środa, 8 sierpnia 2012

Rozdział XXXI

Chwyciłam go pod ramię i pomogłam wstać. Miałam wielkie wyrzuty sumienia ale także chciałam się najszybciej dowiedzieć jak ja tego dokonałam.
- Już spokojnie. Oddychaj powoli - usadowiłam go na ławce pod jednym z drzew.
- Co się stało .? - zapytał dysząc. Delikatnie odgarnęłam mu włosy z twarzy i uśmiechnęłam się do niego.
- Nic takiego, już Ci lepiej .? - zapytałam a Prim podbiegła do nas z wielkim oburzeniem na twarzy.
- Jak mogłaś .?! - wydarła się a ja aż podskoczyłam - Nie wolno Ci nikogo atakować a co dopiero używać wpły.. - rzuciłam się na nią i dłonią zasłoniłam jej usta. Przygniotłam ją swoim ciężarem do podłogi.
- Błagam Cię nic nie mów - spojrzała na mnie ze złością w oczach i przytaknęła niechętnie głową - Ja to wszystko odkręcę - wyszeptałam zabierając dłoń i pomogłam jej wstać.
- Nie możesz używać wpływu - wysyczała cicho - I skąd ty to potrafisz .?! To jest czwarty rok w Akademii.
- Spanikowałam i nie wiem jak to zrobiłam - wzruszyłam ramionami - Bardzo mi na nim zależy a nie chce  przez moje głupie myśli stracić go.
- On jest typem samotnika, zawsze tylko demony, ryzyko, zabijanie i demony. Jesteś pierwszą dziewczyną, którą od bardzo dawna lubi tak lubi lubi. Nie sądzisz, że powinien wiedzieć że nic do niego nie czujesz .?
- Ale to nie tak że nic nie czuje. Lubię go może nawet bardziej niż powinnam ale nie jestem tego pewna.
- Oj Dreena kiedyś się wpakujesz w wielkie kłopoty - westchnęła i chwyciła Lukasa za rękę - Odprowadzę go do domu, a ty lepiej tutaj się nie kręć bo jeszcze coś zbroisz .
- Co złego to nie ja - odparłam szybko a Prim zaśmiała się i odeszła z Lukasem. Rozejrzałam się dokoła szukając zajęcia dla siebie. Większości ludzi już nie było. Kręciła się garstka osób zbierających różne bronie.
- A ty księżniczko nie zmykasz do domu .? - wyrwał mnie z zamyślenia Horacy. Miał czarne włosy tuż przed ramiona i zielone oczy. Był bardzo zbudowany i wyglądał na góra 20 lat. Nie powiem że nie ale był bardzo przystojny. Jestem pewna że większość dziewczyn ślini się na jego widok.
- W domu czeka na mnie ojciec i głodna młoda wampirzyca - odparłam spoglądając na niego.
- Masz pod opieką wampirzycę .? Gratulacje - poklepał mnie po ramieniu.
- Gratulacje .? Nie ma czego tutaj gratulować - wzruszyłam ramionami i usiadłam na trawie.
- Nie jesteś w to wtajemniczona księżniczko .? - spojrzałam na niego wyczekując dalszej wypowiedzi - To jest sprawdzian. Prawdopodobnie masz szansę żeby dostać się do Akademii.
- Nawet chyba nie chce tam iść - wyrwałam źdźbło trawy i zaczęłam go obracać w dłoniach.
- Księżniczko jeśli dostaniesz taką szansę to korzystaj z niej - usiadł obok mnie.
- Dlaczego nazywasz mnie księżniczką .? - spojrzałam na niego i sypnęłam mu na nogę trawę.
- 15 lat temu urodziła się dziewczynka o imieniu Mirabella Montoja i była Jakszini. Kiedy tylko się urodziła jej rodzice pozbawili jej mocy a po miesiącu ona zniknęła. I nazwano ją księżniczką ciemności - oparł się ramieniem o moje ramie i lekko mnie pchnął.
- Ktoś porwał małe dziecko .?
- Nie wiadomo co się z nią stało. Nie którzy mówią że nie mogła istnieć bez swojej mocy a inni że ją porwali - strzepnął trawę ze spodni i uśmiechnął się do mnie
