czwartek, 31 stycznia 2013

Rozdział LXII - KONIEC

Dojechaliśmy do niewielkiego białego domku. Nathan wprowadził motocykl do garażu i oprowadził mnie po domu. Mój pokój był średniej wielkości o kremowych ścianach a w nim wielkie łóżko, szafa, biurko i komoda. Zeszłam na dół i pokierowałam się do salonu.
- Dreena świetnie - Nathan znalazł się przede mną - Porozmawiajmy - chwycił mnie za rękę i zaciągnął na sofę - Nasza praca polega na tym, że pozbywamy się zbędnych stworów. Są dwie organizacje, niebieska mila i czerwona. Obie organizacje dostają te samo zlecenie i ta grupa, która pierwsza ukończy zadanie dostane punkt.
- Taka zabawa ? - zapytałam.
- Nie - odparł szybko - To nie jest zabawa. Załóżmy, że pewien wampir zabija wiele osób, przecież nie można takiemu pozwolić żyć więc my jesteśmy od tego.
- To jest okropne .
- Wręcz przeciwnie, jest wiele okropnych ludzi, którzy nie są tak mili. Dreena żyjesz w złudzeniu, że każda zła osoba ma sumienie i zmieni się na dobre. Nauczysz się, że trzeba likwidować zło. Nie ma przebaczania, albo jest się dobrym albo złym.
- Dobrze rozumiem. Nauczę się, potrzebuje tylko trochę czasu - westchnęłam.
- Dasz sobie radę, pomogę Ci - uśmiechnął się do mnie.
- Od teraz moje życie całkowicie się zmieni.
- Świetnie powiedziane - puścił mi oczko - Przeszłość już nie ma znaczenia. Zaczynasz z nową kartą. Jeżeli masz jakieś niepozałatwiane sprawy to zapomnij o nich bo to nie ma sensu. To koniec Twojego dawnego życia -
- Koniec mojego dawnego życia - powtórzyłam cicho i przytuliłam się do niego. Przez chwile nic nie zrobił jednak po chwili przytulił mnie.








KONIEC




Dziękuję mojej mamie za to, że pozwalała mi nocami siedzieć i pisać rozdziały.
Dziękuję wam, moi czytelniczy za to, że tak dzielnie ze mną ciągle byliście.
Dziękuję za te mnóstwo wyświetleń i komentarzy.
Dziękuję wam za każdą chwile spędzoną na moim blogu. 

Dziękuję, że byliście ze mną.








