czwartek, 12 września 2013

Rozdział "Lepiej pomagać"

- Czyli jesteś Dreena - wystawił do mnie dłoń - Dymitr. Cieszę się, że będę mógł Ci umilić czas aż umrzesz.
- Jeżeli się nie zamkniesz to poczujesz co to jest cierpienie młody dobrze? - warknęłam.
- Mam 19 lat a ty? Prawie 18 - wywrócił oczami. Zignorowałam go - Kto to był?
- Mój brat - odparłam uśmiechając się.
- Demon? I to niewiarygodnie mocny. Niezła rodzinka -zaśmiał się.
- Nikt Cię nie prosił o zadanie na temat mojej rodziny- powiedziałam ostro - Kim ty wgl jesteś?
- Jestem Dymitr Broud i jak poczułaś panuje nad ogniem - puścił do mnie oczko.
- Ughh muszę się Ciebie pozbyć zaczynasz mnie irytować - burknęłam rozglądając się.
- Ja Ciebie irytuje? No wybacz ale to nie ja rzuciłem się na mój nóż i to nie ja wszcząłem bójkę i to nie ja przeniosłem nas na jakieś zadupie - mówiąc strasznie gestykulował rękoma.
- Dobra niech Ci będzie ale ja nie mam pojęcia dlaczego się tutaj znalazłam zwłaszcza z Tobą - odparłam skruszona lekko
- Przepraszam nie powinienem na Ciebie naskakiwać - podszedł do mnie, wpatrując mi się w oczy.
- Nie przestań - zatrzymałam go, kładąc dłoń na jego klatce piersiowej. Doskonale wiedziałam co się kroi. Dymitr próbował mnie poderwać - Zaraz Cię odeśle do hali - uśmiechnęłam się lekko na co on odwzajemnił uśmiech. Nie tylko nie to, pomyślałam. Chwyciłam go za dłoń na co on szybko ją wyrwał.
- Co ty robisz? - zapytał oburzony.
- Musimy być połączeni fizycznie bym mogła nas przenieść - wyjaśniłam łagodnie. Spojrzał na mnie i lekko chwycił mnie za dłoń - Dobrze - szepnęłam i mocniej ścisnęłam jego dłoń. Zamknęłam oczy i pozwoliłam mocy przenieś na na hale. Usłyszałam szmery i głosy nastolatków. Szybko puściłam jego dłoń i otworzyłam oczy. Ujrzałam Horacego, który miał skrzyżowane ręce na klatce piersiowej.
- Dziękuje za podwózkę i za to, że mogłem Cię poznać - szepnął mi na ucho i poszedł do swoich kumpli. Już sobie wyobrażam jak zacznie opowiadać o swojej wielkiej przygodzie.
- Dreena musimy porozmawiać - odparł ciężkim głosem unoszącym się ponad inne głosy - Natychmiast - Lekko zdenerwowana pokierowałam się w stronę wyjścia. Po przejściu podziemnego korytarza wydostałam się na powierzchnie a po chwili dołączył do mnie Horacy.
- Co ty sobie myślisz? Dopiero co wróciłaś i już rozrabiasz.
- Tylko zabrałam kolegę w małą podróż - burknęłam - I nie karć mnie. Jestem już dorosła i nie będę się Tobie tłumaczyła.
- Przebywałaś w mojej hali gdzie pracowali moi uczniowie. Od kiedy odeszłaś wkroczyły nowe reguły, które wszystkie złamałaś w niecałą godzinę - odparł załamany - Co się z Tobą dzieje? - dodał cicho.
- Minęły dwa lata. Nie mogłam być ciągle tą dziewczyną, którą każdy mógł pomiatać.
- Nikt Tobą nie pomiatał przecież - powiedział troskliwie.
- Byłam słaba i każdy to wykorzystywał - odparłam twardo
- Miałaś najlepszych przyjaciół, którzy Cię wspierali - uparcie ciągnął dalej tą stronę.
- Narażali się dla mnie. Każdy kto był obecny w moim życiu cierpiał - podniosłam głos lekko.
- Robili to z własnej woli. Nikt im nie kazał. Kochali Cię i oddaliby za Ciebie życie - spojrzał mi głęboko w oczy.
- I tego się właśnie obawiałam dlatego odeszłam, dla ich dobra - wyszeptałam.
- Dlatego odeszłaś?
- Zrobiłam się samodzielna i nie potrzebuje już pomocy innych. A oni nie potrzebują już mnie.
- W ogóle rozmawiałaś z nimi? Wiesz co się stało gdy odeszłaś? - zarzucił mnie pytaniami obudzony.
- Jessica zaczęła się żywić ludźmi i mówi, że później i tak ta osoba by odeszła - powiedział cicho - Prim odeszła z akademii i tak jak ty wstąpiła do jakiejś akademii. Słuch o niej zaginął - dalej kontynuował cicho - Lukas odłączył się od swojej grupy i zaczął ćpać - nerwowo zmierzwił sobie włosy - To już nie są Ci sami ludzie. Wszystko się zmieniło kiedy odeszłaś. Nikt nie mógł sobie poradzić.
- To wszystko przeze mnie. Nawet gdy mnie nie ma to szkodzę - powiedziałam łamiącym się głosem.
- Musisz wrócić. Przywrócisz wtedy cały ład. Musisz im pomóc tak jak oni pomagali Tobie - dotknął mojego ramienia.
- Postaram się ale w 6 dni nie sądzę, żebym pomogła wszystkim - powiedziałam prostując się.
- To zostań.
- Nie ma mowy. Postaram się im pomóc na tyle ile umiem ale nie zostanę - uśmiechnęłam się lekko.
- Twój wybór - powiedział chyba lekko rozczarowany. Zamknęłam oczy i pomyślałam o wszystkim co mnie łączyło z Jessicą. Po chwili poczułam zapach zgnilizny i moczu. Otworzyłam oczy i zauważyłam, że już nie jestem w rodzinnym mieście, tylko w jakiejś czarnej i śmierdzącej uliczce. Rozejrzałam się i poczułam emanującą energię zza kontenerem śmieci. Podeszłam w to miejsce i ujrzałam śpiącą Jessice. Ukucnęłam przy niej i odgarnęłam jej włosy z twarzy. Drgnęła na mój dotyk i rzuciła się na mnie. Upadłam plecami na ziemie i zobaczyłam obnażone kły na mnie.
- Jessica! - wydarłam się na co ona zdębiała. Jej twarz momentalnie zmieniła się. W jej oczach pojawiły się łzy a usta zmieniły się w ciekną linie - Już spokojnie, wszystko w porządku - przytuliłam ją do siebie.
- Wróciłaś - wyszeptała pomiędzy szlochem. Zakuło mnie serce. Tak bardzo cierpiała z braku mnie - Miałaś się mną opiekować - dodała wtulając się we mnie.
- Tak wiem - powiedziałam łamiącym się głosem - Już jestem spokojnie - jej całe ciało drżało i nie mogła powstrzymać płaczu.
- Dużo krzywdy zadałam ludziom - odsunęła się i spojrzała mi w oczy - Napraw mnie - szepnęła i wybuchła histerycznym płaczem. Zamknęłam oczy i pozwoliłam przenieś się mocy. Poczułam pod sobą inne podłożę i do mojego nosa dotarł inny zapach. Otworzyłam oczy i ujrzałam sporą przestrzeń otoczoną wysokimi drzewami. Znowu znalazłam się w miejscu gdzie nie chciałam. To tutaj wkroczyłam przez most i ratowałam życie Dawidowi.
- Jessica pomogę Ci ale nie płacz już - pogłaskałam ją po głowie. Pociągnęła nosem i wstała. To już nie była ta sama dziewczyna. Była wychudzona, jej brązowe włosy były zniszczone i strasznie brudne. Ubrania jakie miała na sobie były przetarte i śmierdzące. Wstałam i spojrzałam jej w oczy. Były czerwone jak krew - Powiedz mi co się stało?
- Kiedy odeszłaś potrzebowałam oparcia. I go znalazłam w chłopaku, także był wampirem. Był prawie idealny pomijając złe towarzystwo. Powoli zaczęłam bawić się tak jak oni. Zabijałam ludzi a ich krew wzmacniała mnie.Stawałam się coraz to silniejsza i powoli zaczęłam dominować nad nim. Oczywiście nie spodobało mu się to ale nie okazywał tego. Zmusił mnie bym się z nim i jego kumplami kochała. Brutalnie mnie wykorzystali a potem wywieźli mnie do tego miasta i porzucili. Zostawił mnie bez niczego. Żeby przeżyć zaczęłam się żywić ludźmi z miasteczka i tak dawałam sobie radę. Co ja kurwa gadam, nie dawałam sobie rady - odrzuciła ręce na boki a po jej policzkach strumieniami zaczęły spływać łzy.
- Nie dam już nikomu Ciebie skrzywdzić dobrze? Musimy popracować nad Twoim pragnieniem krwi - powiedziałam twardym głosem.
- Nie Dreena, nie dam rady.
- Zobaczymy co się da zrobić. Najwyżej poprosimy kogoś o pomoc - przejechałam dłonią po jej ramieniu.
- Dobrze - szepnęła - A co się z Tobą stało? Jak tam w agencji? Iloma osobą skopałaś tyłek? - zaśmiałam się i pokiwałam głową.
- Nie masz pojęciu ile osób ona skrzywdziła - usłyszałam głos za moimi plecami.



2 komentarze:

  1. zaczyna się robić ciekawie ;D
    ej. no w takim momencie skończyć ? :P
    będziesz dodawać w regularnych odstępach czasowych czy nie dasz rady ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogłabym ale jest mały problem bo nie mam gdzie pisać. Zepsułam ladowarkę od laptopa... Ale postaram się co poniedziałek pasuje? ; )

      Usuń