- Nadal nie wiem czemu nazywasz mnie księżniczką - dotknęłam jego spodni i przechyliłam lekko głowę w bok.
- Uważam że czarownice Jakszini powinny być uważane za księżniczki a zwłaszcza takie piękne jak ty - wyrwał mnie z zamyślenia i spojrzałam na niego oblewając się rumieńcem.
- Dziękuje - wymamrotałam i ponownie skupiłam się na jego spodniach nie puszczając ich.
- Co ty próbujesz zrobić .?
- Zmienić kolor, kiedyś moja mama miała jedną taką bluzkę ale za każdym razem ona miała inny kolor.
- Nadajesz się do większych czarów niż zmieniane kolorów - skwitował szybko i strzepnął moja dłoń.
- Niby jakich .? - zmrużyłam lekko oczy i ponownie zaczęłam bawić się trawą.
- Idź do Akademii to tam nauczą Cię jak korzystać całkowicie z mocy - sypnął mi trawą w twarz.
- Czemu Ci tak na tym zależy .? - spojrzałam na niego podejrzliwie.
- Ponieważ będę uczył od nowego roku a fajnie byłoby uczyć Ciebie księżniczko - puścił do mnie oczko i wstał z trawy.
- Mówiłam Ci że nie wiem czy chce iść tam - wstałam i otrzepałam tyłek.
- Ale i tak mam nadzieje że zobaczymy się za 5 miesięcy w Akademii - uśmiechnął się do mnie ukazując dwa kły u góry szczęki i na dole.
- Czym jesteś .? - podeszłam do niego bliżej i stanęłam na palcach. Delikatnie opuszkami palców dotknęłam jego wargi odchyliłam ją delikatnie by ponownie ujrzeć kły.
- Ghulem - uśmiechnął się szeroko a ja odskoczyłam od niego uważnie przyglądając się jego zębom.
- Czyli .? - nadal wpatrywałam się w jego kły.
- Jestem istotą, która się żywi ludzkim mięsem - przeniosłam wzrok na jego oczy niedowierzająco - To nie jest aż takie złe jak sobie wyobrażasz. Tylko proszę Cię nie unikaj mnie przez to.
- Żartujesz sobie .? - zaśmiałam się i podeszłam bliżej - Jesteś prawie jak wampir tylko że zamiast krwi jesz mięso, nic w tym strasznego nie ma - wzruszyłam ramionami i wyciągnęłam telefon z kieszeni. 15 nieodebranych połączeń od taty i 7 sms od Jessici. Czuje że będę miała wielkie kłopoty jak wrócę do domu. Spojrzałam na godzinę i byłam pewna mojego stwierdzenia, była godzina 02:17.
- Cieszę się bo większość ludzi się boi mnie - uśmiechnął się do mnie i spojrzał na mój wyświetlacz w telefonie - Odprowadzić Cię .? - podniosłam wzrok spod telefonu na niego i uśmiechnęłam się uroczo.
- Jeśli możesz - zmarszczyłam lekko nosek i schowałam telefon do kieszeni.
- To chodź, opowiesz mi przy okazji co już potrafisz - odwzajemnił mój uśmiech i ruszyliśmy do wyjścia z hali a potem swoje kroki pokierowaliśmy do blaszanych drzwi. Kiedy tylko doszliśmy do nich zaczął szperać w kieszeniach prawdopodobnie szukając kluczy. Machnęłam dłonią w kierunku drzwi i otworzyły się z hukiem. Przeszłam przez nie jakby nigdy nic a po chwili dołączył do mnie Horacy.
- To jest jedna z niektórych rzeczy, które potrafię - odparłam niepewnie i machnęłam dłonią a drzwi się zamknęły.
- Rozumiem że umiesz małe drobnostki - zaśmiał się pod nosem.
- Nie śmiej się jestem od niedawna w tym całym czary mary - odparłam i także się zaśmiałam. Wskazałam palcem kierunek do mojego domu. Powolnym krokiem ruszyliśmy.