Wasza Dreena ☻

wtorek, 29 stycznia 2013

Rozdział LXI

Niewielki pokój z szarymi ścianami i wielkim oknem. Jedne drzwi prowadzące do łazienki a drugie do niewielkiej garderoby. Położyłam swój bagaż na dwuosobowym łóżku i opadłam na nie. Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech.
- W co ja się wpakowałam - wymruczałam sama do siebie. W pewnym momencie do pokoju weszła znowu ta ruda kobieta. 
- Jestem Emilia, wcześniej się nie przedstawiłam bo nie przyzwyczaiłam się w kontaktach z ludźmi - powiedziała a ja niechętnie wstałam - Nie martw się, niedługo znajdziemy Ci Twoje prywatne lokum jeśli dobrze Ci pójdzie w robocie - dodała i wyszła z pokoju. Stałam chwile rozkojarzona jednak ocknęłam się i powoli zaczęłam wpakowywać moje ubrania do małej garderoby. Po około 10 minutach siedziałam na łóżku   już wypakowana całkowicie. Czułam się strasznie obca w tym miejscu. Podreptałam do drzwi i uchyliłam je lekko. Korytarz nie wyglądał milej niż mój pokój. Ściany obskubane z farby jedynie jedna roślinka o wielkich zielonych liściach i malutkich różowych kwiatkach była jedynym miłym akcentem w tym miejscu.
 Wyszłam z pokoju i rozejrzałam się po korytarzu.
- Halo ? - mój głos rozbrzmiał się echem - Jest tu ktoś ? - ruszyłam przed siebie słysząc każdy swój krok. Cisza i nic więcej.
- Dreena - szept obił się o moje ucho. Odwróciłam się gwałtownie a za mną była ściana. Dotknęłam ją ręką by sprawdzić czy jest prawdziwa, ponieważ wcześniej jej tu nie było. Powoli strach mnie ogarniał
- Emilia ? - ponownie echo poniosło mój głos. Słysze kroki. Jednej osoby, nie wiem echo zbyt wszystko komplikuje. Ruszam przed siebie nie mając innego wyboru. Moje kroki mieszają się z krokami kogoś jeszcze. Coś albo ktoś szturchnął mnie w ramie. Odwróciłam się gwałtownie wokół własnej osi - Kto tu jest ? - spytałam nerwowo.
- Dreena - ten sam szept. Nie mogę określić czy to mężczyzna czy kobieta. Ktoś zaczął biec, oddala się ode mnie. Chciałam biec za tym kimś ale rozum mi zakazywał. Cholera, ciekawość wzięła górę nade mną. Pędem ruszyłam w tamtą stronę. Cichy chichot a potem odgłos zamykających się drzwi. Przystanęłam na chwile by pooddychać. Mam okropną formę, zaśmiałam się w duchu. Szybkim krokiem ruszyłam wzdłuż korytarza aż ujrzałam wielkie zardzewiałe drzwi. Rozejrzałam się i pchnęłam je. Wielkie drzewa, trawa i pełno kwiatów. Uśmiechnęłam się lekko i wyszłam na zewnątrz. Nabrałam świeżego powietrza do płuc - Broń się ! - krzyk przeszył moje uszy. Po chwili leżałam na ziemi. Ktoś rzucił w moją głowę czymś drewnianym - Piękny unik - ten sam głos tylko tym razem łagodniejszy. Wstałam z ziemi i spojrzałam na drewnianą deskę - Unik ! - ponownie krzyk. Usłyszałam łamiące się gałęzie a po chwili lecące prosto we mnie drzewo. Odskoczyłam w tym upadając tym samym. Drzewo z wielkim hukiem upadło metr przede mną - Źle - znowu łagodny głos - Spróbujmy jeszcze raz - przeraźliwe szczekanie. Wpośród krzaków ujrzałam żółte ślepia. Wiedziałam, że to się dobrze nie skończy. Ogarnęła mnie panika. Pies ruszył na mnie z rozdziawioną mordą.
- To są chyba jakieś żarty - mruknęłam szybko wstając z ziemi. Chwyciłam w rękę tą samą deskę, którą dostałam na początku. Pies zatrzymał się przede mną warcząc - Nie chce Cię skrzywdzić - powiedziałam, trzymając mocno deskę przed sobą.
- Ja Ciebie też nie chce - odparł pies. Spojrzałam na niego wielkimi oczami. Nie minęła sekunda i leżałam na ziemi. Pies ciężkimi łapami przygwoździł mnie do podłoża. Spanikowana uderzyłam deską psa w mordę tym samym wsadzając mu ją do pyska. Zaczął potrząsać głową, próbując rozgryźć ją. Wzięłam głęboki oddech i uwolniłam jedną rękę. Ścisnęłam mocno pięść a pies uniósł się nade mną. Wstałam z ziemi wciąż trzymając psa w górze.
- Unik ! - znowu ktoś krzyknął. W ostatniej chwili odsunęłam się w bok przed wielkim kamieniem - Dobrze - powiedział łagodny głos - Koniec - dodał. Rozejrzałam się i ujrzałam nad sobą chłopaka a nie psa.
- Możesz mnie postawić ? - zapytał unosząc lekko brwi do góry - Nie bój się, nie ugryzę Cię - zaśmiał się. Opuściłam dłoń a on ciężko upadł na ziemie - Ale jesteś delikatna - odparł kwaśno.
- Co tu się dzieje ? - zapytałam oczekując jakichkolwiek odpowiedzi.
- Dostałaś się do najlepszej organizacji bez żadnych testów - powiedział ten tajemniczy głos - Razem z Emilią postanowiliśmy Cię sprawdzić. W skali od 1 do 10 masz może takie 5 lub 6 punktów - dodał wychodząc zza drzewa - Jestem Twoim nowym nauczycielem ataku i obrony - wystawił do mnie dłoń - Mów do mnie Tom - uśmiechnął się życzliwie. Uścisnęłam jego dłoń.
- Dreena ..
- Tak wiem - przerwał mi - Nowa następczyni tronu i nieskazitelna Jakszini - odparł głosem pełnym podziwu - A to jest Twój nowy partner Nathan - dodał. Chłopak wyciągnął do mnie dłoń przy tym uśmiechając się lekko. Miał ciemnoniebieskie oczy i czarne włosy postawione do góry. Najbardziej przykuwały wzrok jego piegi na całej twarzy. Wyglądał tak uroczo. Uścisnęłam jego dłoń i odwzajemniłam jego uśmiech.
- Nowy partner ? - zmarszczyłam lekko czoło.
- Oczywiście w pracy - Tom szybko sprostował
- Nie miałam tego na myśli - mruknęłam.
- W organizacji pracuje się w parach. Mieszkacie razem, pracujecie razem, uczycie się razem no wiesz współpraca - tym razem wyjaśnił mi.
- Nie martw się, nie jestem psem - zaśmiał się Nathan - Jestem wampirem - dodał.
- Emilia zajęła się wszystkimi Twoimi rzeczami i przewiozła je do waszego domu - poinformował mnie Tom - Zostawiam was i oddaje Cię Dreena w ręce Nathana - uśmiechnął się do mnie i zniknął za drzewem. Rozejrzałam się dookoła aż w końcu spojrzałam na chłopaka.
- Będziemy tak stać ? - zapytałam nieśmiało.
- Oczywiście, że nie - odparł odchylając lekko głowę bok - Mamy spory kawał do przejścia więc przy okazji trochę się poznamy - dodał idąc.
- No to super - mruknęłam dochodząc do niego - Słucham, mów - spojrzał na mnie wzrokiem typu nie lubię Cie już. 
- Dobrze no to jestem Nathan i jestem wampirem. Mam 19 lat i w organizacji jestem już około 3 lat. Jestem na pierwszym miejscu na liście najlepszych łowców. Dzięki mnie także trafisz na tą listę - puścił do mnie oczki.
- Jaki ty skromny - oznajmiłam żartobliwie - To jestem Dreena czarownica Jakszini i mam 16 lat ale niedługo mam urodziny więc to się zmieni. To w organizacji jestem hmm od jakiś parudziesięciu minut. A i jestem najpotężniejszą czarownicą na ziemi - uśmiechnęłam się lekko.
- Ty także jesteś skromna - powiedział zatrzymując się przed motocyklem - Tak więc nasza droga się tu kończy, gotowa ? - przytaknęłam i nałożyłam na głowę kask. Nathan wsiadł na czarno pomarańczowego ścigacza i nałożył kask na głowę - Ze mną jesteś bezpieczna - powiedział a ja wsiadłam za nim - Obejmij mnie w pasie - rozkazał i tak uczyniłam. Delikatny warkot a motor ruszył. Oparłam głowę o jego plecy i objęłam go mocniej - To mi się podoba - usłyszałam jego głos i uśmiechnęłam się mimowolnie.



























Przepraszam, że tak późno ale nie mogłam nic wymyślić. Czasami mam pustkę w głowie a kiedy już jakiś pomysł mi wpadnie to nie mam gdzie go napisać T.T

Mam nadzieje, że wam się spodoba bo zbliżamy się do końca opowiadania ; )





Wasza Dreena

środa, 23 stycznia 2013

Rozdział LX

Uśmiechnęłam się mimowolnie jednak po chwili przybrałam kamienny wyraz twarzy by pokazać, że tak łatwo nie udobrucha mnie.
- Dreena wybacz mi za wszystko - odparł z miną zbitego szczeniaka - Nie chce tak kończyć tego, co było między nami. Kocham Cię Dreena i doskonale o tym wiesz. Nie mogę znieść myśli o tym, że mi nie wybaczysz wszystkiego. Przepraszam Cię. Wtedy z tą dziewczyną u Patryka to weszłaś w złym momencie. Nic się nie wydarzyło. On jej kazał coś zrobić ale ja na to nie pozwoliłem. I kiedy ona próbowała za wszelką  cenę to zrobić to wtedy ty weszłaś. Po prostu weszłaś w nieodpowiednim momencie. Wybacz mi - skończył mówić a ja lekko odsunęłam się i wpuściłam go do domu.
- Witaj ponownie Lukas - tata go na dzień dobry przywitał ciepło - Piękne kwiaty - skomentował wielki bukiet, który właśnie mi Lukas wręczył.
- Dobra tato skończ już - wywróciłam oczami i powędrowałam z kwiatami do kuchni. Wstawiłam je do wazonu i zaciągnęłam się ich pięknym zapachem. Zamknęłam na chwile oczy i opuszkami palców dotykałam płatków. Mrowienie w miejscu zetknięcia moich palców w kwiatem było cudowne.
- Wybaczysz mi ? - Lukas ocknął mnie. Spojrzałam na niego łagodnym wzrokiem i przytaknęłam głową.
- To i tak nie ma znaczenia bo wyjeżdżam - wzruszyłam ramionami i usiadłam na blacie kuchennym.
- Wyjadę z Tobą, chce tylko by było tak jak kiedyś - odparł szybko i podszedł do mnie.
- Słuchaj - wzięłam głęboki oddech - Nie będzie jak kiedyś. Chce wszystko za sobą zostawić i przygotować   się na objęcie tronu - spuściłam wzrok.
- Dreena a co z tym co nas łączy ?
- Lubię Cię - powiedziałam jednak po chwili dodałam - Kurde ja Cię kocham Lukas i nic nie jest w stanie tego zmienić ale muszę wyjechać, przepraszam - delikatnie chwycił mnie za podbródek i zmusił do spojrzenia sobie w oczy.
- Też Cię kocham - wyszeptał i wtopił się w moje usta. Po całym ciele przeszły mnie ogromne dreszcze. Czułam się szczęśliwa i spełniona. To jest właśnie to czego mi brakowało. Oddałam się jego pocałunkom. Jego wargi delikatnie muskały moje a jego język czule masował mój. Poczułam jego dłonie na mojej talii. Czułam się cudownie, tak bardzo tęskniłam za jego dotykiem, za jego śmiechem, wzrokiem, tym jak mówił ... tęskniłam za nim.
- Nie - wymamrotałam odsuwając się od niego. Nie mogłam mu robić nadziei - Zaraz będę wyjeżdżała żegnaj - uśmiechnęłam się lekko i wyszłam z kuchni. W drzwiach ujrzałam rudą czuprynę. Kobieta o długich włosach aż do bioder spojrzała na mnie i lekko się uśmiechnęła.
- Ty musisz być Dreena - wskazała na mnie palcem - Jaka ty śliczniutka. Od teraz Twoje życie się zmieni - odwróciła się za siebie a do mojego domu weszło dwóch mężczyzn - Gdzie są bagaże ? - spojrzałam na moją jedną walizkę - Tylko ? Pochodzisz z bogatego domu i nie masz więcej ? - wzruszyłam ramionami na odpowiedź.
- Możemy już jechać ? - zapytałam na co ruda przytaknęła głową i wyszła z moją walizka i swoimi kolegami. Podeszłam do taty i go mocno przytuliłam - Kocham Cię - wyszeptałam odsuwając się od niego - Lukas będę tęskniła - powiedziałam i podążyłam za kobietą. Wsiadłam do dużego srebrnego samochodu. Pomachałam tacie i Lukasowi i odjechałam. Kobieta nie zwlekała. Przedstawiła mi stos dokumentów i zapoznała mnie z kodeksem organizacji. Opowiedziała mi wszystko co powinnam wiedzieć i czego się nauczę. Kiedy skończyła mówić oparłam głowę o zagłówek i zamknęłam oczy. Musiałam wszystko sobie w głowie poukładać. Bo od teraz przecież moje życie się zmieni.



 NO I 60 ROZDZIAŁ ♥



JESTEŚCIE WSPANIALI, ŻE WCIĄŻ ZE MNĄ JESTEŚCIE ♥

piątek, 11 stycznia 2013

Rozdział LIX

- To zaczyna być irytujące - mruknęłam stojąc naprzeciwko Horacego i Lukasa - Możecie mnie posłuchać ?  - zapytałam próbując przebić się przez ich rozmowę. Wyzywali się, grozili sobie i wydzierali się na siebie. Nie mam pojęcia czemu ale zaczęło się od tego, że Horacy powiedział, żeby Lukas się ode mnie odczepił. Powinnam coś zrobić ale co ja mała poradzę na dwóch wielkoludów - Dajcie znać jak się dogadacie - powiedziałam i szybkim krokiem poszłam do domu. Zamknęłam za sobą drzwi i powędrowałam do salonu. Usiadłam na kanapie i wtuliłam się w poduszkę. Po chwili tata wszedł do pokoju i spojrzał na mnie tym wzrokiem.
- To jest ta rozmowa ? - zapytał a ja przytaknęłam głową a łzy po policzkach mi spłynęły. Usiadł obok mnie i przytulił mocno. Odsunął mnie od siebie i wytarł policzki - Nie jestem gotowy do tej rozmowy ale opowiedz mi wszystko a postaram się pomóc - wzięłam głęboki oddech.
- Wiesz tato myślałam, że to całe przeprowadzenie się będzie świetnym pomysłem. Kiedy powiedziałeś, że zostaniemy już tutaj do końca to wgl cieszyłam się jak małe dziecko. Miałam w końcu okazję poznać ludzi i mieć stałych znajomych. Być nastolatką. Miałam wielką okazję być szczęśliwą i co ? Okazało się, że jestem czarownicą - zaśmiałam się ironicznie - Nowy świat otworzył się przede mną. Każda dziewczyna o tym marzy by mieć moce, taki sen jawie. Wszystko pięknie gdyby nie to, że wszystko co zrobię komplikuje się i zatruwa mi życie - spojrzałam na tatę zapłakana - Tato musiałam zrezygnować ze szkoły. To nie jest normalne, nie na to się pisałam. Miałam być zwykłą nastolatką, która się martwi co na siebie założyć do szkoły a nie nastolatką, która się martwi czy ktoś dzisiaj zginie. Do tego jeszcze Lukas mi odwala jakieś teatrzyki - mówiłam rozhisteryzowanym głosem - Nie dam rady - dodałam szeptem. Siedziałam głową wtulona w jego kolana i cicho łkałam. Tata dłonią pocierał moje plecy i nic nie mówił. Po prostu był.
- Przerosło Cię wszystko i może nie spodoba Ci się mój pomysł ale powinnaś wyjechać - powiedział a ja podniosłam się z jego kolan - Nie patrz tak na mnie przecież miałem Ci pomóc, więc to robię.
- Dobrze ale gdzie miałabym wyjechać ? - zapytałam wycierając policzki.
- Mam znajomą w pewnej organizacji. Ta kobieta, która była u nas ostatnio należy do tej organizacji.
- Ooo już wiem o czym mowa. O Niebieskiej Mili . 
- Tak właśnie o tym mówię. Znam szefową całej tej organizacji jeśli chcesz mogę Ci zapewnić miejsce - odparł wpatrując się w moje oczy.
- Nie wiem, kolejny raz musiałabym zostawić to wszystko - odpowiedziałam niepewnie - Pomyślę nad tym - podobał mi się ten pomysł. Odcięłabym się od tego wszystkiego, mogłabym zacząć od nowa - Tato załatw mi miejsce - uśmiechnął się lekko i wstał z kanapy
- Lepiej zacznij się pakować bo pewnie jeszcze dzisiaj wyjedziesz -Wzięłam głęboki oddech i przytaknęłam głową. Kolejny etap w życiu zakończony. Spojrzałam na reklamówki leżące przed drzwiami wejściowymi. Tata siedział u siebie w gabinecie i rozmawiał przez telefon. Wszystko toczyło się jak należy. Wzięłam swoje zakupy i udałam się do swojego pokoju. Weszłam do pokoju zamykając za sobą drzwi.
- Boże ! - krzyknęłam widząc Eryka siedzącego na moim łóżku.
- Wystarczy Eryk - powiedział uśmiechając się dumnie - Więc uciekasz ?
- Ja wcale nie uciekam - powiedziałam wyciągając z garderoby walizkę - Ja po prostu zaczynam żyć.
- Dobrze nazywaj sobie jak chcesz - powiedział i położył się na łóżku - Pamiętasz swoją wampirzycę Jessice ?
- Jasne, że pamiętam głupolu - zaśmiałam się wpakowując różne swetry i spodnie do walizki.
- Urocza dziewczyna - odparł a ja automatycznie spojrzałam na niego - Nie masz nic za złe, że jesteśmy razem ? - wywaliłam na niego wielkie oczy.
- Żartujesz sobie ?! - wykrzyczałam - Ty i ona ? Jezusie co ty wyprawiasz ? - uniosłam ręce i głowę do góry .
- Przesadzasz, bardzo dobrze nam się układa. Ona zrezygnowała z Akademii i razem mieszkamy u mnie w domku, kiedyś Cię zaproszę.
- Eryk ty tak poważnie mówisz ? - zapytałam a on przytaknął głową - To gratulacje, przytul ją ode mnie i wytrwałości wam życzę - uśmiechnęłam się delikatnie i spakowałam bieliznę. Wstałam z podłogi i rzuciłam się na niego. Przytuliłam go bardzo mocno - Od teraz będzie lepiej - wyszeptałam.
- Dobra pakuj się mała - odsunął się ode mnie. Wywróciłam oczami i wygrzebałam dużą torbę. Spakowałam do niej kosmetyczkę, laptopa i wiele innych potrzebnych rzeczy. Tak nowy rozdział w życiu właśnie rozpoczęłam.
                 Siedziałam z tatą na ganku okryta kocem i razem wpatrywaliśmy się w niebo.
- Wiesz ... Czasami chciałabym zatrzymać czas, żeby nic już się nie zmieniło - powiedziałam - Myślisz, że Lukas wie, że wyjeżdżam ?
- Pewnie wie - odparł tata - Będą około 22:00 - dodał wstając - Masz jeszcze 30 minut i jedziesz - powiedział i wszedł do domu. Pokierowałam się za tatą i zamknęłam za sobą drzwi. Po chwili ktoś zapukał do drzwi. Otworzyłam je i zobaczyłam Lukasa. Uśmiechał się słodko i trzymał w ręce wielki bukiet białych róż, które tak bardzo uwielbiałam.





sobota, 5 stycznia 2013

Rozdział LVIII

Delikatnie dłonią pocierałam jego udo przy tym wpatrując się w jego oczy. Nie wytrzymałam i wpiłam się w jego usta. Na początku nic nie zrobił jednak po krótkiej chwili odwzajemnił pocałunek. Dłonie położył na moich policzkach i przedłużył pocałunek. Całował mnie delikatnie ale także zachłannie jakbym zaraz miała zniknąć. Jego język idealnie masował mój. Czułam się wolna, jakbym była w jakimś odosobnieniu gdzie w końcu liczę się tylko ja. Uderzenie w szybę spowodowało, że odskoczyłam od Horacego. Od mojej strony przy drzwiach stał Lukas. Nie uśmiechał się jak zawsze, jego twarz nie wyrażała dobrych emocji. Wyglądał jakby zaraz miał wybuchnąć złością i smutkiem. Odsunął się od samochodu i spojrzał na mnie przez przyciemnioną szybkę. Poczułam coś. Ogromny ból. Przejęłam część jego cierpienia. Zraniłam go i to bardzo.
- Dreena pamiętaj, że to on Cię zranił - Horacy powiedział dotykając mnie w ramię. Siedziałam wpatrzona w Lukasa. Uśmiechnął się do mnie i wzruszył ramionami po czym odszedł. Odszedł pozostawiając mnie w wielkim bólem w sercu. Moim bólem i jeszcze jego. Nie było to przyjemne uczucie, cierpiałam.
- Przepraszam ale nie mogę go tak zostawić - powiedziałam szybko po czym wybiegłam z samochodu - Lukas ! - krzyknęłam za nim. Stał bardzo daleko ale usłyszał mnie jednak się nie zatrzymał i dalej szedł - Lukas ! Proszę Cię porozmawiajmy ! - wydarłam się biegnąc za nim.
- Kiedy ja chciałem rozmawiać to nie chciałaś mnie słuchać to dlaczego miałbym Cię teraz słuchać ? - odezwał się kiedy do niego podbiegłam.
- To było okropne, wiem jak cierpisz. Przepraszam Cię nie wiedziałam ...
- To nie ma znaczenia wiesz ? Teraz już nie ma znaczenia - odparł łagodnie
- Nie Lukas. Uczucia są ważne i trzeba o nich mówić - powiedziałam - Wiesz jak się czułam kiedy zobaczyłam Cię z tamtą dziewczyną ? Serce mi złamało się na milion kawałów. Czułam się jak śmieć. Potem jeszcze musiałam walczyć z Patrykiem. Byłam sama, nie było Cię przy mnie ... - wytarłam moje mokre policzki.
- Tamta dziewczyna została zahipnotyzowana przez niego. Patryk próbował osiągnąć coś i to zdobył. Dreena nigdy w życiu nie zraniłbym Cię - spojrzał mi w oczy.
- Przepraszam Cię - wyszeptałam - Gdybym wtedy wiedziała ...









wtorek, 1 stycznia 2013

Rozdział LVII

Odsunęłam się od niego lekko by utrzymać między nami jakiś dystans ale napotkałam plecami ścianę. Uśmiechnęłam się delikatnie i oparłam dłonie o jego tors. Cały On działał na mnie niewytłumaczalnie. Było coś między nami ale on próbował się tego wyprzeć. Teraz jego silna wola powoli odpadła i zbliżał się do mnie. Uśmiechnęłam się delikatnie a on odgarnął mi włosy z twarzy. Stanęłam lekko na palcach i wyszeptałam mu do ucha :
- Na co czekasz ? Zrób to - spojrzałam na niego. Uśmiechał się delikatnie jednak po chwili spojrzał w górę a potem znowu na mnie.
- Będę tego żałował - wymamrotał po czym odsunął się ode mnie - Będę czekał przed sklepem księżniczko - odparł i szybko wyszedł z przebieralni. Westchnęłam i ściągnęłam z siebie sukienkę. Ubrałam się i pokierowałam się w stronę kas. Zapłaciłam za sukienkę i wyszłam ze sklepu. Przy barierce stał Horacy i wpatrywał się we mnie. Pomachałam mu i uśmiechnęłam się lekko. Stanęłam obok niego i westchnęłam.
- Myślisz, że też kiedyś założę taką rodzinę ?- zapytałam wpatrując się w jakąś rodzinę. Mężczyzna trzymał kobietę za dłoń a dwójka dzieci szła przed nimi
- Przykro mi ale nie
- Czekaj co ? - spojrzałam na niego.
- Kiedy zasiądziesz na tronie to tak jakby staniesz się bezpłodna - odparł patrząc w inną stronę.
- Czyli przed osiemnastką muszę mieć dziecko ?
- Nie musisz mieć dziecka ale powinnaś mieć kogoś kto mógłby Cię zastąpić na tronie po śmierci - powiedział wciąż nie patrząc na mnie.
- Nie ma mowy bym zasiadła na tronie.
- Dreena musisz - westchnął
- Ale nie chce - odparłam stanowczo
- Czasami trzeba zrobić coś na co nie mamy ochoty - spojrzał mi w oczy.
- Dobrze ... - mruknęłam - Po prostu już chodźmy - dodałam cicho. Przytaknął głową i ruszył w kierunku wyjścia. Podążyłam za nim wciąż myśląc o tym co powiedział. Przecież to było nie możliwe ale coś mi nie pasowało. Miałam rok kiedy moja mama już była królową. Albo tuż po moim urodzeniu zasiadła na tronie albo nie jestem jej dzieckiem ale to odpada, ponieważ jestem Jakszini.
- Dreena czy ty mnie słuchasz ? - przerwał mi moje rozmyślanie i poczułam się jak w transie.
- Gdzie jesteśmy ?
- Na parkingu - powiedział patrząc na mnie ja na głupka - Przecież wszędzie są samochody to oczywiste.
- Coś jest nie tak - odparłam rozglądając się nerwowo na boki - Ktoś ty jeszcze jest i nie jest sam - wyszeptałam.
- Trzymaj się blisko mnie - chwycił mnie za nadgarstek. - Pamiętasz gdzie stoi samochód ?
- Oni nas nie widzą - dłonią zasłoniłam mu usta. Uwolniłam rękę z jego uścisku i wskazałam na swoje ucho.
- Dreena nie wygłupiaj się - odparł patrząc ponownie na mnie jak na głupka. W pewnym momencie coś rozmiarów człowieka rzuciło się na Horacego. Spanikowałam i odsunęłam się od tego. Było koloru szarego i miało łuski. Dłonie i stopy miało zakończone wielkimi pazurami. Przeraźliwy krzyk i bestia nie miała głowy - Dziękuje Ci za pomoc - odparł z wyrzutem. Rzuciłam się na niego zasłaniając mu buzie. Przygwoździłam go do ziemi i rozejrzałam się dookoła. Wciąż wyczuwałam to. Podniosłam się z niego i oparłam się o samochód. Do głowy wpadł mi idealny pomysł ale jedno słowo skierowane do Horacego skończy się napadem na nas. Zamknęłam oczy i skupiłam się na łączeniu alarmów, w każdym samochodzie na parkingu. Po chwili każdy samochód przeraźliwie wył. Chwyciłam Horacego za dłoń i upewniłam się, że wciąż mam diw torby z zakupami.
- Auto ! - krzyknęłam a on pędem ruszył przez parking. Ledwo nadążałam za nim ale w końcu dobiegliśmy do samochodu. Wleciałam do środka i zamknęłam za sobą drzwi. Po chwili za kierownicą usiadł Horacy i z piskiem wyjechał z parkingu - Co to było ? - wyjąkałam
- Nie mam pojęcia ale mnie bardziej ciekawi jak ty to wyczułaś ? - zatrzymał się na czerwonych światłach i spojrzał na mnie.
- Nie wiem ale to było dziwne uczucie jakby cały mój mózg skupił się tylko na tym czymś - wzięłam głęboki oddech.
- Najbardziej mnie bawi to, że wciąż masz swoje zakupy - zaśmiał się i ruszył - Odwiozę Cię do domu i lecę do Akademii muszę to wszystko wyjaśnić - odparł.
               Po 10 minutach zatrzymał się pod moim domem i oparł głowę o kierownice.
- Stało się coś ? - zapytałam dotykając jego ramienia.
- Mogło Ci się coś stać, nigdy bym sobie tego nie wybaczył - przekręcił głowę i spojrzał na mnie.
- Ale nic mi się nie stało więc się martw. Jest dobrze - zapewniłam go i otworzyłam drzwi od samochodu - Chcesz wejść ?
- Chyba nie powinienem, zobaczymy się za dwa tygodnie - pochylił się do mnie i pocałował mnie czule i długo w czoło. Spojrzałam mu w oczy i dotknęłam jego policzka - Nie możemy - wszeptał. Odsunęłam dłoń i położyłam ją na jego nodze.
- Powiedz a przestanę - mruknęłam a on przybliżył twarz do mojej.














Rozdziały będą co PIĄTEK, jeżeli pod rozdziałem będzie 5 komentarzy.