sobota, 14 lipca 2012

Rozdział XIX

- Cicho bądź i zabierz stąd Peetę bo jak tylko uwolnię Kostę to go zabiję - odparłam na jednym oddechu po czym nabrałam do płuc powietrza i szarpnęłam dłońmi do góry. Drzewo uniosło się nas ziemią na to ja  wykonałam owalny ruch dłońmi i ponownie uniosłam je do góry. Zawisło wysoko w powietrzu po czym wbiło się na miejsce gdzie dawniej rosło.
- Dawid - wyszeptałam i ukucnęłam obok niego nachylając się nad nim. Zaraz obok mnie znalazł się Lukas a naprzeciwko mnie Peeta - Miało go tu nie być - zwróciłam się do Lukasa.
- Upierał się żeby zostać - odparł szybko - Jest cały na szczęście, tylko zabrakło mu powietrza jak gałęzie przygniotły my klatkę piersiową - odetchnęłam z ulgą słysząc, że jest cały.
- Stracił tylko przytomność nie licząc zadrapań i pewnie siniaków - dodałam i chwyciłam Dawida za dłoń. Po chwili usłyszałam powolne bicie serca jego. Uśmiechnęłam się po czym nachyliłam się nad jego twarzą i delikatnie musnęłam jego usta wargami. Nie mam pojęcia dlaczego to zrobiłam ale kiedy usłyszałam jego serce to wiedziałam że muszę tak zrobić. Po chwili kiedy odsunęłam od niego twarz zobaczyłam jak otwiera oczy pełne bólu.
- Pomogę Ci - odarłam widząc jak próbuje bezsilnie usiąść.
- Pocałuj go wtedy sam da radę usiąść - syknął Lukas odchodząc od nas. Wywróciłam oczami po czym uważnie przyjrzałam się Dawidowi.
- Jak to się stało .? Błagam powiedz że to nie ty zacząłeś - spojrzałam na niego trzymając go za dłoń.
- Kiedy odeszłaś z tamtym, to Pluto czy jak mu tam zaczął gadać że taka ładna jesteś i głupia że wybrałaś mnie jako łowce - przerwał biorąc mały oddech - na początku to ignorowałem ale potem on powiedział że będziesz jego i co nocy będzie Cię posuwał i no tak się zaczęło.
- Policzę się z nim za to, a Ciebie przepraszam za wszystko - odgarnęłam mu włosy spadające mu na oczy - Chodź do domu - wstałam z ziemi podciągając go do góry. Zawiesił swoją rękę mi na barkach.
- Znamy się dopiero parę godzin a już prawie zginąłem, już się boje co będzie później - zaśmiał się
- Widzę że pomimo chyba złamanej nogi i wielu siniaków to Ci humor dopisuje - skwitowałam przechodząc z nim przez most.
- Żeby to tylko noga bolała, czuje że mam żebra obite i to porządnie .
- Jak tylko wyjdziemy z parku to wezwiemy pogotowie - odparłam idąc z nim przez ścieżkę.
- No i co powiemy że wielkie latające drzewo mnie przygniotło .?
- Nie no co ty, ja już coś wymyślę - wyszłam z nim z parku i pomogłam mu usiąść przy najbliższej ławce. Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer pogotowia. Po czterech sygnałach nadal nikt nie odebrał.
- Odpuść, nie musimy jechać do szpitala
- Musimy - odparłam stanowczo i ponownie zadzwoniłam a po chwili odebrała kobieta - Dzień dobry nazywam się Dreena Smith i chciałabym wezwać pogotowie na ulicę - przerwałam na chwile i rozejrzałam dookoła szukają tabliczki z nazwą ulicy - na ulicę Poszkodowanych Ludzi.
- Serio .? Poszkodowanych Ludzi .? - usłyszałam głos Dawida. Zignorowałam jego komentarz i dalej kontynuowałam rozmowę z panią z pogotowia .
- Mój chłopak został pobity. Tak tak będę czekała z nim na karetkę - rozłączyłam się i schowałam telefon do kieszeni u spodni - Jak się czujesz .? - usiadłam obok niego przyglądając mu się uważnie twarzy. Całą buzię miał w licznych zadrapaniach, dolną wargę miał przeciętą a pod lewym okiem miał limo.

- Szczerze .? To do dupy. I nie patrz tak na mnie moja dziewczyno - zaśmiał się a ja poczułam jak policzki mi się zarumieniły.
- Nie wiedziałam co powiedzieć, to było takie nagłe - zaśmiałam się i usłyszałam jak karetka jedzie na sygnale.

- Będziesz musiała dobrą historyjkę wymyślić żeby wytłumaczyć im dlaczego jestem tak poobijany - wyszeptał do mnie.
- Daj spokój - odburknęłam a po chwili wyszło z karetki dwóch mężczyzn.

- A panienka to musi być Dreena .? - bardziej stwierdził niż zapytał umięśniony blondyn.
- Tak to ja, a to mój chłopak Dawid - wstałam z ławki i wskazałam na poturbowanego chłopaka. Podszedł do niego mężczyzna i chwycił go za podbródek oglądając jego twarz .
- Dasz sam radę powędrować do samochodu .? - Na twarzy Dawida malowało się obrzydzenie kiedy facet go dotknął. 

- Ja mu pomogę -  wtrąciłam się podchodząc do chłopaka
- Panienka już dużo zrobiła, teraz my się nim zajmiemy - odparł mężczyzna i chwycił Dawida pod ramię. Po chwili drugi mężczyzna podjechał z noszami i położyli go na nich. Kiedy Dawid i faceci znaleźli się w karetce facet zaczął zamykać drzwi.
- Zaraz chwileczkę, ja też jadę - podbiegłam i otworzyłam drzwi po czym weszłam do środka auta i chwyciłam Dawida za dłoń. Po 15 minutach dojechaliśmy do szpitala gdzie cztery pielęgniarki zaopiekowały się Dawidem. Zajęłam miejsce na korytarzu czekając aż lekarz wyjdzie z sali i oznajmi mi że z chłopakiem jest wszystko dobrze. Obok mnie usiadła mała dziewczynka. Była łysa i miała na główce przewiązaną kolorową chustę.
- Cześć, jestem Julia - dziewczynka odezwała się wpatrując się we mnie piwnymi oczami.
- Hej a ja Dreena, jak się czujesz .?
- Dobrze ale nie mogę jeździć na rowerze bo wtedy kręci mi się w główce - chwyciła moją dłoń i położyła sobie z tyłu głowy i dalej kontynuowała - W tym miejscu mam raczka wielkości piłki tenisowej, Pan doktor mówi, że zrobi tak że będę mogła jeździć na rowerze i mieć moje blond włoski fajnie nie .?
- Cieszę się razem z tobą kochanie. A powiedz mi ile masz lat .?
- Mam 11 i pół - odpowiedziała bawiąc się moją dłonią - Powiedz mi dlaczego się martwisz skoro jesteś zdrowa .?
- Mój kolega został pobity i lekarze go badają, o niego się martwię. 

- Ten miły chłopczyk o imieniu Dawid .?
- Tak właśnie ten, skąd wiesz .?
- Byłam u niego. Bardzo cierpi. Pan doktor coś mówił do niego, że całe szczęście że nadal żyje. 

- Jak to u niego byłaś .? Całe szczęście że żyje .? Skąd tak dużo wiesz .?
- Czekaj woła mnie - dziewczynka skierowała wzrok na drzwi gdzie leżał Dawid - Zaraz do Ciebie wrócę, nigdzie nie odchodź - odpowiedziała i pobiegła do sali. Po dłuższej chwili wróciła do mnie ze smutną miną.
- Stało Ci się coś .? 

- Ja jestem cała ale Dawidek - załamał się jej głos
- Boże - wyszeptałam po czym wbiegłam do sali gdzie leżał Dawid. Podbiegłam do jego łóżka i spojrzałam na jego twarz - Co Ci jest .? 

- Wracaj do domu - odparł chłodno
- Ale nie mogę Cię zostawić ...
- Powiedziałem że masz iść do domu - prawie krzyknął po czym odwrócił się do mnie plecami. Usłyszałam jak ktoś płaczę spojrzałam w tym kierunku i ujrzałam Julię. Ukucnęłam przy niej i uniosłam delikatnie jej twarz. 
- Moi rodzice oddali mnie do domu z innymi dziećmi, mówili że kochają mnie i mojego braciszka ale nie potrafią dłużej się mną opiekować. 
- Chodź wszystko będzie dobrze będziesz miała nowe koleżanki- usiadłam obok niej i przytuliłam ją do siebie.
- Pan doktor powiedział że nie może nic zrobić z tym raczkiem.
- Skarbie wiesz co to oznacza .? 
- Tak że niedługo umrę - odpowiedziała uśmiechając się. Przyjrzałam się jej bardziej ponieważ na jej twarzy widniał radosny uśmiech - Nie martw się o mnie. Pan Bóg chce mieć mnie u siebie dlatego muszę umrzeć. 
- Żadne dziecko w twoim wieku nie powinno umierać. 
- Ja muszę umrzeć inaczej mój braciszek będzie się o mnie martwił i potem umrze. Ja to robię dla niego.
- A gdzie jest twój braciszek .?
- Oni wybrali mnie żebym Cię ostrzegła - wyszeptała do mnie - Oni są bardzo źli że przyjechałaś do tego miasta, przeznaczyli Ci Dawidka, ponieważ on bardzo cierpi. Musisz coś zrobić żeby oni przestali nas krzywdzić - szeptała rozglądając się dookoła - Już na mnie czas, zaraz po mnie przyjdą.
- Kto po Ciebie przyjdzie .? 
- Ludzie potrafią być okropni ale nigdy się nie poddawaj i nie pozwól żeby coś zrobili Dawidkowi. On bardzo cierpi pomóż mu. I nie zapomnij o mnie ponieważ nie długo się zobaczymy postaram się o to - odparła po czym pocałowała mnie w czoło a przed oczami zrobiło mi się czarno.







2 komentarze:

  1. 0.0 zajebiście cudowny rozdział
    Ja chce następny ;]

    OdpowiedzUsuń
  2. Ogólnie to wszystkie opowiadania mnie w pewien sposób, w pewnych momentach śmieszą. Nawet Twoje, oczywiście w dobrym znaczeniu ;3 Opowiadanie jest warte uwagi. Trochę smutny ten rozdział, ale ma w sobie to coś. PISZ DALEJ! ;33

    OdpowiedzUsuń