czwartek, 6 grudnia 2012

Rozdział LIV

Spojrzałam na jego żałosną twarz pełną bólu i dotarło do mnie do robię. Szybko uwolniłam go spod mojej mocy. Upadł na ziemie i nie ruszał się. Zasłoniłam usta dłonią i powstrzymałam krzyk. Chciałam do niego podejść ale bałam się. Lukas wybiegł i prawie się wywrócił o Patryka.
- Co ty zrobiłaś ? - zapytał ściszonym głosem. Wzruszyłam ramionami wciąż oszołomiona. Spojrzałam Lukasowi z oczy i serce mnie zakuło. Po policzkach zaczęły mi spływać łzy - Shh spokojnie, nic się nie stało - podszedł do mnie szybko i przytulił do siebie. Oparłam głowę o jego klatkę piersiową i usłyszałam szybko bijące serce. Tak bardzo go kochałam ale nie mogłam pokazać, że jestem słaba. Odsunęłam się od niego i wytarłam policzki.
- Jest dobrze - wymamrotałam - On musi żyć - wyjąkałam. Lukas niechętnie podszedł do niego i przyłożył palce do jego szyi. Spojrzał na mnie i pokiwał głową na znak, że nie żyje - Ale jak go puściłam to jeszcze żył - nagły pomysł wpadł mi do głowy i byłam pewna, że Lukas nie będzie z niego zadowolony - Jego dusza wciąż musi tutaj być, mogę go znaleźć i pomóc mu wrócić do Ciała - w między czasie Lukas odwrócił ciało na plecy i ułożył dłonie wzdłuż ciała.
- To jest fatalny pomysł - skwitował szybko.
- To jest mój wybór - odparłam ostro - Musi być spokojnie i bezpiecznie a resztę ja zrobię - usiadłam pod ścianą i zamknęłam oczy.
- Dreena musisz uwa..
- Proszę Cię Lukas - przerwałam mu nie otwierając oczu - Między nami wszystko skończone już nie musisz się o mnie martwić - odparłam próbując ukryć ból w głosie.
- Daj mi wszystko wyjaśnić - powiedział szybko.
- Błagam nie mów do mnie. Tylko dzisiaj potrzebuje twojej pomocy a później zajmij się swoim życiem - usłyszałam jak ciężko oddycha ale zignorowałam to i skupiłam się na tym by oddzielić moją duszę od ciała. Nabrałam powietrza do płuc i przyłożyłam dłoń do klatce piersiowej w miejscu gdzie znajduje się serce. Wbiłam mocno paznokcie i starałam się utrzymać normalny oddech. Poczułam ból i rozkosz. Fala zimnego powietrza owiała moją twarz a po chwili stałam nad sobą. Moja głowa bezładnie była przechylona w bok a na klatce piersiowej było pięć małych ran, z których spływała krew. Lukas podszedł do mojego ciała i jakimś materiałem próbował zatamować krwawienie. Spróbowałam powędrować myślami do Patryka ale nie mogłam go wyczuć. Miałam bardzo mało czasu a on sobie wędrówki urządzał. Podeszłam do jego ciała i kopnęłam je lekko - No Patryk pokaż się - kopnęłam jeszcze raz jego ciało tylko, że znacznie mocniej - Sukinsynie wołam Cię ! - wydarłam się. Pojawił się obok mnie z rozmarzoną miną.
- Co ty wyrabiasz ? Nie dość, że sprawiłaś mi ból kiedy żyłem to jeszcze kiedy jestem martwy to mnie dręczysz. Litości Dreena - odparł z uśmiechem na ustach.
- Słuchaj popełniłam błąd ale za to ty zrobiłeś coś gorszego. Z własnej woli opuściłeś ciało. Musisz wrócić Patryk.
- Nie mam ochoty, tutaj jest świetnie. Nie jestem ani głodny, ani śpiący niczego nie potrzebuje - uniósł ręce do góry - Tutaj jest świetnie
- Nie, mylisz się. Teraz jest świetnie ale potem już nie będzie. Znudzi Cię to i będziesz potrzebował rozmowy . Będziesz samotny. Wyobraź sobie ból twojej siostry kiedy dowie się, że nie żyjesz - jego mina zrzedła a ręce mu opadły. Spojrzał na mnie i podszedł blisko.
- Dlaczego to robisz ? - wyszeptał
