścianę. Poczułam w ustach krew i wielki ból głowy. Przywarłam do tej ściany ledwo nie tracąc przytomności. Usłyszałam przeraźliwy krzyk dziewczyny i nagły przypływ dziwnego uczucia objął całe moje ciało. Nie czułam już bólu a krew w buzi mi nie przeszkadzała. Splunęłam krwią obok siebie i powoli podniosłam się z ziemi. Ściągnęła z stóp szpilki i stanęłam łapiąc równowagę. Patryk z głową u jej szyi wysysał jej resztki krwi. Wykonałam skok na niego odtrącając tą dziewczynę. Barkiem uderzyłam w jego klatkę piersiową a po chwili jego ciało mocno uderzyło o ścianę. Zakręciło mi się w głowie ale nie przeszkodziło mi to, by chwycić wątłą dziewczynę na plecy i czym prędzej wydostać się stąd. Moja próba biegu skończyła się tym, że opadłam na ścianę. Nie miałam siły jej nieść. Zerknęłam czy Patryk się już podniósł i o dziwo jeszcze był przy ścianie. Pośpiesznie położyłam ją na ziemi i upewniłam się, że jeszcze żyje.
- Błagam Cię - szeptałam klepiąc ją po policzku - No dawaj - wyszeptałam a dziewczyna otworzyła lekko jedno oko. Bez namysłu wgryzłam się w swój nadgarstek. Poczułam okropny ból. Zęby przecięły lekko moją skórę ale to nie wystarczało by krew poleciała. Wgryzłam się ponownie i poczułam ciepłą ciecz na moim języku. Szybko rozchyliłam jej usta i przyłożyłam ranny nadgarstek - Szybko pij - usłyszałam jak przełknęła. Chwyciła moją rękę i mocniej przycisnęła sobie do ust. Poczułam jej zęby wbijające się w moją wargę. Wyrwałam z jej uściski moją rękę i wstałam z ziemi co jednak się skończyło ponownym spotkaniem się z nią. Przywaliłam głową o twardą ziemię a Patryk okładał mnie pięściami po twarzy.
- Zostaw ją ! - usłyszałam dziewczyny krzyk.
- Uciekaj ! - wydusiłam z siebie krzyk a ona natychmiast zaczęła biec. Patryk zagapił się na nią na chwile zaprzestał okładania mnie pięściami. Skoncentrowałam się na nim i uniosłam go nad ziemią. Wstałam z ziemi i splunęłam krwią - Ty sukinsynie ! - wydarłam się i uderzyłam nim o ścianę. Chęć zemsty na nim była tak silna, że sprawianie mu bólu przyprawiało mnie o szczęście - Jestem zdolna za kamieniować Cię w tej ścianie i codziennie odwiedzać i obserwować jak wysuszasz się z braku krwi ! - wydarłam się  ponownie nim uderzając - Codziennie i codziennie aż do zasranej Twojej śmierci ! - wskazałam na niego dłonią i ścisnęłam pięść - Czujesz to ? Krew przestaje krążyć każdy twój skrawek ciała będzie z dnia na dzień bardziej pragnął krwi aż wyschniesz - z jego ust i nosa zaczęła spływać się krew.
- Przestań - wymamrotał - Błagam - ponownie się odezwał. To było zbyt silne. Chciałam jego powolnej śmierci. Aby cierpiał, umierał i czuł ból za te wszystkie osoby, które zabił.






Joł joł joł moje pyszczki ; 3

Ostatnio mam głupie sny i pomysły na rozdziały. W szkole mamy jakieś głupie lektury gdzie zwierzęta umieją mówić a jakieś świnie chcą rządzić na farmą to jest  CHORE !

Hahha ale mniejsza. Rozdział dobry, pewnie jest mnóstwo błędów ale wybaczcie mi bo jest pierwsza w nocy a ja go napisałam.



Miłego czytania ; *


Wasza Dreena ☺