- No to pochwal się co jeszcze umiesz - spojrzał na mnie zaczepnie.
- Hmm umiem przenosić rzeczy i ludzi. Wyczarować krew dla wampirzycy. Wpłynąć na kogoś i wyciągnąć duszę lub ponownie ją zrównać z ciałem - uśmiechnęłam się delikatnie wpatrując się przed siebie.
- Umiesz używać wpływu .? To jest czwarty rok zaawansowany w Akademii - odparł spokojnym głosem - Umiesz powrócić zmarłego do życia .? Oj kochana nie powinnaś igrać ze śmiercią - tym razem jego ton głosu zmienił się na bardziej sztywny.
- Raz tylko uratowałam mojego przyjaciela ale.. - na chwile przerwałam i przeniosłam wzrok na Horacego - Ale on już nie żyje .
- Bardzo mi przykro - uśmiechnął się do mnie lekko z troską wypisaną w zielonych oczach.
- Tak mi też - westchnęłam - A i zapomniałabym, mam także swojego ducha.
- Ducha .? Powiedz że trafiło Ci się dziecko - uśmiechnęłam się i przytaknęłam głową. Chłodny wiatr owiał moje ciało i przeszedł przez cienki sweter przyprawiając mnie dreszczy. Horacy najwyraźniej to zauważył ponieważ ściągnął z siebie bluzę.
- Ma na imię Julia - odparłam wkładając głowę w otwór w bluzie - Czego będziesz uczył w szkole .?
- Walki. Dlatego mi zależy żebyś poszła do Akademii i uczęszczała na moje zajęcia. Kiedy ludzie się dowiedzą że Jakszini będę walczyć to więcej osób się za to zabierze.
- Ahaa rozumiem - przeciągnęłam wszystkie samogłoski - Chcesz mnie wykorzystać - skwitowałam szybko.
- Nie to nie tak - zaczął zakłopotany - Po prostu chciałbym Cię uczyć. Liczba demonów potroiła się i z rok na rok jest gorzej. Jeśli nie uzbieramy dużej ilości wojowników świat magiczny zniknie.
- Przekonałeś mnie. Jeśli za 5 miesięcy będę umiejętnie władać mocą i dostanę się do Akademii do będę tam uczęszczać - powiedziałam uśmiechając się pod nosem a Horacy chwycił mnie w ramiona i obrócił wokół własnej osi. Zaśmiałam się razem z nim i delikatnie mnie postawił na ziemi nadal nie puszczając z objęć.
- Jesteś niesamowita - odparł ściszonym głosem i odgarnął mi włosy w twarzy.
- Widzisz już prawie jesteśmy - wskazałam na mój dom próbując utrzymać między nami jakiś dystans.
- Wiedziałaś o tym że jako Jakszini potrafisz używać uroku na chłopaków - przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie.
- Uroku .? - próbowałam się odsunąć ale chwycił mnie mocno a zarazem delikatnie w talii.
- Kiedyś Jakszini były uważane za zło, ponieważ tak jak to ujęłaś wabiły chłopaków do siebie. Wysysały z nich całą energię a oni umierali. Przez te wszystkie lata Jakszini tak uformowały swoją moc że nadal mają urok ale nie muszą pobierać energii ze swoich ofiar - przyglądałam mu się uważnie próbując zrozumieć jego wypowiedź.
- Co chcesz mi przez to powiedzieć .?
- Większość chłopaków będzie się w tobie zadurzać jeśli nie zatrzymasz swojego uroku. Ten urok tylko nie działa na nieżywych czyli na wampirów i częściowo na ghule.
- Częściowo .?
- Tak, nie jestem podatny na twój urok ale on mi miesza w głowie - spojrzałam na niego niepewnie i oswobodziłam się z jego uścisku.
- Zobaczymy się jutro - odparłam zmieniając temat - Dziękuje że mnie odprowadziłeś, zostało mi tylko 5 domów do przejścia - dodałam próbując ściągnąć bluzę. Chwycił za jej końce i uniemożliwił jej ściągniecie.
- Skoro się jutro zobaczymy to wtedy mi ją oddasz księżniczko - uśmiechnął się do mnie i pocałował w czubek głowy - Uciekaj do domu - pogonił mnie a ja lekkim truchtem pobiegłam do furtki. Pomachałam mu i wbiegłam na ganek. Weszłam do domu i zastałam tatę siedzącego w wielkim fotelu. Musiał ten fotel przyciągnąć z salonu zaśmiałam się w sobie.
- Czy ty wiesz która godzina .? - zaczął surowym głosem - Nie no przepraszam gdybyś wiedziała to wróciłabyś do domu zamiast się łazić.
- Oboje wiemy że te całe przemówienia nie działają więc omińmy je i jaką mam karę .? - odparłam bezsilna i powoli poczłapałam po schodach.
- Nie masz kary - powiedział a na to się potknęłam na schodach - Będziesz musiała tłumaczyć się przed głodną Jessicą i zdenerwowanym Lukasem - zamknęłam na chwile oczy i podreptałam do swojego pokoju. Zastałam tam Jessicę leżącą na podłodze i Lukasa siedzącego na łóżku z moim laptopem.
- Heej - odparłam niepewnie a ich oczy skierowały się na mnie.
- Możesz sobie wyobrazić jaka jestem spragniona .?! A ten dupek jeszcze tutaj siedzi i tak wspaniale pachnie .! Dawaj mi krew natychmiast .! - wydarła się na jednym wdechy nadal leżąc bez ruchu na podłodze i poturlała do mnie osiem buteleczek.
- Już się za to zabieram - powiedziałam i kucnęłam by pozbierać butelki. Poustawiałam je na biurku i przystanęłam na chwile oczekując tym razem na Lukasa kazanie. Jednak ku mojemu zdziwieniu nie usłyszałam nic więc chwyciłam nożyczki i jak najszybciej rozcięłam sobie opuszek palca. Skierowałam lecącą krew do buteleczek.
- Powiesz coś wreszcie .? - wysyczałam próbując się skupić na stworzeniu krwi. Wsadziłam krwawiącego palca do buzi a drugą dłonią dotknęłam jednak buteleczki i powoli zaczęła napełniać się ciemno czerwoną substancją. Przejechałam dłonią tuż nad resztą butelek i zaczęły napełniać się krwią - Jessica proszę  - znalazła się tuż obok mnie i zebrała wszystkie buteleczki i zniknęła z mojego pokoju.
- Jak mogłaś .? - zaczął a jego słowa zabolały mnie - Co ty sobie myślałaś używając na mnie wpływu .? - mówił spokojnym głosem który mnie denerwował. Wolałabym żeby się na mnie wydzierał.
- Spanikowałam - szybko usiadłam na łóżku naprzeciwko jego - Naskoczyłeś na mnie i jeszcze znałeś moje myśli - odparłam szybko unikając jego wzroku.
- Prim poszła ze mną do twojego ojca i on dał mi zioło na przywrócenie wspomnień - nadal nie zmieniał tonu głosu.
- Przepraszam Cię ale ja nawet nie wiem jak to wszytko zrobiłam - przeniosłam wzrok na niego. Wpatrywał się we mnie tymi czekoladowymi oczami.
- Nie jestem na Ciebie zły - odparł i uśmiechnął się do mnie - Tylko twoje myśli mnie dobiły.
- Dawid nie był dla mnie jak przyjaciel, był czymś więcej - uniosłam delikatnie kącik ust do góry - Znaliśmy się od małego. Był dla mnie jak brat. Moja mama leczyła jego siostrę i wpływała na jego ojca. Kiedy okazało się że będzie ze mną mieszkał po tak długiej rozłące byłam w niebo wzięta. Kocham go ale to jest miłość rodzinna - wpatrywał się we mnie dłuższą chwilę i ponownie obdarzył mnie jeszcze większym uśmiechem.
- Komu znowu zabrałaś bluzę .? -chwycił za sznurki od kaptura i pociągnął za nie.
