- Już spokojnie. Oddychaj powoli - usadowiłam go na ławce pod jednym z drzew.
- Co się stało .? - zapytał dysząc. Delikatnie odgarnęłam mu włosy z twarzy i uśmiechnęłam się do niego.
- Nic takiego, już Ci lepiej .? - zapytałam a Prim podbiegła do nas z wielkim oburzeniem na twarzy.
- Jak mogłaś .?! - wydarła się a ja aż podskoczyłam - Nie wolno Ci nikogo atakować a co dopiero używać wpły.. - rzuciłam się na nią i dłonią zasłoniłam jej usta. Przygniotłam ją swoim ciężarem do podłogi.
- Błagam Cię nic nie mów - spojrzała na mnie ze złością w oczach i przytaknęła niechętnie głową - Ja to wszystko odkręcę - wyszeptałam zabierając dłoń i pomogłam jej wstać.
- Nie możesz używać wpływu - wysyczała cicho - I skąd ty to potrafisz .?! To jest czwarty rok w Akademii.
- Spanikowałam i nie wiem jak to zrobiłam - wzruszyłam ramionami - Bardzo mi na nim zależy a nie chce przez moje głupie myśli stracić go.
- On jest typem samotnika, zawsze tylko demony, ryzyko, zabijanie i demony. Jesteś pierwszą dziewczyną, którą od bardzo dawna lubi tak lubi lubi. Nie sądzisz, że powinien wiedzieć że nic do niego nie czujesz .?
- Ale to nie tak że nic nie czuje. Lubię go może nawet bardziej niż powinnam ale nie jestem tego pewna.
- Oj Dreena kiedyś się wpakujesz w wielkie kłopoty - westchnęła i chwyciła Lukasa za rękę - Odprowadzę go do domu, a ty lepiej tutaj się nie kręć bo jeszcze coś zbroisz .
- Co złego to nie ja - odparłam szybko a Prim zaśmiała się i odeszła z Lukasem. Rozejrzałam się dokoła szukając zajęcia dla siebie. Większości ludzi już nie było. Kręciła się garstka osób zbierających różne bronie.
- A ty księżniczko nie zmykasz do domu .? - wyrwał mnie z zamyślenia Horacy. Miał czarne włosy tuż przed ramiona i zielone oczy. Był bardzo zbudowany i wyglądał na góra 20 lat. Nie powiem że nie ale był bardzo przystojny. Jestem pewna że większość dziewczyn ślini się na jego widok.
- W domu czeka na mnie ojciec i głodna młoda wampirzyca - odparłam spoglądając na niego.
- Masz pod opieką wampirzycę .? Gratulacje - poklepał mnie po ramieniu.
- Gratulacje .? Nie ma czego tutaj gratulować - wzruszyłam ramionami i usiadłam na trawie.
- Nie jesteś w to wtajemniczona księżniczko .? - spojrzałam na niego wyczekując dalszej wypowiedzi - To jest sprawdzian. Prawdopodobnie masz szansę żeby dostać się do Akademii.
- Nawet chyba nie chce tam iść - wyrwałam źdźbło trawy i zaczęłam go obracać w dłoniach.
- Księżniczko jeśli dostaniesz taką szansę to korzystaj z niej - usiadł obok mnie.
- Dlaczego nazywasz mnie księżniczką .? - spojrzałam na niego i sypnęłam mu na nogę trawę.
- 15 lat temu urodziła się dziewczynka o imieniu Mirabella Montoja i była Jakszini. Kiedy tylko się urodziła jej rodzice pozbawili jej mocy a po miesiącu ona zniknęła. I nazwano ją księżniczką ciemności - oparł się ramieniem o moje ramie i lekko mnie pchnął.
- Ktoś porwał małe dziecko .?
- Nie wiadomo co się z nią stało. Nie którzy mówią że nie mogła istnieć bez swojej mocy a inni że ją porwali - strzepnął trawę ze spodni i uśmiechnął się do mnie
- Nadal nie wiem czemu nazywasz mnie księżniczką - dotknęłam jego spodni i przechyliłam lekko głowę w bok.
- Uważam że czarownice Jakszini powinny być uważane za księżniczki a zwłaszcza takie piękne jak ty - wyrwał mnie z zamyślenia i spojrzałam na niego oblewając się rumieńcem.
- Dziękuje - wymamrotałam i ponownie skupiłam się na jego spodniach nie puszczając ich.
- Co ty próbujesz zrobić .?
- Zmienić kolor, kiedyś moja mama miała jedną taką bluzkę ale za każdym razem ona miała inny kolor.
- Nadajesz się do większych czarów niż zmieniane kolorów - skwitował szybko i strzepnął moja dłoń.
- Niby jakich .? - zmrużyłam lekko oczy i ponownie zaczęłam bawić się trawą.
- Idź do Akademii to tam nauczą Cię jak korzystać całkowicie z mocy - sypnął mi trawą w twarz.
- Czemu Ci tak na tym zależy .? - spojrzałam na niego podejrzliwie.
- Ponieważ będę uczył od nowego roku a fajnie byłoby uczyć Ciebie księżniczko - puścił do mnie oczko i wstał z trawy.
- Mówiłam Ci że nie wiem czy chce iść tam - wstałam i otrzepałam tyłek.
- Ale i tak mam nadzieje że zobaczymy się za 5 miesięcy w Akademii - uśmiechnął się do mnie ukazując dwa kły u góry szczęki i na dole.
- Czym jesteś .? - podeszłam do niego bliżej i stanęłam na palcach. Delikatnie opuszkami palców dotknęłam jego wargi odchyliłam ją delikatnie by ponownie ujrzeć kły.
- Ghulem - uśmiechnął się szeroko a ja odskoczyłam od niego uważnie przyglądając się jego zębom.
- Czyli .? - nadal wpatrywałam się w jego kły.
- Jestem istotą, która się żywi ludzkim mięsem - przeniosłam wzrok na jego oczy niedowierzająco - To nie jest aż takie złe jak sobie wyobrażasz. Tylko proszę Cię nie unikaj mnie przez to.
- Żartujesz sobie .? - zaśmiałam się i podeszłam bliżej - Jesteś prawie jak wampir tylko że zamiast krwi jesz mięso, nic w tym strasznego nie ma - wzruszyłam ramionami i wyciągnęłam telefon z kieszeni. 15 nieodebranych połączeń od taty i 7 sms od Jessici. Czuje że będę miała wielkie kłopoty jak wrócę do domu. Spojrzałam na godzinę i byłam pewna mojego stwierdzenia, była godzina 02:17.
- Cieszę się bo większość ludzi się boi mnie - uśmiechnął się do mnie i spojrzał na mój wyświetlacz w telefonie - Odprowadzić Cię .? - podniosłam wzrok spod telefonu na niego i uśmiechnęłam się uroczo.
- Jeśli możesz - zmarszczyłam lekko nosek i schowałam telefon do kieszeni.
- To chodź, opowiesz mi przy okazji co już potrafisz - odwzajemnił mój uśmiech i ruszyliśmy do wyjścia z hali a potem swoje kroki pokierowaliśmy do blaszanych drzwi. Kiedy tylko doszliśmy do nich zaczął szperać w kieszeniach prawdopodobnie szukając kluczy. Machnęłam dłonią w kierunku drzwi i otworzyły się z hukiem. Przeszłam przez nie jakby nigdy nic a po chwili dołączył do mnie Horacy.
- To jest jedna z niektórych rzeczy, które potrafię - odparłam niepewnie i machnęłam dłonią a drzwi się zamknęły.
- Rozumiem że umiesz małe drobnostki - zaśmiał się pod nosem.
- Nie śmiej się jestem od niedawna w tym całym czary mary - odparłam i także się zaśmiałam. Wskazałam palcem kierunek do mojego domu. Powolnym krokiem ruszyliśmy.
- No to pochwal się co jeszcze umiesz - spojrzał na mnie zaczepnie.
- Hmm umiem przenosić rzeczy i ludzi. Wyczarować krew dla wampirzycy. Wpłynąć na kogoś i wyciągnąć duszę lub ponownie ją zrównać z ciałem - uśmiechnęłam się delikatnie wpatrując się przed siebie.
- Umiesz używać wpływu .? To jest czwarty rok zaawansowany w Akademii - odparł spokojnym głosem - Umiesz powrócić zmarłego do życia .? Oj kochana nie powinnaś igrać ze śmiercią - tym razem jego ton głosu zmienił się na bardziej sztywny.
- Raz tylko uratowałam mojego przyjaciela ale.. - na chwile przerwałam i przeniosłam wzrok na Horacego - Ale on już nie żyje .
- Bardzo mi przykro - uśmiechnął się do mnie lekko z troską wypisaną w zielonych oczach.
- Tak mi też - westchnęłam - A i zapomniałabym, mam także swojego ducha.
- Ducha .? Powiedz że trafiło Ci się dziecko - uśmiechnęłam się i przytaknęłam głową. Chłodny wiatr owiał moje ciało i przeszedł przez cienki sweter przyprawiając mnie dreszczy. Horacy najwyraźniej to zauważył ponieważ ściągnął z siebie bluzę.
- Ma na imię Julia - odparłam wkładając głowę w otwór w bluzie - Czego będziesz uczył w szkole .?
- Walki. Dlatego mi zależy żebyś poszła do Akademii i uczęszczała na moje zajęcia. Kiedy ludzie się dowiedzą że Jakszini będę walczyć to więcej osób się za to zabierze.
- Ahaa rozumiem - przeciągnęłam wszystkie samogłoski - Chcesz mnie wykorzystać - skwitowałam szybko.
- Nie to nie tak - zaczął zakłopotany - Po prostu chciałbym Cię uczyć. Liczba demonów potroiła się i z rok na rok jest gorzej. Jeśli nie uzbieramy dużej ilości wojowników świat magiczny zniknie.
- Przekonałeś mnie. Jeśli za 5 miesięcy będę umiejętnie władać mocą i dostanę się do Akademii do będę tam uczęszczać - powiedziałam uśmiechając się pod nosem a Horacy chwycił mnie w ramiona i obrócił wokół własnej osi. Zaśmiałam się razem z nim i delikatnie mnie postawił na ziemi nadal nie puszczając z objęć.
- Jesteś niesamowita - odparł ściszonym głosem i odgarnął mi włosy w twarzy.
- Widzisz już prawie jesteśmy - wskazałam na mój dom próbując utrzymać między nami jakiś dystans.
- Wiedziałaś o tym że jako Jakszini potrafisz używać uroku na chłopaków - przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie.
- Uroku .? - próbowałam się odsunąć ale chwycił mnie mocno a zarazem delikatnie w talii.
- Kiedyś Jakszini były uważane za zło, ponieważ tak jak to ujęłaś wabiły chłopaków do siebie. Wysysały z nich całą energię a oni umierali. Przez te wszystkie lata Jakszini tak uformowały swoją moc że nadal mają urok ale nie muszą pobierać energii ze swoich ofiar - przyglądałam mu się uważnie próbując zrozumieć jego wypowiedź.
- Co chcesz mi przez to powiedzieć .?
- Większość chłopaków będzie się w tobie zadurzać jeśli nie zatrzymasz swojego uroku. Ten urok tylko nie działa na nieżywych czyli na wampirów i częściowo na ghule.
- Częściowo .?
- Tak, nie jestem podatny na twój urok ale on mi miesza w głowie - spojrzałam na niego niepewnie i oswobodziłam się z jego uścisku.
- Zobaczymy się jutro - odparłam zmieniając temat - Dziękuje że mnie odprowadziłeś, zostało mi tylko 5 domów do przejścia - dodałam próbując ściągnąć bluzę. Chwycił za jej końce i uniemożliwił jej ściągniecie.
- Skoro się jutro zobaczymy to wtedy mi ją oddasz księżniczko - uśmiechnął się do mnie i pocałował w czubek głowy - Uciekaj do domu - pogonił mnie a ja lekkim truchtem pobiegłam do furtki. Pomachałam mu i wbiegłam na ganek. Weszłam do domu i zastałam tatę siedzącego w wielkim fotelu. Musiał ten fotel przyciągnąć z salonu zaśmiałam się w sobie.
- Czy ty wiesz która godzina .? - zaczął surowym głosem - Nie no przepraszam gdybyś wiedziała to wróciłabyś do domu zamiast się łazić.
- Oboje wiemy że te całe przemówienia nie działają więc omińmy je i jaką mam karę .? - odparłam bezsilna i powoli poczłapałam po schodach.
- Nie masz kary - powiedział a na to się potknęłam na schodach - Będziesz musiała tłumaczyć się przed głodną Jessicą i zdenerwowanym Lukasem - zamknęłam na chwile oczy i podreptałam do swojego pokoju. Zastałam tam Jessicę leżącą na podłodze i Lukasa siedzącego na łóżku z moim laptopem.
- Heej - odparłam niepewnie a ich oczy skierowały się na mnie.
- Możesz sobie wyobrazić jaka jestem spragniona .?! A ten dupek jeszcze tutaj siedzi i tak wspaniale pachnie .! Dawaj mi krew natychmiast .! - wydarła się na jednym wdechy nadal leżąc bez ruchu na podłodze i poturlała do mnie osiem buteleczek.
- Już się za to zabieram - powiedziałam i kucnęłam by pozbierać butelki. Poustawiałam je na biurku i przystanęłam na chwile oczekując tym razem na Lukasa kazanie. Jednak ku mojemu zdziwieniu nie usłyszałam nic więc chwyciłam nożyczki i jak najszybciej rozcięłam sobie opuszek palca. Skierowałam lecącą krew do buteleczek.
- Powiesz coś wreszcie .? - wysyczałam próbując się skupić na stworzeniu krwi. Wsadziłam krwawiącego palca do buzi a drugą dłonią dotknęłam jednak buteleczki i powoli zaczęła napełniać się ciemno czerwoną substancją. Przejechałam dłonią tuż nad resztą butelek i zaczęły napełniać się krwią - Jessica proszę - znalazła się tuż obok mnie i zebrała wszystkie buteleczki i zniknęła z mojego pokoju.
- Jak mogłaś .? - zaczął a jego słowa zabolały mnie - Co ty sobie myślałaś używając na mnie wpływu .? - mówił spokojnym głosem który mnie denerwował. Wolałabym żeby się na mnie wydzierał.
- Spanikowałam - szybko usiadłam na łóżku naprzeciwko jego - Naskoczyłeś na mnie i jeszcze znałeś moje myśli - odparłam szybko unikając jego wzroku.
- Prim poszła ze mną do twojego ojca i on dał mi zioło na przywrócenie wspomnień - nadal nie zmieniał tonu głosu.
- Przepraszam Cię ale ja nawet nie wiem jak to wszytko zrobiłam - przeniosłam wzrok na niego. Wpatrywał się we mnie tymi czekoladowymi oczami.
- Nie jestem na Ciebie zły - odparł i uśmiechnął się do mnie - Tylko twoje myśli mnie dobiły.
- Dawid nie był dla mnie jak przyjaciel, był czymś więcej - uniosłam delikatnie kącik ust do góry - Znaliśmy się od małego. Był dla mnie jak brat. Moja mama leczyła jego siostrę i wpływała na jego ojca. Kiedy okazało się że będzie ze mną mieszkał po tak długiej rozłące byłam w niebo wzięta. Kocham go ale to jest miłość rodzinna - wpatrywał się we mnie dłuższą chwilę i ponownie obdarzył mnie jeszcze większym uśmiechem.
- Komu znowu zabrałaś bluzę .? -chwycił za sznurki od kaptura i pociągnął za nie.
- Horacy mnie odprowadzał i było mi chłodno - poluzowałam kaptur i ściągnęłam bluzę. Położyłam bluzę na podłodze i oparłam głowę o ramię Lukasa.
- Tęsknisz za nim .? - zapytał a ja przytaknęłam głową. Przejechał dłonią po moich plecach a potem zaczął mnie gładzić po głowie - On by nie chciał żebyś za nim rozpaczała - wyszeptał na to ja podniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy.
- Wiem, dlatego już nie płaczę za nim. Tam w niebie będzie mu lepiej - uśmiechnęłam się delikatnie i przyłożyłam czoło do jego ust. Pocałował mnie uśmiechając się lekko przy tym - Byłeś zazdrosny o Dawida .? - odsunęłam delikatnie głowę do tyłu .
- Nie, nie byłem - odparł szybko a ja zaśmiałam się pod nosem.
- Byłeś zazdrosny - palcem lekko dźgnęłam go klatkę piersiową - Mały zazdrośnik - chwycił mnie za dłoń i lekko przyciągnął mnie do siebie. Położył się powoli na łóżku a ja na nim.
- Jestem zazdrosny o każdego chłopaka, który się do Ciebie zbliży - wyszeptał i wtopił się w moje usta. Delikatnie muskał moje wargi i w między czasie błądził dłońmi po mojej talii.
- Nie musisz być zazdrosny - wymamrotałam i poczułam jak wsuwa język między moje wargi. Postąpiłam tak samo a nasze pocałunki zrobiły się namiętnie i gorące. Powoli wsunęłam dłonie pod jego bluzkę i poczułam jak jego mięśnie się naprężają. Jednym gestem pozbawił mnie swetra. Jego czekoladowe oczy uważnie badały każdy skrawek mojego gołego ciała. Pożądał mnie. Przesunął usta niżej i całował moją szyje. Szybko przekręcił mnie i tym razem to ja leżałam pod jego ciężarem. Muskał mój obojczyk a po chwili dekolt. Ściągnęłam szybko z niego bluzkę a on delikatnie całował mnie po brzuchu i powoli schodził niżej. Jego pocałunki paliły każdy skrawek mojego ciała. Odpiął guzik od moich spodni i zsunął je ze mnie. Spojrzał mi w oczy i musnął moje usta. Całował mnie namiętnie a dłońmi błądził po mojej talii i udzie. Dłońmi sięgnęłam do jego spodni i odpięłam zapięcie. Wszystko działo się tak szybko. Nasze ubrania leżały na podłodze a między nami rozpalało się wielkie uczucie. Delikatnie zsunął z moich ramion ramiączko od stanika a potem odpiął zapięcie, które znajdowało się z przodu.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział dedykowany mojej Przyjaciółce O.
Wszystko miało się potoczyć inaczej ale nie jest aż tak źle nie .?
Wszystko miało się potoczyć inaczej ale nie jest aż tak źle nie .?
Ostatnim razem prosiłam o 3 komentarze a dostałam 5 ;D
Tym razem nadal proszę o 3 komy.
Tym razem nadal proszę o 3 komy.
Wasza Dreena ☺
Świetnie :** Czekam na dalsze części, bo bardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie www.uzaleznionaodjegoslow.blogspot.com oraz www.vaffanculo-daisy.blogspot.com
Pozdrawiam :*
*_____________* Aj aj ...
OdpowiedzUsuńdajesz mi już następny ;D
Tratata .. Lucas <3 xd
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńjest Lukas jest impreza ! ;D
OdpowiedzUsuńzaajebisty rozdział ♥_♥
Mrrr czuję teraz zaczyna się robić coraz ciekawiej. Dziękuje bejbe za dedykacje. ♥ Czekam na rozwój tych pikantnych wydarzeń . Zaraz zabieram się za 32 rozdział ./ Twoja O.
OdpowiedzUsuń