- Nie wiem.
- Wiesz - odparł szybko - Dlaczego mi pomagasz ?
- Moje życie ostatnio zmieniło się nie odwracalnie. Nie masz pojęcia jakie to okropne uczucie stracić kogoś.  Patryk musisz wrócić.
- Dobrze - uśmiechnął się - Ale następnym razem jak zabierzesz mi moje jedzenie to Cię ugryzę.
- Radzę byś tego nie robił - zaśmiałam się cicho.
- Dlaczego ?
- Jestem Jakszini moja krew zabija - wzruszyłam ramionami - Nie zabijaj nikogo, napij się i daj temu komuś spokój. A teraz wracaj.
- Jesteś Jakszini ? - spojrzał na mnie wielkimi oczami - Dobra nie ważne, wracam - położył się równo ze swoim ciałem - Dziękuje Ci Dreena - wyszeptał i jego dusza zniknęła. Po chwili zobaczyłam jak rany z jego twarzy znikają. Spojrzałam na swoje ciało, wyglądałam okropnie. Miałam brudną i porwaną sukienkę raczej byłam cała brudna i pokaleczona. Lukas przytulał mnie do siebie i lekko kiwał się w przód i w tył.
- Coś ty narobił idioto - wyszeptałam i usiadłam równo z moim ciałem. Poczułam ból w klatce piersiowej a potem znany mi powiew zimnego powietrza. Po chwili byłam już w śród żywych. Odsunęłam się od Lukasa ale on wciąż trzymał mnie w objęciach.
- Przepraszam Cię ale daj mi to wszystko wyjaśnić - powiedział natychmiast.
- To koniec, nie potrzebuje już Twojej pomocy - uwolniłam się z jego uścisku i wstałam z ziemi - Jestem Ci winna przysługę, jeśli kiedykolwiek będziesz mnie potrzebował to odezwij się a postaram Ci pomóc - wymusiłam uśmiech.
- Dreena to nie musi tak się skończyć - wstał szybko i chwycił mnie za rękę.
- Lukas przestań - zabrałam dłoń szybko - Nie utrudniaj mi tego - odsunęłam się od niego i zabrałam swoje szpilki. Mówił coś jeszcze ale to nie miało znaczenie byłam skupiona by nie wybuchnąć płaczem. Z trudem wyszłam z podziemi. Prześlizgnęłam się za regałem i pokierowałam się do wyjścia.
- Hej ! - Rebeca wykrzyczała na mój widok - Boże co Ci się stało ? - pociągnęła mnie za rękę i odwróciła w swoją stronę - Jesteś cała ?
- Tak wszystko dobrze - uśmiechnęłam się blado.
- Powiedzmy, że Ci wierze - wywróciła oczami - Chodź powinnam mieć coś na przebranie - pociągnęła mnie za dłoń na piętro. Wprowadziła mnie do jakiegoś pokoju. Po chwili przyniosła mi spodnie jeansowe i bluzę z kapturem.
- Dziękuje - bez czekania by Rebeca wyszła rozebrałam się do bielizny i przebrałam się w pożyczone mi ubrania.
- Dobrze a teraz mi mów czemu płakałaś - usiadła po turecku na środku łóżka i poklepała miejsce obok. Zebrałam się w sobie i usiadłam obok niej. Opowiedziałam jej wszystko. O tajnym wejściu za regałem, o tym, że Lukas mnie zdradził, o tym, że pierw zabiłam jej brata a potem go wskrzesiłam. Słuchała mnie uważnie i nawet nie przejęła się tym, że jej brat był przez moment martwy. Przytuliła mnie mocno i pogłaskała po głowie - Wszystko będzie dobrze. Masz jak wrócić do domu ?
- Tak - odparłam szybko jednak po chwili namysłu dodałam - Nie, nie mam.
- A może ktoś po Ciebie przyjechać ? - zapytała mile. Automatycznie pomyślałam o Horacym ale próbowałam zignorować ten pomysł.
- Tak ale nie wiem czy dobrze pamiętam numer tej osoby - podała mi telefon.
- Zawsze warto spróbować - uśmiechnęła się i wyszła z pokoju. Wybrałam numer z nadzieją, że dobrze zapamiętałam. Jeden sygnał, drugi, trzeci.
Halo ? - usłyszałam tak znajomy mi głos, że uśmiechnęłam się.
Horacy ?
Tak, kto mów ? 