- Horacy mnie odprowadzał i było mi chłodno - poluzowałam kaptur i ściągnęłam bluzę. Położyłam bluzę na podłodze i oparłam głowę o ramię Lukasa.
- Tęsknisz za nim .? - zapytał a ja przytaknęłam głową. Przejechał dłonią po moich plecach a potem zaczął mnie gładzić po głowie - On by nie chciał żebyś za nim rozpaczała - wyszeptał na to ja podniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy.
- Wiem, dlatego już nie płaczę za nim. Tam w niebie będzie mu lepiej - uśmiechnęłam się delikatnie i przyłożyłam czoło do jego ust. Pocałował mnie uśmiechając się lekko przy tym - Byłeś zazdrosny o Dawida .? - odsunęłam delikatnie głowę do tyłu .
- Nie, nie byłem - odparł szybko a ja zaśmiałam się pod nosem.
- Byłeś zazdrosny - palcem lekko dźgnęłam go klatkę piersiową - Mały zazdrośnik - chwycił mnie za dłoń i lekko przyciągnął mnie do siebie. Położył się powoli na łóżku a ja na nim.
- Jestem zazdrosny o każdego chłopaka, który się do Ciebie zbliży - wyszeptał i wtopił się w moje usta. Delikatnie muskał moje wargi i w między czasie błądził dłońmi po mojej talii.
- Nie musisz być zazdrosny - wymamrotałam i poczułam jak wsuwa język między moje wargi. Postąpiłam tak samo a nasze pocałunki zrobiły się namiętnie i gorące. Powoli wsunęłam dłonie pod jego bluzkę i poczułam jak jego mięśnie się naprężają. Jednym gestem pozbawił mnie swetra. Jego czekoladowe oczy uważnie badały każdy skrawek mojego gołego ciała. Pożądał mnie. Przesunął usta niżej i całował moją szyje.   Szybko przekręcił mnie i tym razem to ja leżałam pod jego ciężarem. Muskał mój obojczyk a po chwili dekolt. Ściągnęłam szybko z niego bluzkę a on delikatnie całował mnie po brzuchu i powoli schodził niżej. Jego pocałunki paliły każdy skrawek mojego ciała. Odpiął guzik od moich spodni i zsunął je ze mnie. Spojrzał mi w oczy i musnął moje usta. Całował mnie namiętnie a dłońmi błądził po mojej talii i udzie. Dłońmi sięgnęłam do jego spodni i odpięłam zapięcie. Wszystko działo się tak szybko. Nasze ubrania leżały na podłodze a między nami rozpalało się wielkie uczucie. Delikatnie zsunął z moich ramion ramiączko od stanika a potem odpiął zapięcie, które znajdowało się z przodu.

 ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział dedykowany mojej Przyjaciółce O.

Wszystko miało się potoczyć inaczej ale nie jest aż tak źle nie .? 

Ostatnim razem prosiłam o 3 komentarze a dostałam 5 ;D
Tym razem nadal proszę o 3 komy.
Wasza Dreena ☺ 










5 komentarzy:

  1. Świetnie :** Czekam na dalsze części, bo bardzo mi się podoba :)
    Zapraszam do siebie www.uzaleznionaodjegoslow.blogspot.com oraz www.vaffanculo-daisy.blogspot.com
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. *_____________* Aj aj ...
    dajesz mi już następny ;D
    Tratata .. Lucas <3 xd

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. jest Lukas jest impreza ! ;D
    zaajebisty rozdział ♥_♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Mrrr czuję teraz zaczyna się robić coraz ciekawiej. Dziękuje bejbe za dedykacje. ♥ Czekam na rozwój tych pikantnych wydarzeń . Zaraz zabieram się za 32 rozdział ./ Twoja O.

    OdpowiedzUsuń