- Wstawaj - spojrzałam na Lukasa leżącego na łóżku - No wstawaj musisz jechać do szpitala.
- Nie muszę, ze mną wszystko w porządku.
- Do Dawida głuptasku - zaśmiałam się - No już wstawaj. Obiecałam mu że przyjdziesz do niego i zobaczysz jak się czuje - spojrzał na mnie niechętnie po czym powoli zszedł z łóżka.
- Robię to tylko dla Ciebie - wskazał na mnie palcem.
- Dobra dobra ale masz z nim pogadać, upewnić się czy czegoś mu nie brakuję okej .? - odparłam upewniając się że postąpi jak należy. Pokręcił głową a ja ściągnęłam bluzę - Oddaj mu ją.
- Czemu wcześniej jej nie ściągnęłaś .?- odparł łapiąc bluzę w locie i wpatrując się we mnie.
- Co .? - spojrzałam na siebie i zdałam sobie sprawę że stoję w staniku - Idź już lepiej - zaśmiałam się.
- A wiesz że godziny odwiedzin już minęły .?
- Tak wiem. Dlatego Ciebie tam wysyłam - odparłam schodząc z nim po schodach.
- Czuje się wykorzystywany - odparł stojąc w otwartych drzwiach.
- I masz tak się czuć bo jesteś wykorzystywany właśnie - zaśmiałam się - Tylko bądź miły dla niego, błagam.
- Tak tak oczywiście że będę miły - wywrócił oczami i nachylił się żeby mnie pocałować. Odsunęłam się lekko uśmiechając zadziornie.
- Jak zasłużysz, to dostaniesz - spojrzał na mnie mrożąc mnie wzrokiem po czym odszedł. Zamknęłam drzwi i ujrzałam przed sobą tatę z założonymi rękoma na klatce piersiowej.
- To nie tak jak wygląda - odparłam szybko
- Chyba musimy porozmawiać na temat chłopców - spojrzał na mnie lekko zakłopotany.
- Tylko nie to - złożyłam ręce w geście błagalnym - Ja wszystko wiem - odparłam szybko wchodząc po schodach. Stojąc na górze zobaczyłam jak tata powstrzymuje się od śmiechu.
- Gdybyś widziała swoją minę - wybuchł śmiechem próbując naśladować moją minę ale kiedy spojrzał na zegarek mieszczący się na jego ręce to spoważniał - Jest 02:14 a na 08:00 masz szkołę, pod prysznic i spać
- Tak jest - stanęłam na baczność po czym wybuchłam śmiechem i weszłam do swojego pokoju. Usłyszałam jak tata zamyka drzwi od swojej sypialni. Ściągnęłam z siebie brudne ubrania i wzięłam szybki prysznic. Usiadłam na łóżku w samej bieliźnie wpatrując się w drzwi od garderoby. Weszłam do pomieszczenia i ubrałam na siebie różowe szorty z małpimi główkami i duży czarny t-shirt ze złotym napisem adidas.
- Spać Dreena - usłyszałam krzyk ojca z dołu.
- Jeszcze tylko chwila - powiedziałam sama do siebie i usiadłam w środku garderoby - Ujawnijcie się się księgi - rozkazałam czekając na jakiś znak - Nic .? No to inaczej -wyszeptałam i zamknęłam oczy ściskając dłonie w pięści. Usłyszałam cichy skrzyp podłogi który wydawał się co raz bliżej mnie. Otworzyłam gwałtownie oczy i ujrzałam przed sobą starą księgę.
- Kim jesteś .? - spytał się mnie przedmiot piskliwym głosikiem.
- Dreena - odparłam przyglądając się uważnie książce. Pośrodku miała wgłębienie które poruszało się kiedy mówiła. Tuż nad niby ustami były przepiękne błękitnie oczy które wpatrywały się we mnie.
- Za kogo tu się uważasz że masz czelność mnie zwoływać .? Nie należę do Ciebie - ponownie odezwała się piskliwym głosikiem, który już powoli zaczął drażnić moje uszy.
- A do kogo należysz .?
- Katherine Smith Jakszini najwspanialsza czarownica na świecie to moja właścicielka - ponownie piskliwy głosik
- To moja mama.
- Jeśli mnie wezwałaś to znaczy że - książce załamał się głos
- Że Katherine Smith Jakszini nie żyje - dokończyłam za nią a ona z piskiem wyskrobała się na nogi.