To ja Dreena. Potrzebuje Cię - chwila ciszy.
Gdzie jesteś ? Będę za chwile. 
Poczekaj bo nie wiem - zawołałam Rebece i wypytałam się jej potrzebnych informacji, które potem przekazałam Horacemu.
Wiem gdzie to jest. Będę za 10 minut.
Rozłączyłam się i oddałam Rebece telefon.
- Dziękuje Ci - przytuliłam ją - Jakbyś chciała to wpadaj do mnie. Mieszkam na Medesa 1a - pocałowała mnie w policzek. Zbiegłam ze schodów i na swojej drodze spotkałam Lukasa.
- Daj mi wszystko wyjaśnić - powiedział szybko. Wyminęłam go i wybiegłam przed dom - Dreena ! - krzyknął za mną - Błagam Cię - spojrzałam za sobie i zauważyłam, że idzie za mną.
- Zostaw mnie ! - wykrzyczałam - Nie rozumiesz ? Miziałeś się z inną dziewczyną nie ma co tego wyjaśniać !  .  Rozejrzałam się i ujrzałam na ulicy czarne bmw Horacego.
- Dreena ja bez Ciebie nie mogę żyć.
- Mogłeś o tym pomyśleć przed tym zanim zacząłeś się zabawiać z inną - odparłam oschle.
- Wybacz mi - wyszeptał będąc blisko mnie. Spojrzałam pośpiesznie za siebie i ujrzałam zmartwioną twarz Horacego.
- Nie jestem wstanie tego zrobić - wymamrotałam i odsunęłam się od niego - Po prostu mnie zostaw - odwróciłam się od niego i podbiegłam do samochodu. Wsiadłam na miejsce kierowcy i oparłam głowę o zagłówek.
- Wszystko w porządku ? - zapytał siadając za kierownicą.
- Nie - przekręciłam głowę w jego stronę - To był najgorszy dzień nie pomijając tego kiedy dowiedziałam się, że jestem Jakszini - odpalił silnik i powoli ruszył.
- Dobrze opowiadaj ze szczegółami - uśmiechnęłam się widząc jego twarz skupioną na drodze. Opowiedziałam mu wszystko od momentu znalezienia się w tym domu. Słuchał mnie uważnie i wtrącał się komentując wszystko. Najbardziej go zaciekawił mój sen. Po opowiedzeniu mu wszystkiego zatrzymaliśmy się przed moją szkołą.
- Co tutaj robimy ? - zapytałam wychodząc z samochodu.
- Musisz się odprężyć a najlepszym sposobem jest zabawa z magią - chwycił mnie pod rękę i zaprowadził na tyły szkoły. Otworzył wielkie metalowe drzwi - Panie pierwsze - znając drogę zeszłam w dół i pokierowałam się do hali. Weszłam do środka i zobaczyłam wszędzie pełno zieleni. Wielkie drzewa z kwiatami o różnych barwach stały wszędzie. Piękny zapach kwiatów wprowadzał mnie w spokój.
- Jest tutaj idealnie - powiedziałam cicho i usiadłam na trawie pod drzewem. Po chwili Horacy usiadł obok mnie. Jego zielone oczy wpatrywały się we mnie - Co ?
- Co co ?
- Czemu się tak patrzysz ? - uśmiechnęłam się automatycznie i poczułam, że zarumieniłam się.
- Wyglądasz na strasznie zmęczoną ale nie fizycznie tylko psychicznie to widać w Twoich oczach ale jednak wciąż się uśmiechasz - odgarnął mi włosy z twarzy.
- Nie tylko ja mam problemy i nie chce być dla kogoś zmartwieniem i problemem na głowie - wzruszyłam ramionami - Ale dam sobie rade - ponownie się uśmiechnęłam.
- Pamiętasz jak pierwszy raz tutaj rozmawialiśmy ? - usiadł bliżej mnie a ja przytaknęłam głową - próbowałaś wtedy zmienić kolor mojego ubrania.
- Tak to były spodnie - zaśmiałam się
- Wracasz do Akademii ? - zapytał a ja spojrzałam w dół i zaczęłam się bawić trawą.
- Czuje, że powinnam bo potrzebuje przeszkolenia ale rozum mi podpowiada, że powinnam zostać w domu - westchnęłam.
- Czarownice Jakszini nie potrzebują pomocy w magii ale za to powinnaś się przeszkolić w obronie i ataku bo w większości miejsc w magicznym świece magia jest zablokowana - ponownie westchnęłam i położyłam się na trawie.
