wtorek, 17 lipca 2012

Rozdział XXI

Wytarłam dłońmi morkę policzki i uśmiechnęłam się delikatnie.
- Heej - wymamrotałam nieśmiało.
- Żyjesz .!- wydarł się mój tata i przyciągnął mnie do siebie tym samym spadłam z łóżka na niego. 
- Tak, jestem cała i zdrowa - odparłam i spojrzałam kątem oka jak Dawid się uśmiecha - Musimy jakoś wytłumaczyć lekarzowi że zmartwychwstałam - odsunęłam się od taty i usiadłam na łóżku.
- Nie wytłumaczy się bo tego nie da się zrobić - odezwał się Dawid wstając z krzesła - Razem z tatą przemknięcie przez szpital i wrócicie do domu, proste - spojrzałam na tatę i oboje przytaknęliśmy głową.
- Idź zobacz czy nikt z personelu nie idzie wtedy Dreena przejdzie bezpiecznie.
- Ja wyjdę oknem - podsunęłam pomysł, na który tata i Dawid odwrócili się i spojrzeli na mnie jak na wariatkę.
- To jest 6 piętro - oznajmił Dawid - Zabijesz się znowu. Ten pomysł odpada.
- Dawid ma racje, dopiero co Cię straciłem nie chce ponownie tego.
- Oj przestańcie dramatyzować - podeszłam do okna - Dawid daj mi swoją bluzkę - chłopak spojrzał na mnie - Nie zauważyłeś że paraduje w staniku .? - posłusznie ściągnął bluzkę - Dzięki - wzięłam od niego ciuch który po chwili ubrałam .
- Nie pozwalam Ci - warknął mój tata
- No a jak ty sobie to wyobrażasz .? Wszyscy myślą że jestem trupem, nie mogę przecież biegać po korytarzach - otworzyłam szeroko okno
- Ona ma racje. Wszędzie są kamery, a oknem przemknie niezauważalna.
- I ty też .? Dzieciaki to jest prawdziwe życia a nie jakaś głupia gra.
- Tato nic mi się niestanie - oznajmiłam i stanęłam nogami na parapecie. Chłodny wiatr muskał mi jeszcze wilgotne policzki od łez - Dawid ty jeszcze w szpitalu zostajesz.
- Nie ma mowy. Wracam z wami
- Zostajesz w szpitalu  - spojrzałam przez ramię na niego - Dzisiaj przyślę do Ciebie Lukasa żeby sprawdził jak się miewasz - spojrzałam w dół. Tym razem do ziemi było więcej metrów niż z mojego dachu domu.
- Ja wracam do swojej sali, powodzenia - odparł i usłyszałam jak drzwi się zamykają.
- Nie zabij się błagam. To zły pomysł żebyś to robiła. Lepiej chodź normalnie przejdziemy przez szpital.
- Rozmawiałam z mamą - odparłam przechylając się poza okno - Kazała przekazać że bardzo Cię kocha - uśmiechnęłam się pod nosem i zrobiłam krok poza okno. Grawitacja robiła swoje, leciałam bezwładnie w dół, mijając już 4 piętro. " Teraz Dreena, powoli się zatrzymaj bo zginiesz" piskliwy głosik odezwał się w mojej głowie. Zamknęłam oczy i powoli zaczęłam oddychać. Poczułam jak ciepło z dłoni roznosi się po całym ciele. Uśmiechnęłam się i otworzyłam oczy. Byłam nad ziemią tuż na wysokości drzewa. Chwyciłam się gałęzi i weszłam na drzewo.
- Dreena, gdzie jesteś dziecko moje - wbiegł tata na trawnik rozglądając się za mną.
- Tutaj - zeskoczyłam z drzewa i wylądowałam na ugiętych nogach. Otrzepałam dłonie z piasku i schowałam je w kieszeni bluzy Dawida - Wracamy do domu .?
- Zachowujesz się jakby to nie było dla Ciebie wcale dziwne - wyciągnął z kieszeni kluczyki od samochodu
- Tato mam moc dopiero drugi dzień to jest bardzo dziwne - zaśmiałam się i usiadłam w samochodzie.
- Co mówiła mama .? - spytał niepewnie siadając za kółkiem.
- Nie wiele, ale była ze mnie dumna że tak dobrze radzę sobie. Żałowała że nie zdążyła się z nami pożegnać- odparłam smutnie - Kocha nas bardzo mocno i czuwa nad nami.
- Tęsknie za nią - wymamrotał mój tata wyjeżdżając z parkingu szpitalnego.
- Wiem ja też. Czemu mi nie powiedziałeś że znasz Dawida.
- Jego rodzina bardzo się przyjaźniła z nami. Dorastałaś z nim. Ale po śmierci mamy kontakt się przerwał.
- Wiem tato. Mama pomagała zwalczyć raka jego młodszej siostrze i próbowała powstrzymać jego ojca przed biciem ich.
- Tak kochanie masz racje. Niedawno wywalili go z sierocińca bo nie było już miejsca. A że jest łowcą to starszyzna musiała mu załatwić dach nad głową i ja się zgłosiłem - wyciągnął tata kluczyki ze stacyjni kiedy podjechaliśmy pod dom.
- Cieszę się że to zrobiłeś - uśmiechnęłam się i wysiadłam z samochodu. Wbiegłam na werandę i już miałam otwierać drzwi ale ujrzałam kątem oka postać siedzącą na huśtawce na końcu werandy.
- Cześć, wejdziesz .? - spytałam się Lukasa, kiedy podszedł do mnie. Przytaknął głową na to ja otworzyłam drzwi.
- Gdzie ty cały dzień byłaś .? Jest 01:23 martwiłem się - spojrzałam na niego i zaśmiałam się wchodząc po schodach do góry.
- Tato będę z Lukasem w moim pokoju - wydarłam się i weszłam do pokoju a za mną chłopak - Byłam w szpitalu z Dawidem - odparłam i rzuciłam się na łóżko.
- Szpitalu .? Aż tak z nim źle jest .?
- Nic takiego, ma tylko złamane żebro, skręconą kostkę, naciągnięte ścięgno u nogi, mały wstrząs mózgu, podbite oko i nie licząc wszystkich siniaków to jest z nim dobrze - po wymienieniu wszystkich dolegliwości Dawida zeszłam z łóżka.
- Wyliże się chłopak
- Też tak sądziłam ale potem przestało mu serce bić i zaczął umierać.
- Jak to .? - wtrącił się i położył się na moje miejsce.
- Shh nie przerywaj. Pojawił mi się duch małej dziewczynki jego siostry, blaga mnie żebym go uratowała. Zgodziłam się i ona wyciągnęła moją duszę z ciała.
- Nigdy więcej tego nie rób .! Mogłaś nie wrócić do ciała i umrzeć .!
- Wtedy liczyło się tylko to żeby uratować Dawida, nie martwiłam się o siebie. Sobą wypełniłam jego ciało. Kiedy jego serce zaczęło bić, to pojawił się jako dusza. On nie chciał żyć, zmusiłam go żeby żył. Wróciłam do swojej sali żeby wrócić do ciała ale dziewczynka nie dała rady utrzymać mnie przy życiu - spojrzałam na Lukasa. Wpatrywał się we mnie swoimi czekoladowymi oczami - Umarłam Lukas, rozumiesz. Widziałam jak tata płakał nad moim ciałem. Nic nie mogłam zrobić stałam tam i patrzałam jak cierpi. Ukazała mi się moja mama, kazała się nie poddawać. Była ze mnie dumna że go uratowałam. Pomogła mi wrócić do ciała.
- Gdyby nie to że starszyzna zwołała twoją mamę to byłabyś martwa tylko dlatego bo Dawid nie chciał wrócić do ciała. Słyszysz siebie .? Oddałaś życie dla chłopaka którego znasz dzień .
- Ciebie znam już trzy dni i też oddałabym życie - podniosłam ton i podeszłam do łóżka. 
- Mogłaś już nie wrócić 
- Doskonale o tym wiem Lukas, ale uratowałam Dawida i pożegnałam się z mamą. Uważam ten dzień za udany pomimo mojej śmierci. 
- Wariatka po protu wariatka .
- Ale lubisz tą wariatkę - uśmiechnęłam się szeroko i usiadłam na łóżku.
- Nawet bardzo lubię - chwycił mnie za dłonie i przyciągnął mnie do siebie. Przyległam do niego ciałem przygryzając delikatnie dolną wargę - Czemu pachniesz męskimi perfumami i masz na sobie męską bluzę.? 

- To Dawida bluza - odparłam i zeszłam z niego - Dlaczego tak nie lubisz Dawida .?
- Lubię go ale dopiero co go poznałaś a już go pocałowałaś.
- Rozumiem - wyszeptałam - Zazdrosny jesteś - zaśmiałam się i uderzyłam go poduszką.
- Nie prawda
- Słodkie że jesteś zazdrosny - przybliżyłam się do niego i musnęłam wargami jego usta .


~~~~~~~~♥~~~~~~~~
Całą noc siedziałam i myślałam nad skończeniem bloga.
Postanowiłam że .... NADAL BĘDĘ PISAĆ 
Dzięki critical error i jej długiej wypowiedzi 
Tak tak oklaski dla Niej <klaszcze w dłonie jak Najman w matę>
Tak więc miłego czytania już 21 rozdziału. 
                                                       Wasza Dreena ☺
Ps: Rada na życie. 
Nigdy ale to NIGDY nie bierzcie malutkich różowych tabletek.
Pomyliłam to ZŁO z witaminą C.
Masakra ;/




4 komentarze:

  1. Dziękuję dziękuję dziękuję [..]
    Teraz dansuje bo nie kończysz ..
    Uhu uhu .. Tratatata <3
    Rozdział zajebisty jak każdy po kolei ;*
    Czekam na nesxt ;]

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo fajne opowiadanie ;D mam nadzieję że nie przestaniesz pisać :)

    OdpowiedzUsuń
  3. o matko ! ulżyło mi , dosłownie kamień z serca, że nie przestajesz pisać . dzięki,dzięki,dzięki ;**

    ejj. a tak z ciekawości, to od czego te różowe tabletki były ?
    btw. fantasmegazajebisty rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam pojęcia to czego były te małe różowe zła.
      Wzięłam jedną i po 30 minutach nie mogłam stać na nogach.
      Kręciło mi się w głowie, nie miałam w ogóle sił.

      Siostra miała ze mnie niezły ubaw XDDD

      Usuń