- Wybacz ma Pani,od teraz będę Ci służyła najlepiej jak potrafię - piskliwy głos ponownie zakuł mnie w uszy.
- To może zacznijmy od twojego głosy co .? Możesz zmienić go na inny, no nie wiem może na mniej piskliwy .? - spojrzałam na nią i delikatnie chwyciłam ją ściągając z moich kolan.
- Tak lepiej .? - odparła zwykłym głosem dziewczyny przyglądając mi się uważnie.
- O niebo lepiej, ale teraz wracaj na swoje miejsce - rozejrzałam się po garderobie - Ja idę spać - wstałam i wyszłam z pomieszczenia.
- Śpij dobrze Pani - usłyszałam za sobą głos. Rzuciłam się na łóżko i po chwili już spałam.
Spałam smacznie aż poczułam że mam mokry policzek. Otworzyłam lekko oczy i ujrzałam uśmiechniętego od uch do ucha tatę.
- Jeśli teraz nie wstaniesz to tę wiadro wody wyleję na Ciebie - spojrzałam zaspanymi oczami na wiaderko a po chwili wyskoczyłam z łóżka.
- Już .! Już nie śpię .! - wydarłam się chwiejąc na nogach.
- To dobrze bo Lukas już czeka na dole na Ciebie - zaśmiał się złowieszczo i wyszedł z mojego pokoju.
- Głupeek - zaśmiałam się pod nosem po czym stanęłam przed drzwiami garderoby - To był tylko sen, ta książka nie mówi - upewniłam się zanim otworzyłam drzwi. Weszłam niepewnie do środka i szybko wyjęłam potrzebne ubrania po czym zamknęłam za sobą drzwi. Spojrzałam na ciuchy które wybrałam. Była to kremowa luźna bluzka z napisem Bon Jour i brązowe spodnie a do tego zwykłe czarne conversy i plecak ze skóry. Usiadłam przed toaletką i pociągnęłam rzęsy maskarą. Przed dłuższą chwile wpatrywałam się w moje odbicie w lustrze.
- Spodobasz się mu - odwróciłam się i ujrzałam Dawida stojącego w drzwiach. Poczułam natychmiastowy przypływ szczęścia.
- Czemu nie jesteś w szpitalu .? - odparłam wkładając do plecaka potrzebne rzeczy.
- Mi też Cię miło widzieć Dreena. Dobrze się czuje, tylko trochę żebra mnie bolą ale dzięki że pytasz - spojrzałam na niego po czym zaśmiałam się.
- Ale Ci humor dopisuje - przewiesiłam przez ramię plecak i wyszłam z pokoju - Na jak długo zostajesz w domu .?
- Powinienem na miesiąc ale po tygodniu wrócę do szkoły.
- Żebyś się nie zdziwił bo przypilnuje Cię żebyś wysiedział miesiąc w domu - zaśmiałam się i pocałowałam go w policzek - Do zobaczenia po szkole - zbiegłam po schodach i usłyszałam śmiech taty w kuchni. Wparowałam do niej i zobaczyłam siedzącego tatę i Lukasa przy blacie.
- Do szkoły Lukas - przerwałam im rozmowę .
- Ooo myszka wreszcie gotowa - podszedł do mnie tata i pocałował w czoło - Miłego pierwszego dnia .
- Dzięki - wytarłam czoło od buziaka i chwyciłam Lukasa za rękaw od koszuli - Idziemy - odparłam szybko i zaciągnęłam go do drzwi.
- Do widzenia - krzyknął na pożegnanie a ja zamknęłam drzwi.
Po 10 minutach stałam z Lukasem na dziedzińcu szkolnym.
- Nie będzie aż tak źle - próbował mi dodać otuchy. Delikatnie złapał mnie za słoń.
- Masz racje, będzie okropnie - weszłam z nim do szkoły trzymając za dłoń. Twarze wszystkich nastolatków powędrowały na mnie. Wpatrywali się w nasze splecione dłonie.
- Masz racje, będzie okropnie - weszłam z nim do szkoły trzymając za dłoń. Twarze wszystkich nastolatków powędrowały na mnie. Wpatrywali się w nasze splecione dłonie.
Ajaj .. robi się ciekawie ;D
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny ;*
No no ciekawie i to bardzo :)
OdpowiedzUsuń