- Horacy pamiętasz jak nazywałeś mnie księżniczką ? - zapytałam
- Wciąż Cię tak nazywam
- No tak tak ale miałeś racje, jestem nią - powiedziałam niepewnie. Nachylił się nade mną z wielkim uśmiechem.
- Mówiłem. Ja zawsze mam racje - zaśmiał się - Zasiądziesz tron ?
- Właśnie jest problem. Jak mówię, że nią jestem to znaki mi się pojawiają na rękach. Dziwne, że ich nie widzisz.
- Niestety ale nic nie widzę - zrobił minę smutnego szczeniaka.
- Szkoda bo są niesamowite. Nie wiem co oznaczają ale domyślam się, że są ważne - usiadłam gwałtownie - Która godzina ? - wyciągnął telefon.
- Prawie 8 rano - odparł.
- Odwieziesz mnie do domu ? - zapytałam a on a jego twarz momentalnie się zmieniła.
- Jasne. Chodź - wstał z ziemi i podał mi dłoń. Wyszliśmy ze szkoły i w ciszy jechaliśmy do mnie.
- Spotkamy się o 12:00 u mnie ? Potrzebuje iść do sklepu kupić telefon - uśmiechnął się od razu.
- Oczywiście tylko, że o 18:00 muszę wracać do Akademii - odparł i zatrzymał się przed moim domem.
- A no tak zapomniałam, że ty ciągle tam uczysz - uśmiechnęłam się lekko - Dziękuje Ci, że przyjechałeś po mnie - nachyliłam się do niego i pocałowałam go w policzek.
- Dla Ciebie wszystko Dreena - wyszeptał mi do ucha a po moim ciele przeszły dreszcze.
- Przypomnij mi ile lat różnicy jest między nami ? - wymamrotałam.
- 4 lata - odparł szybko. Tylko 4 lata powtórzyłam w myślach. Zawsze miałam do niego słabość sama nie wiem czemu. Odrzuciłam od siebie myśl o nim i niechętnie otworzyłam drzwi.
- Do zobaczenia o 12:00 - rzuciłam szybko i zamknęłam drzwi. Szybkim krokiem poszłam do domu. Weszłam do środka i od razu pokierowałam się do mojego pokoju. Zamknęłam balkon i wszystkie okna. Położyłam się na łóżku i poczułam się samotna. A najgorsze w tym wszystkim było to, że to była prawda. Nie miałam nikogo. Mój tata okazał się nie być moim tatą. Moja mama nie żyje a prawdziwy tata jest demonem. Jedyny brat jest demonem na diecie a Lukas mnie zostawił. Przyjaciółki z poprzedniego życia nie mogą mnie odwiedzić bo mogłabym wydać to kim jestem. Moja wampirzyca i Prim zostały w Akademii. Wszystko się rozsypało. Może tak miało być ? Może życie Jakszini jest pełne problemów i samotności ? Zbyt wiele pytań a zbyt mało odpowiedzi. Powędrowałam niechętnie do łazienki i powoli zaczęłam się szykować na spotkanie z Horacym.





Witajcie moje mordki ! ♥


Mam pewien problem. Niby mam dobry humor ale tam w środku, w serduszku jest mi ciężko. Nie wiem dlaczego. Wszystko się dobrze układa, i nie mam problemów. Ale jednak coś jest nie tak ... czuje to. Czasami mam ochotę płakać a nie mam powodu do tego ...


Tak jak zawsze proszę o KOMENTARZE i OPINIE .



Przypominam o konkursie i głosowaniu  





Wasza Dreena ☺

4 komentarze:

  1. aż mi się ciepło na sercu zrobiło gdy był moment Dreeny i Horacego.;)
    lovelovelove...;*
    P/E

    OdpowiedzUsuń
  2. no nie powiem.. przekonałaś mnie w tym momencie "4 lata - odparł szybko. Tylko 4 lata powtórzyłam w myślach." hehehehe.. ;D
    rodział baaaaardzo fajny ;>
    może jak wróci do Akademii to znajdzie przyjaciół i będzie lepiej ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest świetne opowiadanie! :DD
    Będę zaglądać :))
    Może chcesz na mojego zajrzeć ?
    http://przecietnej-nastolatki-swiat.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. błagam napisz następne!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń